sarmackiego rodu Bogini, z uprzejmego tłukąc pierś zawodu Pełną ręką triumfów, nie bez wiecznej straty Widząc w drugiej żałosne z Turkami traktaty. Farbujeć skroń rumieńcem tak niezwykła plama, Ani w nich znasz Polaków, ani siebie sama. Owych, mówię, Polaków, co swej ostrzem bronie Za lodowatych nurtów gdzieś zagnali tonie Durnego Moskwicina; onych, mówię, którzy, Kiedy się na nich tyran wschodowy oborzy, Cały świat swych zastępów zatrwożywszy gromem, Nie z polskiej, z jego ziemie odprawią go z sromem; Których, gdy pojedynkiem nie mogą, ostępem Chcą pożyć, lecz wprzód spasą swoje ścierwy sępem Szwedzi, Węgrzy, Kozacy, Multani, Wołosza
sarmackiego rodu Bogini, z uprzejmego tłukąc pierś zawodu Pełną ręką tryumfów, nie bez wiecznej straty Widząc w drugiej żałosne z Turkami traktaty. Farbujeć skroń rumieńcem tak niezwykła plama, Ani w nich znasz Polaków, ani siebie sama. Owych, mówię, Polaków, co swej ostrzem bronie Za lodowatych nurtów gdzieś zagnali tonie Durnego Moskwicina; onych, mówię, którzy, Kiedy się na nich tyran wschodowy oborzy, Cały świat swych zastępów zatrwożywszy gromem, Nie z polskiej, z jego ziemie odprawią go z sromem; Których, gdy pojedynkiem nie mogą, ostępem Chcą pożyć, lecz wprzód spasą swoje ścierwy sępem Szwedzi, Węgrzy, Kozacy, Multani, Wołosza
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 10
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W sztuki rozcięte, lubo nie zostało Zwierzom na opas, wzięli je troskliwi Bracia życzliwi.
Tu mężny Münster swego Akwilina Zwarł ostrogami, ściął w lot Moskwicina; Drugiego jeździ, lecz od strasznej zgraje Zabit zostaje.
I Namsciewicza niemniejsza ochota, Znaczna i ręki i broni robota. Ćma niezliczona i tego okryła, Z konia zwaliła.
I tyś jest zabit przy tej naszych szkodzie, Kiedyś się z nami został na odwodzie, Tameś w nierównej lec musiał obronie,
ś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W sztuki rozcięte, lubo nie zostało Zwierzom na opas, wzięli je troskliwi Bracia życzliwi.
Tu mężny Münster swego Akwilina Zwarł ostrogami, ściął w lot Moskwicina; Drugiego jeździ, lecz od strasznej zgraje Zabit zostaje.
I Namsciewicza niemniejsza ochota, Znaczna i ręki i broni robota. Ćma niezliczona i tego okryła, Z konia zwaliła.
I tyś jest zabit przy tej naszych szkodzie, Kiedyś się z nami został na odwodzie, Tameś w nierownej ledz musiał obronie,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 359
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dzianecie, lecz potym szwankował, Bo w lewą rękę porwał, brat cnotliwy, Postrzał szkodliwy.
Tu Brzozowskiego już zwalono z konia, Tu za Pękalskim już pieszym pogonią; Rwie k nam nieborak, za nimtysiąc goni Moskiewskichbroni.
Mężny Przypkowski już ginął, już rata Wołał, a przecię nie zapomniał brata, Kiedy Pawłowicz miasto Moskwicina Chciał ściąć Morsztyna.
Do Rogulskiego Moskwicin z łysiną Skoczywszy trafił w żebra rohatyną, I by nie pancerz, byłby do żywota Otworzył wrota.
Szczawny cnotliwy, ustał bachmat, a ty Uchodź, Szlichtinku, postrzelon wilczaty.
I twój pleśniwy bez mal nieustanie, Zacny Hermanie.
Lecz nie tylko my, i czeladź
dzianecie, lecz potym szwankował, Bo w lewą rękę porwał, brat cnotliwy, Postrzał szkodliwy.
Tu Brzozowskiego już zwalono z konia, Tu za Pękalskim już pieszym pogonią; Rwie k nam nieboras, za nimtysiąc goni Moskiewskichbroni.
Mężny Przypkowski już ginął, już rata Wołał, a przecię nie zapomniał brata, Kiedy Pawłowicz miasto Moskwicina Chciał ściąć Morstyna.
