A zatym każdego Statysty, ta maksyma, być powinna ze ex duobus mailis minus eligendum, więc lepiej niż Infantes napełnią NIeba, niżeli adulti, pressi egestate et miseria, per deperationem, mają napełniać piekło to umnie dobry Pasterz i Statysta, co rem certam non invedit proincerta, bo dosyć i tak wagusów, hiłyszów, mizeraków po Polsce pełno, a gdyby jeszcze to promulgowana nauka, jużby dawno tak cała zdrobniała by Polska; jakie niektóre teraz widziemy Województwa. Gdyby Jedynaków, Panów majętnych niebyło, Praesidium et dulce decus, Front i czoło Ojczyzny upadłoby, i niemiałby kto o niej radzić, i ktoszby ubogich sublevaret egestem
A zátym każdego Statysty, ta maxima, bydź powinna ze ex duobus mailis minus eligendum, więc lepiey niż Infantes nápełnią NIeba, niżeli adulti, pressi egestate et miseria, per deperationem, maią nápełniać piekło to umnie dobry Pásterz y Statysta, co rem certam non invedit proincerta, bo dosyć y ták wagusow, hiłyszow, mizerakow po Polszcze pełno, á gdyby ieszcze to promulgowana náuka, iużby dáwno ták cáła zdrobniała by Polska; iakie niektore teraz widziemy Wojewodztwa. Gdyby Jedynakow, Pánow maiętnych niebyło, Praesidium et dulce decus, Front y czoło Oyczyzny upadłoby, y niemiałby kto o niey radzić, y ktoszby ubogich sublevaret egestem
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 97
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
to wejrzawszy na wielkie miasta za dawniejszych lat kwitnące, czyli na miasteczka pomniejsze i wsie, które żyzna przed laty karmiła ziemia i krwawy pot z czoła ubogiego oracza stokrotnym w polu kontentowała żniwem, teraz nic inszego żadne nie obaczy oko, tylko całą krainę w Ukrainę pustą przez wojsko saskie obróconą, gospodarzów dostatnich w ostatnich mizeraków przemienionych; nadto tychże wojsk saskich nad naturę okrucieństwo to chce wykonać, aby obywatelów i poddaństwo po miasteczkach i wsiach głodem wymorzywszy nową kolonią swymi ludźmi osadzać. Za czym kiedy szlacheckiej kondycji ludziom zwyczajem staropolskim z tak ciężkich niewoli wybić się należy, słuszna, aby poddani tak panów swoich, jako i samych siebie, według
to wejrzawszy na wielkie miasta za dawniejszych lat kwitnące, czyli na miasteczka pomniejsze i wsie, które żyzna przed laty karmiła ziemia i krwawy pot z czoła ubogiego oracza stokrotnym w polu kontentowała żniwem, teraz nic inszego żadne nie obaczy oko, tylko całą krainę w Ukrainę pustą przez wojsko saskie obróconą, gospodarzów dostatnich w ostatnich mizeraków przemienionych; nadto tychże wojsk saskich nad naturę okrucieństwo to chce wykonać, aby obywatelów i poddaństwo po miasteczkach i wsiach głodem wymorzywszy nową kolonią swymi ludźmi osadzać. Za czym kiedy szlacheckiej kondycyi ludziom zwyczajem staropolskim z tak ciężkich niewoli wybić się należy, słuszna, aby poddani tak panów swoich, jako i samych siebie, według
Skrót tekstu: RybMManRzecz
Strona: 222
Tytuł:
Manifest Marcina Rybińskiego
Autor:
Zygmunt Rybiński
Miejsce wydania:
Koniecpol
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
blisko człeka wybranego z najodważniejszych. Obacz Fellusa l. 14.
Żeby tedy dać odpor tak pysznym chorągwiom Katyliny, obaczmy Rzymianie, co mamy sami: tkwicie naprzód przeciwko temu kalece, wysiekaczowi zgrzybiałemu, Konsulów i Wodzów waszych. Wyprowadźcie za tym wybór, i moc samę z całych Włochów na tych pogrążonych na dno w długach mizeraków. Macie po sobie i osady, i miasta pod przywilejami osobnemi siedzące, gdy tym czasem nieprzyjaciel za szańce, ze twarde i niedobyte zamki ma niektóre pogórki lasami odziane. Tyle innych rzeczy, któremi celujecie, które was czynią tak godnemi uważenia, i tak strasznemi, iść nie powinno w przyrównanie do ubóstwa i nędzy
blisko człeka wybranego z nayodważnieyszych. Obacz Fellusa l. 14.
Zeby tedy dać odpor tak pysznym chorągwiom Katyliny, obaczmy Rzymianie, co mamy sami: tkwicie naprzod przeciwko temu kalece, wysiekaczowi zgrzybiałemu, Konsulow i Wodzow waszych. Wyprowadźcie za tym wybor, i moc samę z całych Włochow na tych pogrążonych na dno w długach mizerakow. Macie po sobie i osady, i miasta pod przywileiami osobnemi siedzące, gdy tym czasem nieprzyiaciel za szańce, ze twarde i niedobyte zamki ma niektóre pogórki lasami odziane. Tyle innych rzeczy, któremi celuiecie, które was czynią tak godnemi uważenia, i tak strasznemi, iść nie powinno w przyrownanie do ubostwa i nędzy
Skrót tekstu: CycNagMowy
Strona: 52
Tytuł:
Mowy Cycerona przeciwko Katylinie
Autor:
Marek Tulliusz Cyceron
Tłumacz:
Ignacy Nagurczewski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy polityczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
po ulicach, kładli na kary i do dołów zwozili. Żywym dawano pewną porcją chleba co dzień w pewnych miejscach murem albo parkanem opasanych. Byli ludzie z długimi biczami, od nich zwani bieżnikami, którzy przed godziną dystrybucji chleba zganiali ubóstwo do owych miejsc, zajmując wspomnianymi biczami i pędząc jak bydło. Wielu albowiem z tych mizeraków, z łakomstwa głodem rosnącego, spodziewając się większego pożywienia w pojedynczej od domu do domu żebraninie, unikało zajmu do gromady. Wpędzonych w zamknięcie, czyli plac, wypuszczano po jednemu tąż samą bramą, dając każdemu pod równą miarą sztukę chleba. I tak czyniono co dzień. Umierali jednak i przy takiej opatrzności,
po ulicach, kładli na kary i do dołów zwozili. Żywym dawano pewną porcją chleba co dzień w pewnych miejscach murem albo parkanem opasanych. Byli ludzie z długimi biczami, od nich zwani bieżnikami, którzy przed godziną dystrybucji chleba zganiali ubóstwo do owych miejsc, zajmując wspomnianymi biczami i pędząc jak bydło. Wielu albowiem z tych mizeraków, z łakomstwa głodem rosnącego, spodziewając się większego pożywienia w pojedynczej od domu do domu żebraninie, unikało zajmu do gromady. Wpędzonych w zamknięcie, czyli plac, wypuszczano po jednemu tąż samą bramą, dając każdemu pod równą miarą sztukę chleba. I tak czyniono co dzień. Umierali jednak i przy takiej opatrzności,
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 39
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak