Smaku dodawał do snu i ochłody. Zefir jej suknią poddymał, a mali Kupidynowie nakoło igrali:
Jeden jej włosy trafił, drugi w ucho Coś o miłości poszepty wał głucho; Ten na nią wieje, ten urwane zioła W śliczne natyka warkocze dokoła, Ten różą równa z rumieńcem, ten śliczną Białą lilią równa ze płcią mleczną. Ale jeden z nich, nad insze swawolny, Kształt jej rozpinał i do piersi wolny Oczom swym przystęp sprawił i w te znoje Tam chłodził oczy i swoje, i moje; Lecz mię tą swoją przysługą tak zdradził, Że więcej we mnie zapału wprowadził, Którym bez miary będąc rozpalony I z sił i wszytkich zmysłów
Smaku dodawał do snu i ochłody. Zefir jej suknią poddymał, a mali Kupidynowie nakoło igrali:
Jeden jej włosy trafił, drugi w ucho Coś o miłości poszepty wał głucho; Ten na nię wieje, ten urwane zioła W śliczne natyka warkocze dokoła, Ten różą równa z rumieńcem, ten śliczną Białą liliją równa ze płcią mléczną. Ale jeden z nich, nad insze swawolny, Kształt jej rozpinał i do piersi wolny Oczom swym przystęp sprawił i w te znoje Tam chłodził oczy i swoje, i moje; Lecz mię tą swoją przysługą tak zdradził, Że więcej we mnie zapału wprowadził, Którym bez miary będąc rozpalony I z sił i wszytkich zmysłów
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 160
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w onczas widział ciele, Idejski młody pasterz, zaprawdę nie miały Drugie się o co gniewać, że jabłko przegrały, Z ramion śnieżnych spływały kosy rozpuszczone, W złotokręte pierścienie śliczne potrafione. Oczy gwiazdom równały a zaś w twarzy białej Alabastry z purpurą wdzięcznie się mieszały. Członki bielsze nad papier, zasłony nie miały, Szyję mleczną kosztowne perły otaczały, Jakie kiedyś królestwy płacił Egipt dawny, Które wsławił ow bankiet Kleopatry sławny. Ręce pieszczone drogie manele okuły, Z których żywe ciskały ognie karbunkuły. W stanie taśmą subtelną przepasana, która Tam się kończy, gdzie niżej piękna garniturą (Jak niegdy w Kolchach) strzeże runa bogatego, Kradnąc je przed
w onczas widział ciele, Idejski młody pasterz, zaprawdę nie miały Drugie się o co gniewać, że jabłko przegrały, Z ramion śnieżnych spływały kosy rozpuszczone, W złotokręte pierścienie śliczne potrafione. Oczy gwiazdom rownały a zaś w twarzy białej Alabastry z purpurą wdzięcznie się mieszały. Członki bielsze nad papier, zasłony nie miały, Szyję mleczną kosztowne perły otaczały, Jakie kiedyś krolestwy płacił Egipt dawny, Ktore wsławił ow bankiet Kleopatry sławny. Ręce pieszczone drogie manele okuły, Z ktorych żywe ciskały ognie karbunkuły. W stanie taśmą subtelną przepasana, ktora Tam się kończy, gdzie niżej piękna garniturą (Jak niegdy w Kolchach) strzeże runa bogatego, Kradnąc je przed
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 252
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
wspominając niewdzięczne potrawy Likaońskiego stołu/ a prze świeżość sprawy Jeszcze nie ogłoszone/ głębokie w tej mierze Zamysły/ i Jowisza godne gniewy bierze/ I rady swej zwoływa: Jakoż ci co beli Wezwani/ bez mieszkania wszyscy się stawieli/ B Jest droga która zawsze sama górą chodzi/ Znaczna dobrze kiedy się Niebo wypogodzi/ Mleczną ją dla białości jasnej nazywają: Tą mieszkańcy Niebiescy gdy trzeba chadzają Do poważnych Pałaców/ zacnie wielmożnego Piorunowładzce/ i do dworu Królewskiego: Zlewej i z prawej strony przyszły sieni święte Przedniejszych Bogów/ mając drzwi śrzodkiem rozięte/ Połowicą otwarte: pospólstwo słusznego Mieszkania tu i owdzie ma dosyć różnego. A potężni i zacni święci zasię
