te łzy krwawe ciała toczy, Poci się krwią i truchleje: Wstyd święty, który czując bez przyczyny Zelżywość swoję, tak się w sercu burzy, Że się przez skórę i ze krwią wynurzy.
Poci się krwią zmordowany: Alembik, w którym ogniowa robota Płomienia, zbytniej, i wągla, miłości Wódki przepuszcza drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię:
te łzy krwawe ciała toczy, Poci się krwią i truchleje: Wstyd święty, który czując bez przyczyny Zelżywość swoję, tak się w sercu burzy, Że się przez skórę i ze krwią wynurzy.
Poci się krwią zmordowany: Alembik, w którym ogniowa robota Płomienia, zbytniej, i wągla, miłości Wódki przepuszcza drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię:
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 219
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ I członki jej ostatnim ogniem palić miano: Dopieroż w ten czas ciężkie wzdychanie wywodzi (Bo się niebieskich twarzy łzą maczać nie godzi) Z głębokości serdecznych: jako przy macierzy/ Kiedy owo kto jawnym machnieniem uderzy Kijanią zaniesioną od ucha prawego/ Umyślnie we czczą głowę cielęcia ssącego. Skoro jednak niewdzięczne w piersi wlał wonności/ I ciało vobłapiał w ciężkiej swej żałości: I już odrawił pogrzeb on niesprawiedliwy. D Nie scierpiał Febus/ aby jego płód właściwy W popiół się miał obrócić; tak/ że jednym razem/ I z ognia go i z matki wyrwał: i zarazem Dwykształtnemu w jaskinią E zawiódł Chironowi. A spodziewającemu się nagrody krukowi
/ Y członki iey ostátnim ogniem palić miano: Dopieroż w ten czás ćięszkie wzdychánie wywodźi (Bo się niebieskich twarzy łzą maczáć nie godźi) Z głębokośći serdecznych: iáko przy máćierzy/ Kiedy owo kto iáwnym máchnieniem vderzy Kiiánią zánieśioną od vcha práwego/ Vmyślnie we czczą głowę ćielęciá ssącego. Skoro iednák niewdźięczne w pierśi wlał wonnośći/ Y ćiáło vobłápiał w ćięszkiey swey żáłośći: Y iuż odráwił pogrzeb on niespráwiedliwy. D Nie zćierpiał Phebus/ áby iego płod właśćiwy W popioł się miał obroćić; ták/ że iednym rázem/ Y z ogniá go y z mátki wyrwał: y zárázem Dwykształtnemu w iáskinią E záwiodł Chironowi. A spodźiewáiącemu się nagrody krukowi
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 87
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
em z bydlęty, nie z panięty, w stajni jesteś złożony? — By człek sianu przyrównany, grzesznik bydlęciem nazwany, Przeze mnie był zbawiony.
— Twoje państwo i poddaństwo jest świat cały, o Boże! Tyś polny kwiat, czemuż Cię świat przyjąć nie chce, choć może? — Bo świat doczesne wonności zwykł kochać, mnie zaś w swej złości Krzyżowe ściele łoże.
— Ranne głosy pod niebiosy wzbijają się Racheli, Gdy swe syny bez przyczyny w krwawej widzi kąpieli. — Większe mnie dla nich kąpanie czeka w krwawym oceanie, Skąd niebo będą mieli.
— Trzej królowie, monarchowie wschodni kraj opuszczają, Serc ofiary z trzema
em z bydlęty, nie z panięty, w stajni jesteś złożony? — By człek sianu przyrównany, grzesznik bydlęciem nazwany, Przeze mnie był zbawiony.
— Twoje państwo i poddaństwo jest świat cały, o Boże! Tyś polny kwiat, czemuż Cię świat przyjąć nie chce, choć może? — Bo świat doczesne wonności zwykł kochać, mnie zaś w swej złości Krzyżowe ściele łoże.
— Ranne głosy pod niebiosy wzbijają się Racheli, Gdy swe syny bez przyczyny w krwawej widzi kąpieli. — Większe mnie dla nich kąpanie czeka w krwawym oceanie, Skąd niebo będą mieli.
