się co rodzi, musim), przesypawszy sieczką, Wstawił kokosze jajca na swą traftę z beczką. Z którejż na świecie rzeczy wyjęto przygodę? W nie postrzeżoną trafta uderzyła kłodę. Beczka się obaliła; za której upadem Jajca się tłuką, drugie lecą na dół gradem, Co świeższe prosto do dna, a Dunajec żartki Potłuczone skorupy pędzi i zapartki. Patrząc rozbit żałosny na tak znaczną szkodę, Przeklina miejsce ono, przeklina i wodę, A chodzący po brzegach głuchego Dunajca, Smutnym głosem powtarza: Jajca moje, jajca. 435. NA GRANICZENIE KS. BISKUPA KRAKOWSKIEGO MIĘDZY UŚCIEM A WSIĄ CZARNĄ OD MUSZYNY
Wszytko opak na świecie, ale i
się co rodzi, musim), przesypawszy sieczką, Wstawił kokosze jajca na swą traftę z beczką. Z którejż na świecie rzeczy wyjęto przygodę? W nie postrzeżoną trafta uderzyła kłodę. Beczka się obaliła; za której upadem Jajca się tłuką, drugie lecą na dół gradem, Co świeższe prosto do dna, a Dunajec żartki Potłuczone skorupy pędzi i zapartki. Patrząc rozbit żałosny na tak znaczną szkodę, Przeklina miejsce ono, przeklina i wodę, A chodzący po brzegach głuchego Dunajca, Smutnym głosem powtarza: Jajca moje, jajca. 435. NA GRANICZENIE KS. BISKUPA KRAKOWSKIEGO MIĘDZY UŚCIEM A WSIĄ CZARNĄ OD MUSZYNY
Wszytko opak na świecie, ale i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 189
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Feniks obrał, co żyje nieprzetrwane lata, Aż przyjechał do wody, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby bieżał nogami suchemi, A gdy się w zawód puści, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy
Feniks obrał, co żyje nieprzetrwane lata, Aż przyjechał do wody, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby bieżał nogami suchemi, A gdy się w zawód puści, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 340
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ulubionych, Za nieszczęśliwym przypadkiem straconych.
W afektach swoich był pomiarkowany, Do łaski prędki, do gniewu leniwy, W zapalczywości prędko ubłagany, W mowie roztropny, baczny i prawdziwy: W obyczajach zaś prawie bez nagany, Ludzki, stateczny, czysty, powściągliwy, W sprawach porządny, pilny i poważny, W wojennych dziełach żartki i odważny.
Więc jako w życiu swojem postępował Sam bogobojnie i na wszem cnotliwie, Takie też sługi i dworzany chował, Którzy usługi oddając życzliwie, Żaden się między niemi nieznajdował, Któryby jakim występkiem zelżywie Miał swej szlacheckiej naruszyć godności, Bądź co popełnić przeciw przystojności.
Takich cnót ojca i takiej zacności Miałeś
ulubionych, Za nieszczęśliwym przypadkiem straconych.
W affektach swoich był pomiarkowany, Do łaski prędki, do gniewu leniwy, W zapalczywości prędko ubłagany, W mowie rostropny, baczny i prawdziwy: W obyczajach zaś prawie bez nagany, Ludzki, stateczny, czysty, powściągliwy, W sprawach porządny, pilny i poważny, W wojennych dziełach żartki i odważny.
Więc jako w życiu swojem postępował Sam bogobojnie i na wszém cnotliwie, Takie też sługi i dworzany chował, Którzy usługi oddając życzliwie, Żaden się między niemi nieznajdował, Któryby jakim występkiem zelżywie Miał swej szlacheckiej naruszyć godności, Bądź co popełnić przeciw przystojności.
Takich cnót ojca i takiej zacności Miałeś
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 355
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, a wzniówszy wzrok oboje wspaniały, Z pilnością zacna para to upatrowała, Skądby najprędzej swojem ratunek dać miała; Żal jem serca przenika, litują swojego Króla, co już do wolej syt strachu wielkiego.