wspomináiąc niewdźięczne potrawy Lykáońskiego stołu/ á prze świeżość spráwy Ieszcze nie ogłoszone/ głębokie w tey mierze Zamysły/ y Iowiszá godne gniewy bierze/ Y rády swey zwoływa: Iákoż ći co beli Wezwáni/ bez mieszkániá wszyscy się stáwieli/ B Iest drogá ktora záwsze sámá gorą chodźi/ Znáczna dobrze kiedy się Niebo wypogodźi/ Mleczną ią dla białośći iasney názywáią: Tą mieszkáńcy Niebiescy gdy trzebá chadzáią Do poważnych Páłacow/ zacnie wielmożnego Piorunowładzce/ y do dworu Krolewskiego: Zlewey y z práwey strony przyszły śieni święte Przednieyszych Bogow/ máiąc drzwi śrzodkiem rozięte/ Połowicą otwárte: pospolstwo słusznego Mieszkániá tu y owdźie ma dosyć rożnego. A potężni y zacni święći záśię
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 13
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tym czasem hetman książęcia bawarskiego (nie obawiając się żadnych posiłków, tak od Mansfelda albo kogokolwiek Frydrychowego, jako i z Frankentalu, ale jako się wyżej powiedziało, część dla leżących na straży Elearów, część też dla zniesienia pomienionego w przeszłym rozdziale mostu Manhejmskiego) Hajdelbergu szturmami bezpiecznie dobywał; on z Frankentalu już prawie obżałowanego nocą mleczną do Manhejmu ostatniej fortecy wywoził, stąd czata knotów kiwających u piechoty postrzegłszy, skoczyła, kilka set piechoty rozgromiła i jego pojmała. Tak był strwożył ten więzień nieprzyjaciela, iż dla Boga prosząc o niego, na wykup trzech towarzyszów (wtenczas gdy Żarskiego rotmistrza zabito było. jak się w przeszłym rozdz. pokazało pojmanych) mimo
tym czasem hetman książęcia bawarskiego (nie obawiając się żadnych posiłków, tak od Mansfelda albo kogokolwiek Frydrychowego, jako i z Frankentalu, ale jako się wyżej powiedziało, część dla leżących na straży Elearów, część też dla zniesienia pomienionego w przeszłym rozdziale mostu Manhejmskiego) Hajdelbergu szturmami bezpiecznie dobywał; on z Frankentalu już prawie obżałowanego nocą mleczną do Manhejmu ostatniej fortecy wywoził, ztąd czata knotów kiwających u piechoty postrzegłszy, skoczyła, kilka set piechoty rozgromiła i jego pojmała. Tak był strwożył ten więzień nieprzyjaciela, iż dla Boga prosząc o niego, na wykup trzech towarzyszów (wtenczas gdy Żarskiego rotmistrza zabito było. jak się w przeszłym rozdz. pokazało pojmanych) mimo
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 110
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
koniec znikneła. Jak wiele tedy potrzebaby było gwiazd dla uczynienia takiej wielkości. Choćbyś tysiąc ich w jedno zebrał, nigdy okręgu słońca nie zrównają. Za Atalusa panowania (mówi tenże) kometa mała ukazała się naprzódku, potym się podniosła, i rozciągnęła aż do Ekwatora tak, iź owę stronę nieba, którą mleczną drogą zowiemy urosłszy niezmiernie, równała. Jak wieleż tu gwiazd potrzeba było, aby tak wielki przeciąg nieba zajeły światłem nieprzerwanym. Lib: 7. |q. nat: c. 12.
Ze zaś Eforus, jako mówi Seneka, widział kometę na dwoje dzielącą się, a Demekryt u Arystotelesa twierdzi, iż z komety kilka
koniec znikneła. Jak wiele tedy potrzebaby było gwiazd dla uczynienia takiey wielkości. Choćbyś tysiąc ich w iedno zebrał, nigdy okręgu słońca nie zrównaią. Za Attalusa panowania (mówi tenże) kometa mała ukazała się naprzódku, potym się podniosła, y rozciągnęła aż do Ekwatora tak, iź owę stronę nieba, którą mleczną drogą zowiemy urosłszy niezmiernie, równała. Jak wieleż tu gwiazd potrzeba było, aby tak wielki przeciąg nieba zaieły światłem nieprzerwanym. Lib: 7. |q. nat: c. 12.
