Polskich Pieśń XXXI. DO DOMOWYCH.
CIebiez zapomnieć ulubiony z wielu? W wszelkim doznany szczęściu Przyjacielu? Z ordynaciej dany mi niebieski Nieodstępując do grobowej deski.
Przykreli Austry? Lubeli Zefyry Wioną? znam afekt uprzejmy/ i szczyry/ Twój przeciw sobie/ droga moja Zono. Pół dusze mojej/ i głowej Korono.
Milszy mi z tobą gdy nieba pozwolą/ Przy miłej zgodzie kąsek chleba z sołą Niż przy Tessalskim Tempe huczne wety/ I Lukullowej splendece Bańkiety.
Milej mi z tobą. Żyjąc na swobodzie/ Niźli wyniosłym Nieporętu grodzie Gdzie w pawimentach Marmury się pocą. A zjadłe serce frasunku kłopocą.
Milej mi z tobą. Z tej Ojczystej
Polskich PIESN XXXI. DO DOMOWYCH.
CIebiez zápomnieć vlubiony z wielu? W wszelkim doznány szczęśćiu Przyiaćielu? Z ordynáciey dány mi niebieski Nieodstępuiąc do grobowey deski.
Przykreli Austry? Lubeli Zephyry Wioną? znam áffekt vprzeymy/ y szczyry/ Twoy przećiw sobie/ drogá moiá Zono. Puł dusze moiey/ y głowey Korono.
Milszy mi z tobą gdy niebá pozwolą/ Przy miłey zgodźie kąsek chlebá z sołą Niz przy Tessalskim Tempe huczne wety/ Y Lukullowey splendece Báńkiety.
Miley mi z tobą. Zyiąc ná swobodźie/ Niźli wyniosłym Nieporętu grodźie Gdźie w páwimentách Mármury się pocą. A ziádłe serce frásunku kłopocą.
Miley mi z tobą. Z tey Oyczystey
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 210
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
święte z Rzymu, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontanny, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity nasz Tęczyński wtóry; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze,
święte z Rzymu, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontany, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity nasz Tęczyński wtóry; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
częstą ogniów mych ponowę, Już cię Ogniskiem, nie Jagnieszką zowę. DO JAGNIESZKI
Chociaż nieładne do wiersza przezwisko Nosisz na sobie, kochana Jagnieszko, Chociaż to imię nie dosyć wydworne Na twej grzeczności dzieło cudotworne, Bo cię chrzcić było trzeba z mojej rady Imieniem której bogini , Atoli i to niż która bogini, Niż nimfa milszy dźwięk uszom mym czyni. Toż i w mych pieśniach, których wiek nie skruszy, Jeśli nas wieszczków prawdziwy duch puszy, Wolne od zębów będzie niepamięci — Ani go zgryzie czas, ani wiek skręci. Przewyższysz sławą, przewyższysz i laty Ponętę greckiej i trojańskiej straty,
Przejdziesz jej matkę, chociaż dla jej wzięcia Najwyższy
częstą ogniów mych ponowę, Już cię Ogniskiem, nie Jagnieszką zowę. DO JAGNIESZKI
Chociaż nieładne do wiersza przezwisko Nosisz na sobie, kochana Jagnieszko, Chociaż to imię nie dosyć wydworne Na twej grzeczności dzieło cudotworne, Bo cię chrzcić było trzeba z mojej rady Imieniem której bogini , Atoli i to niż która bogini, Niż nimfa milszy dźwięk uszom mym czyni. Toż i w mych pieśniach, których wiek nie skruszy, Jeśli nas wieszczków prawdziwy duch puszy, Wolne od zębów będzie niepamięci — Ani go zgryzie czas, ani wiek skręci. Przewyższysz sławą, przewyższysz i laty Ponętę greckiej i trojańskiej straty,
Przejdziesz jej matkę, chociaż dla jej wzięcia Najwyższy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 241
