gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie mogła Zgorzeć, aż jej do tego ciotka dopomogła. Zalała one ledwo we śrzodku pławienia, Żarzystym ogniem ginąc z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać się, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej się obracam teraz już litości, Któryś zginął niedawno przy dzbanie gorzałki, Coś się jej był nałożył u onej Rozdziałki. Ty zasię
gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie mogła Zgorzeć, aż jej do tego ciotka dopomogła. Zalała one ledwo we śrzodku pławienia, Żarzystym ogniem ginąc z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać sie, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej sie obracam teraz juz litości, Któryś zginął niedawno przy dzbanie gorzałki, Coś sie jej był nałożył u onej Rozdziałki. Ty zasię
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 12
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kuszu, Przybywa choć po trosze we łbie animuszu; Jeśli jednak nie czuję zakowanej tyczki, Wolno mi grać na gębie, wycinać policzki. Aż skoro chmiel dopadnie przytknionego drąga, Dźwignąwszy się od ziemie, zaraz wierzchu siąga. 524. NADZIEWANA KURA
Wjeżdżam we wrota, dawszy znać o sobie wprzódy, Aż kucharz z miotłą biega za kurą w zawody; A gdy mu kędyś w miejsce nieuczciwe wpadła: „Bodajżeś — głosem rzecze — tysiąc diabłów zjadła!
Chciałem zaraz obrócić koniem nazad z dworu, Biorąc miarę na bankiet z takiego saporu, Dla swej jednak prywaty, potem dla urzędu Tego brzydkiego Żyda, przytrzymam zapędu. Ledwie siędziem,
kuszu, Przybywa choć po trosze we łbie animuszu; Jeśli jednak nie czuję zakowanej tyczki, Wolno mi grać na gębie, wycinać policzki. Aż skoro chmiel dopadnie przytknionego drąga, Dźwignąwszy się od ziemie, zaraz wierzchu siąga. 524. NADZIEWANA KURA
Wjeżdżam we wrota, dawszy znać o sobie wprzódy, Aż kucharz z miotłą biega za kurą w zawody; A gdy mu kędyś w miejsce nieuczciwe wpadła: „Bodajżeś — głosem rzecze — tysiąc diabłów zjadła!
Chciałem zaraz obrócić koniem nazad z dworu, Biorąc miarę na bankiet z takiego saporu, Dla swej jednak prywaty, potem dla urzędu Tego brzydkiego Żyda, przytrzymam zapędu. Ledwie siędziem,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 415
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Tymczasem Łopaciński musiał jechać do Mińska, zostałem się tedy w gmachu pałacowym tylko z jednym wyrostkiem Kuszelewiczem i masztalerzem, który był i kucharzem moim. Ale znowu odpadłem z małej i śmiesznej przyczyny. Jak zacząłem chodzić i sam byłem w pokoju, mysz wybiegła na środek pokoju, ja chciałem ją miotłą zabić. Gdym ją chciał uderzyć mocno i prędko, myszy owej nie trafiłem, a sam mocno padłem, tak dalece, że tylko wstać do łóżka mogłem. Znowu się źle barzo mieć począłem. Posłałem aż do Dyneburka Dźwiną po aptekarza jezuickiego, który mię przecie ratował. Przyjechał też nawiedzając mię
.
