jako wspomniało się, rochom. Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią, Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole, Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu, Wiecznie ginie, diabłu się dostawszy do miechu. Ma anioł, ma i diabeł osobliwą puszkę, Do której chowa wziętą z swego pola duszkę, Więc tu każdy żołnierską niech obiera sobie, Żeby z białego pola położył się w grobie. Z czarnego się umykać, ba, co tchu, co pary Uciekać radzę, kiedy wieczne rodzi mary. 41 (F)
jako wspomniało się, rochom. Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią, Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole, Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu, Wiecznie ginie, diabłu się dostawszy do miechu. Ma anioł, ma i diaboł osobliwą puszkę, Do której chowa wziętą z swego pola duszkę, Więc tu każdy żołnierską niech obiera sobie, Żeby z białego pola położył się w grobie. Z czarnego się umykać, ba, co tchu, co pary Uciekać radzę, kiedy wieczne rodzi mary. 41 (F)
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 29
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kąta do kąta,
Czegoś szuka pod ławą, drugie rzeczy prząta, A tu pilno poziera, kędy on trzos właśnie. Na koniec drzwiami skrzypnie. Skoro świeca zgaśnie, Chrapi Mazur, przylegszy swą kaletę znowu. Gospodarz do pewnego jakoby obłowu Przymknąwszy się na palcach nie śmie i oddechu W się wziąć, upatrzonego szukający miechu. Już się gniewa, już się klnie; czy mu się zmysł mieni? Czy ślepy był, czy błądzi? w ostatku, że z sieni Drzwi trzasnęły, powieda, z okrutnym hałasem; Świecić każe; ów z trzosem na kołek tymczasem. Widząc trzos, co go sobie dawno kładł w zdobyczy, Żegna się
kąta do kąta,
Czegoś szuka pod ławą, drugie rzeczy prząta, A tu pilno poziera, kędy on trzos właśnie. Na koniec drzwiami skrzypnie. Skoro świeca zgaśnie, Chrapi Mazur, przylegszy swą kaletę znowu. Gospodarz do pewnego jakoby obłowu Przymknąwszy się na palcach nie śmie i oddechu W się wziąć, upatrzonego szukający miechu. Już się gniewa, już się klnie; czy mu się zmysł mieni? Czy ślepy był, czy błądzi? w ostatku, że z sieni Drzwi trzasnęły, powieda, z okrutnym hałasem; Świecić każe; ów z trzosem na kołek tymczasem. Widząc trzos, co go sobie dawno kładł w zdobyczy, Żegna się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 299
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Większa: nie pstrzą go cynki różnego koloru, Co się więc często trafia rączemu z przemoru, Ani ciężą, ani go dzwonki upośledzą; Owszem, gdzie się obróci, wszędzie o nim wiedzą. Stąd, choć musi ostatniej doczekać usługi, Na wieki jako Feniks nie umiera drugi; Choć już zrobione dzwonki schowają do miechu, Nie będzie nigdy końca ich dźwięku, ich echu. Czas by już, czas, mój zacny chorąży w Zatorze, Zegnać i zawrzeć stado rozbiegłe w oborze. Czas zachełznać, niech jeźdźca, chorągiew, kopiją, Dosyć bujał samopas, niech zna Koń-stancyją, A że go u Chocima zły kowal kaleczy, Tu niech