— Trzej królowie, monarchowie wschodni kraj opuszczają, Serc ofiary z trzema
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 671
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Kasztelankę Przemyską z rąk tych, które Królestwa Fortunę wdzięcznym pasmem wiją ex magisterio et disciplina, Najjaśniejszej Świata Polskiego Monarchini P. M M. Odbierasz Panieńskiej dostojności Kwiat z ogrodu, który nic tylko w Liliowym Królestwie, ale i do zimnych przeniesiony Trionów, Sarmackim Śniegom podobny dobroci kandor, wdzięczne Niebu i ziemi wiekopomnej sławy rozsyła wonności. Z ogrodu tego, w którym nietylko znikome i prędkiej podległe niepamięci same Regum Nomina, ale Solida ad immortalitatem podane gesta inscripti nascuntur flores. Z ogrodu tego, w którym widzieć, i wyniosłe cedry, i rozłożyste na zasłonę i na skłonienie mniejszego Ludu in umbraculum diei ac aestu Jawory, widzieć triumfalne Domowe Palmy
Kasztelankę Przemyską z rąk tych, ktore Krolestwa Fortunę wdźięcznym pasmem wiią ex magisterio et disciplina, Nayiaśnieyszey Swiata Polskiego Monarchini P. M M. Odbierasz Pańieńskiey dostoynośći Kwiat z ogrodu, ktory nic tylko w Liliowym Krolestwie, ále y do źimnych przeniesiony Tryonow, Sarmackim Sniegom podobny dobroći kandor, wdźięczne Niebu y źiemi wiekopomney sławy rozsyła wonnośći. Z ogrodu tego, w ktorym nietylko znikome y prętkiey podległe niepamięći same Regum Nomina, ále Solida ad immortalitatem podane gesta inscripti nascuntur flores. Z ogrodu tego, w ktorym widźieć, y wyniosłe cedry, y rozłożyste ná zásłonę y ná skłonienie mnieyszego Ludu in umbraculum diei ac aestu Iáwory, widźieć tryumfalne Domowe Palmy
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 22
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
Boga imię Prędko z tych batów wychodziem na ziemię, Na której stojąc Frydrych już się kaje Morzem żeglować i wyrok wydaje Na się z przeklęctwem bijąc się rękami Takiemi głosem mówi rzecz słowami: „Słońce, co wszytko widzisz swoim okiem Chodząc wysoko po niebie szerokiem I ty, rozkoszna ziemio w swej śliczności, Która wydajesz serdeczne wonności, Na której teraz — człek szczęśliwy! — stoję, Przejmi te słowa, proszę, w uszy swoje! Jeżeli potym kiedy się odważę . Na okręt wsiadać i żeglować każę, Jeśli mię jakie do tego chciwości I jakie ciągnąć będą łakomości, Wprzód nim pomyślę, w który kraj popłynąć — Otwórz się, ziemio!
Boga imię Prędko z tych batów wychodziem na ziemię, Na której stojąc Frydrych już się kaje Morzem żeglować i wyrok wydaje Na się z przeklęctwem bijąc się rękami Takiemi głosem mówi rzecz słowami: „Słońce, co wszytko widzisz swoim okiem Chodząc wysoko po niebie szerokiem I ty, rozkoszna ziemio w swej śliczności, Która wydajesz serdeczne wonności, Na której teraz — człek szczęśliwy! — stoję, Przejmi te słowa, proszę, w uszy swoje! Jeżeli potym kiedy się odważę . Na okręt wsiadać i żeglować każę, Jeśli mię jakie do tego chciwości I jakie ciągnąć będą łakomości, Wprzód nim pomyślę, w który kraj popłynąć — Otwórz się, ziemio!
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 144
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Takie snadź na początku świata były czasy. Gdy Hebe Alcydesa śliczna obłapiała, Na skroniach swych rumianych z roży wieniec miała.
Gratia z Ortigenem kiedy się pieściła, Tak sobie jako jemu z roży wianki wiła. Wszytkie wonie, które nam Arabczyk przynosi, I które snadź do gniazda swego feniks nosi, Roża przeszła w wonności, w barwie karmazyny I kosztowne kamienie murzyńskiej krainy. Jej listek jeszcze miększy niż puch Ledejskiego Łabęcia, choć był z brody Jowisza samego. Stąd z niej bogom wezgłowia na ołtarz kładali Poganie, aby się tak miękczej wylegali. Roża snadź z pokolenia wyszła królewskiego, Bo zdawna w herbie była króla brytańskiego. I po
: Takie snadź na początku świata były czasy. Gdy Hebe Alcydesa śliczna obłapiała, Na skroniach swych rumianych z roży wieniec miała.
