krzywić, Że się zechce skądinąd, nie chcąc z głowy wywić 17 (F). NA SER ALTERNATA
Nie żądzę się ja, choć w przegniłym serze W zębach mi kędy żywy robak gmerze; Mieszam go z chlebem, niech kto patrzy krzywo: On mnie po śmierci, ja go kąsam żywo. O, nieszczęśliwa mizernego świata We wszytkich rzeczach taka alternata. 18 (F). HIROGLIFIK
Nic sam nie czyniąc, każe nasz ksiądz pleban siłę; Trzeba by przy ambonie malować kobyłę. Milczy ta, lecz przykładem swoim chce w nas wlepić: Ile trzeba naturze — tyle jeść, tyle pić. Tedy bydło (cóż nas to na sądnym
krzywić, Że się zechce skądinąd, nie chcąc z głowy wywić 17 (F). NA SER ALTERNATA
Nie żądzę się ja, choć w przegniłym serze W zębach mi kędy żywy robak gmerze; Mieszam go z chlebem, niech kto patrzy krzywo: On mnie po śmierci, ja go kąsam żywo. O, nieszczęśliwa mizernego świata We wszytkich rzeczach taka alternata. 18 (F). HIROGLIFIK
Nic sam nie czyniąc, każe nasz ksiądz pleban siłę; Trzeba by przy ambonie malować kobyłę. Milczy ta, lecz przykładem swoim chce w nas wlepić: Ile trzeba naturze — tyle jeść, tyle pić. Tedy bydło (cóż nas to na sądnym
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 19
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Alem się zaś bał, by się nie gniewały, Że się z niektórych sekretów wydały.
Bo długo potym, jak śpiewać przestały, Ale nie powiem, o czym rozmawiały. 668. Druga duma samegoż autora pod tenże czas oblężenia krakowskiego, gdy był u Szwedów więźniem
.
Ja śpiewam, chociaż biedy Zgoła mizernego Ogarnęły mię wszędy Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy I ledwom żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania Trapiąc mą duszę Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna Matka utrapiona. Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, I z nią jej czyny Idą w perzyny.
Alem się zaś bał, by się nie gniewały, Że się z niektorych sekretow wydały.
Bo długo potym, jak śpiewać przestały, Ale nie powiem, o czym rozmawiały. 668. Druga duma samegoż autora pod tenże czas oblężenia krakowskiego, gdy był u Szwedow więźniem
.
Ja śpiewam, chociaż biedy Zgoła mizernego Ogarnęły mię wszędy Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy I ledwom żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania Trapiąc mą duszę Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna Matka utrapiona. Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, I z nią jej czyny Idą w perzyny.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 370
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
labores Dei datur, aby utrudzone członki pokarmem posiliwszy/ szedł na odpoczynek do spania/ bo już drugi bankiet po wieczerzy nie bywa. Stąd Glosza Ordynaria. Hoc conuiuium no prandium, sed, caena dicitur, post caenam enim nullum conuiuium restat. A gospodarz niebieski tym lepiej jeszcze ułomnościom naszym wyrozumiewając/ po pracach tego naszego mizernego żywota/ daje wiernym swoim wieczerzą w chwale królestwa swojego/ aby wiecznie odpoczywali w szczęśliwości onej niewypowiedzianej/ quam oculus non vidit, auris non audiuit, et in cor hominis non ascendit. I dopiero gdy się świat skończy i sądny dzień. Gloria haec nobis ad plenum conferetur, cum et corpus et anima erunt in gloria
labores Dei datur, áby vtrudzone członki pokármem pośiliwszy/ szedł ná odpoczynek do spánia/ bo iuż drugi bánkiet po wieczerzy nie bywa. Ztąd Glosza Ordinária. Hoc conuiuium no prandium, sed, caena dicitur, post caenam enim nullum conuiuium restat. A gospodarz niebieski tym lepiey ieszcze vłomnośćiom nászym wyrozumiewáiąc/ po pracách tego nászego mizernego żywotá/ dáie wiernym swoim wieczerzą w chwale krolestwá swoiego/ áby wiecznie odpoczywáli w szczęśliwośći oney niewypowiedźiáney/ quam oculus non vidit, auris non audiuit, et in cor hominis non ascendit. Y dopiero gdy się świát zkończy y sądny dźień. Gloria haec nobis ad plenum conferetur, cum et corpus et anima erunt in gloria
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 78
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
wigilią Bożego Narodzenia pojechałem. Przyjechawszy do Jaśwojń mało co po południu, już zastałem u stołu siedzących, gdyż kasztelan witebski, lubo mnie widział jadącego, jednak pokazując swój resentyment kazał czym prędzej jeść dawać. Potem kasztelan udał się do tej sztuki, aby mnie poić i — jak mnie widział po pracach mińskich dosyć mizernego, niemniej i przeciwnościami konkurencji mojej
zgryzionego — do słabości przyprowadzić, a zatem moje na dalszy czas odwlec ożenienie.