Ze zaś Ephorus, iako mówi Seneka, widział kometę na dwoie dzielącą się, a Demekryt u Aristotelesa twierdzi, iż z komety kilka
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 42
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Dziesiąta Hidra z gwiazd 27. Jedenasta Czara z gwiazd 8. Dwunasta Kruk z gwiazd 4. Trzynasta Kadzielnica z gwiazd 7. Czternasta Korona z gwiazd 13. Pietnasta Ryba z gwiazd 18.
XXXIV. Oprócz tych konstelacyj od jednego polum do drugiego rozciąga się po firmamencie jak droga jaka, którą nazywają Astronomowie Galaksyą, albo mleczną drogą. W rzeczy zaś jest zbior drobnych gwiazd, które dla swojej względem oka małości, rozeznane być nie mogą, dla czego wydają się po firmamencie jak droga biała. Sposób rozeznania jednej konstelacyj od drugiej najlepszy jest sfera Astronomiczna. Tę bowiem w noc pogodną wydyrygowawszy według elewacyj miejsca i godziny, której obserwacja się dzieje
Dziesiąta Hidra z gwiazd 27. Jedenasta Czara z gwiazd 8. Dwanasta Kruk z gwiazd 4. Trzynasta Kadzielnica z gwiazd 7. Czternasta Korona z gwiazd 13. Pietnasta Ryba z gwiazd 18.
XXXIV. Oprocz tych konstellacyi od iednego polum do drugiego rozciąga się po firmamencie iák droga iáka, ktorą nazywaią Astronomowie Galaxyą, álbo mleczną drogą. W rzeczy zaś iest zbior drobnych gwiazd, ktore dla swoiey względem oka máłości, rozeznane być nie mogą, dla czego wydáią się po firmamencie iák droga biała. Sposob rozeznania iedney konstellacyi od drugiey naylepszy iest sfera Astronomiczna. Tę bowiem w noc pogodną wydyrygowawszy według elewacyi mieysca y godziny, ktorey obserwacya się dzieie
Skrót tekstu: BystrzInfAstron
Strona: Nv
Tytuł:
Informacja Astronomiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Agenorskim sadzi. Ciało śmiertelne w górne grzmoty nie włożone, Spłonęło sprzężnym darem: a niedonoszone Niemowiątko z żywota macierze dobyte/ I (ku prawdzieli) w biedrze ojcowskiej zaszyte. Gdzie dostawało czasów/ których mać stradała. Ino ciotka skrycie go w przód pielegnowała: Stąd wziętego/ Nysejskie w swych odchowywały Jamach Nimfy/ a mleczną karmią podsycały. To gdy na ziemi robią urady przedwieczne/ A dwuródnego Bacha kołyski bezpieczne: Strafunku snadź Jupiter/ Nektaru trąciwszy/ Zwolną Junoną/ ważne sprawy odłożywszy/ Zartował: mówiąc: Wierę/ więtszą niż mężowie Rozkosz macie? Ta jej przy. tedy obie głowie Na skaźń Tyresiasa mądrego się zdały; Któremu znać się
Agenorskim sádźi. Ciáło śmiertelne w gorne grzmoty nie włożone, Spłonęło sprzężnym dárem: á niedonoszone Niemowiątko z żywotá máćierze dobyte/ Y (ku prawdźieli) w biedrze oycowskiey zászyte. Gdźie dostawáło czásow/ ktorych máć stradáłá. Ino ćiotká skryćie go w przod pielegnowáłá: Ztąd wźiętego/ Nyseyskie w swych odchowywáły Iámách Nymphy/ á mleczną karmią podsycáły. To gdy ná źiemi robią vrády przedwieczne/ A dwurodnego Bacchá kołyski bespieczne: Ztrafunku snadz Iupiter/ Nektaru trąćiwszy/ Zwolną Iunoną/ ważne spráwy odłożywszy/ Zártował: mowiąc: Wierę/ więtszą niż mężowie Roskosz maćie? Tá iey przy. tedy obie głowie Ná skáźń Tyresiásá mądrego się zdáły; Ktoremu znać się
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 64
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636