XXIV.
Jako w podkopach ziemnych prochy podsadzone, Namniejszą ognia, nie chcąc, iskierką dotknione, Grzmot czynią, żartki płomień tak rączo wychodzi, Iż go śmiertelny dojrzeć wzrok ledwie ugodzi; Wali się mur potężny sztukami wielkiemi, Kruszy, psuje, cokolwiek namaca przy ziemi: Tak Rugier i Marfiza razem przypadają, Razem śmierci i rany śmiertelne zadają.
XXV.
Wzdłuż, poprzek, jak się trafi, bohatyr surowy Piersi szerokie począł rozwalać i
, a wzniówszy wzrok oboje wspaniały, Z pilnością zacna para to upatrowała, Skądby najprędzej swojem ratunek dać miała; Żal jem serca przenika, litują swojego Króla, co już do wolej syt strachu wielkiego.
XXIV.
Jako w podkopach ziemnych prochy podsadzone, Namniejszą ognia, nie chcąc, iskierką dotknione, Grzmot czynią, żartki płomień tak rączo wychodzi, Iż go śmiertelny dojrzeć wzrok ledwie ugodzi; Wali się mur potężny sztukami wielkiemi, Kruszy, psuje, cokolwiek namaca przy ziemi: Tak Rugier i Marfiza razem przypadają, Razem śmierci i rany śmiertelne zadają.
XXV.
Wzdłuż, poprzek, jak się trafi, bohatyr surowy Piersi szerokie począł rozwalać i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 326
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Uczyń to: czy cię łkanie już ciężkie nie ruszy I chcesz w jednej zagubić dwie nieszczesne duszy? Niechże ja wprzód garło dam, abym nie patrzała, Jeślić sroga śmierć żywot będzie wydzierała”.
XXXVII.
Tak prosi Doralika i słowy takiemi Miękczy serce, gniewami objęte srogiemi; Łzy, jako strumień żartki, z oczu wynikają, Ciężkie wzdychania wkoło wiatry zagrzewają. Prosi cały dzień smutna, nie da mu spać w nocy, Aby zwlókł bitwę, aby nie ufał tak mocy. Ten tuli jej lamenty, płacz z oczu ociera, Choć sam od żalu już, już ledwie nie umiera. PIEŚŃ XXX.
XXXVIII.
. Uczyń to: czy cię łkanie już ciężkie nie ruszy I chcesz w jednej zagubić dwie nieszczesne duszy? Niechże ja wprzód garło dam, abym nie patrzała, Jeślić sroga śmierć żywot będzie wydzierała”.
XXXVII.
Tak prosi Doralika i słowy takiemi Miękczy serce, gniewami objęte srogiemi; Łzy, jako strumień żartki, z oczu wynikają, Ciężkie wzdychania wkoło wiatry zagrzewają. Prosi cały dzień smutna, nie da mu spać w nocy, Aby zwlókł bitwę, aby nie ufał tak mocy. Ten tuli jej lamenty, płacz z oczu ociera, Choć sam od żalu już, już ledwie nie umiera. PIEŚŃ XXX.
