więc chodziło/ W wiersz włożyć to sercu miło.
Polihymnia Retorów Królową/ Słodko wdzięczną jest zalecona mową. Urania tym czci swe Astrologi/ Ze ludźmi bywszy/ mają się za Bogi.
Czegoż więcej im potrzeba? Z ziemie dosięgli do nieba. Z językiem mowcy obfitem/ Dziś największym płacą mytem.
A Kalliopa Poetów Mistrzyni/ Gdy dzieł pamiątke Heroicznych czyni. Czym może więcej zakazać się światu? Jak piekny z swego/ dając wiersz Warsztatu.
Jak szczęśliwy człek w tej mierze/ Kto w Eońskim Fraucymerze. Zakochawszy pędzi lata/ Wiecznie żyje ten u świata.
Bowiem kto się ich Chołdownikiem liczy/ Da mu na wieczność/ Paszport Chor
więc chodźiło/ W wiersz włożyć to sercu miło.
Polyhymnia Rhetorow Krolową/ Słodko wdźięczną iest zálecona mową. Vránia tym czći swe Astrologi/ Ze ludźmi bywszy/ máią się zá Bogi.
Czegoż więcey im potrzebá? Z źięmie dośięgli do niebá. Z ięzykiem mowcy obfitem/ Dźiś naywiększym płácą mytem.
A Kálliopa Poetow Mistrzyni/ Gdy dźieł pámiątke Heroicznych czyni. Czym może więcey zakazáć się świátu? Iák piekny z swego/ dáiąc wiersz Wársztátu.
Iák szczęśliwy człek w tey mierze/ Kto w AEońskim Fraucymerze. Zákocháwszy pędźi látá/ Wiecznie żyie ten v świátá.
Bowiem kto się ich Chołdownikiem liczy/ Da mu na wieczność/ Paszport Chor
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 148
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, Choć ci zasiadła największą część gęby, Przecię jest to znak twej hojnej urody: Półtory ćwierci od ust koniec brody. Gdy ją uważam przy twarzy ostatku, Zda się, że jej masz nazbyt podostatku, I zda mi się być, pod tak kształtnym nosem, Duży podstawek pod słabym kolosem. Hojna natura, wymyślna mistrzyni, Kiedy cud z ciebie, cud gładkości czyni, Chciała-ć z potrzebnej w kształcie twym uwagi Dać z przodku brodę, z tyłu garb dla wagi. Oprócz ozdoby masz z niej służby swoje: Ochrania-ć sukien, chowa białe stroje, Służąc u stołu, gdzie więc żółta jucha, Miasto serwety i miasto
, Choć ci zasiadła największą część gęby, Przecię jest to znak twej hojnej urody: Półtory ćwierci od ust koniec brody. Gdy ją uważam przy twarzy ostatku, Zda się, że jej masz nazbyt podostatku, I zda mi się być, pod tak kształtnym nosem, Duży podstawek pod słabym kolosem. Hojna natura, wymyślna mistrzyni, Kiedy cud z ciebie, cud gładkości czyni, Chciała-ć z potrzebnej w kształcie twym uwagi Dać z przodku brodę, z tyłu garb dla wagi. Oprócz ozdoby masz z niej służby swoje: Ochrania-ć sukien, chowa białe stroje, Służąc u stołu, gdzie więc żółta jucha, Miasto serwety i miasto
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 42
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
m je dał na swą potrzebę, A potem je wieczorem z drugimi zagrzebię.” Tu sąsiad jego naprzód żałuje niedoli, Chwali, że niźli zgubić, zakopać je woli: „Ale wprzód niechaj chłopię dokoła obieży, Żebyś zaś w kradzież nie wpadł, uchodząc kradzieży. Albo nie wiesz, że baba tysiąc sztuk mistrzyni? Czego diabeł nie może, to ona uczyni.” Poszedł za tym do domu nieboraczek ślepy; A sztuczny sąsiad, kładąc złotu jego lepy, Co najostrożniej pierwsze z pieniędzmi skorupy Na tymże miejscu grzebie, wypadszy z chałupy. Zapomniał, że kto rybki złotą łowi wędką, Jako ma zysk niepewny, tak i