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Wieczne południe w smutnych myślach rodzi I chmury tęsknic moich wypogodzi. Słońce jest zdrojem światła i choć czyste Oblicze jego skryją podczas dżdżyste
Obłoki i mgły, kiedy je zwycięży, Tym z ciemnych zasłon weselsze wybieży; A tyś błyszczącej urody krynica, A chociaż podczas na zgniewane lica Zaciągniesz burze, deszcze z zawieruchą, Tym milszy twój wzrok, ubłagany skruchą. Słońce odżywia i jego promienie Kruszce zlepiają i drogie kamienie; Tyś jest me życie, skutek twej gładkości Są drogie żądze, kosztowne chciwości. Słońce tak rącze, że odprawia snadnie Swój bieg od wschodu, aż kiedy zapadnie; A z twych tak lotne strzały oczu szyją, Że niż
Wieczne południe w smutnych myślach rodzi I chmury tęsknic moich wypogodzi. Słońce jest zdrojem światła i choć czyste Oblicze jego skryją podczas dżdżyste
Obłoki i mgły, kiedy je zwycięży, Tym z ciemnych zasłon weselsze wybieży; A tyś błyszczącej urody krynica, A chociaż podczas na zgniewane lica Zaciągniesz burze, deszcze z zawieruchą, Tym milszy twój wzrok, ubłagany skruchą. Słońce odżywia i jego promienie Kruszce zlepiają i drogie kamienie; Tyś jest me życie, skutek twej gładkości Są drogie żądze, kosztowne chciwości. Słońce tak rącze, że odprawia snadnie Swój bieg od wschodu, aż kiedy zapadnie; A z twych tak lotne strzały oczu szyją, Że niż
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 243
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łysym czyni. Pytam tedy, która z nich lepsza gospodyni. Tamta dopiero na blech, ta już z swoim z blechu.
Ja rozumiem, że Wenus, a ty co, Wojciechu? Tać prawdziwie niewczymci ustawnie magluje, Jako się to nie zaraz człek rekoliguje: Głową, ciała ludzkiego wzgardziwszy ratuszem, Milszy jej do zabawy rurmus i z foluszem. 9. BAL
Dał Bal wieś jezuitom, na których choć woła Pismo, że nie należy bałwan do kościoła (Odpuścicie, ojcowie, gdy wam prawdę rzekę), Z wielkim wzięli zgorszeniem w swoję go opiekę. Tedy dla marnej wioski i was respekt zdole? Wprowadziliście
łysym czyni. Pytam tedy, która z nich lepsza gospodyni. Tamta dopiero na blech, ta już z swoim z blechu.
Ja rozumiem, że Wenus, a ty co, Wojciechu? Tać prawdziwie niewczymci ustawnie magluje, Jako się to nie zaraz człek rekoliguje: Głową, ciała ludzkiego wzgardziwszy ratuszem, Milszy jej do zabawy rurmus i z foluszem. 9. BAL
Dał Bal wieś jezuitom, na których choć woła Pismo, że nie należy bałwan do kościoła (Odpuścicie, ojcowie, gdy wam prawdę rzekę), Z wielkim wzięli zgorszeniem w swoję go opiekę. Tedy dla marnej wioski i was respekt zdole? Wprowadziliście
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 210
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ś mię nie odbiegał, mocą tego pasu, Dla przyszłego z okrutnym pogaństwem hałasu. Jakożkolwiek ja wszelkim pogardziwszy wczasem Wiążę strapione serce u ciebie za pasem; Masz mnie wszędy przy sobie, gdzie obrócisz koniem: Jako kłębka po nici, tak cię dojdę po niem. I dlatego życzliwą ręką dziś po glanku Opasuję cię, milszy nad zdrowie kochanku! 474 (D). NA ZWIERCIADŁO PANNY KRYSTYNY
