. Dziesięć znaczniejszych, to jest sześć większych, a cztery mniejszych: większe są te, które przecinają Sferę na dwie części równe; mniejsze, które przecinają na dwie części nierówne. Wiedzieć zaś trzeba, iż każdy cyrkuł dzieli się na 360 części, czyli gradusów, każdy gradus ma w sobie 60 mi- nut, każda minuta ma w sobie 60 minut drugich albo sekund, każda sekunda ma 60 trzecich czyli tercyj, i tak dalej. Wielkie Cyrkoły są te Ekwador czyli Równodzienny e. z. Zodiak g. h. Kolury dwa. Jeden i. k. a drugi l. m. Horyzont n. o. Merydian albo Południowy
. Dziesięć znacznieyszych, to iest sześć większych, a cztery mnieyszych: większe są te, ktore przecinaią Sferę na dwie części rowne; mnieysze, ktore przecinaią na dwie części nierowne. Wiedzieć zaś trzeba, iż każdy cyrkuł dzieli się na 360 części, czyli gradusow, każdy gradus ma w sobie 60 mi- nut, każda minuta ma w sobie 60 minut drugich albo sekund, każda sekunda ma 60 trzecich czyli tercyi, y tak daley. Wielkie Cyrkoły są te Aequator czyli Rownodzienny e. s. Zodiak g. h. Kolury dwa. Ieden i. k. a drugi l. m. Horyzont n. o. Merydian albo Południowy
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 254
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
Człek podróżny nie mając ni gór, ni wód, gdyby po 4 mile na dzień uchodził, obszedłby Okrąg Ziemi za lat trzy, i za dni 255. jako racjocynują Matematycy świeżsi. O DLEGŁOSC ZIEMI od NIEBA Tak concipitur
DO centrum Ziemi gdyby wykowana była studnia, i Człek w nią wpadł, toby co minuta uleciał mil Niemieckich 5 Włoskich 20. i oparłby się na centrum i dnie za minut 172. to jest zz godzin 2. i minut 32. W centrum Ziemi ex mente Ojców Świętych, jest Piekło, w którym prędzej dusza stanie, od diabła niesiona Gdyby od dziewiątej SFERY z góry ku ziemi prostą linią kto
Człek podrożny nie maiąc ni gor, ni wod, gdyby po 4 mile na dzień uchodził, obszedłby Okrąg Ziemi za lat trzy, y za dni 255. iako racyocynuią Matematycy świeżsi. O DLEGŁOSC ZIEMI od NIEBA Tak concipitur
DO centrum Ziemi gdyby wykowana byłá studnia, y Człek w nię wpadł, toby co minuta uleciał mil Niemieckich 5 Włoskich 20. y oparłby się na centrum y dnie za minut 172. to iest zz godzin 2. y minut 32. W centrum Ziemi ex mente Oycow Swiętych, iest Piekło, w ktorym prędzey dusza stanie, od diabła niesiona Gdyby od dziewiątey SFERY z gory ku ziemi prostą linią kto
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 168
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
!) Na theatrum wdzięcznym głosem, Ubrany, z trafionym włosem. Potym k niemu jedni wyszli, Za nim też i drudzy przyszli, Odprawując komedią Śpiewaniem a melodią Sztuczną, jakby rozmawiali Sobie i zaś przymawiali. W klawicymbał pięknie grają, Nogi im powłosku drgają. Kagańców rzecz niezliczona, A na gankach naznaczona Pewna minuta starszego,
Nad muzykami pierwszego: Którym jako gdy rozkaże Abo im znakiem pokaże, W skrzypki rżną intermedia, Aż się skończy komedia. Dwoiste ma okna w sobie, W jednym staną dwie osobie; Wzdłuż jej dość, ma szerokości, Dostatek w niej bywa gości. Dziedziniec wybrukowany, A na kwadrat zmurowany; Przed nim
!) Na theatrum wdzięcznym głosem, Ubrany, z trafionym włosem. Potym k niemu jedni wyszli, Za nim też i drudzy przyszli, Odprawując komedyją Śpiewaniem a melodyją Sztuczną, jakby rozmawiali Sobie i zaś przymawiali. W klawicymbał pięknie grają, Nogi im powłosku drgają. Kagańców rzecz niezliczona, A na gankach naznaczona Pewna minuta starszego,
Nad muzykami pierwszego: Którym jako gdy rozkaże Abo im znakiem pokaże, W skrzypki rżną intermedia, Aż się skończy komedyja. Dwoiste ma okna w sobie, W jednym staną dwie osobie; Wzdłuż jej dość, ma szerokości, Dostatek w niej bywa gości. Dziedziniec wybrukowany, A na kwadrat zmurowany; Przed nim
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 34
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
jak parobkowi; Z chęcią otworzy, pokaże Pokój, wniść mi weń rozkaże. Rozświeciły złotogłowy Libraria Pokoje Jej M.