XXXVIII.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 412
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, wypuścił go prawym skruszonego Żalem, na głuchą puszczą z Pałacu swojego. Ioan: 8. Matt. 20. HISTORIA Z. JANA DAMASCENA,
Wyszedszy Nachor tedy na szczęśliwą drogę Z budynku Jozafata, niósł skwapliwą nogę Między gęste lasy, gdzie tylko zwierz trwa leśny, A ptaszęta swobodne śpiewają swe pieśni. Jak Jeleń żartki słońca upałem przygrzany Pospiesza do zdroju: tak on do Chrztu fontanny, Tam idąc ścieżką tropem ludzkim torowaną Napadł na jednę jamę w ziemi wykopaną, W której mieszkał niejaki Kapłańską uczczony Godnością Mnich wyrokiem Króla przestraszony. Do tej wszedszy, upada na twarz do nóg Mnicha, A płacząc rzewnie, jako ona niegdy licha Niewiasta,
, wypuśćił go práwym skruszonego Zalem, ná głuchą puszczą z Páłácu swoiego. Ioan: 8. Matt. 20. HISTORYA S. IANA DAMASCENA,
Wyszedszy Náchor tedy ná szczęśliwą drogę Z budynku Iozáphátá, niosł skwápliwą nogę Między gęste lásy, gdźie tylko źwierz trwa leśny, A ptaszętá swobodne śpiewáią swe pieśni. Iák Ieleń żártki słońcá vpałem przygrzany Pospiesza do zdroiu: ták on do Chrztu fontány, Tám idąc śćieszką tropem ludzkim torowáną Nápadł ná iednę iámę w źiemi wykopáną, W ktorey mieszkał nieiáki Kápłáńską vczczony Godnośćią Mnich wyrokiem Krolá przestrászony. Do tey wszedszy, vpadá ná twarz do nog Mnichá, A płácząc rzewnie, iáko oná niegdy licha Niewiástá,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 214
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
to biała płeć sądzić ma i upatrować”. Spyta go Bradamanta, w której leży stronie Zamek, co w takiej prawa swe chowa obronie. Dobry pasterz nie tylko palcem ukazuje, Ale doprowadzić ją chęć swą ofiaruje.
LXVIII.
Śpieszy się bohatyrka nadobna z pilnością, Serce wspaniałe pała wrodzoną dzielnością; Rabikanowi, choć jest żartki, boki kole, Wypuszcza mu przez mokre łąki, błotne role Z deszcza, co padał spory wieczora onego. A gdy już do wrót zamku przybiegła pięknego, Tak dużo tłucze w bramę, aż z niej stróże wyśli; Którem mówi, że tu stać i nocować myśli.
LXIX.
Rzekł jeden z nich, iż
to biała płeć sądzić ma i upatrować”. Spyta go Bradamanta, w której leży stronie Zamek, co w takiej prawa swe chowa obronie. Dobry pasterz nie tylko palcem ukazuje, Ale doprowadzić ją chęć swą ofiaruje.
LXVIII.
Śpieszy się bohatyrka nadobna z pilnością, Serce wspaniałe pała wrodzoną dzielnością; Rabikanowi, choć jest żartki, boki kole, Wypuszcza mu przez mokre łąki, błotne role Z deszcza, co padał spory wieczora onego. A gdy już do wrót zamku przybiegła pięknego, Tak dużo tłucze w bramę, aż z niej stróże wyśli; Którem mówi, że tu stać i nocować myśli.
LXIX.
Rzekł jeden z nich, iż
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 18
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miały imiona snadne do czytania, Jedne z liter żelaznych, a drugie z srebrnego Kruszcu, trzecie ze złota wyryte jasnego. Te z kupy biorąc wielkiej nieupracowany Jakiś starzec, wynosił w wieczór i w świt rany, Wynosił ustawicznie i z onej roboty Więtszej sobie dodawał bez trudu ochoty.
XCI.
Tak beł rączy, tak żartki staruszek zgrzybiały, Iż się zdało, jakby go dla zawodów dały Nieba na świat; ten z płaszcza w podołku szerokiem Mając wielu imiona, sporem biegał krokiem. Gdzie je nosił, gdzie chodził, dlaczego to robił? Powiedzieć w drugiej pieśni, jużem się sposobił, Jeśli według zwyczaju słuchać mię będziecie Z chęcią,
miały imiona snadne do czytania, Jedne z liter żelaznych, a drugie z srebrnego Kruszcu, trzecie ze złota wyryte jasnego. Te z kupy biorąc wielkiej nieupracowany Jakiś starzec, wynosił w wieczór i w świt rany, Wynosił ustawicznie i z onej roboty Więtszej sobie dodawał bez trudu ochoty.