m je dał na swą potrzebę, A potem je wieczorem z drugimi zagrzebię.” Tu sąsiad jego naprzód żałuje niedoli, Chwali, że niźli zgubić, zakopać je woli: „Ale wprzód niechaj chłopię dokoła obieży, Żebyś zaś w kradzież nie wpadł, uchodząc kradzieży. Albo nie wiesz, że baba tysiąc sztuk mistrzyni? Czego diabeł nie może, to ona uczyni.” Poszedł za tym do domu nieboraczek ślepy; A sztuczny sąsiad, kładąc złotu jego lepy, Co najostrożniej pierwsze z pieniądzmi skorupy Na tymże miejscu grzebie, wypadszy z chałupy. Zapomniał, że kto rybki złotą łowi wędką, Jako ma zysk niepewny, tak i
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 342
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sobie, Skład wszytkich moich pociech mając w twej osobie. W twej osobie, która jest panem sercu memu, Przetoć się też odzywam jak panu własnemu I chcąc listowi temu większą zjednać cenę, Poniewolną do siebie zwabiłem Kamenę, Nad naturę się na wiersz miękki zdobywając, A kochaniem niesforność rymów pokrywając. Miłość wielka mistrzyni podczas z podziwieniem, Moc swoję rozpościera i nad przyrodzeniem, Że do czego z natury człek nie był podobnym, Skoro go ta podnieci, wnet będzie sposobnym. I ja ten com z poety zabawy nie miewał, Anim nigdy przy lutni Febowej nie śpiewał Na dwuwierzchnym Parnasie, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej
sobie, Skład wszytkich moich pociech mając w twej osobie. W twej osobie, ktora jest panem sercu memu, Przetoć się też odzywam jak panu własnemu I chcąc listowi temu większą zjednać cenę, Poniewolną do siebie zwabiłem Kamenę, Nad naturę się na wiersz miękki zdobywając, A kochaniem niesforność rymow pokrywając. Miłość wielka mistrzyni podczas z podziwieniem, Moc swoję rozpościera i nad przyrodzeniem, Że do czego z natury człek nie był podobnym, Skoro go ta podnieci, wnet będzie sposobnym. I ja ten com z poety zabawy nie miewał, Anim nigdy przy lutni Febowej nie śpiewał Na dwuwierzchnym Parnasie, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 235
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
znaczną osobnymi Postrzeże; która lubo podłą była, Ale swą piękną twarzą nań włożyła Łańcuch miłości, której się zbrygować Gdy nie mógł, kazał, skąd jest, wyszpiegować. I gdy już dociekł, gdzie i czyją była Córką, wnet mu w tym wiernie posłużyła Fortuna, także fawor gospodyni, W takowych sztukach niepodłej mistrzyni, Że ją do siebie nazajutrz zwabiła, Gdy ta o zdradzie najmniej nie myśliła. Tamże ow jakby nadszedszy z trafunku, Przysiadł się do niej, nie patrząc gatunku W miejskiej dzieweczce (gdyż go miłość wściekła, Ciężej nad płomień acherontski piekła). Całował, ściskał, prosił i namawiał, I obiecował i prawdziwie dawał
znaczną osobnymi Postrzeże; ktora lubo podłą była, Ale swą piękną twarzą nań włożyła Łańcuch miłości, ktorej się zbrygować Gdy nie mogł, kazał, zkąd jest, wyszpiegować. I gdy już dociekł, gdzie i czyją była Corką, wnet mu w tym wiernie posłużyła Fortuna, także fawor gospodyni, W takowych sztukach niepodłej mistrzyni, Że ją do siebie nazajutrz zwabiła, Gdy ta o zdradzie najmniej nie myśliła. Tamże ow jakby nadszedszy z trafunku, Przysiadł się do niej, nie patrząc gatunku W miejskiej dzieweczce (gdyż go miłość wściekła, Ciężej nad płomień acherontski piekła). Całował, ściskał, prosił i namawiał, I obiecował i prawdziwie dawał
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 303
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
rogu dźwięk tak beł straszliwy, Że się przed niem nie został żaden człowiek żywy, Żadne serce tak dobre, tak śmiałe nie było, Żeby usłyszawszy go, sobą nie strwożyło; Dźwięki wiatrów nasroższych i ziemie trzęsienia Z tem dźwiękiem nie zrównały i straszliwe grzmienia. Wielkie dzięki Angielczyk Logistylli czyni, Że była przewodniczka i jego mistrzyni.