Po ścianach: gdzie Pańskie głowy Mają łoże z materyjej Bogatej, galanteryjej; Piękne źwierciadło sadzone W srebro, nad stołem, zgładzone; Drugie złotem haftowane, Wbok nakoło kształtowane. Zegar, co minuta, rzuca Gałki, chłopek wzad wyrzuca. Obrazy z hebanu w ramach; Trudno znaleźć w zacnych domach Posadzkę, z marmuru stolik, Pod nim dwojaki podstolik; Pełno rzeczy leży na tym. Wyszedłem z pokoju zatym Do drugiego: aż zielony Złotogłów, a nie czerwony; Firanki łoże okryły Z frandzlami wkoło nakryły
jak parobkowi; Z chęcią otworzy, pokaże Pokój, wniść mi weń rozkaże. Rozświeciły złotogłowy Librarya Pokoje Jej M.
Po ścianach: gdzie Pańskie głowy Mają łoże z materyjej Bogatej, galanteryjej; Piękne źwierciadło sadzone W srebro, nad stołem, zgładzone; Drugie złotem haftowane, Wbok nakoło kształtowane. Zegar, co minuta, rzuca Gałki, chłopek wzad wyrzuca. Obrazy z hebanu w ramach; Trudno znaleźć w zacnych domach Posadzkę, z marmuru stolik, Pod nim dwojaki podstolik; Pełno rzeczy leży na tym. Wyszedłem z pokoju zatym Do drugiego: aż zielony Złotogłów, a nie czerwony; Firanki łoże okryły Z frandzlami wkoło nakryły
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 52
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
ciernie Przenieś z grobu do swojej me dzieci papiernie, Napisz na nich literę wiecznego żywota, Prosi ubogi ociec, prosi twój sierota. 4. PIEŚŃ XXXIV ŚWIAT NA LUDZI, DOŁ NA WILKI
Jadąc zimie na saniach delikacką drogą, Ledwie, choć dobre, konie nóg umykać mogą, Anielska, mówię, jazda. Lecz minuta po tem Nie minie, gdy szkaradym stłukę się wywrotem. Stąd wziąwszy okazją, marność wszytkich rzeczy (Gdy w pół ozdób, w pół naszych uciech nas kaleczy Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna, Zawsze się bój, zawsze strzeż i bez chmur pioruna). Gdy uważam dziecinne tego świata czaczka — Aż przy
ciernie Przenieś z grobu do swojej me dzieci papiernie, Napisz na nich literę wiecznego żywota, Prosi ubogi ociec, prosi twój sierota. 4. PIEŚŃ XXXIV ŚWIAT NA LUDZI, DOŁ NA WILKI
Jadąc zimie na saniach delikacką drogą, Ledwie, choć dobre, konie nóg umykać mogą, Anielska, mówię, jazda. Lecz minuta po tem Nie minie, gdy szkaradym stłukę się wywrotem. Stąd wziąwszy okazyją, marność wszytkich rzeczy (Gdy w pół ozdób, w pół naszych uciech nas kaleczy Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna, Zawsze się bój, zawsze strzeż i bez chmur pioruna). Gdy uważam dziecinne tego świata czaczka — Aż przy
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 520
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wychodzi. - M. Millet siedzi nade mną, żeby skończyć. Obłapiam tedy i całuję śliczne rączki i nóżki mojej duszy. O gębusi już nie wspominam ani myślę, boby i minuty w obozie wytrwać niepodobna. Au camp, 25 VII 1665 Jedyna pociecho duszy i serca mego!