Do Rogulskiego Moskwicin z łysiną Skoczywszy trafił w żebra rohatyną, I by nie pancerz, byłby do żywota Otworzył wrota.
Szczawny cnotliwy, ustał bachmat, a ty Uchodź, Szlichtinku, postrzelon wilczaty.
I twoj pleśniwy bez mal nieustanie, Zacny Hermanie.
Lecz nie tylko my, i czeladź
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 360
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. Przynamniej to ujrzawszy co czynię dla ciebie, Będziesz kiedy żałować i winować siebie, Żeś przyjaciela sobie wiernie życzliwego, Swą ręką wprowadziła do grobu ciemnego.
P. Lepiej by te impety w te obrócić strony, Kędy dziki Tatarzyn bierze gęste plony. Niech ta ręka, co własnym piersiom stos gotuje, Na karku Moskwicina broń swą zafarbuje. Tyś podobno me żarty źle tłumaczył sobie? Nie wątp w tym, żem jest szczyrym przyjacielem tobie. Tylkom chciała doświadczyć twojej cierpliwości, I zważyć, więcej gniewu czy masz łaskawości? Lecz znając cale afekt twój niezblakowany, Nie chciałam, byś na rzeczy dłużej był trzymany.
. Przynamniej to ujrzawszy co czynię dla ciebie, Będziesz kiedy żałować i winować siebie, Żeś przyjaciela sobie wiernie życzliwego, Swą ręką wprowadziła do grobu ciemnego.
P. Lepiej by te impety w te obrocić strony, Kędy dziki Tatarzyn bierze gęste plony. Niech ta ręka, co własnym piersiom stos gotuje, Na karku Moskwicina broń swą zafarbuje. Tyś podobno me żarty źle tłumaczył sobie? Nie wątp w tym, żem jest szczyrym przyjacielem tobie. Tylkom chciała doświadczyć twojej cierpliwości, I zważyć, więcej gniewu czy masz łaskawości? Lecz znając cale afekt twoj niezblakowany, Nie chciałam, byś na rzeczy dłużej był trzymany.
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 247
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
swojego nie wzięła/ i co za niewola była Regimentarzom Królewskim uderzyć około Baru na Czerń/ gdzie krwawym Marsem/ jednak szczęśliwym/ przyszło się im oprzeć; już i tego rzetelnie prześlakowano było/ że na to się nasadżył nieprzyjaciel był/ aby Królestwo Wojewodzie Siedmiogrodzskiemu podał/ uczyniwszy z nim pobraterstwo wojenne/ do czego też i Moskwicina obietnicami o wielkiej części ziemie Ruskiej powabiał/ jednak nawięcej w tym pracował/ aby ilekolwiek znajduje się Hord Tatarskich sobie na posiłek/ ku żgubie naszej zaciągnął. Kiedy tak na tym wszystek nieprzyjaciel usiłowanie swoje bawi/ mając okazją z przewłoki tej/ szczęściu swemu Król mądry/ wyprawia Posły/ i zraża tak Moskwicina/ jako i
swoiego nie wźięłá/ y co zá niewola byłá Regimentarzom Krolewskim vderzyć około Baru ná Czerń/ gdźie krwáwym Marsem/ iednák szcżęśliwym/ przyszło się im oprzeć; iuż y tego rzetelnie prześlákowano było/ że ná to się násádżił nieprzyiaćiel był/ áby Krolestwo Woiewodźie Siedmigrodzskiemu podał/ vcżyniwszy z nim pobráterstwo woienne/ do cżego też y Moskwićiná obietnicámi o wielkiey cżęśći źiemie Ruskiey powabiał/ iednák nawięcey w tym prácował/ áby ilekolwiek znáyduie się Hord Tátárskich sobie ná pośiłek/ ku żgubie nászey záćiągnął. Kiedy ták ná tym wszystek nieprzyiaćiel vśiłowánie swoie báwi/ máiąc okázyą z przewłoki tey/ szcżęśćiu swemu Krol mądry/ wypráwia Posły/ y zraża ták Moskwićiná/ iáko y
Skrót tekstu: PastRel
Strona: A3
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
i cokolwiek ugonić. Te upominki ato drudzy u Żydów upatrzyli. Ja nie umiem, jedno rolą orać, a innych rzeczy i pożytków nie zwykłem upatrować. Jednak co pewnego postanowić potrzeba skądkolwiek, ja nie od tego; co zaś z niemi traktować, to już secretiori consilio być musi.
