NOWE ZWIERCIADŁOModzie dzisiejszego stroju akomodowane, DAMOM POLSKIM Które się Modno noszą,OFIAROWANE. OD JAKUBA ŁĄCZNOWOLSKIEGO Roku Pańskiego, 1678. DO CZYTELNIKA.
Dwie Natury pod Słońce, tak przeciwne były; Ze od siebie, jak Niebo od Ziemie, chodziły. Heraklit zawsze płakał: Domokrit śmiechami Zycie stawił: z Historyj, jako wiecie sami. Wtym Zierciedle, ich żgody, a kto dziś
NOWE ZWIERCIADŁOModźie dźiśieyszego stroiu ákomodowáne, DAMOM POLSKIM Ktore się Modno noszą,OFIAROWANE. OD JAKVBA ŁĄCZNOWOLSKIEGO Roku Páńskiego, 1678. DO CZYTELNIKA.
Dwie Nátury pod Słońce, ták przećiwne były; Ze od śiebie, iak Niebo od Zięmie, chodźiły. Heráklit záwsze płákał: Domokrit śmiechámi Zyćie stawił: z Historyi, iáko wiećie sámi. Wtym Zierćiedle, ich żgody, á kto dźiś
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona:
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Bóg w pogardzeniu/ Moda triumfuje. Niech co pokaże Moda/ czegoby nie trzeba; Nie odradzi Modziastym/ i sam Anioł z Nieba. Odradzaj słowem Boskim; mów: to się niegodzi. Rzekną: Tak niesie Moda. Co żywo/ tak chodzi. By snadź straciwszy rozum/ szaty pozrucała/ Która się Modno nosi kompankiby miała. I Bóg/ i wzięty z nieba ludzki rozum błądzi; Sama Moda/ nalepiej światem Polskim/ rządzi. O nowa Filozofko! O Świata Mądryni! O jakie głupstwo tego/ co cię mądrą czyni! Kto się może od płaczu wpuł z śmiechem ukoić; Gdy Moda w sprosną nagość każe Damy
Bog w pogárdzeniu/ Modá tryumfuie. Niech co pokaże Modá/ czegoby nie trzebá; Nie odrádźi Modźiástym/ y sam Anioł z Niebá. Odradzay słowem Boskim; mow: to się niegodźi. Rzekną: Tak nieśie Modá. Co żywo/ ták chodźi. By snadź stráciwszy rozum/ száty pozrucáłá/ Ktora się Modno nośi kompankiby miáła. Y Bog/ y wźięty z niebá ludzki rozum błądźi; Sama Modá/ nalepiey świátem Polskim/ rządźi. O nowa Filozofko! O Swiátá Mądryni! O iákie głupstwo tego/ co ćię mądrą czyni! Kto się moze od płáczu wpuł z śmiechem vkoić; Gdy Modá w sprosną nágość każe Damy
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
trefników wzorki biorąc/ gdy strój ich pstry widzą; W tym się/ na śmiech kochają/ ż czego winnych szydzą. Krawcom lepsza się nie dziej: Bo co się walały Kitajczane płateczki; to się dziś przydały. I co przedtym w śmieci iść/ ledwie było godno/ To terasz pilno chowa/ kto się nosi Modno. Już teraz najszczuplejsze twarzy pultynkami W których płatki chowają: co przyznacie sami. Pod tak bogatą głową/ szyja ż ubożała; Naga/ biedna/przy samych perłach się została A że przystąpiej pereł/ więc czarne Paciory/ Moda zaleca Damom/ nad inne Fawory. Dobrze/ że Paciorkami/ karki otaczacie; Które gołe
