tak wielkiej liczby okrętów, któremi Wszytko morze okryła z wojskami możnemi, Ledwie co sama z ognia w jednej małej łodzi, Którem wszytka armata zgorzała, uchodzi.
LV.
Ucieka, inszy na czem uciekać nie mieli, Potonęli, lub zbici byli, lub zgorzeli; Ale nie tak zbitego wojska żałowała, Jako, że miłośnika swego postradała. Dlatego zawżdy stęka i we dnie i w nocy, Dlatego jej ustawnie łzami płyną oczy, I że umrzeć, chocia chce, nie może przez dzięki, To jej żalu, to smętku, to przyczynia męki.
LVI.
Bo takie wiedmy, żyjąc nieprzetrwane lata, Umrzeć nigdy nie mogą, póki zstawa
tak wielkiej liczby okrętów, któremi Wszytko morze okryła z wojskami możnemi, Ledwie co sama z ognia w jednej małej łodzi, Którem wszytka armata zgorzała, uchodzi.
LV.
Ucieka, inszy na czem uciekać nie mieli, Potonęli, lub zbici byli, lub zgorzeli; Ale nie tak zbitego wojska żałowała, Jako, że miłośnika swego postradała. Dlatego zawżdy stęka i we dnie i w nocy, Dlatego jej ustawnie łzami płyną oczy, I że umrzeć, chocia chce, nie może przez dzięki, To jej żalu, to smętku, to przyczynia męki.
LVI.
Bo takie wiedmy, żyjąc nieprzetrwane lata, Umrzeć nigdy nie mogą, póki zstawa
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 210
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
byś mię miłowała.”
LIX.
Takie słowa i inszych łagodniejszych siła, Których w on Mandrykarda czas miłość uczyła, Z lekka strwożonej dziewce strach odejmowały I z lękliwego serca bojaźń wyganiały. Skoro ją strach opuścił, żałość ustąpiła, Która jej była potem serce przeraziła, Że cierpliwiej, skoro tak wolniejszą została, Nowego miłośnika słuchać poczynała.
LX.
A potem jeszcze więtsze bezpieczeństwo wzięła, Że mu już odpowiadać łagodnie poczęła; Nakoniec mu i tego potem pozwalała, Że w twarzy jego oczy życzliwe trzymała. On, co w tem nieraz bywał, o łasce królewny Nie tylko miał nadzieję, ale jej beł pewny, I że co przedtem
byś mię miłowała.”
LIX.
Takie słowa i inszych łagodniejszych siła, Których w on Mandrykarda czas miłość uczyła, Z lekka strwożonej dziewce strach odejmowały I z lękliwego serca bojaźń wyganiały. Skoro ją strach opuścił, żałość ustąpiła, Która jej była potem serce przeraziła, Że cierpliwiej, skoro tak wolniejszą została, Nowego miłośnika słuchać poczynała.
LX.
A potem jeszcze więtsze bezpieczeństwo wzięła, Że mu już odpowiadać łagodnie poczęła; Nakoniec mu i tego potem pozwalała, Że w twarzy jego oczy życzliwe trzymała. On, co w tem nieraz bywał, o łasce królewny Nie tylko miał nadzieję, ale jej beł pewny, I że co przedtem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 310
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się nie dadzą/ aby przez zdradzieckie fortele siebie/ i miłej ojczyzny na hak nie wsadziły. Te wprawdzie kochającego się (bez której/ ani ta Korona Polska/ gdyż jej najpierwszym filarem jest/ ani żaden człowiek/ stać nie może/) gdy jako mówi/ tak czyni; co raz obieca/ ziści. Te miłośnika ojczyzny. gdy go ochotnie z tym animuszem poniosą aby za nią albo mógł zwyciężyć/ albo umrzeć/ nic trzeciego nie mając: żeby wszelki nieprzyjaciel zbrojnego Polaka przed matką swą obaczywszy/ to do siebie mówił. Ita cogita, itaque te para, vt qui scias non posse te, ad patriam horum, nisi calcatis his
