gdzie kość jako szpilka. Nastąpią malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach, Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko, Miasto jedzenia, już mi do ublwania blisko. Wety
gdzie kość jako szpilka. Nastąpią malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach, Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko, Miasto jedzenia, już mi do ublwania blisko. Wety
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na głos archanioła Podniosą piaskiem przytłoczone czoła I pójdą, będąc z duszą swą złączone, Na nowy żywot w miejsca naznaczone. EUTERPE ArchitektURA
Skały łupane, ciosowe marmury, Kolosy rosłe, nieznośne ciężary, Posągi z miedzi w wielkość nie widane, Słupy, potomstwo genueńskiej góry, Wypusty kształtne, wydatne filary, Podstawki, czapki misternie rzezane, Polery jasnoszklane, Którymi ludzie zdobią zwykle groby, Niceście nie są, nic wasze ozdoby, I jak kruche szkło, którego blask macie, Równe w słabości latom podlegacie.
Ten sam zrozumiał, co to jest robota Trwała i której nie uszkodzą lata, Ten sam fabrykę zmyślił sobie wieczną, Któremu na grób
na głos archanioła Podniosą piaskiem przytłoczone czoła I pójdą, będąc z duszą swą złączone, Na nowy żywot w miejsca naznaczone. EUTERPE ARCHITECTURA
Skały łupane, ciosowe marmury, Kolosy rosłe, nieznośne ciężary, Posągi z miedzi w wielkość nie widane, Słupy, potomstwo genueńskiej góry, Wypusty kształtne, wydatne filary, Podstawki, czapki misternie rzezane, Polery jasnoszklane, Którymi ludzie zdobią zwykle groby, Niceście nie są, nic wasze ozdoby, I jak kruche szkło, którego blask macie, Równe w słabości latom podlegacie.
Ten sam zrozumiał, co to jest robota Trwała i której nie uszkodzą lata, Ten sam fabrykę zmyślił sobie wieczną, Któremu na grób
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 147
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
polor słoniej kości. Brwi wyniosłe nie inszą ozdobę swą mają, Jak więc gdy się od słońca tęcze odrażają. Oczy czarne nad kruki, toczą zrzenicami Niespokojnymi, równie jak niebo sferami. A kędy je obrócisz, takową moc mają, Że tysiąc serc w momencie jednym zniewalają. Nosek subtelny słuszną miarą pociągniony Równiejszy niżeli sznur misternie pleciony. Sama twarz twa nadobna w płci niebieskiej kryje Wdzięcznym błędem zmieszane roże i lilije. Przed którą gasnąć musi w swej ozdobie zorza, Choć tysiącem farb strojna występuje z morza. Tą twarzą ty, Hanusiu, tak mądrze szafujesz, Że niepożyte serca w okowy wprawujesz. O wargach twych cóż rzekę, wstyd i koralowi
polor słoniej kości. Brwi wyniosłe nie inszą ozdobę swą mają, Jak więc gdy się od słońca tęcze odrażają. Oczy czarne nad kruki, toczą zrzenicami Niespokojnymi, rownie jak niebo sferami. A kędy je obrocisz, takową moc mają, Że tysiąc serc w momencie jednym zniewalają. Nosek subtelny słuszną miarą pociągniony Rowniejszy niżeli sznur misternie pleciony. Sama twarz twa nadobna w płci niebieskiej kryje Wdzięcznym błędem zmieszane roże i lilije. Przed ktorą gasnąć musi w swej ozdobie zorza, Choć tysiącem farb strojna występuje z morza. Tą twarzą ty, Hanusiu, tak mądrze szafujesz, Że niepożyte serca w okowy wprawujesz. O wargach twych coż rzekę, wstyd i koralowi
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 236
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Twe to dzieło osobliwe, Twe łaski niewysłowione, Że po tym szturmie nagłym, ledwie wytrzymanym, Znowum stanął bezpiecznie w porcie pożądanym.
Za co ja także wzajem na dowód wdzięczności Ołtarz ci alabastrowy W Cyprze twoim postawię i drogich wonności, Które niesie Sabea, nań nakłaść gotowy. Nawet twój obraz w słoniowej Dam misternie wyrżnąć kości. Klęknie i syty cielec jarzmem nietykany, Z roż i lilij wieńcami ukoronowany. 770. Do dobrych towarzyszów o swej miłości.
Próżno błąd mój ganicie, dobrzy towarzysze. Komuż ślepy Kupido pewne prawa pisze? Nie darmo go nie tylko ślepego malują, Ale jeszcze i nadto głuchym być mianują. Głuchym na
Twe to dzieło osobliwe, Twe łaski niewysłowione, Że po tym szturmie nagłym, ledwie wytrzymanym, Znowum stanął bezpiecznie w porcie pożądanym.
Za co ja także wzajem na dowod wdzięczności Ołtarz ci alabastrowy W Cyprze twoim postawię i drogich wonności, Ktore niesie Sabea, nań nakłaść gotowy. Nawet twoj obraz w słoniowej Dam misternie wyrżnąć kości. Klęknie i syty cielec jarzmem nietykany, Z roż i lilij wieńcami ukoronowany. 770. Do dobrych towarzyszow o swej miłości.