trefnikow wzorki biorąc/ gdy stroy ich pstry widzą; W tym się/ ná śmiech kocháią/ ż czego winnych szydzą. Kráwcom lepsza sie nie dźiey: Bo co się waláły Kitayczáne płáteczki; to się dźiś przydáły. Y co przedtym w śmieći iść/ ledwie było godno/ To terász pilno chowa/ kto się nośi Modno. Iuż teráz náyszczupleysze twarzy pultynkámi W ktorych płátki chowáią: co przyznáćie sámi. Pod ták bogátą głową/ szyiá ż vbożáła; Nága/ biedná/przy sámych perłách się zostáłá A że przystąpiey pereł/ więc czarne Páciory/ Modá zálecá Dámom/ nád inne Fáwory. Dobrze/ że Paćiorkámi/ kárki otaczaćie; Ktore gołe
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
leży, szarpacz cudzej sławy. Do piekła nie chce mu się, w niebie nie ma sprawy. Więc jak miewały koniec owe kartelusze W kloace — tam i jego spodziewać się dusze. 124. MÓWIĄ TO STĄD: „NE SUTOR ULTRA CREPIDAM”
— Szwiec przyszedł do malarza. Ów wyjmuje z ramy Cale skończony obraz modno strojnej damy. — Szewc dał gańbę trzewikom. Z gniewem-ci, atoli Wziąwszy pędzla poprawił według jego woli. Nuż sziwiec dalej przygarniać: „Jeszczeć źle to i to”. A malarz go w pół: „Dość też z szewca po kopyto!” VIII 125. PRIMA APRILIS
Śle dama pod pieczęcią
leży, szarpacz cudzej sławy. Do piekła nie chce mu się, w niebie nie ma sprawy. Więc jak miewały koniec owe kartelusze W kloace — tam i jego spodziewać się dusze. 124. MÓWIĄ TO STĄD: „NE SUTOR ULTRA CREPIDAM”
— Szwiec przyszedł do malarza. Ów wyjmuje z ramy Cale skończony obraz modno strojnej damy. — Szewc dał gańbę trzewikom. Z gniewem-ci, atoli Wziąwszy pędzla poprawił według jego woli. Nuż sziwiec dalej przygarniać: „Jeszczeć źle to i to”. A malarz go w pół: „Dość też z szewca po kopyto!” VIII 125. PRIMA APRILIS
Śle dama pod pieczęcią
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 38
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, widzę, do manijery obyczajów pana swojego. Łeb mu jako pudło aż pod ostatni włos wydupiłeś, kanią jakąś pohaną na bakier przykryłeś, zadek fałdami obłożyłeś i do połowy jako tarcicą szeroko przytaśmowałeś, w minie, w stąpaniu, w obrocie, w hauście, jakby tam już przez lat kilkanaście polerował się, modno ułożyłeś, zgoła galanto z niego dworaka przed eksperyjencyją wykształtowałeś.
Jacek: Bardzo kontent jestem, że ci się tak podobał, bo inaczej nie pomieściłby się w rejestrze.
Wincenty: Tak i ja rozumiem, bo jako przedtem, tak i teraz do fantazji sobie ludzi przybierają panowie.
Jacek: Podobno przedtem dobierali
, widzę, do manijery obyczajów pana swojego. Łeb mu jako pudło aż pod ostatni włos wydupiłeś, kanią jakąś pohaną na bakier przykryłeś, zadek fałdami obłożyłeś i do połowy jako tarcicą szyroko przytaśmowałeś, w minie, w stąpaniu, w obrocie, w hauście, jakby tam już przez lat kilkanaście polerował się, modno ułożyłeś, zgoła galanto z niego dworaka przed eksperyjencyją wykształtowałeś.
Jacek: Bardzo kontent jestem, że ci się tak podobał, bo inaczej nie pomieściłby się w rejestrze.
Wincenty: Tak i ja rozumiem, bo jako przedtem, tak i teraz do fantazyi sobie ludzi przybierają panowie.