Co się dotycze Moskwicina, od tego wielki strach beł przed laty i teraz jest; ale daleko większy beł przedtem, kiedy sławnej pamięci król Stefan onego Iwana Wasiłowicza beł nie poskromił. Wielkie szkody i mordy od tej tam strony ponosieły pobliższe temu księstwu miejsca koronne. Beły te consilia Stefana króla wespołek z Sykstem papieżem, gdy o podniesieniu ekspedycjej przeciwko
i cokolwiek ugonić. Te upominki ato drudzy u Żydów upatrzyli. Ja nie umiem, jedno rolą orać, a innych rzeczy i pożytków nie zwykłem upatrować. Jednak co pewnego postanowić potrzeba skądkolwiek, ja nie od tego; co zaś z niemi traktować, to już secretiori consilio być musi.
Co się dotycze Moskwicina, od tego wielki strach beł przed laty i teraz jest; ale daleko większy beł przedtem, kiedy sławnej pamięci król Stefan onego Iwana Wasiłowicza beł nie poskromił. Wielkie szkody i mordy od tej tam strony ponosieły pobliższe temu księstwu miejsca koronne. Beły te consilia Stefana króla wespołek z Sykstem papieżem, gdy o podniesieniu ekspedycyej przeciwko
Skrót tekstu: MowaZamojCz_II
Strona: 473
Tytuł:
Mowa Zamoyskiego na sejmie 1605 r.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy polityczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1605
Data wydania (nie wcześniej niż):
1605
Data wydania (nie później niż):
1605
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
nieprzyjaciel śmielszy, śrzodkiem i bokami na wojsko nasze naciera i aż pod Bruchnal miasteczko, pędzi. Opierał się wprawdzie długo sam hetman wjelki koronny z pułkiem swym w bramie bruchnalskiej żwawie następującej chmarze, że mało nie zginął od Moskwy, by go był Modrzejewski, podufały żołnierz, i Kryczyński, rotmistrz tatarski, z konia Moskwicina zwaliwszy, nie salwował. Ale już trudno było onych wesprzeć, ponieważ jako szarańcza po polach rozsypali się, a wojsko kuda tuda udawało się. Dość na tym, że się i Moskwa pod Bruchnalem nie oparła, ale z Kozakami wespół choć wieczorem, aże pod Jaworów uchodzących, skupiwszy się trapiła. Tabor przodem przed
nieprzyjaciel śmielszy, śrzodkiem i bokami na wojsko nasze naciera i aż pod Bruchnal miasteczko, pędzi. Opierał się wprawdzie długo sam hetman wielki koronny z pułkiem swym w bramie bruchnalskiej żwawie następującej chmarze, że mało nie zginął od Moskwy, by go był Modrzejewski, podufały zołnierz, i Kryczyński, rotmistrz tatarski, z konia Moskwicina zwaliwszy, nie salwował. Ale już trudno było onych wesprzeć, ponieważ jako szarańcza po polach rozsypali się, a wojsko kuda tuda udawało się. Dość na tym, że się i Moskwa pod Bruchnalem nie oparła, ale z Kozakami wespół choć wieczorem, aże pod Jaworów uchodzących, skupiwszy się trapiła. Tabor przodem przed
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 143
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
długim wieku Takim[...] pokojem rządźć tę krainę; Jak ja spokojnie na Leniwce płynę. Widziałam się niedawno Tam kędy w Pruskie i Inflanckie brzegi W lewają swoje biegi, Z Siostrzyczkami moimi Dżwiną, Niemnem, Wilią. Któreć o Królu! przez[...] mię czołem biją WIdziałam jako Dźwina Na swym odzieniu modrym Niosła z Krwie Moskwicina, Szatę szkarłatem napojoną szczodrym. Wilia zaś i z Niemnem Krzycząc głosem przyjemnem, Niosły pęta już zdjęte Prosto ku Neptunowi: Aby temu KrólOWI Poddał się prędko, który wziął tak pilno KOWNO i WILNO. WIdziałam i Sequanę Skarżącą się na ranę, Którą jam Jej zadała Wziąwszy jej to, co namilszego miała;