się nie dádzą/ aby przez zdrádzieckie fortele śiebie/ y miłey oyczyzny ná hak nie wsádźiły. Te wprawdzie kocháiącego się (bez ktorey/ áni tá Koroná Polska/ gdysz iey naypierwszym filarem iest/ áni żaden człowiek/ stać nie może/) gdy iáko mowi/ ták czyni; co raz obieca/ ziśći. Te miłośniká oyczyzny. gdy go ochotnie z tym ánimuszem poniosą aby zá nię álbo mogł zwyćiężyć/ álbo vmrzeć/ nic trzećiego nie máiąc: żeby wszelki nieprzyiaciel zbroynego Polaká przed mátką swą obaczywszy/ to do siebie mowił. Ita cogita, itaque te para, vt qui scias non posse te, ad patriam horum, nisi calcatis his
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: K4v
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
moje pozdrawianie, Twego imienia częste wspominanie. Iżali służka Twój, MARIA, zginę, a Raj niebieski nieszczęśliwy minę? Nigdyś Ty, PANNO, tego nie czyniła – zginąć-eś Twemu a zaś dopuściła? Wiesz, co za miłość w sercu mym ku Tobie, która i w samym nie ustanie grobie. Więc Ty opuścisz miłośnika Twego, kiedy najgorzy będzie koło niego? Czy Twoje będą oczy litościwe, na moje patrząc zejście nieszczęśliwe? Mocną nadzieję mam o łasce Twojej, że na ratunek przyjdziesz duszy mojej.
Pełen wszytek świat miłosierdzia Twego, więc ja sam będę odrzucon od niego? Ten tylko, który nie zna się do Ciebie, niechaj źle
moje pozdrawianie, Twego imienia częste wspominanie. Iżali służka Twój, MARYJA, zginę, a Raj niebieski nieszczęśliwy minę? Nigdyś Ty, PANNO, tego nie czyniła – zginąć-eś Twemu a zaś dopuściła? Wiesz, co za miłość w sercu mym ku Tobie, która i w samym nie ustanie grobie. Więc Ty opuścisz miłośnika Twego, kiedy najgorzy będzie koło niego? Czy Twoje będą oczy litościwe, na moje patrząc zeście nieszczęśliwe? Mocną nadzieję mam o łasce Twojej, że na ratunek przyjdziesz duszy mojej.
Pełen wszytek świat miłosierdzia Twego, więc ja sam będę odrzucon od niego? Ten tylko, który nie zna się do Ciebie, niechaj źle
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 148
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
przylecieli Synowie i Przyjaciele. Jan jednak przypozniej/ bo idąc uważał trzy rzeczy wielce potrzebne/ A naprzód ono: Miejcie się na pieczy, aby kiedy nie były obciążone serca wasze obżarstwem i opilstwem. co jeśli gdzie/ tedy na takich biesiadach potrzeba wypełnić. Co myślił na bankiet idąc,
Powtóre przypomniał sobie Chrystusa JEzusa miłośnika swego/ który zwykł wprawdzie bywać na takich biesiadach/ lecz dlago/ aby m więcej przyniósł/ i darował/ a niż oni gościowi swemu, I dlategoż wziąwszy sobie na pomoc onegoż (bo sobie nie dufał/ wiedząc że nie był w tym tak doskonałym/ jako Mistrz jego) poszedł w nadziei
przylećieli Synowie y Przyiaćiele. Ian iednák przypozniey/ bo idąc vważał trzy rzeczy wielce potrzebne/ A náprzod ono: Mieyćie się ná pieczy, áby kiedy nie były obćiążone sercá wasze obżárstwem y opilstwem. co ieśli gdźie/ tedy ná tákich bieśiádach potrzebá wypełnić. Co myślił na bankiet idąc,
Powtore przypomniał sobie Chrystusá IEzusá miłośniká swego/ ktory zwykł wpráwdźie bywáć ná tákich bieśiadach/ lecz dłágo/ áby m więcey przyniosł/ y dárowáł/ á niż oni gośćiowi swemu, Y dlátegoż wźiąwszy sobie ná pomoc onegoż (bo sobie nie dufał/ wiedząc że nie był w tym tak doskonáłym/ iako Mistrz iego) poszedł w nádźiei
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 3
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
. Amen, Amen, Amen.