XVI.
Skoro jej przystojnemi słowy podziękował, Pożegnał ją i z portem wiatry zostawował Spokojniejsze i poszedł, krążąc nad ludnemi I pachniącej Indii wsiami bogatemi, W prawą i w lewą wysep tysiąc odkrywając, Tak długo, aż obaczył, z biegu nie spuszczając, Kraj świętego Tomasza, skąd się więc puszczają Żeglarze na północy
rogu dźwięk tak beł straszliwy, Że się przed niem nie został żaden człowiek żywy, Żadne serce tak dobre, tak śmiałe nie było, Żeby usłyszawszy go, sobą nie strwożyło; Dźwięki wiatrów nasroższych i ziemie trzęsienia Z tem dźwiękiem nie zrównały i straszliwe grzmienia. Wielkie dzięki Angielczyk Logistylli czyni, Że była przewodniczka i jego mistrzyni.
XVI.
Skoro jej przystojnemi słowy podziękował, Pożegnał ją i z portem wiatry zostawował Spokojniejsze i poszedł, krążąc nad ludnemi I pachniącej Indyej wsiami bogatemi, W prawą i w lewą wysep tysiąc odkrywając, Tak długo, aż obaczył, z biegu nie spuszczając, Kraj świętego Tomasza, skąd się więc puszczają Żeglarze na północy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 334
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
iudicabat Populum. Katarzyna Aleksandryjska 50. Krasomowców Filozofów Victriks. Minerva, dla tego pro Dea Sapientiae miáná. Erinna Poetria sławna Wierszopiska : Korynna Epigrammatów i Elegiów, alias z konceptem i żałosnych wierszów kompozytorka : Sapho ná Insule Lesbus, różnych wierszów kompozytorka : Aspasia Milesia uczona Dama, Filozofka i Oratorka, Sokratesa i Peryklesa Oratora Mistrzyni, a potym od Lekcyj ad Lectum poszła, Zoną tegoż Peryklesa zostawszy Plutarchus in Pericle. Zenocia w naukach i języku Łacińskim, Greckim, Egipskim ante eruditos, w Męstwie ante Viros, Królowa Palmyrorum, w Syryj Sapora Króla Perskiego Victriks, od Aureliana Cesarza Rzymskiego Victa, w Triumfie prowadzona do Rzymu i słusznie,
iudicabat Populum. Katarzyna Alexandryiská 50. Krasomowcow Filozofow Victrix. Minerva, dla tego pro Dea Sapientiae miáná. Erinna Poetria sławná Wierszopiska : Korinna Epigrammatow y Elegiow, alias z konceptem y żałosnych wierszow kompozytorka : Sapho ná Insule Lesbus, rożnych wierszow kompozytorka : Aspasia Milesia uczoná Dama, Filozofka y Oratorka, Sokratesa y Periklesa Orátorá Mistrzyni, á potym od Lekcyi ad Lectum poszła, Zoną tegoż Periklesa zostáwszy Plutarchus in Pericle. Zenocia w náukách y ięzyku Łacinskim, Greckim, Egyptskim ante eruditos, w Męstwie ante Viros, Krolowa Palmyrorum, w Syryi Sapora Krola Perskiego Victrix, od Aureliána Cesarza Rzymskiego Victa, w Tryumfie prowádzona do Rzymu y słusznie,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 694
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Tu koniec zwady, jeśli się zwać godzi zwadą świadectwo, które miłość wwodzi. Jużem chciał milczeć, ale Sława rzecze: "Słuchaj, Kabalin póki z gór pociecze, dokąd i cytry, i spinety nowe brzmieć będą, dotąd pióra Korwinowe. Głód, niekiedy mistrz, nauczył psyttaka here wymówić, lecz Korwina ptaka mistrzyni nauk – miłość nauczyła, Atropos dzika choć go oprawiła, przecię ślad swojej zostawił wymowy, dając nam przykład z siebie dziś domowy". VII
Miser homo! Quare omni hora te non disponis? Cogita te iam mortuum, quem scis necessario moriturum. Distingue, qualiter oculi vertentur in capite, venae rumpentur in corpore et
