nocy widzą, jak koty, sowy, puhacze, niedoperze. Wątrobę kozią jedząc, wzrok ludzki naprawuje się, owszem oddala się ślepota. Tygrys zwierz mięsa koziego nigdy nie jada, pierwej na śmierć, niż na tę potrawę rezolwowany. Taka między kozami jest sympatya, że czasu jednego gdy koza z kozą na ciasnym bardzo mostku czyli kładce zeszły się, i nazad obrócić się jedna nie mogła, położyła się, aby druga prze- O Zwierzętach Historia naturalna
zen przeszedłszy, kontynuowała podroż swoję. Plinius libr. 9. cap. 5. Kozy osobliwie samce są silne, może na niektórych jeździć, osobliwie na Egipskich, gdzie w Kairze mieście Bellonius widział
nocy widzą, iak koty, sowy, puhacze, niedoperze. Wątrobę kozią iedząc, wzrok ludzki naprawuie się, owszem oddala się slepota. Tygrys zwierz mięsa koziego nigdy nie iada, pierwey na smierć, niż na tę potrawę rezolwowany. Taka między kozami iest sympatya, że czasu iednego gdy koza z kozą na ciasnym bardzo mostku czyli kładce zeszły się, y nazad obrocić się iedna nie mogła, położyła się, aby druga prze- O Zwierzetach Historia naturalna
zen przeszedłszy, kontynuowała podroż swoię. Plinius libr. 9. cap. 5. Kozy osobliwie samce są silne, może na niektorych iezdzić, osobliwie na Egypskich, gdzie w Kairze miescie Bellonius widział
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 273.
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wiodąc ludzie swe sprawione, I kazał, aby wzwody beły podniesione. Tem czasem odpędziwszy od siebie wspaniały Gryfon lud pospolity, nikczemny, nieśmiały, Wziął na się dla obrony lepszej pogardzoną Zbroję, zelżoną zbroję i posromoconą.
LXI.
Tamże podle kościółka jednego mocnego, Od głębokiego rowu w krąg opasanego, Stanął przy wąskiem mostku, dość ubezpieczony, Żeby nie mógł być od nich wkoło otoczony. Wtem z miasta hufiec wielki wychodził, wołając, Łajania, gróźb i fuków wielkich używając; Śmiały Gryfon na miejscu niestrwożony stoi I na twarzy znać daje, że się nic nie boi. PIEŚŃ XVIII.
LXII.
A skoro się do niego dalej przybliżyli
wiodąc ludzie swe sprawione, I kazał, aby wzwody beły podniesione. Tem czasem odpędziwszy od siebie wspaniały Gryfon lud pospolity, nikczemny, nieśmiały, Wziął na się dla obrony lepszej pogardzoną Zbroję, zelżoną zbroję i posromoconą.
LXI.
Tamże podle kościółka jednego mocnego, Od głębokiego rowu w krąg opasanego, Stanął przy wązkiem mostku, dość ubezpieczony, Żeby nie mógł być od nich wkoło otoczony. Wtem z miasta hufiec wielki wychodził, wołając, Łajania, gróźb i fuków wielkich używając; Śmiały Gryfon na miejscu niestrwożony stoi I na twarzy znać daje, że się nic nie boi. PIEŚŃ XVIII.
LXII.
A skoro się do niego dalej przybliżyli
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 51
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
skały, Wielką sławy chciwością; już cięte spuszczają Rany na hełm, już sztychem twarzy dosięgają.
CXII.
Nie okrył twardem smoczem łupieżem swej głowy Rodomont, który nosił król kiedyś surowy, Król Babilonu srogi, i u boku swego Nie miał tej szable, własna co bywała jego. Bo jak od Bradamanty został zwyciężony Na mostku, gdzie wir wściekłej rzeki biegł szalony, Różnie to porozrzucał wszystko, zasromany: Tak go gniew, żal i wstyd bódł srogi, niesłychany.
CXIII.
Wdział jednak inszą zbroję dobrą, doświadczoną I broń przypasał twardą, dziwnie wyostrzoną. Lecz ani ta i insza naleźć się nie mogła, Coby Afra ustrzegła, co
skały, Wielką sławy chciwością; już cięte spuszczają Rany na hełm, już sztychem twarzy dosięgają.
CXII.
Nie okrył twardem smoczem łupieżem swej głowy Rodomont, który nosił król kiedyś surowy, Król Babilonu srogi, i u boku swego Nie miał tej szable, własna co bywała jego. Bo jak od Bradamanty został zwyciężony Na mostku, gdzie wir wściekłej rzeki biegł szalony, Różnie to porozrzucał wszystko, zasromany: Tak go gniew, żal i wstyd bódł srogi, niesłychany.
CXIII.
Wdział jednak inszą zbroję dobrą, doświadczoną I broń przypasał twardą, dziwnie wyostrzoną. Lecz ani ta i insza naleźć się nie mogła, Coby Afra ustrzegła, co
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 392
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905