Jacek: Podobno przedtem dobierali
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 275
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
bakałarzami i nauczycielami, oni manduktorami i dobrodziejami, słowem, rzekę, ojcami, a nie panami bywali. Trudno wypowiedzieć bez zazdrości, jak to oni przed sobą szykowali, układali, w minę, w fantazyją, w wielorakie czynienie sposobili młódź szlachecką tak dalece, że ten szyk prowadzić, przyprowadzić i odprowadzić, ów krydkę modno i należycie położyć, tamten rzecz głęboko i rzetelnie opisać, inszy wymówić i udać, wszyscy bez nagany należycie czynić, nie kosztując rodziców swoich ani w zwyczaj teraźniejszy turbując, umieli i mogli. Nie wspominam zaś owej wspaniałej stołów symetrii, liczbą nad zamiar wielką i wieloraką dyskursów, osób godnością zagęszczonych, z których podawała się
bakałarzami i nauczycielami, oni manduktorami i dobrodziejami, słowem, rzekę, ojcami, a nie panami bywali. Trudno wypowiedzieć bez zazdrości, jak to oni przed sobą szykowali, układali, w minę, w fantazyją, w wielorakie czynienie sposobili młódź szlachecką tak dalece, że ten szyk prowadzić, przyprowadzić i odprowadzić, ów krydkę modno i należycie położyć, tamten rzecz głęboko i rzetelnie opisać, inszy wymówić i udać, wszyscy bez nagany należycie czynić, nie kosztując rodziców swoich ani w zwyczaj teraźniejszy turbując, umieli i mogli. Nie wspominam zaś owej wspaniałej stołów symetryi, liczbą nad zamiar wielką i wieloraką dyskursów, osób godnością zagęszczonych, z których podawała się
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 276
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
aniżeli polorów dworskich, pilnowali. Dwór podobno królewski wykształtuje młodego? Gdzie panowie sami nadskakują jak chłopcy, nadstawując się ledwo nie wszelakim służby okazjom albo kędy czczy rejestr bezpieczeństwa ustroniów i wygody sekretnej asystuje prywatnie. Senatorski podobno? Kędy jako psia jucha krew szlachecka obmierzła, a puder lada szewca i knechty cudzoziemskiego nad zamiar pięknie, modno i politycznie przez kanał polski pachnie i obliguje. Kędy sykofancji, pseudopolityki, zdrady, sekretów na zgubę publiczną, chronienia się narodu swojego pełno. Języka polskiego obyczaj ustał, szlacheckie dzieci na kozłach, przy oddechu pohanego Olendra woźnicy jak maźnice wieszają. Kędy nie masz nic cale do pozoru, do obyczajów, do doskonałości Polaków
aniżeli polorów dworskich, pilnowali. Dwór podobno królewski wykształtuje młodego? Gdzie panowie sami nadskakują jak chłopcy, nadstawując się ledwo nie wszelakim służby okazyjom albo kędy czczy rejestr bezpieczeństwa ustroniów i wygody sekretnej asystuje prywatnie. Senatorski podobno? Kędy jako psia jucha krew szlachecka obmierzła, a puder lada szewca i knechty cudzoziemskiego nad zamiar pięknie, modno i politycznie przez kanał polski pachnie i obliguje. Kędy sykofancyi, pseudopolityki, zdrady, sekretów na zgubę publiczną, chronienia się narodu swojego pełno. Języka polskiego obyczaj ustał, szlacheckie dzieci na kozłach, przy oddechu pohanego Olendra woźnicy jak maźnice wieszają. Kędy nie masz nic cale do pozoru, do obyczajów, do doskonałości Polaków
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 277
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
pozwala, uważam trzewik dratwy i kroju turobskiego jako prośniak pohany, pończochę z jedwabiu czyli sztamentu koziego niby tłumok sudanną, podwiązkę jej z ołowiem szlakowym, szlak koszuli w nici pracowitej zaprasowanej i ostrej, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycji damę uczcić by się godziło, ale że wierzchni zbytek, spodni niedostatek garnitury znaczą, tedy kogoś inszego od pysznej emulacji, a nie od intraty strojnego poznawam. Więc i za pozwoleniem pytam się
pozwala, uważam trzewik dratwy i kroju turobskiego jako prośniak pohany, pończochę z jedwabiu czyli sztamentu koziego niby tłumok sudanną, podwiązkę jej z ołowiem szlakowym, szlak koszuli w nici pracowitej zaprasowanej i ostrej, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycyi damę uczcić by się godziło, ale że wierzchni zbytek, spodni niedostatek garnitury znaczą, tedy kogoś inszego od pysznej emulacyi, a nie od intraty strojnego poznawam. Więc i za pozwoleniem pytam się
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
opuszka DUCHOWNE.