Tymczasem Łopaciński musiał jechać do Mińska, zostałem się tedy w gmachu pałacowym tylko z jednym wyrostkiem Kuszelewiczem i masztalerzem, który był i kucharzem moim. Ale znowu odpadłem z małej i śmiesznej przyczyny. Jak zacząłem chodzić i sam byłem w pokoju, mysz wybiegła na środek pokoju, ja chciałem ją miotłą zabić. Gdym ją chciał uderzyć mocno i prędko, myszy owej nie trafiłem, a sam mocno padłem, tak dalece, że tylko wstać do łóżka mogłem. Znowu się źle barzo mieć począłem. Posłałem aż do Dyneburka Dźwiną po aptekarza jezuickiego, który mię przecie ratował. Przyjechał też nawiedzając mię
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 184
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
za sześć nie dostanie. A cóż za dziw? nie jednakie Woły u nich są, dwojakie: Jeden tłusty, ten zaś chudy, Skóra na nim, własne dudy; Tak i ćwiartkę cielęciny, Baraneczka chudociny. Za mniejsze pieniądze było; Prawda, że bydła ubyło, I teraz jej dostaniecie, Co ją rzeźnik miotłą zgniecie. Słuszna to jest, przyznać muszę, Tłustsze mięso, droższe, tuszę: Przytym flaki, kreski, nogi Z głową, nie był tak czas drogi, Nerki, ozór z skopowiną, Weszły w cenę z wieprzowiną. Odpowiedź.
Łacno, widzę, nam rachować, Cudze woły w domu chować; Ale
za sześć nie dostanie. A cóż za dziw? nie jednakie Woły u nich są, dwojakie: Jeden tłusty, ten zaś chudy, Skóra na nim, własne dudy; Tak i ćwiartkę cielęciny, Baraneczka chudociny. Za mniejsze pieniądze było; Prawda, że bydła ubyło, I teraz jej dostaniecie, Co ją rzeźnik miotłą zgniecie. Słuszna to jest, przyznać muszę, Tłustsze mięso, droższe, tuszę: Przytym flaki, kreski, nogi Z głową, nie był tak czas drogi, Nerki, ozór z skopowiną, Weszły w cenę z wieprzowiną. Odpowiedź.
Łacno, widzę, nam rachować, Cudze woły w domu chować; Ale
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 23
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
dla ozdoby. Nuż królewski obraz jaśnie Z Królową, na czoło właśnie, Ad vivum wymalowany Zacnie konterfetowany. Inszych więcej ujrzysz w stronach, Przy najaśniejszych patronach. W pojśrzodku sfery na stole Z planetami, w swoim kole, Statua przy nich kamienna, Jak żywa, w kunszt nieodmienna; Wpół trzy damy, jedna z miotłą, Znaczy tę izbę umiotłą. Wiele tego, są zwijane Kunszty, nieporozbijane. Na stole ich podostatku Leży: wypisać dostatku Trudno, wielka praca na mię, Com pisał, prawdziwe znamię! Obacz sobie, masz, jak w lesie; Ustałem, pióro nie zniesie. Spuszczę się potrosze nadół,
dla ozdoby. Nuż królewski obraz jaśnie Z Królową, na czoło właśnie, Ad vivum wymalowany Zacnie konterfetowany. Inszych więcej ujrzysz w stronach, Przy najaśniejszych patronach. W pojśrzodku sfery na stole Z planetami, w swoim kole, Statua przy nich kamienna, Jak żywa, w kunszt nieodmienna; Wpół trzy damy, jedna z miotłą, Znaczy tę izbę umiotłą. Wiele tego, są zwijane Kunszty, nieporozbijane. Na stole ich podostatku Leży: wypisać dostatku Trudno, wielka praca na mię, Com pisał, prawdziwe znamię! Obacz sobie, masz, jak w lesie; Ustałem, pióro nie zniesie. Spuszczę się potrosze nadół,
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 41
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
jaśnie Z Królową, na czoło właśnie, Ad vivum wymalowany Zacnie konterfetowany. Inszych więcej ujrzysz w stronach, Przy najaśniejszych patronach. W pojśrzodku sfery na stole Z planetami, w swoim kole, Statua przy nich kamienna, Jak żywa, w kunszt nieodmienna; Wpół trzy damy, jedna z miotłą, Znaczy tę izbę umiotłą. Wiele tego, są zwijane Kunszty, nieporozbijane. Na stole ich podostatku Leży: wypisać dostatku Trudno, wielka praca na mię, Com pisał, prawdziwe znamię! Obacz sobie, masz, jak w lesie; Ustałem, pióro nie zniesie. Spuszczę się potrosze nadół, Rozumiałem w jaki padół;
jaśnie Z Królową, na czoło właśnie, Ad vivum wymalowany Zacnie konterfetowany. Inszych więcej ujrzysz w stronach, Przy najaśniejszych patronach. W pojśrzodku sfery na stole Z planetami, w swoim kole, Statua przy nich kamienna, Jak żywa, w kunszt nieodmienna; Wpół trzy damy, jedna z miotłą, Znaczy tę izbę umiotłą. Wiele tego, są zwijane Kunszty, nieporozbijane. Na stole ich podostatku Leży: wypisać dostatku Trudno, wielka praca na mię, Com pisał, prawdziwe znamię! Obacz sobie, masz, jak w lesie; Ustałem, pióro nie zniesie. Spuszczę się potrosze nadół, Rozumiałem w jaki padół;
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 41
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
by miliony, które skarby Królów na wojnę wysypują: zaiste takowe niedbalstwo tyle śmierci godne, ile obywatelów na wojnie ginie.
