śmierci/ i to nie byłoby było z sławą/ gdyż zmysły zacnej chorej ustawały. Ten a nie inszy napewniejszy/ sam naprzynaleźniejszy śrzodek mógł być/ ale zaraz przy womiciech/ gdy sieły jeszcze były w swojej porze/ gdy się i stolcy samo przyrodzenie chciało ratować/ w ten czas lekarzu anatomiku mówię płód zmarły zapuł miesięcznym rozerznieniem wyjąć było trzeba/ zaczymby woda wyciekła była/ i wszytkie choroby za mocą Bożą stanełyby były. Lecz iż nam do tego nie przyszło/ przyczynę wiedz czytelniku pewną tę/ a inną/ iż to jest w Polsce rzeczą nie zwyczajną/ na którą bytność powinnych/ męża/ i inszych nie pozwala/ gdyż i
śmierći/ y to nie byłoby było z sławą/ gdyż smysły zácney chorey vstawáły. Ten á nie inszy napewnieyszy/ sąm naprzynaleźnieyszy śrzodek mogł być/ ale záraz przy womićiech/ gdy śieły ieszcze były w swoiey porze/ gdy się y stolcy sámo przyrodzenie chćiáło rátowáć/ w ten czás lekarzu ánátomiku mowię płod zmárły zápuł mieśięcznym rozerznieniem wyiąć było trzebá/ záczymby wodá wyćiekłá byłá/ y wszytkie choroby zá mocą Bożą stánełyby były. Lecz iż nam do tego nie przyszło/ przyczynę wiedz czytelniku pewną tę/ á inną/ iż to iest w Polszcze rzeczą nie zwyczáyną/ ná ktorą bytność powinnych/ mężá/ y inszych nie pozwala/ gdyż y
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: F3v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
które Baaras zowią/ gdzie ziele abo korzeń tegoż imienia roście/ które kształtu i barwy jest plomienisto ogniowej. To ziele wieczorem świeci się jako zwierzęca/ abo wieczorna gwiazda. Do którego gdy kto chce przystąpić/ żeby go zerwał/ zniknie tak/ że go trundno naleźć/ ażby było białogłowskim moczem/ abo jej miesięcznym krwawym tokiem polane/ toż się pokażę: wszakże ktoby się go dotknął/ zaraz umrze. Jednak ten był sposób brania/ i wyrywania tego ziela/ bez wszelakiego niebezpieczeństwa ludzkiego zdrowia. Okopawszy go w koło/ i z ziemie ochędożywszy/ tak żeby jej namniej na nim nie zostało: psa u korzenia tego uwiązać
ktore Báárás zowią/ gdźie źiele ábo korzeń tegoż imienia rośćie/ ktore kształtu y bárwy iest plomienisto ogniowey. To źiele wieczorem świeći się iáko źwierzęca/ ábo wieczorna gwiazda. Do ktorego gdy kto chce przystąpić/ żeby go zerwał/ zniknie ták/ że go trundno náleść/ áżby było biáłogłowskim moczem/ ábo iey mieśięcznym krwáwym tokiem polane/ toż się pokażę: wszákże ktoby się go dotknął/ záraz vmrze. Iednák ten był sposob bránia/ y wyrywánia tego źiela/ bez wszelákiego niebespieczeństwá ludzkiego zdrowia. Okopawszy go w koło/ y z źiemie ochędożywszy/ ták żeby iey namniey ná nim nie zostáło: psá v korzenia tego vwiązáć
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 336
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
jako i piechoty wypada na gościńce i na insze miejsca, które obrony nie mają, łowiąc się z jednej i z drugiej strony, to jest: Olendrowie Hiszpanów, a Hiszpani Olendrów, i często tak sobie dopiorą, że z obu stron nie mało ginie, albo za więźnie idzie, których potem utrinque okupują: sołdaty miesięcznym żołdem, kapitanowie, pułkownicy, i znaczniejsi ludzie, pospolicie kwartieru pewnego nie mają, i kiedy który stronie przeciwnej w ręce wpadnie, musi się okupować takim szacunkiem, jaki na sobie wyciągnąć da. Toż żołnierstwo, albo część jaka swowolniejszych od kompanii odłączywszy się, gdy na gościńcu kupcali, cudzoziemcali zwalizują, a bywa
jako i piechoty wypada na gościńce i na insze miejsca, które obrony nie mają, łowiąc się z jednéj i z drugiéj strony, to jest: Olendrowie Hiszpanów, a Hiszpani Olendrów, i często tak sobie dopiorą, że z obu stron nie mało ginie, albo za więźnie idzie, których potém utrinque okupują: sołdaty miesięcznym żołdem, kapitanowie, pułkownicy, i znaczniejsi ludzie, pospolicie kwartyeru pewnego nie mają, i kiedy który stronie przeciwnéj w ręce wpadnie, musi się okupować takim szacunkiem, jaki na sobie wyciągnąć da. Toż żołniérstwo, albo część jaka swowolniejszych od kompanii odłączywszy się, gdy na gościńcu kupcali, cudzoziemcali zwalizują, a bywa
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 51
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854