się rad winem Zabawia, niech zań wypiję tuzinem. Czterdzieści i sześć zagrzały nam cery, Ale tak imion wyniosą litery. KWIATEK DAROWNY
Kwiateczku suchy, ale mnie kochany Dla ręki, którąś zerwany i dany, A suchy od mych ogniów i przed srogiem Serca mojego zwiędniały pożogiem!
Tyś niepodobny tej płci krwawej ani Mleku, przy którym nosiła cię pani, Lecz z megoś serca przybrał te kolory, Które tak zwiędło jak kwiat późnej pory; Ani cię mogę oczerstwić i łzami, Bo i te płyną zmieszane z ogniami. Pokaż mej pannie twe zbiedniałe liście, Że widząc, jako gładkość oczywiście Ginie, i że to trwałość klejnot rzadki,
się rad winem Zabawia, niech zań wypiję tuzinem. Czterdzieści i sześć zagrzały nam cery, Ale tak imion wyniosą litery. KWIATEK DAROWNY
Kwiateczku suchy, ale mnie kochany Dla ręki, którąś zerwany i dany, A suchy od mych ogniów i przed srogiem Serca mojego zwiędniały pożogiem!
Tyś niepodobny tej płci krwawej ani Mleku, przy którym nosiła cię pani, Lecz z megoś serca przybrał te kolory, Które tak zwiędło jak kwiat późnej pory; Ani cię mogę oczerstwić i łzami, Bo i te płyną zmieszane z ogniami. Pokaż mej pannie twe zbiedniałe liście, Że widząc, jako gładkość oczywiście Ginie, i że to trwałość klejnot rzadki,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 35
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
którym wszytkie chłody nam uciekły, Opadły z liści jak w listopad gaje, Ziemia się zeschła dziurawi i kraje, Zioła dżdża pragną, Cererzyne dary Zawiędłę zwykłej nie donoszą miary, Proszę cię, jeśli uprosić się godzi, Niechaj twój ogień mej paniej nie szkodzi. Strzeż tego, żeby jako płci pieszczonej, Śniegowi równej i mleku rodzonej, Piegi nie pstrzyły i przykra, dlaboga, Nie opaliła w południe śreżoga. Mnie raczej głowę spal na proch i szpiki, Już zwykłe ogniom dla białej podwiki; Popal i zboża, ziemię, gaje, zioła, Pobierz nam chłody, co ich staje zgoła, I wód na napój zostaw nam o male,
którym wszytkie chłody nam uciekły, Opadły z liści jak w listopad gaje, Ziemia się zeschła dziurawi i kraje, Zioła dżdża pragną, Cererzyne dary Zawiędłę zwykłej nie donoszą miary, Proszę cię, jeśli uprosić się godzi, Niechaj twój ogień mej paniej nie szkodzi. Strzeż tego, żeby jako płci pieszczonej, Śniegowi równej i mleku rodzonej, Piegi nie pstrzyły i przykra, dlaboga, Nie opaliła w południe śreżoga. Mnie raczej głowę spal na proch i szpiki, Już zwykłe ogniom dla białej podwiki; Popal i zboża, ziemię, gaje, zioła, Pobierz nam chłody, co ich staje zgoła, I wód na napój zostaw nam o male,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 170
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Wsuną się w łóżko nietchnąwszy zasłonki.
Postrzegł to ADOLF, oczy w chłopca wlepił, Czemu tak piękny, nie pyta przyczyny, Ani mu dziwno, że Bogi poślepił, Bo tylko takie widział Kupidyny, Lecz malowane, ten zaś portret żywy Znak daje, że jest Kupido prawdziwy. Twarz jego wdzięczna białość równa mleku Z rumieńcem Roży rozkwitłej zmięszana, Wzrost Dziecka wydał w siedmioletnim wieku, Głowa w kędziory długie pozwijana, Oczy śmiejące brwi właśnie dwie Tęczy Głos mówiącego, jak więc strumyk brzęczy. Miło nań patrzać, kiedy się umizgał, Skrzydła z piór białych z różnymi kolóry, Niby je Malarz Farbami pobryzgał; Kwiatami przez Bark przepasan
, Wsuną się w łożko nietchnąwszy zásłonki.
Postrzegł to ADOLF, oczy w chłopca wlepił, Czemu ták piękny, nie pyta przyczyny, Ani mu dziwno, że Bogi poślepił, Bo tylko tákie widział Kupidyny, Lecz malowane, ten zaś portret żywy Znák daie, że iest Kupido práwdźiwy. Twárz iego wdzięczna białość rowna mleku Z rumieńcem Roży rozkwitłey zmięszana, Wzrost Dziecka wydał w siedmioletnim wieku, Głowa w kędziory długie pozwiiana, Oczy śmieiące brwi właśnie dwie Tęczy Głos mowiącego, iák więc strumyk brzęczy. Miło nań pátrzać, kiedy się umizgał, Skrzydła z pior białych z rożnymi kolóry, Niby ie Málarz Farbami pobryzgał; Kwiatami przez Bark przepasan
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
rady zdrowej. A wiesz co/ masz i lata/ masz i dobre mienie/ Dając krowy i owce żywioł i odzienie. Odumarł cię jednego ociec w majętności/ Dajże wszelkim zabawom pokoj i marności. Wiem tu/ sąsiad ma dziewkę nie żadną na twarzy/ Oczy jak para drogich kamieni się zarzy. Lice mleku z krwią na pół równie zmieszanemu/ Włos prawie jedwabiowy podobny świetnemu. Tę chceszli mieć za żonę poślubioną sobie/ Podź zemną/ ja to sprawię da ją ociec tobie. A lepiejci już radzę patrzyć dobra swego/ Pożyteczniej i zbioru trzymać się własnego. Niżli teraz włócząc się samemu z owcami/ Dom co żywo odziera
rády zdrowey. A wiesz co/ masz y latá/ masz y dobre mienie/ Dáiąc krowy y owce żywioł y odżienie. Odumarł ćię iednego oćiec w máiętnośći/ Dayże wszelkim zábáwom pokoy y márnośći. Wiem tu/ samśiad ma dziewkę nie żadną ná twarzy/ Oczy iák pará drogich kámieni się zarzy. Lice mleku z krwią ná poł rownie zmieszánemu/ Włos práwie iedwabiowy podobny świetnemu. Tę chceszli mieć zá żonę poślubioną sobie/ Podź zemną/ ia to spráwię da ią oćiec tobie. A lepieyći iuż rádzę pátrzyć dobrá swego/ Pożytecżniey y zbioru trzymáć się własnego. Niżli teraz włocząc się sámemu z owcámi/ Dom co żywo odziera
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: A4
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630