Prożno błąd moj ganicie, dobrzy towarzysze. Komuż ślepy Kupido pewne prawa pisze? Nie darmo go nie tylko ślepego malują, Ale jeszcze i nadto głuchym być mianują. Głuchym na
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 259
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
lesie i tam i sam szuka I nie mogąc jej naleźć, na swe bogi fuka: Trewigantowi winę rozgniewany daje, Bluźni i fałszywemu Makonowi łaje. Potem się na zad wrócił i do zdroju bieżał Tam, kędy między trawą hełm Orlandów leżał.
LX.
Poznał go zaraz Ferat po piśmie, na litem Złocie około brzegów misternie wyrytem Wielkiemi literami, które powiadały, Gdzie, jako, kiedy, komu wziął go grabia śmiały. Zaraz go Ferat włożył na głowę z radością, Choć się wewnątrz na sercu gryzł wielką żałością O piękną Angelikę, co mu z oczu znikła Tak prędko, jako znikać nocna mara zwykła.
LXI.
Skoro weń głowę
lesie i tam i sam szuka I nie mogąc jej naleść, na swe bogi fuka: Trewigantowi winę rozgniewany daje, Bluźni i fałszywemu Makonowi łaje. Potem się na zad wrócił i do zdroju bieżał Tam, kędy między trawą hełm Orlandów leżał.
LX.
Poznał go zaraz Ferat po piśmie, na litem Złocie około brzegów misternie wyrytem Wielkiemi literami, które powiadały, Gdzie, jako, kiedy, komu wziął go grabia śmiały. Zaraz go Ferat włożył na głowę z radością, Choć się wewnątrz na sercu gryzł wielką żałością O piękną Angelikę, co mu z oczu znikła Tak prętko, jako znikać nocna mara zwykła.
LXI.
Skoro weń głowę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 263
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
słuchanie muzyki lud undique na nieszpory confluit.
Z kościoła recta jechaliśmy na operę, która się primo tego dnia zaczęła. Na niej, miedzy inszemi niepospolitościami, widzielichmy ludzie na dół i w górę latające.
Dnia 20 Decembris. Byłem u rzemieślników, tych, którzy materie bogate robią. Widziałem, jako misternie bogate srodze od samego złota i srebra rabiają i akomodują materie na wszytek świat sławne. Tamże widziałem obicie dla cesarza tureckiego, srodze bogate, robiące, ceniono łokieć po piąciudziesiąt czerwonych złotych. Czemum wierzał, bo komercje Turcy z Wenetami swoje mają 30 i Turków, Ormian w Wenecji srodze siła.
Dnia 21 Decembris
słuchanie muzyki lud undique na nieszpory confluit.
Z kościoła recta jechaliśmy na operę, która się primo tego dnia zaczęła. Na niej, miedzy inszemi niepospolitościami, widzielichmy ludzie na dół i w górę latające.
Dnia 20 Decembris. Byłem u rzemieśników, tych, którzy materie bogate robią. Widziałem, jako misternie bogate srodze od samego złota i srebra rabiają i akomodują materie na wszytek świat sławne. Tamże widziałem obicie dla cesarza tureckiego, srodze bogate, robiące, ceniono łokieć po piąciudziesiąt czerwonych złotych. Czemum wierzał, bo komercje Turcy z Wenetami swoje mają 30 i Turków, Ormian w Wenecjej srodze siła.
Dnia 21 Decembris
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 160
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
do zwierciadł jako największych kryształowych wystawują. Przy nas zrobiono dwa szkła w jednej hucie tak wielkie jako najwyższy chłop, grube do szlifowania i do polerowania, za które niegotowe, jeno jako z roboty, trzeba dać 100 czerwonych złotych, a od szlifowania i poloru pewnie drugie tyle. Widzielichmy, jako misternie i z wielką pracą robią w drugich hutach kielichy i insze galanterie wyborne. Przy nas robiono tamże słomkę ową szklaną różnych kolorów. Robią ciągnąc ją przez długą barzo salę, jako wosk miękki.
Po owym przypatrzeniu się prosili owi rezydenci na obiad księstwo IM do jednego pałacu, dokąd jechali z niewielką gromadą.
do zwierciadł jako największych kryształowych wystawują. Przy nas zrobiono dwa szkła w jednej hucie tak wielkie jako najwyższy chłop, grube do szlifowania i do polerowania, za które niegotowe, jeno jako z roboty, trzeba dać 100 czerwonych złotych, a od szlifowania i poloru pewnie drugie tyle. Widzielichmy, jako misternie i z wielką pracą robią w drugich hutach kielichy i insze galanterie wyborne. Przy nas robiono tamże słomkę ową szklaną różnych kolorów. Robią ciągnąc ją przez długą barzo salę, jako wosk miękki.
Po owym przypatrzeniu się prosili owi rezydenci na obiad księstwo IM do jednego pałacu, dokąd jechali z niewielką gromadą.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 164
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
znaleźć może na świecie niepospolitości.