Pijał przedtem kasztelan dosyć mocno i dufał swemu zdrowiu, ale przez pięć dni pojąc mnie, nie wytrzymał i sam zachorował. Lubo i mnie dosyć osłabił, bo jadąc razem z Próżorem, teraźniejszym starostą kowieńskim,
wigilią Bożego Narodzenia pojechałem. Przyjechawszy do Jaśwojń mało co po południu, już zastałem u stołu siedzących, gdyż kasztelan witebski, lubo mnie widział jadącego, jednak pokazując swój resentyment kazał czym prędzej jeść dawać. Potem kasztelan udał się do tej sztuki, aby mnie poić i — jak mnie widział po pracach mińskich dosyć mizernego, niemniej i przeciwnościami konkurencji mojej
zgryzionego — do słabości przyprowadzić, a zatem moje na dalszy czas odwlec ożenienie.
Pijał przedtem kasztelan dosyć mocno i dufał swemu zdrowiu, ale przez pięć dni pojąc mnie, nie wytrzymał i sam zachorował. Lubo i mnie dosyć osłabił, bo jadąc razem z Prozorem, teraźniejszym starostą kowieńskim,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 602
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Twój wiek, szczęśliwa godzina, to szczęście że masz biecka Starościna. Calliope
Wesołe głosy owszeki tam trzeźwie słyszeć chęcią – oświadczają wieki. Euhoe, namilszy moi, upijajmy się, nikt się odmiany nie boi!
Euhoe, duszo zażywaj szczęścia, w błogosławieństwie i w dobru opływaj! Po niebie depcemy świata mizernego, niech nędza z nami się nie brata! Apollo
Tam kolerycznej nie ujrzysz Hyjady, swarów nie czyni Nienawiść obłudna. Łaskawa, skromna, bez przykrej przysady Miłość związała serca wszytkiem cudna.
Gniewów pioruny, obmowiska, młoty nie nacierają, nie znajdzie bojaźni, żadnych przymówek, żadnej tam sromoty ani rozruchów, ani zoczy kaźni
Twój wiek, szczęśliwa godzina, to szczęście że masz biecka Starościna. Calliope
Wesołe głosy owszeki tam trzeźwie słyszeć chęcią – oświadczają wieki. Euhoe, namilszy moi, upijajmy się, nikt się odmiany nie boi!
Euhoe, duszo zażywaj szczęścia, w błogosławieństwie i w dobru opływaj! Po niebie depcemy świata mizernego, niech nędza z nami się nie brata! Apollo
Tam kolerycznej nie ujrzysz Hyjady, swarów nie czyni Nienawiść obłudna. Łaskawa, skromna, bez przykrej przysady Miłość związała serca wszytkiem cudna.
