obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na wschód słońca i jeśli świtać poczynało. PIEŚŃ XX.
LXXXII.
Jeszcze beł, wyjeżdżając z morza, pan światłości Nie rozegnał, jak trzeba, mroków i ciemności, Dopiero Arktofilaks od północnej strony Orać pługiem poczynał niebieskie zagony, Kiedy niewieście gminy on plac napełniły, Aby na koniec boju strasznego patrzyły, Jako więc napełniają pszczoły ule swoje, Kiedy na wiosnę nowe rozczynają roje.
LXXXIII.
W bębny, trąby i surmy uderzyć kazały, A dźwięki się nakoło wszędzie rozlegały,
obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na wschód słońca i jeśli świtać poczynało. PIEŚŃ XX.
LXXXII.
Jeszcze beł, wyjeżdżając z morza, pan światłości Nie rozegnał, jak trzeba, mroków i ciemności, Dopiero Arktofilaks od północnej strony Orać pługiem poczynał niebieskie zagony, Kiedy niewieście gminy on plac napełniły, Aby na koniec boju strasznego patrzyły, Jako więc napełniają pszczoły ule swoje, Kiedy na wiosnę nowe rozczynają roje.
LXXXIII.
W bębny, trąby i surmy uderzyć kazały, A dźwięki się nakoło wszędzie rozlegały,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
noc czarna skrzydłami ciemnemi I przed Turpinem skryła to i przed inszemi.
LXXX.
W pierwospy sen natwardszy z piersi wychrapywał Agramant, do namiotu gdy jego przybywał Rynald, krwią opojony; lecz jeden z sług jego Obudziwszy zaledwie, tak mówi do niego: „Jeśli nie chcesz więźniem być albo tu zabity, Uciekaj, ciemnych mroków mgłą, królu, zakryty!” Ten się porywa: widzi w onej mieszaninie, Jak jego lud ucieka nagi ku dolinie.
LXXXI.
I w tak nagłem rozruchu, nie mając porady, Chce się oprzeć zwyciężcom, chce pokusić zwady. Zbroję wdział doświadczoną, szablę przypasuje, Oczy po stronach, gniewem pijane, kieruje
noc czarna skrzydłami ciemnemi I przed Turpinem skryła to i przed inszemi.
LXXX.
W pierwospy sen natwardszy z piersi wychrapywał Agramant, do namiotu gdy jego przybywał Rynald, krwią opojony; lecz jeden z sług jego Obudziwszy zaledwie, tak mówi do niego: „Jeśli nie chcesz więźniem być albo tu zabity, Uciekaj, ciemnych mroków mgłą, królu, zakryty!” Ten się porywa: widzi w onej mieszaninie, Jak jego lud ucieka nagi ku dolinie.
LXXXI.
I w tak nagłem rozruchu, nie mając porady, Chce się oprzeć zwyciężcom, chce pokusić zwady. Zbroję wdział doświadczoną, szablę przypasuje, Oczy po stronach, gniewem pijane, kieruje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 448
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tego Wybrał z młodzi francuskiej. Potem się trafiło Iż tu Trystana jakieś szczęście przypędziło, Z niem wespół dziewkę śliczną, którą wziął na drodze Jakimuś olbrzymowi, zabiwszy go srodze.
LXXXI
Przybył Trystan, gdy Febus nurzał w wielkiem łonie Oceanowem w tyle Sywiliej konie; Prosi, aby beł na noc łaskawie przyjęty, Póki od mroków czarnych dzień nie będzie wzięty; Próżno, bo Klodiana miłość tak zniewala, Iż na ludzkość, okrutny, żadną nie pozwala; Nakoniec to uradził i to postanowił, Aby tam żaden nogi gość swej nie stanowił,
LXXX
Póki nadobna dziewka będzie przebywała W zamku: tak go zawisna miłość zagrzewała. Ten zaś powtarza swych
tego Wybrał z młodzi francuskiej. Potem się trafiło Iż tu Trystana jakieś szczęście przypędziło, Z niem wespół dziewkę śliczną, którą wziął na drodze Jakiemuś olbrzymowi, zabiwszy go srodze.