Większa: nie pstrzą go cynki różnego koloru, Co się więc często trafia rączemu z przemoru, Ani ciężą, ani go dzwonki upośledzą; Owszem, gdzie się obróci, wszędzie o nim wiedzą. Stąd, choć musi ostatniej doczekać usługi, Na wieki jako Feniks nie umiera drugi; Choć już zrobione dzwonki schowają do miechu, Nie będzie nigdy końca ich dźwięku, ich echu. Czas by już, czas, mój zacny chorąży w Zatorze, Zegnać i zawrzeć stado rozbiegłe w oborze. Czas zachełznać, niech jeźdźca, chorągiew, kopiją, Dosyć bujał samopas, niech zna Koń-stancyją, A że go u Chocima zły kowal kaleczy, Tu niech
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 331
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mieć mi, sekretem. Co Waszmości po kredzie, różnie sobie wróżę, Bo jeżeli dla kresek, to nic nie pomoże. Dziś gotowizna płaci, darmo się na ścienie Szynkarz cieszy kreskami; zdjąwszy i odzienie
Z dłużnika, próżno, próżno, choćby chciał do zdechu, Kto nie może, a kreska nie idzie do miechu.” 481. WDOWA PIASEK JADŁA
Garścią piasek do gęby sypie jedna wdowa: „Gdzież go tam Waszmość — rzecze jeden golec — chowa?” Ta się namniej owego nie wstydząc szlachcica: „Wszędzie przy kałamarzu — powie — prochownica.” Ów zaś: „Niż posypować, pisać trzeba wprzódy, Ofiaruję pióro
mieć mi, sekretem. Co Waszmości po kredzie, różnie sobie wróżę, Bo jeżeli dla kresek, to nic nie pomoże. Dziś gotowizna płaci, darmo się na ścienie Szynkarz cieszy kreskami; zdjąwszy i odzienie
Z dłużnika, próżno, próżno, choćby chciał do zdechu, Kto nie może, a kreska nie idzie do miechu.” 481. WDOWA PIASEK JADŁA
Garścią piasek do gęby sypie jedna wdowa: „Gdzież go tam Waszmość — rzecze jeden golec — chowa?” Ta się namniej owego nie wstydząc szlachcica: „Wszędzie przy kałamarzu — powie — prochownica.” Ów zaś: „Niż posypować, pisać trzeba wprzódy, Ofiaruję pióro
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 398
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zażył: zaczym się żegnała Z panią. matką żoneczka, nim na wóz wsiadała, Tymczasem Zosia panu w kuchni gębki dała. 22. O bednarzach krakowskich.
Bednarzowie krakowscy tacy pilni byli, Przed burmistrzem jednego z cechu obwinili, Mówiąc, że nieposłuszny ni miastu, ni cechu Już odedwunastu lat: trzeba go po miechu Skubnąć, panie burmistrzu. Burmistrz wysłuchawszy, Wnet go wolnym uczynił, taki dekret dawszy: Idź, stary, do domu, a wy do więzienia, Bednarze, żeście byli długiego milczenia. Musieli-ć dać onemu pokój bednarzowi, A nim z ratusza zeszli, winę-burmistrzowi. 23. Na Maruszę.
zażył: zaczym się żegnała Z panią. matką żoneczka, nim na wóz wsiadała, Tymczasem Zosia panu w kuchni gębki dała. 22. O bednarzach krakowskich.
Bednarzowie krakowscy tacy pilni byli, Przed burmistrzem jednego z cechu obwinili, Mówiąc, że nieposłuszny ni miastu, ni cechu Już odedwunastu lat: trzeba go po miechu Skubnąć, panie burmistrzu. Burmistrz wysłuchawszy, Wnet go wolnym uczynił, taki dekret dawszy: Idź, stary, do domu, a wy do więzienia, Bednarze, żeście byli długiego milczenia. Musieli-ć dać onemu pokój bednarzowi, A nim z ratusza zeszli, winę-burmistrzowi. 23. Na Maruszę.