Gniewów pioruny, obmowiska, młoty nie nacierają, nie znajdzie bojaźni, żadnych przymówek, żadnej tam sromoty ani rozruchów, ani zoczy kaźni
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 68
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
nieszczęściasmy uszli. Odkupił nas/ nie przez posłańców/ i przyczynne listy/ ale sam Bóg przedwieczny swą osobą stanąwszy sam się zniżywszy a prawie wyniszczywszy tradidit semetipsum. Gal: 2. 20. Odkupił nas nie na miejscu siedząc/ a tylko z daleka patrząc ale z stąpił z nieba/ z stąpił do tegoż samego mizernego padołu/ do tegoż samego smrodliwego więzienia/ w którymeśmy powiązani i okowani gnili/ wszedł/ i aż do tąd się z nami bawił/ póki nas z tej niewoli wydźwignął. Odkupił/ nas właśnie w ten czas/ keidysmy albo zgoła nic o wybawieniu naszym nie myślili/ albo jeszcze na większe tarasy i męki
nieszczęściasmy uszli. Odkupił nás/ nie przez posłáńcow/ y przyczynne listy/ ále sam Bog przedwieczny swą osobą stanąwszy sam się zniżywszy á práwie wyńiszczywszy tradidit semetipsum. Gal: 2. 20. Odkupił nás nie ná mieyscu śiedząc/ á tylko z dáleka patrząc ále z stąpił z niebá/ z stąpił do tegoż samego mizernego pádołu/ do tegoż samego smrodliwego więźienia/ w ktorymesmy powiązáńi y okowáńi gńili/ wszedł/ y aż do tąd się z námi báwił/ poki nás z tey niewoli wydźwignął. Odkupił/ nás włáśnie w ten czás/ keidysmy álbo zgoła nic o wybawieniu nászym nie myślili/ álbo ieszcze ná większe tárasy y męki
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 360
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
ABRYS OSTATNIEGO ŻALU
(po ostatniej na ziemi wedle ciała radości ostatnia fala na morzu mizernego świata)
utrapionego ojca po Jerzym, kochanym synu, który w lat trzydzieści bez niedziel dwunastu, żałosną umorzony gorączką, żyć przestał, dopiero począwszy.
Urodził się w roku 1661 w piątek, nazajutrz po święcie Bożego Ciała, ...
osierocił ojca w roku sześćdzjesiątym szóstym sic wieku jego, syna Wacława w
ABRYS OSTATNIEGO ŻALU
(po ostatniej na ziemi wedle ciała radości ostatnia fala na morzu mizernego świata)
utrapionego ojca po Jerzym, kochanym synu, który w lat trzydzieści bez niedziel dwunastu, żałosną umorzony gorączką, żyć przestał, dopiero począwszy.
Urodził się w roku 1661 w piątek, nazajutrz po święcie Bożego Ciała, ...
osierocił ojca w roku sześćdziesiątym szóstym sic wieku jego, syna Wacława w
Skrót tekstu: PotAbKuk_III
Strona: 341
Tytuł:
Abrys ostatniego żalu
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1691
Data wydania (nie wcześniej niż):
1691
Data wydania (nie później niż):
1691
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
WMPan jeszcze w tym tygodniu, albo ja do WMPana przyjadę. Hrabia mu obiecał, lecz swego nie mógł dotrzymać słowa. Nastąpił ten czasu kres, żebym go znowu powtórnie utraciła. Ponieważ tejże samej nocy miał napaść od febry. Pośpieszaliśmy drugiego dnia od naszego wspaniałego Gospodarza, do wsi naszej, a febra mizernego nie opuściła Hrabię, który ledwie dłużej mógł wytrzymać. W niewielu dniach tak osłabł, że i nadzieję życia pozbył. Nie odchodząc we dnie i w nocy od niego aż do dziewiątego dnia, starałam się go przeciwko woli wyroku sobie utrzymać, takem go jeszcze potężnie kochała. Trzy dni przed swoim zgonem życzył sobie