Gratia z Ortigenem kiedy się pieściła, Tak sobie jako jemu z roży wianki wiła. Wszytkie wonie, ktore nam Arabczyk przynosi, I ktore snadź do gniazda swego feniks nosi, Roża przeszła w wonności, w barwie karmazyny I kosztowne kamienie murzyńskiej krainy. Jej listek jeszcze miększy niż puch Ledejskiego Łabęcia, choć był z brody Jowisza samego. Ztąd z niej bogom wezgłowia na ołtarz kładali Poganie, aby się tak miękczej wylegali. Roża snadź z pokolenia wyszła krolewskiego, Bo zdawna w herbie była krola brytańskiego. I po
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 301
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jest ograniczone Cyrkułem gór które je dzielą na Pułnoc od Egiptu i Barki, na Zachód od Zaary, i Abisynii na Południe, a Nil ją oblewa od Abeksu. Oblane jest Rzekami Nilem i Nubią, nad któremi we wszystko obfituje, gdzie indziej zaś jest puste w gorącości a bez wody. Obfituje w Bandal, w wonności wszelakie, w słoniową kość, w złoto, ale i w truciznę tak subtelną że ziarkiem jednym może otruć 10. ludzi, i tę truciznę przedają bardzo drogo, i z kondycją przyobiecaną, jako jej w Kraju swoim zażywać nie będzie ani przedawać, za łot jeden trzeba dać 100. Czerwonych złotych, zbierają zaś te
iest ográniczone Cyrkułem gor ktore ie dzielą ná Pułnoc od Egiptu y Barki, ná Záchod od Zaary, y Abissynii ná Południe, á Nil ią oblewá od Abexu. Obláne iest Rzekámi Nilem y Nubią, nád ktoremi we wszystko obfituie, gdzie indziey záś iest puste w gorącosci á bez wody. Obfituie w Bandal, w wonnosci wszelakie, w słoniową kosć, w złoto, ále y w truciznę ták subtelną że ziárkiem iednym może otruć 10. ludzi, y tę truciznę przedáią bárdzo drogo, y z kondycyą przyobiecáną, iáko iey w Kráiu swoim záżywáć nie będzie áni przedáwáć, zá łot ieden trzeba dáć 100. Czerwonych złotych, zbieráią záś te
Skrót tekstu: ŁubŚwiat
Strona: 628
Tytuł:
Świat we wszystkich swoich częściach
Autor:
Władysław Aleksander Łubieński
Drukarnia:
Wrocławska Akademia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wrocław
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1740
wbity w nogę choć w drodze idącemu/ jako te bodźce które sumnienie kolą. Więc też i wonne podarunki chociaż namilszej abo namilszego w Chrystusie/ nie wonno często tracą/ lubo z początku cieszą uciesznie. Wychodzi często duszy zaraża z takich wonności. A co nawiększa że lubo ręka brata miłego/ lubo też siostry miłej takie wonności podaje/ bywa częstokroć i w tych zaraza. A jeszcze arcy większe podziwienie/ że więc rodzicom nie trzeba ufać/ i ci że ziemscy zarazić mogą. Nie masz żadnego na świecie człowieka/ z którymby ostróżności wszelkiej nie potrzeba. I w wszelkim czasie ostróżnie sobie potrzeba zawsze postępować; choćbyć naświętszą sprawę człowiecze odprawował
wbity w nogę choć w drodze idącemu/ iáko te bodźce ktore sumnienie kolą. Więc też y wonne podárunki choćiaż namilszey ábo namilszego w Chrystuśie/ nie wonno często tracą/ lubo z początku ćieszą vćiesznie. Wychodźi często duszy záraża z tákich wonnośći. A co nawiększa że lubo ręká brátá miłego/ lubo też śiostry miłey tákie wonnośći podáie/ bywa częstokroć y w tych zarázá. A ieszcze árcy większe podźiwienie/ że więc rodźicom nie trzeba vfáć/ y ći że źiemscy záráźić mogą. Nie mász żadnego ná świećie człowieká/ z ktorymby ostrożnośći wszelkiey nie potrzebá. Y w wszelkim czáśie ostrożnie sobie potrzebá záwsze postępowáć; choćbyć naświętszą spráwę człowiecze odpráwował
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 249
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636