długim wieku Tákim[...] pokoiem rządźć tę kráinę; Iák ia spokoynie ná Leniwce płynę. Widziáłám się niedawno Tám kędy w Pruskie i Inflantskie brzegi W lewáią swoie biegi, Z Siestrzyczkámi moimi Dżwiną, Niemnem, Wilią. Ktoreć o Krolu! przez[...] mię czołem biią WIdziałám iáko Dzwina Ná swym odzieniu modrym Niosłá z Krwie Moskwiciná, Szátę szkárłatem nápoioną szczodrym. Wilia záś y z Niemnem Krzycząc głosem przyiemnem, Niosły pętá iuż zdięte Prosto ku Neptunowi: Aby temu KROLOWI Poddał się prętko, ktory wziął ták pilno KOWNO y WILNO. WIdziáłám y Sequánę Skárżącą się ná ránę, Ktorą iam Iey zádáłá Wziąwszy iey to, co namilszego miáłá;
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 103
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
/ siły ich zobopolne tak są pomiarkowane/ iż ani się Niemcy boją/ aby ich miasta barzo dobrze opatrzone i umocnione/ mieli Polacy najeżdżać/ mało co w piechotę zamożni; ani się też Polacy Niemców boją w polu. Z drugiej strony graniczą z Moskiewskim/ i z Prekopskim Carem/ i z Turczynem. Z strony Moskwicina/ powiemy o nim na swym miejscu: Prekopski Car/ może wyprawić w pole do 50000. koni/ a z pomocą drugich Tartarów swych przyjaciół jeszcze i więcej: jako uczynił w roku 1560. kiedy za prośbą Turczyna/ wywiódł był przeciw Moskiewskiemu 80000. gdzie też potym spalił był miasto Moskwę. lecz ten nie może
/ śiły ich zobopolne ták są pomiárkowáne/ iż áni się Niemcy boią/ áby ich miástá bárzo dobrze opátrzone y vmocnione/ mieli Polacy náieżdżáć/ máło co w piechotę zamożni; áni się też Polacy Niemcow boią w polu. Z drugiey strony grániczą z Moskiewskim/ y z Prekopskim Cárem/ y z Turczynem. Z strony Moskwićiná/ powiemy o nim ná swym mieyscu: Prekopski Cár/ może wypráwić w pole do 50000. koni/ á z pomocą drugich Tártárow swych przyiaćiół iescze y wiecey: iáko vczynił w roku 1560. kiedy zá proźbą Turczyná/ wywiodł był przećiw Moskiewskiemu 80000. gdźie też potym spalił był miásto Moskwę. lecz ten nie może
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 52
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
ozdabiająca! O nowa świątobliwością Cecylio cnotami/ by muzyką niejaką świat uweselająca! a w tych wszytkich odrodzona Renato. Vester Augustus sanguis forti risit Constantia, et virtuti dedit etiam in angusto hostium animo amplum satis theatrum. Latał wesoło/ i bujał triumfalno na ten czas po wszytkim świecie Orzeł Sarmatcki/ i który po grotach grubego Moskwicina/ po zawojach hardego Turczyna przelatywał nie jednego swym nozdrzem nieprzyjaciela gniazda swego pokonał. Już też spracowany szukał z swą Koroną Najasniejszemu WLADYSLAWOWI IV thori sceptriq; sociam, áby victri cibus armis in hoc Augusto Sacrario suspensis, Regalem Manipulũ candidis taenijs in opimam publici otij frugem fasciaret. Orle? Sarmatcki? Orle we krwi Tureckiej/
ozdabiáiąca! O nowa świątobliwośćią Cecilio cnotámi/ by muzyką nieiáką świát vweseláiąca! á w tych wszytkich odrodzona Renáto. Vester Augustus sanguis forti risit Constantia, et virtuti dedit etiam in angusto hostium animo amplum satis theatrum. Latał wesoło/ y buiał tryumphálno ná ten czás po wszytkim świećie Orzeł Sármátcki/ y ktory po grotách grubego Moskwićiná/ po zawoiách hárdego Turczyná przelátywał nie iednego swym nozdrzem nieprzyiaćielá gniazdá swego pokonał. Iuż też sprácowány szukał z swą Koroną Naiásnieyszemu WLADYSLAWOWI IV thori sceptriq; sociam, áby victri cibus armis in hoc Augusto Sacrario suspensis, Regalem Manipulũ candidis taenijs in opimam publici otij frugem fasciaret. Orle? Sármátcki? Orle we krwi Tureckiey/
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 41
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644