Nie co dzień, ale co minuta rad bym się pytał o zdrowiu twoim, moja śliczna panno, bez której widzenia już ledwo żyć mogę; i lubo po łasce bożej i po twojej serca mego miłości nie mam nic na tym świecie nad honor milszego, tedy przyznać się, moja duszo, muszę, że mi i ten z ciężkością zatrzymać przyjdzie,
wychodzi. - M. Millet siedzi nade mną, żeby skończyć. Obłapiam tedy i całuję śliczne rączki i nóżki mojej duszy. O gębusi już nie wspominam ani myślę, boby i minuty w obozie wytrwać niepodobna. Au camp, 25 VII 1665 Jedyna pociecho duszy i serca mego!
Nie co dzień, ale co minuta rad bym się pytał o zdrowiu twoim, moja śliczna panno, bez której widzenia już ledwo żyć mogę; i lubo po łasce bożej i po twojej serca mego miłości nie mam nic na tym świecie nad honor milszego, tedy przyznać się, moja duszo, muszę, że mi i ten z ciężkością zatrzymać przyjdzie,
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 48
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
pod Inowłodzem skończą traktaty, ja zaraz na prost ku domowi obrócić zechcę, bom się też już cale zrujnował i wniwecz obrócił. A une lieue et demie de Brzeście, a onze heures du soir 31 X 1665 . Największe a jedyne duszy kochanie, najśliczniejszy serca mego panie!
Gdyby nie co godzina, ale co minuta mogły mi się tak pewne do pisania zdarzać okazje, asekuruję moją śliczną pannę, żebym i jednej z mej nie opuścił strony. Jadą teraz, moja panno, les deputes od tej chorągwi, która wyszła ze Związku, o czymem już oznajmił Wci sercu memu. - Życzę tedy, aby ich nie bawić
pod Inowłodzem skończą traktaty, ja zaraz na prost ku domowi obrócić zechcę, bom się też już cale zrujnował i wniwecz obrócił. A une lieue et demie de Brzeście, a onze heures du soir 31 X 1665 . Największe a jedyne duszy kochanie, najśliczniejszy serca mego panie!