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 22
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
, kochano i zaślubiano. Nie znał oka miłosny konkurent u swojej kochanej, bo go w kościele nabożna książka, w domu przyzwoita robota, u stołu albo w posiedzeniu skromność panieńska ostrożnie i usilnie trzymały. Nie znał serca i inklinacji, bo o tej samym tylko rodzicom wiedzieć się godziło. Dopieroż piętna ukurzonego przy miechu wąsa na twarzy albo lipkiej smołą ręki na udach nie wyrażał ukradkiem, bo dozór macierzyński, nieudzielne osobności miejsce, a najwięcej wstyd, pycha i modestyja panieńska nieprzystojnym pochopom uczciwym ołtarzem i wstrętem bywały. Ani to panience szkodziło, choć siła mówić, okiem sztafirować, oblizować się, płaszczyć i nadstawiać, jak z proce odpowiadać
, kochano i zaślubiano. Nie znał oka miłosny konkurent u swojej kochanej, bo go w kościele nabożna książka, w domu przyzwoita robota, u stołu albo w posiedzeniu skromność panieńska ostrożnie i usilnie trzymały. Nie znał serca i inklinacyi, bo o tej samym tylko rodzicom wiedzieć się godziło. Dopieroż piętna ukurzonego przy miechu wąsa na twarzy albo lipkiej smołą ręki na udach nie wyrażał ukradkiem, bo dozór macierzyński, nieudzielne osobności miejsce, a najwięcej wstyd, pycha i modestyja panieńska nieprzystojnym pochopom uczciwym ołtarzem i wstrętem bywały. Ani to panience szkodziło, choć siła mówić, okiem sztafirować, oblizować się, płaszczyć i nadstawiać, jak z proce odpowiadać
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 217
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
aniżelibyś miał przez taką probę zabobonną od Kościoła zakazaną/ jednę niewinną potępiać/ i sumnienie swoje zawodzić. A cóż masz z tego za pożytek/ choćbyś i całą prowincją od czar uwolnił/ kiedy przy tym stracisz duszę twoję: Rzeczesz/ będzie gorsza i szkodliwsza gdy jąwypuszcze. Odpowiadam/ że się nie zatają szydła w miechu. Jeśliż taka/ to już masz niezły zadatek nadrugi raz niniejsze powołanie/ pokażeli się co na nie/ sam bies roztracił się o Bożą mękę/ jako mówią. Weźmi i przyczyny/ dla których oboi urząd/ Duchowny i Świecki tego zakazał/ abowięc dla czego się to niegodzi Perwsza iż takowi
ániżelibyś miał przez táką probę zabobonną od Kośćiołá zakazáną/ iednę niewinną potępiáć/ y sumnienie swoie záwodzić. A coż masz z tego za pozytek/ choćbys y cáłą prowincią od czar vwolnił/ kiedy przy tym stráćisz duszę twoię: Rzeczesz/ będzie gorsza y szkodliwsza gdy iąwypuscze. Odpowiádam/ że się nie zátaią szydłá w miechu. Ieślisz taka/ to iuż masz niezły zadatek nádrugi raz ninieysze powołánie/ pokażeli się co ná nie/ sam bies roztraćił sie o Bożą mękę/ iako mowią. Wezmi y przyczyny/ dla ktorych oboi vrząd/ Duchowny y Swiecki tego zákazał/ abowięc dla czego sie to niegodzi Perwsza iż takowi
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 74
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
— A któż ciężar wojenny bez konsensu sejmowego zejmie z dóbr, na sięli, na kościółli dostałych?— »Ale księża wykupują szlachtę«. — Nie na księżąć tu prawa trzeba: niechaj szlachta nie przedaje, tedy kupować nie będą. Jako szykuje lichwiarzom majętności! Musi być, że i sam kota zawiązał w miechu. Skoro odejmiemy wolność upowania księżej, a lichwiarze pieniądze wydadzą, to żydom przedawać musimy. Wielkiej powagi ten człowiek być chce, co i pia opera (boć też do kościołów per ultima legata siła przychodzi) znieść myśli i wolność tę odjąć szlachcicowi, aby mu nie wolno temu przedać, co lepiej zapłaci. Kiedy