Lecz próżno winować lekarzów: inne są przyczyny wojny, i innych dobrowolnych nieszczęśliwości. Jeśli spytamy się pisma Z: to nam powie iż wojny są biczem, którym świat zacina sprawiedliwość Boska, ani komety miotłą, ani obfitością humorów, ale wielkością grzechów naszych rządząca się i rozgniewana. Niej złośliwe influencje komety, ale cudzołóstwo, i mężobójstwo Dawida zbroczyło krwią Palestynę, gdy się syn targnął na Ojca. Nie zniknienie komety pokoj i uszczęśliwienie przywróciło Królestwu Dawida, ale łzy pokutne jego. Jeżeli spytamy się Filozofii, ta nam powie
by milliony, ktore skarby Krolow na woynę wysypuią: zaiste takowe niedbalstwo tyle śmierci godne, ile obywatelow na woynie ginie.
Lecz prożno winować lekarzow: inne są przyczyny woyny, y innych dobrowolnych nieszczęśliwości. Jeśli spytamy się pisma S: to nam powie iż woyny są biczem, ktorym świat zacina sprawiedliwość Boska, ani komety miotłą, ani obfitością humorow, ale wielkością grzechow naszych rządząca się y rozgniewana. Niej złośliwe influencye komety, ale cudzołostwo, y mężoboystwo Dawida zbroczyło krwią Palestynę, gdy się syn targnął na Oyca. Nie zniknienie komety pokoy y uszczęśliwienie przywrociło Krolestwu Dawida, ale łzy pokutne iego. Jeżeli spytamy się Filozofii, ta nam powie
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 254
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
na słońce, na miesiąc, na gwiazdy, Choć ich żadne z tych czworga nie dosięże, Choć mają wieczne, jak się zda, pojazdy, Bowiem je z światem pospołu zaprzęże, Wżdy, co widzimy niemal na rok każdy, Odmianie słońce i miesiąc podlęże: Ćmią się oboje i swe światła gaszą; Komety miotłą ognistą świat straszą. Za sto mil patrząc, nie widzi od nosa, Że nad otwartym grobem o krok stoi. Nie masz tej rzeczy, od biednego włosa Jąwszy, czym oko zaprószyć się boi; Znajdziesz i w chlebie, i w trunku profosa; Nie wie przyczyny drugi śmierci swojej. Niech się nikt inszej krom
na słońce, na miesiąc, na gwiazdy, Choć ich żadne z tych czworga nie dosięże, Choć mają wieczne, jak się zda, pojazdy, Bowiem je z światem pospołu zaprzęże, Wżdy, co widzimy niemal na rok każdy, Odmianie słońce i miesiąc podlęże: Ćmią się oboje i swe światła gaszą; Komety miotłą ognistą świat straszą. Za sto mil patrząc, nie widzi od nosa, Że nad otwartym grobem o krok stoi. Nie masz tej rzeczy, od biednego włosa Jąwszy, czym oko zaprószyć się boi; Znajdziesz i w chlebie, i w trunku profosa; Nie wie przyczyny drugi śmierci swojej. Niech się nikt inszej krom
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 601
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
już to po kilka razów jako na własną matkę nieraz się poriwa z ręką i onę biąc słowy niepoccziwemi zniewaza; a ze po pierwszym dekrecie żadnej poprawy nieuczynieł, zaczym teraz ninieiszym dekretem nakazuje się X. Ekonomowi, aby naprzod za takowy eksces przy gromadzie całej rozgami był karany i w kościele farnym Szkrzilenskim przez cztery święta z miotłą na srotku kościoła leżał, czego, aby wójt dozierał; naostatek, aby się od własnej matki wyprowadzieł, nakazujemy.