Trzysta z kożuszka Szmatów pokrywa;
Plecy w zwierzyńcu, A na odyńcu Mąż cugle zrywa:
z Kulbaki siano, Olstra zatkano Strzelbą bez rury,
Płachta z wojłoku, Pochwy u boku Pogryzły szczury,
Zupan łatany Cudnie odziany Je[...] ową skurką
Więc się też jeży Gdy kroczą bieży Czerkies pod burką;
Dziwnie to modno! Refleksje
Chłodno i głodno I w worku pustki,
Bot patrzy z kosa. Niemasz do nosa I niednej chustki,
A przecię hola! z Litwy z Podola Czy z Inszej drogi,
Pan czerkies z tany Tuż między Pany Wywija dżogi: Prezumpcja niedostatnich Szlachcianek.
Wtąż i szlacheckie Zony, nad Greckie Damy się sadzą
opuszká DVCHOWNE.
Trzystá z kożuszká Szmátow pokrywa;
Plecy w zwierzyńcu, A ná odyńcu Mąż cugle zrywa:
z Kulbáki śiáno, Olstrá zátkano Strzelbą bez rury,
Płáchtá z woyłoku, Pochwy u boku Pogryzły szczury,
Zupan łatány Cudnie odźiany Je[...] ową skurką
Więc się też ieży Gdy kroczą bieży Czerkies pod burką;
Dźiwnie to modno! REFLEXYE
Chłodno y głodno Y w worku pustki,
Bot pátrzy z kosa. Niemász do nosa Y niedney chustki,
A przećię holá! z Litwy z Podola Czy z Inszey drogi,
Pan czerkies z tany Tuż między Pány Wywija dżogi: Prezumpcya niedostátnich Szláchćianek.
Wtąż y szlácheckie Zony, nád Greckie Dámy się sádzą
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 47
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
wolności dał kwity. Za złość, co Posłom Jego wyrządzili wprzody, Kazał jak Błaznom, za to, golić po pół brody. Suknie poobrzynano dla zupełnej kary, Żadnemu Amonicie Krawiec nie brał miary.
Tylko tak rznął, ażeby wolą spełnił Pana, Byle szata z pod pasa wyszła za kolana. A chociaż ich tak modno DAWID wyczerkiesił, Przecię się w Amonitach zemsty ogień wskrzesił. Bo jak węże pobite łby w górę podnoszą, Tak i ci nie o pokoj, lecz o wojnę proszą. Rozgniewany powtórnym Król na wojnę znakiem, Grozi Rebeliżantom szubienicą, hakiem. Każe w Wojsku obwołać swój Ordynans mściwy, Żeby żaden Amończyk z rąk nie
wolności dáł kwity. Zá złość, co Posłom Jego wyrządzili wprzody, Kázał iák Błaznom, zá to, golić po puł brody. Suknie poobrzynano dla zupełney káry, Zádnemu Amonicie Krawiec nie brał miary.
Tylko ták rznął, ażeby wolą spełnił Pána, Byle szata z pod pasa wyszła zá kolana. A chociasz ich ták modno DAWID wyczerkiesił, Przecię się w Amonitach zemsty ogień wskrzesił. Bo iák węże pobite łby w gorę podnoszą, Ták y ci nie o pokoy, lecz o woynę proszą. Rozgniewany powtornym Krol ná woynę znákiem, Grozi Rebelliżantom szubienicą, hákiem. Każe w Woysku obwołać swoy Ordynans mściwy, Zeby żaden Amończyk z rąk nie
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 91
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752