— A któż ciężar wojenny bez konsensu sejmowego zejmie z dóbr, na sięli, na kościółli dostałych?— »Ale księża wykupują szlachtę«. — Nie na księżąć tu prawa trzeba: niechaj szlachta nie przedaje, tedy kupować nie będą. Jako szykuje lichwiarzom majętności! Musi być, że i sam kota zawiązał w miechu. Skoro odejmiemy wolność upowania księżej, a lichwiarze pieniądze wydadzą, to żydom przedawać musimy. Wielkiej powagi ten człowiek być chce, co i pia opera (boć też do kościołów per ultima legata siła przychodzi) znieść myśli i wolność tę odjąć szlachcicowi, aby mu nie wolno temu przedać, co lepiej zapłaci. Kiedy
Skrót tekstu: RespCenzCz_III
Strona: 328
Tytuł:
Respons przeciwko niejakiemu cenzorowi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
wonią Dopełnią niedostatku, niech zbytki zasłonią, Niech pod imieniem twoim nieudolna praca Hybrydy między szlachtą starożytą maca. Pojrzawszy z wierzchu na nią, tak pomyślisz, kładę: Wielka, na Homerowę poszła Iliadę, Której na pergaminie ktoś spisawszy w kupę, W orzechową dwadzieścia ksiąg schował skorupę; Przeczytawszy zaś rzeczesz: w wielkim płowy miechu, Głosu siła, smaku by w dziurawym orzechu. Jakożkolwiek — do ciebie moje pióro tąży, Tobie swe herby niesę, wielmożny chorąży, Który herbów szlacheckich sto koronnym ptakiem W krwawe pole okrywasz pod twardym szyszakiem: Godzien, znać, ptak był ręki, godna ptaka ręka, Niech się kryje pogaństwo, niechaj się go
wonią Dopełnią niedostatku, niech zbytki zasłonią, Niech pod imieniem twoim nieudolna praca Hybrydy między szlachtą starożytą maca. Pojźrawszy z wierzchu na nię, tak pomyślisz, kładę: Wielka, na Homerowę poszła Iliadę, Której na pergaminie ktoś spisawszy w kupę, W orzechową dwadzieścia ksiąg schował skorupę; Przeczytawszy zaś rzeczesz: w wielkim płowy miechu, Głosu siła, smaku by w dziurawym orzechu. Jakożkolwiek — do ciebie moje pióro tąży, Tobie swe herby niesę, wielmożny chorąży, Który herbów szlacheckich sto koronnym ptakiem W krwawe pole okrywasz pod twardym szyszakiem: Godzien, znać, ptak był ręki, godna ptaka ręka, Niech się kryje pogaństwo, niechaj się go
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 421
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Polskiemu,
A że tak grzeczny Był, i niesprzeczny Sąsiedztwu swemu,
Za te fawory Ledwo nie z skory Odarł grzbiet Polski,
Ze dotąd stęka, Refleksje
Wzdycha i jęka Nie jeden Wolski. Zdzierstwo Polskiej Szlachty od Moskwy.
Zart ten postronnym Narodom skłonnym Bywa do śmiechu,
Smok Orła dusił, Kwilić przymusił Jak kota w miechu. Wtąż Litewskiej Szlachty opressja
Ogon i grzywę, że ledwo żywe Członki zostały,
Wyrwał z Pogoni, Bo też bez broni Konie pierzchały;
Już też nie bryka, Ani go tyka Schudzone źrzebie;
Po tej niedoli, Leżąc na roli Swe ziarna grzebie. DUCHOWNE.
Owoż tu Macie MosPanie Bracie Sławny Junaku,
Dokazywał
Polskiemu,
A że ták grzeczny Był, y niesprzeczny Sąśiedztwu swemu,
Zá te fawory Ledwo nie z skory Odárł grzbiet Polski,
Ze dotąd stęka, REFLEXYE
Wzdycha y ięka Nie ieden Wolski. Zdźierstwo Polskiey Szláchty od Moskwy.
Zart ten postronnym Narodom skłonnym Bywa do śmiechu,
Smok Orłá duśił, Kwilić przymuśił Iák kotá w miechu. Wtąż Litewskiey Szláchty oppressya
Ogon y grzywę, że ledwo żywe Członki zostáły,
Wyrwał z Pogoni, Bo też bez broni Konie pierzcháły;
Już też nie bryka, Ani go tyka Zchudzone źrzebie;
Po tey niedoli, Leżąc ná roli Swe źiárná grzebie. DVCHOWNE.
Owoż tu Maćie MosPánie Bráćie Sławny Junaku,
Dokázywał
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 38
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731