3555. (885) Piąta sprawa — Oskarżona jest Małgorzata Slazonka od całej gromady o dopuszczenie się niecnoty z Bartkiem, pogranicznym chłopem, podejrzanym zboycą, za który eksces sądem teraźniejszym tak ją dekretujemy:
iusz to po kielka razow iako na własną matkę nieraz się poriwa z ręką y onę biąc słowy niepoccziwemi zniewaza; a ze po pierwszym dekrecie żadney poprawy nieuczynieł, zaczym teraz ninieiszym dekretem nakazuie się X. Ekonomowi, aby naprzod za takowy exces przy gromadzie całey rozgami był karany y w kosciele farnym Szkrzilenskim przez cztery swięta z miotłą na srotku koscioła leżał, czego, aby woyt dozierał; naostatek, aby się od własney matki wyprowadzieł, nakazuiemy.
3555. (885) Piąta sprawa — Oskarzona iest Małgorzata Slazonka od całey gromady o dopuszczenie się niecnoty z Bartkiem, pogranicznym chłopem, podeyrzanym zboycą, za ktori exces sądem teraznieyszym tak ią dekretuiemy:
Skrót tekstu: KsKasUl_3
Strona: 386
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1702 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
, Jako ów pies obrzydły, który okarmiony Będąc, znowu połyka womit wyrzucony: To przyjdzie co powiedział Chrystus, wiekuisty Pan: Gdy (pry) duch z człowieka wynidzie nieczysty, Chodzi po miejscach błotnych pragnąc odpoczynku, A nieznalazszy mówi: pójdę do budynku Mego, z któregom wyszedł: i tak powrócony Znajduje pięknie miotłą z brudu omieciony, I chędogi, lecz próżny, i nikczemny prawie, I gnuśny w danych sobie łask Bożych wyprawie, Który będąc w Anielskiej zostawion ozdobie Przez Chrzest, żadnej ozdoby cnot nie przydał sobie. Tedy idzie i bierze z sobą gorszych jeszcze Nad się duchów nieczystych, a wszedszy na miejsce Dawne, mieszka tam
, Iáko ow pies obrzydły, ktory okarmiony Będąc, znowu połyka womit wyrzucony: To przyidźie co powiedźiał Chrystus, wiekuisty Pan: Gdy (pry) duch z człowieká wynidźie nieczysty, Chodźi po mieyscách błotnych prágnąc odpoczynku, A nieználazszy mowi: poydę do budynku Mego, z ktoregom wyszedł: y ták powrocony Znáyduie pieknie miotłą z brudu omiećiony, Y chędogi, lecz prozny, y nikczemny práwie, Y gnusny w dánych sobie łask Bożych wypráwie, Ktory będąc w Anyelskiey zostáwion ozdobie Przez Chrzest, żadney ozdoby cnot nie przydał sobie. Tedy idźie y bierze z sobą gorszych ieszcze Nád się duchow nieczystych, á wszedszy ná mieysce Dawne, mieszka tám
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 75
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688