grzeje, chłodzi cień i woda! Niech tam pomocy, gdzie Parnas w dwa rogi Wierzch swój podnosi, zasięga kto inny,
I gdzie skrzydlatej uderzeniem nogi Końskiej wynikło źródło Kaballiny; Mnie zaś posiłek miły na te drogi — Skłonne chętliwie oczy mej dziewczyny. Dosyć mam, że gdy zabrzmię w słodką stronę, Odniosę z mirtu, nie z lauru koronę.
Miłość jest Muzą, Kupido mym Febem, Który jak smyczkiem grawa na mej lirze Tym łukiem, którym wojuje i z niebem; I piórem swoich skrzydeł po papierze Pisze wiersz, na śmierć niedbały z pogrzebem. Ty przy tym, Kasiu, ubłagana szczerze, Nie tylko z chęcią tu
grzeje, chłodzi cień i woda! Niech tam pomocy, gdzie Parnas w dwa rogi Wierzch swój podnosi, zasięga kto iny,
I gdzie skrzydlatej uderzeniem nogi Końskiej wynikło źródło Kaballiny; Mnie zaś posiłek miły na te drogi — Skłonne chętliwie oczy mej dziewczyny. Dosyć mam, że gdy zabrzmię w słodką stronę, Odniosę z mirtu, nie z lauru koronę.
Miłość jest Muzą, Kupido mym Febem, Który jak smyczkiem grawa na mej lirze Tym łukiem, którym wojuje i z niebem; I piórem swoich skrzydeł po papiérze Pisze wiersz, na śmierć niedbały z pogrzebem. Ty przy tym, Kasiu, ubłagana szczérze, Nie tylko z chęcią tu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 6
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, której krom snu nigdy nie znał; Tu ja zakusił rozkoszy nietrwały, Bo gdy nadobne boginie mijały,
Jedna piękniejsza, czyli tak się zdało, Otoli serce za nią pobieżało; Zniknęła, gdym się za sercem pokwapił, Mnie żal smutnymi skrzydłami obłapił. DZIEWIĘTNASTY: GRACJAN
Przy wesołym Cyprze w piękną z mirtu krzewinę Wszedłem rano, gdzie potkawszy małą dziecinę, Łuk przy boku, na barkach pióra i u nóżek, Spytałem: „Powiedz mi, dziecię, coś ty za bożek?” A on do łuka: „Kto na mię fuka? Ja, choćżem mały, przeciem bóg cały, Którego i
, której krom snu nigdy nie znał; Tu ja zakusił rozkoszy nietrwały, Bo gdy nadobne boginie mijały,
Jedna piękniejsza, czyli tak się zdało, Otoli serce za nią pobieżało; Zniknęła, gdym się za sercem pokwapił, Mnie żal smutnymi skrzydłami obłapił. DZIEWIĘTNASTY: GRACJAN
Przy wesołym Cyprze w piękną z mirtu krzewinę Wszedłem rano, gdzie potkawszy małą dziecinę, Łuk przy boku, na barkach pióra i u nożek, Spytałem: „Powiedz mi, dziecię, coś ty za bożek?” A on do łuka: „Kto na mię fuka? Ja, choćżem mały, przeciem bóg cały, Którego i
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 80
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
darował, Kiedy go do Alcyny w drogę wyprawował; Potem mu Logistylla munsztuk urobiła I jako jem miał Rugier rządzić, nauczyła, Co na niem wszytkiej ziemie prawy bok z Indii Do Anglii okrążył, jadąc do Francjej.
XXV.
Nie wiem jeśli pomnicie, że się beł odwiązał I zdarł z uzdy, kiedy go u mirtu uwiązał, Kiedy od srogiej ryby, przezeń wybawiona, Znikła mu z oczu naga córa Galafrona; To dziwna była, jako stamtąd do dawnego Trafił ubrany w pióra koń mistrza mojego; U którego się potem przez wszytek czas chował, Aż mu wszytkie gusła zniósł Astolf i popsował. PIEŚŃ XXII.
XXVI.
Nigdy się
darował, Kiedy go do Alcyny w drogę wyprawował; Potem mu Logistylla munsztuk urobiła I jako jem miał Rugier rządzić, nauczyła, Co na niem wszytkiej ziemie prawy bok z Indiej Do Angliej okrążył, jadąc do Francyej.
XXV.
Nie wiem jeśli pomnicie, że się beł odwiązał I zdarł z uzdy, kiedy go u mirtu uwiązał, Kiedy od srogiej ryby, przezeń wybawiona, Znikła mu z oczu naga córa Galafrona; To dziwna była, jako stamtąd do dawnego Trafił ubrany w pióra koń mistrza mojego; U którego się potem przez wszytek czas chował, Aż mu wszytkie gusła zniósł Astolf i popsował. PIEŚŃ XXII.
XXVI.
Nigdy się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 175
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z niemi inszą poszła drogą. Powolna Pani (czas ją upokorzył) Słucha, służebnic, idzie gdzie ją wiodły, W miejsce, kędy Czas kochanka umorzył, Nie wie że Parki już ją z niem rozwiodły, Boginią będąc, a przecię nie zgadnie, Ze na stos żywo trawiący napadnie.