TO gdy śpiewała muzyka/ pilno tego i słuchali/ i tudzież śmiali się i żartowali wszyscy Synowie/ i Przyjaciele Adamowi/ że jedno dziecię zwyciężyło wszytkich bików. Jan zasię jednego tylko chłopięcia/ słuchał miluchno/ a tak pilno i z taką swą uciechą iż mało nie że mu miłośnika jego prawdziwego/ przypominał. I gdy by mu nie żSecretum meum mihi, tajemnica moja mnie/ broniło/ z skóry by wyskoczył. I mówił to w sercu: o któż by mi to dał abym ten czasek drogi/ który to marnietrawię/ strawił z namilszym moim w oddaleniu od oczu ludzkich/ i z
. Amen, Amen, Amen.
TO gdy śpiewáłá muzyká/ pilno tego y słucháli/ y tudźiesz śmiali się y żartowali wszyscy Synowie/ y Przyiaciele Adamowi/ źe iedno dźiecię zwyćiężyło wszytkich bikow. Ian zaśię iednego tylko chłopięciá/ słuchał miluchno/ á ták pilno y z táką swą vciechą iż máło nie że mu miłośniká iego prawdźiwego/ przypominał. Y gdy by mu nie żSecretum meum mihi, táiemnicá moiá mnie/ broniło/ z skury by wyskoczył. Y mowił to w sercu: o ktoż by mi to dał ábym ten czásek drogi/ ktory to márnietráwię/ strawił z námilszym moim w oddaleniu od oczu ludzkich/ y z
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 32
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
na odpoczynienie idąc/ kładli pod nogi święte jego/ cokolwiek dobrego za łaską jego uczyniemy/ albo ucierpiemy dnia tego dla miłości jego; a osobliwie dla tej cnoty/ w której się dnia każdego świczyć będziemy/ a to czynić mamy dla tych przyczyn: 1. Abyśmy nań pamiętać mogli na takiego i tak wielkiego miłośnika naszego gdyż on sam/ aby na człowiaka nędznego pamiętał/ Człowieczeństwo raczył przyjąć: a co więtsza/ na rękach i nogach swoich/ i owszem na wszytkim ciele naświętszym/ nie inkaustem/ ani piórem/ lecz Krwią przenadroższą biczmi gwoździami/ i cierniem ludzkie dusze popisał. Według onego: Oto na rękach moich napisałem cię
ná odpoczynienie idąc/ kłádli pod nogi święte iego/ cokolwiek dobrego zá łáską iego vczyniemy/ álbo vćierpiemy dniá tego dlá miłośći iego; á osobliwie dlá tey cnoty/ w ktorey się dniá kożdego świczyć będźiemy/ á to czynić mámy dla tych przyczyn: 1. Abysmy nań pámiętáć mogli ná takiego y ták wielkiego miłośniká naszego gdyż on sam/ áby ná człowiaká nędznego pamiętał/ Człowieczeństwo ráczył przyiąć: á co więtsza/ ná rękách y nogách swoich/ y owszem ná wszytkim ćiele náświętszym/ nie inkaustem/ ani piorem/ lecz Krwią przenádroższą biczmi gwoźdźiámi/ y ćierniem ludzkie dusze popisáł. Według onego: Oto ná rękách moich napisałem ćię
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 104
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
podczas pobudki radości najmniej miewają. Małe sprzeczki, które Amalia z Stelejem z przyczyny kozackiej dziewczynki zaczęła, miłe przegryski, którymiśmy się straszyli, naszę poufałość ożywiły, i każdy niewinny żarcik wystawił nam nową scenę ukontentowania. Szafarka od nas do chorego posłana, przybiegła z rozciągnionemi rękoma, opowiadając nam, że swego niewiernego znalazła miłośnika, i że ten nędznik tym jest, o którregośmy się troskali. Z krzykiem rzekła, przeprosił mię za wszystko rzesistemi łzami, a ja mu już wszystko odpuściwszy, za nim najpokorniej proszę. Własne jego sumnienie nazbyt go skarało. Powiedział mi, że tak złośliwie mnie opuściwszy, do Harlemu się udał, i że się