Jeśli w której się może małpa przejrzeć szybie, Jeśli tłucze zwierciadło, kędykolwiek zdybie; Jeśli wielbłąd do wody nie schyli się cudnej, Nim ją nogą pomąci, żeby tak paskudnej Swej postaci oboje nie widziało miny — Bojęć się podobieństwem naruszyć Krystyny. Lecz
ś mię nie odbiegał, mocą tego pasu, Dla przyszłego z okrutnym pogaństwem hałasu. Jakożkolwiek ja wszelkim pogardziwszy wczasem Wiążę strapione serce u ciebie za pasem; Masz mnie wszędy przy sobie, gdzie obrócisz koniem: Jako kłębka po nici, tak cię dojdę po niem. I dlatego życzliwą ręką dziś po glanku Opasuję cię, milszy nad zdrowie kochanku! 474 (D). NA ZWIERCIADŁO PANNY KRYSTYNY
Jeśli w której się może małpa przejrzeć szybie, Jeśli tłucze zwierciadło, kędykolwiek zdybie; Jeśli wielbłąd do wody nie schyli się cudnej, Nim ją nogą pomąci, żeby tak paskudnej Swej postaci oboje nie widziało miny — Bojęć się podobieństwem naruszyć Krystyny. Lecz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 395
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
znajdował. A jeszcze śmiesz poglądać na świat otworzony/ I z ludźmi żyć bezpiecznie/ jak błogosławiony/ Będąc tak złym tyranem/ jeszcze niechcesz ronić Łez z oczu twych/ i owszem występków się chronić; Grzesznik znowu krzyżuje Chrystusa. Heraklita Chrześcijańskiego.
Płakały Orfeusza śmierci Oready, I swego Faetonta smutne Heliady. Nad Orfeusza milszy głos umilkł Chrystusa; Jaśniejsza Faetonta twarz zgasła Jezusa Dla twych grzechów na Krzyżu, a ty suche lice Masz, i nie chcesz łez lać z twej upornej zrzenice. Owszem jako śmiesz na grzech śmiertelny pozwalać, W którym, jak wieprz w cuchnącym błocie się chcesz walać;
Jakbyś tego nie wiedział/ że nieprzyjaciele Sprzysięgli
znáydowáł. A ieszcże śmiesz poglądáć ná świát otworzony/ Y z ludźmi życ bespiecżnie/ iák błogosłáwiony/ Będąc ták złym tyránem/ ieszcże niechcesz ronić Łez z ocżu twych/ y owszem wystęṕkow się chronić; Grzesznik znowu krzyżuie Chrystusá. Heráklitá Chrześćiáńskiego.
Płákáły Orpheuszá śmierći Oreády, Y swego Pháetonta smutne Heliády. Nád Orpheuszá milszy głos umilkł Chrystusá; Iáśnieyszá Pháetontá twárz zgásłá Iezusá Dla twych grzechow ná Krzyżu, á ty suche lice Mász, y nie chcesz łez lać z twey uporney zrzenice. Owszem iáko smiesz ná grzech śmiertelny pozwáláć, W ktorym, iák wieprz w cuchnącym błoćie się chcesz wálać;
Iákbyś tego nie wiedźiáł/ że nieprzyiáćiele Zprzysięgli
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 56
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
uraczył, wszytkich uczęstował, Sam się, co w gospodarzu trudna, trzeźwo chował. ... I nie, tak jak należy, przez zazdrość nagradza, Nie uważa; da mu kto rzecz małą, rzecz drobną, Nie tylko mile przyjął i twarzą swobodną, Lecz stokrotnie zawdzięczył; a im kto uboższy, Tym milszy, tym był jego upominek droższy. Potrzebnego uprzedzał, zawsze mu pierwej dał, Nim o co prosił, żeby żebraniem nie wstydał. Taka miłość w małżeństwie, bez fałszu, bez zdrady, Że ich ludzie, co znali, brali za przykłady. Jedno serce i umysł tak ściśle spojony, Żona bez męża, mąż