Sama postrzegła, wchodząc w mirtu krzaki, Gdzie nie raz będąc, nie widziała wiechy Na żerdzi długiej, co by to za znaki, Świeżo wytknione, żalu czy pociechy, Prognostyk czynią, czy do mnie kto w swaty Przyjechał, bieży, ukasawszy szaty. Doszedłszy góry przykrego wierzchołka, Widzi ADOLFA Obraz nie fałszywy, Wstyd jej przypomniał opuścić po -
z niemi inszą poszła drogą. Powolna Páni (czas ią upokorzył) Słucha, służebnic, idzie gdzie ią wiodły, W mieysce, kędy Czas kochanka umorzył, Nie wie że Parki iuż ią z niem rozwiodły, Boginią będąc, á przecię nie zgádnie, Ze ná stos żywo tráwiący nápadnie.
Sama postrzegła, wchodząc w mirtu krzáki, Gdzie nie raz będąc, nie widziała wiechy Ná żerdzi długiey, co by to zá znáki, Swieżo wytknione, żalu czy pociechy, Prognostyk czynią, czy do mnie kto w swáty Przyiechał, bieży, ukasawszy száty. Doszedłszy gory przykrego wierzchołka, Widzi ADOLFA Obraz nie fałszywy, Wstyd iey przypomniał opuścić po -
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 86
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
częstokroć od Niczego: bo czegoż wzdy pragnąć należy dla uszczęśliwienia się? Niczego, trzeba poczytać za Nic godności i okazałości świata. Marne laury, honory próżne, precz mi z myśli, Irys moja jedynę niech mi będzie chwałą; Obym mógł niebezpieczeństw od sławnych daleki, Pod cieniem gęstokwitłym drzew pomarańczowych, Plecionym z mirtu wieńcem otoczony skronie, Przepędzać niby krótką chwilę, dzień najdłuższy, Słuchać mojej Irydy serdeczne wzdychania, Przy Irydzie mej chęciom wszelkim kres stanowić, Żyć z mą wespół Irydą w głębokim pokoju, A resztę wszystko za nic sobie mieć na świecie. Niczego.
A więc jest to wierzchołek mądrości, zapatrywać się jak na Nic,
częstokroć od Niczego: bo czegoż wzdy pragnąć należy dla uszczęśliwienia się? Niczego, trzeba poczytać za Nic godności y okazałości świata. Marne laury, honory prożne, precz mi z myśli, Irys moia jedynę niech mi będzie chwałą; Obym mogł niebeśpieczeństw od sławnych daleki, Pod cieniem gęstokwitłym drzew pomarańczowych, Plecionym z mirtu wieńcem otoczony skronie, Przepędzać niby krotką chwilę, dzień naydłuższy, Słuchać moiey Irydy serdeczne wzdychania, Przy Irydzie mey chęciom wszelkim kres stanowić, Zyć z mą wespoł Irydą w głębokim pokoiu, A resztę wszystko za nic sobie mieć na świecie. Niczego.
A więc iest to wierzchołek mądrości, zapatrywać się iak na Nic,
Skrót tekstu: CoqMinNic
Strona: A7v
Tytuł:
Nic francuskie na nic polskie przenicowane
Autor:
Louis Coquelet
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
traktaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
baszty abo wały. Nawalem dawano temu/ co wprzód wpadł na nieprzyjacielskie okręty abo galery: a te trzy wyższej pomienione były ze złota. Muralem to jest murową/ czyniono na kształt wieże/ Castrensem na kształt baszty albo wału/ Naualem na kształt ostrogi abo owego grzebienia co na szyszakach bywa. Kwalis Korona była z mirtu/ którą dawano Hetmanowi temu/ który poraził nieprzyjaciela bez utracenia ludzi swych. Korony której naprzód używano w Rzymie była kłosiana/ a tę Romulusowi naprzód dano. Armile/ to jest zarukawie/ było w kołka na blasze złotej i srebrnej: a takie nosili żołnierze na lewej ręce ramieniu. Pielgrzym do Rzymu. O liczbie ludu
bászty ábo wáły. Nawalem dawano temu/ co wprzod wpadł ná nieprzyiaćielskie okręty ábo galery: á te trzy wysszey pomienione były ze złotá. Muralem to iest murową/ czyniono ná kształt wieże/ Cástrensem ná kształt bászty álbo wáłu/ Náualem ná kształt ostrogi ábo owego grzebieniá co ná szyszakách bywa. Qualis Koroná byłá z mirtu/ ktorą dawano Hetmánowi temu/ ktory poráźił nieprzyiaćielá bez utrácenia ludźi swych. Korony ktorey naprzod używano w Rzymie byłá kłośiána/ á tę Romulusowi naprzod dano. Armile/ to iest zárukawie/ było w kołká ná blásze złotey y srebrney: á tákie nośili zołnierze ná lewey ręce rámieniu. Pielgrzym do Rzymu. O liczbie ludu
Skrót tekstu: CesPiel
Strona: 34v
Tytuł:
Pielgrzym włoski
Autor:
Franciszek Cezary
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614