podczas pobudki radości naymniey miewaią. Małe sprzeczki, ktore Amalia z Steleiem z przyczyny kozackiey dziewczynki zaczęła, miłe przegryski, ktorymiśmy śię straszyli, naszę poufałość ożywiły, i każdy niewinny żarćik wystawił nam nową scenę ukontentowania. Szafarka od nas do chorego posłana, przybiegła z rozćiągnionemi rękoma, opowiadaiąc nam, że swego niewiernego znalazła miłośnika, i że ten nędznik tym iest, o ktorregośmy się troskali. Z krzykiem rzekła, przeprośił mię za wszystko rześistemi łzami, a ia mu iuż wszystko odpuściwszy, za nim naypokorniey proszę. Własne iego sumnienie nazbyt go skarało. Powiedział mi, że tak złośliwie mnie opuściwszy, do Harlemu śię udał, i że śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 170
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
onemu, co drogo szablę kupiwszy, nie mógł tak przeciąć, jako on, co ją przedawał, żem »ci szablę przedał, ale nie rękę; szabla ta, ale ręka nie ta«. Tak tedy sicut aqua ignem extinguit, tak sejm gasi praktyki wszelakie. Jeśli chce p. Wojewoda być miany za miłośnika ojczyzny, jako pisze na chorągwiach: Pro libertate et patria, miał u Sieciecha, u Zbyszka, u Lubrańskiego wziąć sposób, którzy nie w 18 lat od koronacji poczynali się upominać przysięgi, nie w 17 lat od Rewia wspominali rozmowy rewelskie, nie w pięć lat głosy niepołomskie, ale zaraz, skoro co usłyszeli,
onemu, co drogo szablę kupiwszy, nie mógł tak przeciąć, jako on, co ją przedawał, żem »ci szablę przedał, ale nie rękę; szabla ta, ale ręka nie ta«. Tak tedy sicut aqua ignem extinguit, tak sejm gasi praktyki wszelakie. Jeśli chce p. Wojewoda być miany za miłośnika ojczyzny, jako pisze na chorągwiach: Pro libertate et patria, miał u Sieciecha, u Zbyszka, u Lubrańskiego wziąć sposób, którzy nie w 18 lat od koronacyej poczynali się upominać przysięgi, nie w 17 lat od Rewia wspominali rozmowy rewelskie, nie w pięć lat głosy niepołomskie, ale zaraz, skoro co usłyszeli,
Skrót tekstu: DeklPisCz_II
Strona: 320
Tytuł:
Deklaracya pisma pana Wojewody krakowskiego, w Stężycy miedzy ludzie podanego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
mało się nie tak stało, gdyż Beralda, której po śmierci Rodziców nie trzeba się było nic więcej obawiać, niedługo rozmyślając, Baronowi dała wiedzieć, żeby w jej przyjaźni już dalszy nie pokładał nadziejej, ponieważ inszemu Kawalerowi słowo dała, któremu też w tygodniu będzie poślubiona. Takowy dyskurs niemal, w desperacją przywiódł tego nieszczęśliwego Miłośnika; już nie oczym inszym zamyślał, tylko jakoby się pomścić na tej zmyślonej Eugeniej, którą na ofiarę swojej miłości i zawziętości, jakimkolwiek sposobem chciał znieść z świata; a uznawając dopiero, lubo zapóźno, że Salmina prawdę mu powiedziała, z wierzył się jej tego swego przedsięwzięcia i sekretu. Polski.
Salmina, nie
máło się nie ták stáło, gdysz Beráldá, ktorey po śmierći Rodźicow nie trzebá się było nic więcey obawiáć, niedługo rozmyśláiąc, Báronowi dáłá wiedźieć, żeby w iey przyiáźni iusz dálszy nie pokładał nádźieiey, poniewasz inszemu Káwálerowi słowo dáłá, ktoremu tesz w tygodniu będźie poślubiona. Tákowy dyskurs niemal, w desperátią przywiodł tego nieszczęśliwego Miłośniká; iusz nie oczym inszym zámyślał, tylko iákoby się pomśćić ná tey zmyśloney Eugeniey, ktorą na ofiárę swoiey miłośći y záwźiętośći, iákimkolwiek sposobęm chćiał znieść z świátá; á uznawáiąc dopiero, lubo zápoźno, że Sálminá prawdę mu powiedźiáłá, z wierzył się iey tego swego przedsięwźięćia y sekretu. Polski.
Sálminá, nie
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 53
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722