zatkane. Trzecia nauka jest/ którą tak Doktor jako i chory powinni zachować: czas upatrzyć którego ma pić tę wodę. A iż czas jest dwojaki/ Roczny i dzienny; pierwej naucz się którego czasu w roku ma pić. Nie dajże pić tej wody barzo w górace dni; ani też barzo w zimne i mroźne: masz rozkazanie Hyppocratesa sub cane & ante. canem difficiles ac molest[...] purgationes. I daje Galenus trzy przyczyny/ dla których źle zażywać lekarstw/ gdy się dzień przesila/ i wprzód i potym przez niemały czas; które przyczyny zgodzą się do tej wody. Naprzód ciała w ten czas są upalone: i przeto kiedy jeszcze
zátkáne. Trzećia náuká iest/ ktorą ták Doktor iáko y chory powinni záchowáć: cżas vpátrzyć ktorego ma pić tę wodę. A iż cżás iest dwoiáki/ Rocżny y dźienny; pierwey naucż się ktorego cżásu w roku ma pić. Nie dayże pić tey wody bárzo w gorace dni; áni też bárzo w źimne y mroźne: masz roskazánie Hyppocratesa sub cane & ante. canem difficiles ac molest[...] purgationes. Y dáie Galenus trzy przycżyny/ dla ktorych źle zażywać lekarstw/ gdy się dzień prześila/ y wprzod y potym przez niemały cżas; ktore przycżyny zgodzą się do tey wody. Naprzod ćiałá w ten cżas są vpalone: y przeto kiedy ieszcże
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 172.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
; cóż tedy ci rzeką, Co ciepły kraj, ojczyznę mieszkają daleką, Mrozu nigdy nie znają, śniegu ani we śnie Nie widzieli, lecz wiecznej przywyknęli wieśnie, W samych tylko płóciennych telejach bez futra, Pewnie wszyscy, jak muchy, posną nam do jutra; Albo znowu kobyle wywnętrzywszy brzuchy, Powiążą i tam w mroźne pomrą zawieruchy. CZĘŚĆ SIÓDMA
Więc gdy się im swych przyszło niedostatków zwierzyć, Prędko się starcy zgodzą, żeby mir uderzyć Z Polaki; nim jesienny spadnie plusk, nim zima Zajdzie, co rychlej wojska uwieść z pod Chocima; Zwłaszcza, gdy nam to w ręce samo prawie lezie. Ku jakiejż-by Zieliński mieszkał tu imprezie?
; cóż tedy ci rzeką, Co ciepły kraj, ojczyznę mieszkają daleką, Mrozu nigdy nie znają, śniegu ani we śnie Nie widzieli, lecz wiecznej przywyknęli wieśnie, W samych tylko płóciennych telejach bez futra, Pewnie wszyscy, jak muchy, posną nam do jutra; Albo znowu kobyle wywnętrzywszy brzuchy, Powiążą i tam w mroźne pomrą zawieruchy. CZĘŚĆ SIÓDMA
Więc gdy się im swych przyszło niedostatków zwierzyć, Prędko się starcy zgodzą, żeby mir uderzyć Z Polaki; nim jesienny spadnie plusk, nim zima Zajdzie, co rychlej wojska uwieść z pod Chocima; Zwłaszcza, gdy nam to w ręce samo prawie lezie. Ku jakiejż-by Zieliński mieszkał tu imprezie?
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 246
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, Tak pod niebytność słońca, niestetyż, mojego Bojaźń górę ma, bije w pół serca biednego. Lecz skoro zaś rozkosznem promieniem zapali Horyzont, wnet, wnet bojaźń okropną oddali. Wrócze się, najpiękniejsza, wróć, moja światłości, A wypędź ciemność, co mi zaślepia wnętrzności.
XXXVII.
Jako w jesienne czasy mroźne, uprzykrzone, Gdy słońce od nas dalej stroni, w bok schylone, Ziemia z wielkiem żywiołów żalem utraciła To, co najpiękniejszego lecie urodziła; Nie śpiewa ptak, opadło kwiecie, list zielony Uwiądł, wiatr dmucha przykry, zimny, obostrzony: Tak skoro twe przymioty słodkie ustąpiły, Tysiąc strachów, tysiąc zim we mnie
, Tak pod niebytność słońca, niestetyż, mojego Bojaźń górę ma, bije w pół serca biednego. Lecz skoro zaś rozkosznem promieniem zapali Horyzont, wnet, wnet bojaźń okropną oddali. Wróćże się, najpiękniejsza, wróć, moja światłości, A wypędź ciemność, co mi zaślepia wnętrzności.
XXXVII.
Jako w jesienne czasy mroźne, uprzykrzone, Gdy słońce od nas dalej stroni, w bok schylone, Ziemia z wielkiem żywiołów żalem utraciła To, co najpiękniejszego lecie urodziła; Nie śpiewa ptak, opadło kwiecie, list zielony Uwiądł, wiatr dmucha przykry, zimny, obostrzony: Tak skoro twe przymioty słodkie ustąpiły, Tysiąc strachów, tysiąc zim we mnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 344
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
waszych, ręka nie tknęła się czyja, A już i konie przedam, woźnicę odprawię, Chłopca tylko małego przy sobie zostawię. Jedna mię swym powozem niech odsyła drugiej; Wszak też, jako widzicie, wiek mój już niedługi. Nie dbam o specjały i trunki przewoźne, Byłem wody napijał, a miał w czasy mroźne Izbę i suknią ciepłą, ażeby żywego Robacy mnie nie zjedli, dość po śmierci tego; Zrzędę, kaszel i insze starości przydatki
Wybaczcie; wszytkom ja to od was, miłe dziatki, Cierpiał, co dzisia od swych przyjmujecie i wy. Dwa razy, mówią, dzieckiem, każdy starzec krzywy; Długi to oddajecie,
waszych, ręka nie tknęła się czyja, A już i konie przedam, woźnicę odprawię, Chłopca tylko małego przy sobie zostawię. Jedna mię swym powozem niech odsyła drugiej; Wszak też, jako widzicie, wiek mój już niedługi. Nie dbam o specyjały i trunki przewoźne, Byłem wody napijał, a miał w czasy mroźne Izbę i suknią ciepłą, ażeby żywego Robacy mnie nie zjedli, dość po śmierci tego; Zrzędę, kaszel i insze starości przydatki
Wybaczcie; wszytkom ja to od was, miłe dziatki, Cierpiał, co dzisia od swych przyjmujecie i wy. Dwa razy, mówią, dzieckiem, każdy starzec krzywy; Długi to oddajecie,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 494
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987