WMPan ieszcze w tym tygodniu, albo ia do WMPana przyiadę. Hrabia mu obiecał, lecz swego nie mogł dotrzymać słowa. Nastąpił ten czasu kres, żebym go znowu powtornie utraćiła. Ponieważ teyże samey nocy miał napaść od febry. Pośpieszaliśmy drugiego dnia od naszego wspaniałego Gospodarza, do wśi naszey, a febra mizernego nie opuśćiła Hrabię, ktory ledwie dłużey mogł wytrzymać. W niewielu dniach tak osłabł, że i nadzieię życia pozbył. Nie odchodząc we dnie i w nocy od niego aż do dziewiątego dnia, starałam śię go przeciwko woli wyroku sobie utrzymać, takem go ieszcze potężnie kochała. Trzy dni przed swoim zgonem życzył sobie
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 187
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
pytam, prócz ubogich kmieci, Mało mając na grzędzie, na wieżą nie leci? Łomią też wszyscy szyje pospołu z tym kurem, Który pieje, choć twardym przykryty marmurem: Niechaj moja przygoda każdego odrazi, Niechaj po ziemi chodzi, wysoko nie łazi. Kruche, niepewne szczeble, już przegniłe ma ta Ludzkiej pychy drabina mizernego świata, Na szczerym wietrze stoi, wiatr jej koniec wspiera; Gdzież człowiek — tylko na wiatr — po niej się napiera. A wieleśmy ich kolwiek potłuczonych grzebli! Żaden, na których stanął, nie był kontent z szczebli. Sześćdziesiąt lat pnąc drugi w ocemgnieniu spadnie; Gorsza, że niejednego przytłucze szkaradnie.
pytam, prócz ubogich kmieci, Mało mając na grzędzie, na wieżą nie leci? Łomią też wszyscy szyje pospołu z tym kurem, Który pieje, choć twardym przykryty marmurem: Niechaj moja przygoda każdego odrazi, Niechaj po ziemi chodzi, wysoko nie łazi. Kruche, niepewne szczeble, już przegniłe ma ta Ludzkiej pychy drabina mizernego świata, Na szczerym wietrze stoi, wiatr jej koniec wspiera; Gdzież człowiek — tylko na wiatr — po niej się napiera. A wieleśmy ich kolwiek potłuczonych grzebli! Żaden, na których stanął, nie był kontent z szczebli. Sześćdziesiąt lat pnąc drugi w ocemgnieniu spadnie; Gorsza, że niejednego przytłucze szkaradnie.
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 452
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ aż do piekła nagłębszego/ niezmierną prędkością leci/ i stał się taki grzmot w piekle/ jakoby wszytek świat ze wszytkim budowaniem swoim z gruntu się wywrócił/ i niebo upadło. Gdy tedy koło ono w wiezioro piekielne straszliwie się zanurzyło/ tedy wszytkie dusze potępione/ z duchami złośliwemi/ szalonymi głosami zawołali/ i z mizernego człowieka który się na kole obracał wszyscy się urągali/ naigrawali/ brzydzili/ przeklinali/ tłukli. Rzekł Anioł. Ten jest najnieszczęśliwszy ze wszytkich ludzi. Judasz zdrajca Jezusa Pana naszego. Ten będąc z liczby Apostoło jadem łakomstwa upiły/ Mistrza i Pana swego/ Baranka Bożego nałaskawszego/ wszech rzeczy sprawcę i rządźcę rodzaju ludzkiego Odkupiciela
/ áż do piekłá nagłębszego/ niezmierną prędkością leći/ y sstał sie táki grzmot w piekle/ iákoby wszytek świát ze wszytkim budowániem swoim z gruntu sie wywroćił/ y niebo vpádło. Gdy tedy koło ono w wieźioro piekielne strászliwie sie zánurzyło/ tedy wszytkie dusze potępione/ z duchámi złosliwemi/ szalonymi głosámi záwołáli/ y z mizernego człowieká ktory sie ná kole obrácał wszyscy sie vrągáli/ naigrawáli/ brzydźili/ przeklinali/ tłukli. Rzekł Anyoł. Ten iest nayniesczęśliwszy ze wszytkich ludźi. Iudasz zdraycá Iezusá Paná nászego. Ten będąc z liczby Apostoło iádem łákomstwá vpiły/ Mistrzá y Páná swego/ Báránká Bożego nałáskáwszego/ wszech rzeczy sprawcę y rządźcę rodzáiu ludzkiego Odkupićielá
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 164
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612