Potym byłem w ogrodzie, który jest zaraz przy temże pałacu. Tam też wielce delectabiles, ponieważ mirum in modum wiele się i nie w podobnych miejscach aquae lusus najduja, tak iż nidokąd przed niemi się schronić niepodobna, nawet miedzy innemi z okien, kędy ołów miedzy szkłem, misternie woda akomodowana wytryska i barzo daleko, tak iż kto się ku oknowi przybliża, chcąc spojźrzeć, zaraz mu oczy offunduntur.
Dnia 12 Martii. Rano byłem w kościele św. Jagnieszki za miastem o milę włoską, w której leży ciało św. Konstancjej i św. Jagnieszki. Kościół nieszpetny, wszytkie słupy marmurowe
znaleźć może na świecie niepospolitości.
Potym byłem w ogrodzie, który jest zaraz przy temże pałacu. Tam też wielce delectabiles, ponieważ mirum in modum wiele się i nie w podobnych miejscach aquae lusus najduja, tak iż nidokąd przed niemi się schronić niepodobna, nawet miedzy innemi z okien, kędy ołów miedzy szkłem, misternie woda akomodowana wytryska i barzo daleko, tak iż kto się ku oknowi przybliża, chcąc spojźrzeć, zaraz mu oczy offunduntur.
Dnia 12 Martii. Rano byłem w kościele św. Jagnieszki za miastem o milę włoską, w której leży ciało św. Konstancjej i św. Jagnieszki. Kościoł nieszpetny, wszytkie słupy marmurowe
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 238
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
mum. Wielkiej zaiste godny pałac konsyderacji. Primo, co do wielkości, magnificencji, niemniej też do proporcji struktury, wszytek z kamienia rżniętego, extra magnificum opus. Intra zaś wyśmienitą robotą wszytkie zdobione marmurem ściany, tak, iż naturaliter różne z marmuru wyrabiane rzeczy apparent, jakoby naturalne były. Mianowicie sieci nici tak wyrabiane misternie jakoby z własnych nici robione były sieci. Na posadzce wielkiej sali globi celestis et terrestris cum omni dispositione wyrażony, i innych wiele konsyderacji godnych ten pałac znajduje u siebie rzeczy.
Jest in latum96 wielkości 150 kroków, a wzdłuż 170, w górę ma cztery dość wygodne i wysokie piętra, czworograniastej formy, który dividitur
mum. Wielkiej zaiste godny pałac konsyderacji. Primo, co do wielkości, magnificencji, niemniej też do proporcji struktury, wszytek z kamienia rżniętego, extra magnificum opus. Intra zaś wyśmienitą robotą wszytkie zdobione marmurem ściany, tak, iż naturaliter różne z marmuru wyrabiane rzeczy apparent, jakoby naturalne były. Mianowicie sieci nici tak wyrabiane misternie jakoby z własnych nici robione były sieci. Na posadzce wielkiej sali globi celestis et terrestris cum omni dispositione wyrażony, i innych wiele konsyderacji godnych ten pałac znajduje u siebie rzeczy.
Jest in latum96 wielkości 150 kroków, a wzdłuż 170, w górę ma cztery dość wygodne i wysokie piętra, czworograniastej formy, który dividitur
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 311
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Słońca wysoki był. Opisuje tu Poeta Pałac Foebów: a to opisanie czyni na podobieństwo pałacu Kapitolińskiego Rzymskiego, żeby tym więtszą wdzięczność zjednał wierszowi swemu. B Bo tam Mulcyberowa praca. Mulcyber Vulcanus, sym Jowiszów, misterny kowal, ślosarz, złotnik, i puszkarz wieku onego; o tym powieda Poeta, że dwór Słońca misternie zrobił, drzwi ozdobił drogimi kamieńmi, i srebrem: na nich był wyrysował kształt ziemie, obywatelów jej i morza, i niektóre Bogi morskie i Boginie: wyrysował był i kształt nieba, ze dwunastą znaków niebieskich. Księgi Wtóre C Wyrył w wodzie błękitne Bogi. To jest, tak siwe, jako woda morska. D
Słońcá wysoki był. Opisuie tu Poetá Páłac Phoebow: a to opisanie czyni ná podobieństwo páłacu Kápitolińskiego Rzymskiego, żeby tym więtszą wdźięczność ziednał wierszowi swemu. B Bo tám Mulcyberowa praca. Mulcyber Vulcanus, sym Iowiszow, misterny kowal, ślosarz, złotnik, y puszkarz wieku onego; o tym powieda Poetá, że dwor Słońcá misternie zrobił, drzwi ozdobił drogimi kámieńmi, y srebrem: ná nich był wyrysował kształt źiemie, obywátelow iey y morzá, y niektore Bogi morskie y Boginie: wyrysował był y kształt niebá, ze dwunastą znákow niebieskich. Kśięgi Wtore C Wyrył w wodzie błękitne Bogi. To iest, ták śiwe, iáko wodá morska. D
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638