XCI.
Tak beł rączy, tak żartki staruszek zgrzybiały, Iż się zdało, jakby go dla zawodów dały Nieba na świat; ten z płaszcza w podołku szerokiem Mając wielu imiona, sporem biegał krokiem. Gdzie je nosił, gdzie chodził, dlaczego to robił? Powiedzieć w drugiej pieśni, jużem się sposobił, Jeśli według zwyczaju słuchać mię będziecie Z chęcią,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 84
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niedaleko ołtarz postawili I do swych, to sprawiwszy, znowu się wrócili.
LXXVII.
Potem po małej chwili pięknie zszykowane Wojsko pogańskie wyszło, w łuki opasane; W pojśrzodku się od złota świecił najstrojniejszy Król, a koń go wyprawny, gniady, najdzielniejszy Niósł lekko, z czarną grzywą, z odmianą na czele, Tak żartki, że i z wiatry biec zawód mógł śmiele; Obok Rugier, któremu Marsyli wspaniały Służy chętnie, niosąc hełm za niem okazały.
LXXVIII.
Hełm, który on z przelaniem krwie swojej niemałem Wygrał na Tatarzynie surowem, zuchwałem, Hełm, co go namężniejszy Hektor wprzód probował, Kiedy przed tysiącem lat z Grekami wojował.
niedaleko ołtarz postawili I do swych, to sprawiwszy, znowu się wrócili.
LXXVII.
Potem po małej chwili pięknie zszykowane Wojsko pogańskie wyszło, w łuki opasane; W pojśrzodku się od złota świecił najstrojniejszy Król, a koń go wyprawny, gniady, najdzielniejszy Niósł lekko, z czarną grzywą, z odmianą na czele, Tak żartki, że i z wiatry biedz zawód mógł śmiele; Obok Rugier, któremu Marsyli wspaniały Służy chętnie, niosąc hełm za niem okazały.
LXXVIII.
Hełm, który on z przelaniem krwie swojej niemałem Wygrał na Tatarzynie surowem, zuchwałem, Hełm, co go namężniejszy Hektor wprzód probował, Kiedy przed tysiącem lat z Grekami wojował.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 178
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go wziął na morzu król afrycki hardy, Kiedy Dudon serdeczny, Dudon zapalczywy We krwi jego chciał gasić swój gniew, pomsty chciwy.
Noc była nazbyt czarna, tak, iż dla brudnego Cienia nie widział jeden w okręcie drugiego. Ale kiedy się srogie zabijania wszczęły, A ognie siarką, smołą przyprawione, jęły, Płomień żartki wybuchnął, w popiół i w perzyny Obracając galery w minucie godziny. Zaraz gęste ćmy z nagła uciekły, a wkoło Blask z nocy dzień uczynił, wzrok ciesząc wesoło.
VII.
Dopiero najbiedniejszy król widzieć mógł siły, Które jego potęgę słabszą przechodziły. Trwoży, bojaźń za boki blada go chwytała I strach w żyły,
go wziął na morzu król afrycki hardy, Kiedy Dudon serdeczny, Dudon zapalczywy We krwi jego chciał gasić swój gniew, pomsty chciwy.
Noc była nazbyt czarna, tak, iż dla brudnego Cienia nie widział jeden w okręcie drugiego. Ale kiedy się srogie zabijania wszczęły, A ognie siarką, smołą przyprawione, jęły, Płomień żartki wybuchnął, w popiół i w perzyny Obracając galery w minucie godziny. Zaraz gęste ćmy z nagła uciekły, a wkoło Blask z nocy dzień uczynił, wzrok ciesząc wesoło.
VII.
Dopiero najbiedniejszy król widzieć mógł siły, Które jego potęgę słabszą przechodziły. Trwoży, bojaźń za boki blada go chwytała I strach w żyły,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 208
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905