jako po ziemi Myśliwiec cały dzień gonił za Jeleniem. W Kircherze zaś czytam, że ten Og, według Rabinów, Noego szukając po wodach potopowch, 15 łokci nad góry wyższych, tej wody miał tylko po kolana. Większe głupstwo Żydów nad tego Olbrzyma! Nie opuściłby był Mojżesz opisać w Księgach Pisma Z tak wielkiego monstrum, który tylko wspomina, że ten Olbrzym miał łoże na łokci 10.
15 Wierzą prościejsi Żydzi, że Dusze są razem od BOGA stworzone, konserwujące się in corpore Lune, że aż po urznięciu pępka, do ciał ordinantur prze zeń, i zaraz zapominają wszystkiego, dopiero będąc omnisciae, i co się na Niebie
iako po ziemi Myśliwiec cały dzień gonił za Ieleniem. W Kircherze záś czytam, że ten Og, według Rabinow, Noego szukaiąc po wodách potopowch, 15 łokci nad gory wyższych, tey wody miał tylko po kolaná. Większe głupstwo Zydow nad tego Olbrzyma! Nie opuściłby był Moyżesz opisać w Księgach Pisma S tak wielkiego monstrum, ktory tylko wspomina, że ten Olbrzym miał łoże na łokci 10.
15 Wierzą prościeysi Zydzi, że Dusze są rázem od BOGA stworzone, konserwuiące się in corpore Lunae, że aż po urznięciu pępka, do ciał ordinantur prze zeń, y zaraz zapomináią wszystkiego, dopiero będąc omnisciae, y co się na Niebie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1073
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
niecnotę, Chyłkiem do domu pilno uchodziły, Ze Ezopowi nic nie wystarczyły. Nazajutrz zaś król swą radę zwoływa, I już z kolerą takich słów dobywa: A czy zniesiecie? że człeka kawałek Takich afrontów nam tu i zuchwałek Stał się Autorem, ani się mu oprzeć, Ani możecie swych konceptów poprzeć, Ze ja od monstrum tego sławę tracę, I Licerowi haracz z wstydem płacę. Zatym na radzie tej konkludowano, Aby się więcej już go nie pytano, Ale żeby on wzajemnie zadawał, I swoje kwestie, czy gadki, wydawał. Rzekł z nich tak jeden: pytaj z nas którego O to, co nigdy nikt nie słyszał tego.
niecnotę, Chyłkiem do domu pilno uchodźiły, Ze Ezopowi nic nie wystarczyły. Nazaiutrz zaś krol swą radę zwoływa, I iuż z kolerą takich słow dobywa: A czy znieśiećie? że człeka kawałek Takich affrontow nam tu i zuchwałek Stał śię Autorem, ani śię mu oprzeć, Ani możećie swych konceptow poprzeć, Ze ia od monstrum tego sławę tracę, I Licerowi haracz z wstydem płacę. Zatym na radźie tey konkludowano, Aby śię więcey iuż go nie pytano, Ale żeby on wzaiemnie zadawał, I swoie kwestye, czy gadki, wydawał. Rzekł z nich tak ieden: pytay z nas ktorego O to, co nigdy nikt nie słyszał tego.
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: D
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731