LXXXI
Przybył Trystan, gdy Febus nurzał w wielkiem łonie Oceanowem w tyle Sywiliej konie; Prosi, aby beł na noc łaskawie przyjęty, Póki od mroków czarnych dzień nie będzie wzięty; Próżno, bo Klodyana miłość tak zniewala, Iż na ludzkość, okrutny, żadną nie pozwala; Nakoniec to uradził i to postanowił, Aby tam żaden nogi gość swej nie stanowił,
LXXX
Póki nadobna dziewka będzie przebywała W zamku: tak go zawisna miłość zagrzewała. Ten zaś powtarza swych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 22
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
całe obejmuje.
XIX.
Patrzcież drugiego Karła, co na poduszczenie Pasterskie gwałtowne wniósł za góry płomienie; We dwóch potrzebach strasznych dwu królów zabija: Manfred wprzód, Konrad po niem śmierci się nawija. Potem, gdy się zdał trzymać swe państwo w pokoju, Sromotnie go pozbywa bez szable, bez boju: Na głos mroków wieczornych lud jego przebrany Duszę ze krwią wydycha przez okrutne rany”.
XX.
A potem ukazuje Francuza jednego, Kapitana, co wieku dobrze późniejszego Przeszedł Alpes i bojem mało spodziewanem Zrazu się znać Wiszkontom daje zawołanem. Pieszych Francuzów kupy gęste i z jeznemi Otoczyły fortecę strzelbami różnemi, W której małą obronę książę zostawuje, A
całe obejmuje.
XIX.
Patrzcież drugiego Karła, co na poduszczenie Pasterskie gwałtowne wniósł za góry płomienie; We dwuch potrzebach strasznych dwu królów zabija: Manfred wprzód, Konrad po niem śmierci się nawija. Potem, gdy się zdał trzymać swe państwo w pokoju, Sromotnie go pozbywa bez szable, bez boju: Na głos mroków wieczornych lud jego przebrany Duszę ze krwią wydycha przez okrutne rany”.
XX.
A potem ukazuje Francuza jednego, Kapitana, co wieku dobrze późniejszego Przeszedł Alpes i bojem mało spodziewanem Zrazu się znać Wiszkontom daje zawołanem. Pieszych Francuzów kupy gęste i z jeznemi Otoczyły fortecę strzelbami różnemi, W której małą obronę książę zostawuje, A
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 34
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mądry nie pochwali sydońskiej Dydony, Iż traci dla czystości żywot ulubiony. Kto się nie podziwuje wielkiej Zenobiej, Kto Semiramidzie, zwyciężcy w Syriej?
To te przez szablę sławne; a drugich czy mało Oko śmiertelne w Rzymie, w Grecji widziało, U Indów i tam, kędy Febus złote włosy Topi, noc z czarnych mroków miecąc na niebiosy, Co czystością, naukami, wiarą tak świeciły, Iż najsławniejszych mężów w zad precz zostawiły? A wżdy z tysiąca jedna ledwo się mianuje: Kłamstwo złych historyków wszystko jem ujmuje.
VII.
Nic to, o zacny stanie; przecię ty swojemu Czyń dosyć zamysłowi, nie ustępuj złemu. Rób dobrze,
mądry nie pochwali sydońskiej Dydony, Iż traci dla czystości żywot ulubiony. Kto się nie podziwuje wielkiej Zenobiej, Kto Semiramidzie, zwyciężcy w Syryej?
To te przez szablę sławne; a drugich czy mało Oko śmiertelne w Rzymie, w Grecyej widziało, U Indów i tam, kędy Febus złote włosy Topi, noc z czarnych mroków miecąc na niebiosy, Co czystością, naukami, wiarą tak świeciły, Iż najsławniejszych mężów w zad precz zostawiły? A wżdy z tysiąca jedna ledwo się mianuje: Kłamstwo złych historyków wszystko jem ujmuje.
VII.
Nic to, o zacny stanie; przecię ty swojemu Czyń dosyć zamysłowi, nie ustępuj złemu. Rób dobrze,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 130
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905