Gdyby nie co godzina, ale co minuta mogły mi się tak pewne do pisania zdarzać okazje, asekuruję moją śliczną pannę, żebym i jednej z mej nie opuścił strony. Jadą teraz, moja panno, les deputes od tej chorągwi, która wyszła ze Związku, o czymem już oznajmił Wci sercu memu. - Życzę tedy, aby ich nie bawić
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 91
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
(bo to naturaliter być nie może, gdyżby się i żelazne padać musiało zdrowie), ale przecię jakiżkolwiek rok jeszcze by się przewlec mogło, gdyby nie absence Wci serca mego, która mi nie tylko że dni moich skróci, ale i zdrowie na wszystek czas odjąć musi. Jest to mieć sto bourreaux co minuta godziny devant, jest to mieć tysiąc poignards dans le sein i milion milionów inszych mąk, których wyrazić niepodobna. W suplemencie tego wszystkiego nie tylko że i jednej Wć moja duszo po odjeździe Kroguleckiego do mnie nie napisałaś litery, ale i ustnie nie wskazałaś, lubo tak wiele było okazji. Już też takiego okrucieństwa
(bo to naturaliter być nie może, gdyżby się i żelazne padać musiało zdrowie), ale przecię jakiżkolwiek rok jeszcze by się przewlec mogło, gdyby nie absence Wci serca mego, która mi nie tylko że dni moich skróci, ale i zdrowie na wszystek czas odjąć musi. Jest to mieć sto bourreaux co minuta godziny devant, jest to mieć tysiąc poignards dans le sein i milion milionów inszych mąk, których wyrazić niepodobna. W suplemencie tego wszystkiego nie tylko że i jednej Wć moja duszo po odjeździe Kroguleckiego do mnie nie napisałaś litery, ale i ustnie nie wskazałaś, lubo tak wiele było okazyj. Już też takiego okrucieństwa
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 198
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
halerza jeszcze jednego nie mam i sposobu mieć nie widzę. Jeden tylko Błudów na goli i Pielaskowice, które na wyżywienie ledwo wystarczą. Błudów zaś sam tylko do Gdańska szkuty ze zbożem wyprawuje. O Solec żadnej dotąd z tym szalonym nie mogę dojść sprawy: rachuje go sobie raz sto tysięcy, drugi sto ośmdziesiąt - co minuta godziny to co inszego. A on się nie stoi tego, co ja zań płacić muszę; i tak siedzę, jako na lodzie. Nie masz podobno i nie było na świecie nieszczęśliwszego i utrapieńszego nade mnie człowieka. Zdrowiem cale stracił, dzień i noc jako pies pracuję, że już lada kiedy i na oczy
halerza jeszcze jednego nie mam i sposobu mieć nie widzę. Jeden tylko Błudów na goli i Pielaskowice, które na wyżywienie ledwo wystarczą. Błudów zaś sam tylko do Gdańska szkuty ze zbożem wyprawuje. O Solec żadnej dotąd z tym szalonym nie mogę dojść sprawy: rachuje go sobie raz sto tysięcy, drugi sto ośmdziesiąt - co minuta godziny to co inszego. A on się nie stoi tego, co ja zań płacić muszę; i tak siedzę, jako na lodzie. Nie masz podobno i nie było na świecie nieszczęśliwszego i utrapieńszego nade mnie człowieka. Zdrowiem cale stracił, dzień i noc jako pies pracuję, że już lada kiedy i na oczy
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 294
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Tak tedy mając wszystko, rzec śmiele mogę, że nic nie mam. Jaka tedy przez to zdrowia mego ujma, tego nie wspominam, kiedy mi wszystka gorącość tak już głowę nadwerędziła, że do śmierci pewnie do swej nie przyjdzie perfekcji. Co strony dziecięcia, chwała Bogu, że zdrowe; ale pod tymże co minuta godziny niebezpieczeństwem, przejeżdżając tak wiele krajów, miast, wsi, gospod, karczem, gdzie ludzie chorować będą albo przejeżdżający na ospy, odry, kurcz, krosty, wrzody i innych milion przyrzutnych chorób. Że się białogłowy zostać przy nim nie chciały, najmniejsza to, bo tam żadnej tak potrzebnej nie było, nad jedną
Tak tedy mając wszystko, rzec śmiele mogę, że nic nie mam. Jaka tedy przez to zdrowia mego ujma, tego nie wspominam, kiedy mi wszystka gorącość tak już głowę nadwerędziła, że do śmierci pewnie do swej nie przyjdzie perfekcji. Co strony dziecięcia, chwała Bogu, że zdrowe; ale pod tymże co minuta godziny niebezpieczeństwem, przejeżdżając tak wiele krajów, miast, wsi, gospod, karczem, gdzie ludzie chorować będą albo przejeżdżający na ospy, odry, kurcz, krosty, wrzody i innych milion przyrzutnych chorób. Że się białogłowy zostać przy nim nie chciały, najmniejsza to, bo tam żadnej tak potrzebnej nie było, nad jedną
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 327
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962