Tu koniec zwady, jeśli się zwać godzi zwadą świadectwo, które miłość wwodzi. Jużem chciał milczeć, ale Sława rzecze: "Słuchaj, Kabalin póki z gór pociecze, dokąd i cytry, i spinety nowe brzmieć będą, dotąd pióra Korwinowe. Głód, niekiedy mistrz, nauczył psyttaka here wymówić, lecz Korwina ptaka mistrzyni nauk – miłość nauczyła, Atropos dzika choć go oprawiła, przecię ślad swojej zostawił wymowy, dając nam przykład z siebie dziś domowy". VII
Miser homo! Quare omni hora te non disponis? Cogita te iam mortuum, quem scis necessario moriturum. Distingue, qualiter oculi vertentur in capite, venae rumpentur in corpore et
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 60
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
że cię trapi bida Z własnej twojej przyczyny, bom dawno słyszała, Ze ci nic prócz postaci natura niedała. Galezjusz; Ach kochana Filido! zapał głupstwo trawi, Nie zów więcej Cimonem, a spojrzy łaskawi. Powetuję nauki, dam jej lotne skrzydła, Byle ci moja postać nie była obrzydła; Miłość prędka Mistrzyni, a w szybkiej odmianie, Uzbroi rozum w cnotę, a serce w kochanie. Filida: Zycze Galezjuszu, porzuć szpetne stroje, Weź polot, lecz ja wątpię, o skutek się boję. Bo któraż zastarzała tępość zmysłów nosi, Próżno się w dalszym wieku z rozumem unosi: Lecz czas dalszej podroży, Siostry
że cię trapi bida Z własney twoiey przyczyny, bom dawno słyszała, Ze ci nic procz postaci natura niedała. Galezyusz; Ach kochana Filido! zapał głupstwo trawi, Nie zow więcey Cimonem, á spoyrzy łaskawi. Powetuię nauki, dam iey lotne skrzydła, Byle ci moia postać nie była obrzydła; Miłość prędka Mistrzyni, á w szybkiey odmianie, Uzbroi rozum w cnotę, á serce w kochanie. Filida: Zycze Galezyuszu, porzuć szpetne stroie, Weź polot, lecz ia wątpię, o skutek się boię. Bo ktoraż zastarzała tępość zmysłow nośi, Prożno się w dalszym wieku z rozumem unośi: Lecz czas dalszey podroży, Siostry
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: C
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
rzuca Sukcesorze, Mam was trzech, w których konsztu dopieła nauka, Radbym w prędce po każdym doczekał się Wnuka. Galezjusz; Ojcze mój winienem ci respekt z przyrodzenia, Profit odbieram z przeszłych mych win upomnienia, Lecz pozwól, niech tu wyznam, kto te skutki czyni, Kocham, a miłość mocna, najwyższa Mistrzyni. Z jej instynktu prostota, porzuciła płocha, Korzystać chce w talentach, kto serdecznie kocha, Ale muszę w sekrecie taić płomień żywy, Gdyż Ojciec mych pasyj tobie nie życzliwy. Demokryt: Jakimże to sposobem, z kim mam te zawody? Powiedz Galezjuszu? chcę z nim przyjść do zgody. Trudno znaleźć szacunek
rzuca sukcessorze, Mam was trzech, w ktorych konsztu dopieła nauka, Radbym w prędce po każdym doczekał się Wnuka. Galezyusz; Oycze moy winienem ci respekt z przyrodzenia, Profit odbieram z przeszłych mych win upomnienia, Lecz pozwol, niech tu wyznam, kto te skutki czyni, Kocham, á miłość mocna, naywyższa Mistrzyni. Z iey instynktu prostota, porzuciła płocha, Korzystać chce w talentach, kto serdecznie kocha, Ale muszę w sekrecie taić płomień żywy, Gdyż Oyciec mych passyi tobie nie życzliwy. Demokryt: Iakimże to sposobem, z kim mam te zawody? Powiedz Galezyuszu? chcę z nim przyiść do zgody. Trudno znaleść szacunek
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: D2
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754