uraczył, wszytkich uczęstował, Sam się, co w gospodarzu trudna, trzeźwo chował. ... I nie, tak jak należy, przez zazdrość nagradza, Nie uważa; da mu kto rzecz małą, rzecz drobną, Nie tylko mile przyjął i twarzą swobodną, Lecz stokrotnie zawdzięczył; a im kto uboższy, Tym milszy, tym był jego upominek droższy. Potrzebnego uprzedzał, zawsze mu pierwej dał, Nim o co prosił, żeby żebraniem nie wstydał. Taka miłość w małżeństwie, bez fałszu, bez zdrady, Że ich ludzie, co znali, brali za przykłady. Jedno serce i umysł tak ściśle spojony, Żona bez męża, mąż
Skrót tekstu: PotAbKuk_III
Strona: 347
Tytuł:
Abrys ostatniego żalu
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1691
Data wydania (nie wcześniej niż):
1691
Data wydania (nie później niż):
1691
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. I chętnie bym jako je, tak intellectum captivarem in obsequium tej perswazyj, gdyby nie insza praepediret intencje moje destynacja: i po części niektóre in contra szkrupuły nie były retractivum. Radzisz mi W. M. Pan media pacis z sąsiadem moim. Wszakże i ja cale nie jestem vir rixae atque discordiae, cale milszyby mi był pokoj domowy, niżeli kłotnie prawne; wiedząc iż pax plenum virtutis opus, pax summa laborum. Ale cale non ex me perditio haec tak zgody, jako i sąsiedzkiej przyjaźni. Quid ultra potui facere et non feci? Szukałem tyle sposobów do ugody przyjacielskiej, a wszystkie te stały się irritamenta malorum
. Y chętnie bym jáko je, ták intellectum captivarem in obsequium tey perswázyi, gdyby nie insza praepediret intencye moje destynácya: y po częśći niektóre in contra szkrupuły nie były retractivum. Rádźisz mi W. M. Pan media pacis z sąśiádem moim. Wszakże y ja cále nie jestem vir rixae atque discordiae, cále milszyby mi był pokoy domowy, niżeli kłotnie prawne; wiedząc iż pax plenum virtutis opus, pax summa laborum. Ale cále non ex me perditio haec ták zgody, jáko y sąśiedzkiey przyjaźni. Quid ultra potui facere et non feci? Szukałem tyle sposobow do ugody przyjaćielskiey, á wszystkie te stáły śię irritamenta malorum
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: F7v
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Skrytym nieco afektem: i wzrok obrócony Do Króla, cudy temi mając strwożonego: W śród broni i oręża tak rzeczy onego. Mnieć to o luby Ojcze, (porzuć tę wątpliwą Bojaźń) mnie tetys dała; tobie tę życzliwą Niebo zsyła Fortuną; że pożądanego Grecju Achillesa z domu dajesz twego. O nad samego teraz milszy że tak rzekę I Rodzica, i wdzięczną Chirona opiekę: Proszę nieco posłuchaj; i te moje mowy Przyjmiej trochę łaskawszy, i nie tak surowy. Ciebie stary Peleus, z Tetydą Boginią, Z Bogów idąc oboje: teściem swemu czynią Synowi. Więc o jednę z Corek twoich porszą. Dajesz? Czy jak niegodni
Skrytym nieco áffektem: y wzrok obrocony Do Krolá, cudy temi máiąc strwożonego: W środ broni y oręża ták rzeczy onego. Mnieć to o luby Oycze, (porzuć tę wątpliwą Boiaźń) mnie tetys dáłá; tobie tę życzliwą Niebo zsyła Fortuną; że pożądánego Grecyu Achillesa z domu dáiesz twego. O nád samego teraz milszy że ták rzekę Y Rodźicá, y wdźięczną Chironá opiekę: Proszę nieco posłuchay; y te moie mowy Przyimiey trochę łáskáwszy, y nie ták surowy. Ciebie stáry Peleus, z Tetydą Boginią, Z Bogow idąc oboie: teśćiem swemu czynią Synowi. Więc o iednę z Corek twoich porszą. Dáiesz? Czy iak niegodni
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 148
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700