żywota dla niej winien odżałować, Strzec ją pilniej, niż oka swego byłem winien, Którym dla niej na każdą śmierć iść beł powinien?
LXXVI.
Gdzieś, moja dziewko droga, bezemnie została? Tak młoda i tak gładka, gdzieś mi się podziała? Jako owca od trzody swojej odłączona I kiedy mroki padną, w lesie obłądzona, Ożywa się, tam i sam po lesie biegając, Na pasterza, aza ją usłyszy, czekając Tak długo, że głodny wilk na głos przydzie do niej, A ubogi z daleka pasterz płacze po niej.
LXXVII.
Gdzieś poszła? Gdzieś teraz jest? Czy miedzy dzikiemi Sama
żywota dla niej winien odżałować, Strzedz ją pilniej, niż oka swego byłem winien, Którym dla niej na każdą śmierć iść beł powinien?
LXXVI.
Gdzieś, moja dziewko droga, bezemnie została? Tak młoda i tak gładka, gdzieś mi się podziała? Jako owca od trzody swojej odłączona I kiedy mroki padną, w lesie obłądzona, Ożywa się, tam i sam po lesie biegając, Na pasterza, aza ją usłyszy, czekając Tak długo, że głodny wilk na głos przydzie do niej, A ubogi z daleka pasterz płacze po niej.
LXXVII.
Gdzieś poszła? Gdzieś teraz jest? Czy miedzy dzikiemi Sama
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 166
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie wróci, że wszędzie Będą wiedzieć, że prędko żal mu tego będzie.
LXXXVIII.
Brandymart też, którego Orland tak miłował, Jako siebie samego, za niem się gotował, Chcąc, aby się w zad wrócił za jego namową, Dotkliwą wielu ludzi urażony mową; I ledwie chciał poczekać, ażby nastąpiły Ciemne mroki na ziemię, coby go nakryły; Fiordylizie swojej nic o tem nie powiedział, Bo żeby mu tę drogę rozwieść chciała, wiedział.
LXXXIX.
Była to jedna panna, której on rad służył I bez niej żadnego dnia wesoło nie użył, Panna zbyt obyczajów pięknych i gładkości I dowcipu wielkiego i rzadkiej mądrości; A
nie wróci, że wszędzie Będą wiedzieć, że prętko żal mu tego będzie.
LXXXVIII.
Brandymart też, którego Orland tak miłował, Jako siebie samego, za niem się gotował, Chcąc, aby się w zad wrócił za jego namową, Dotkliwą wielu ludzi urażony mową; I ledwie chciał poczekać, ażby nastąpiły Ciemne mroki na ziemię, coby go nakryły; Fiordylizie swojej nic o tem nie powiedział, Bo żeby mu tę drogę rozwieść chciała, wiedział.
LXXXIX.
Była to jedna panna, której on rad służył I bez niej żadnego dnia wesoło nie użył, Panna zbyt obyczajów pięknych i gładkości I dowcipu wielkiego i rzadkiej mądrości; A
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 169
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wbiegą Chcąc żywo wyniść z wojennego dźwięku I z naszych jako wyłomać się ręku. Czy rozumieli, że pono w tym czasie Miało co naszym zbywać na Atlasie, Który tę wojnę w ciężkiej szczęścia wadze Na plecach dźwigał przy Pańskiej powadze? Lecz nie śpi książę, jak Argus stooki, Ani mu w pracy lepią powiek mroki, Lub dzienny upał, lub chłód cierpi w nocy Na wszystkie jednak trzyma strony oczy, A nie mogąc cnej nasycić się sławy Co prędzej z pułkiem bieży do rozprawy Na zgiełk kozacki i ferwor gotowy, Który im wlała alchimija w głowy. Tuż za książęciem także w wielkim dziele Mąż znakomity skoczy z wojskiem śmiele, Cny
wbiegą Chcąc żywo wyniść z wojennego dźwięku I z naszych jako wyłomać się ręku. Czy rozumieli, że pono w tym czasie Miało co naszym zbywać na Atlasie, Który tę wojnę w ciężkiej szczęścia wadze Na plecach dźwigał przy Pańskiej powadze? Lecz nie śpi książę, jak Argus stooki, Ani mu w pracy lepią powiek mroki, Lub dzienny upał, lub chłód cierpi w nocy Na wszystkie jednak trzyma strony oczy, A nie mogąc cnej nasycić się sławy Co prędzej z pułkiem bieży do rozprawy Na zgiełk kozacki i ferwor gotowy, Który im wlała alchimija w głowy. Tuż za książęciem także w wielkim dziele Mąż znakomity skoczy z wojskiem śmiele, Cny
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 126
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Że mię pewnie nie wyda, bom nieraz miłości, Nierazem jej ku sobie doznał życzliwości.
LXXV.
I wiem to, że i ona ma tę dobrą wolą Zdjąć ze mnie i tak ciężką i brzydką niewolą, Spodziewając się, żeby sama ze mną żyła I żeby towarzyszek inszych swych pozbyła. Ta, kiedy ciemne mroki poczną następować, Każe po cichu dobrą fustę nagotować, Którą naszy żeglarze i w żagle ubraną I w wiosła, kiedy będzie potrzeba, zastaną.
LXXVI.
Za mną, w kupę ściśnieni wszyscy marynarze, Wszyscy rycerze, wszyscy kupcy i żeglarze, Którzyście się dziś w dom mój teraźniejszej chwili, Za co niechaj wam
Że mię pewnie nie wyda, bom nieraz miłości, Nierazem jej ku sobie doznał życzliwości.
LXXV.
I wiem to, że i ona ma tę dobrą wolą Zdjąć ze mnie i tak ciężką i brzydką niewolą, Spodziewając się, żeby sama ze mną żyła I żeby towarzyszek inszych swych pozbyła. Ta, kiedy ciemne mroki poczną następować, Każe po cichu dobrą fustę nagotować, Którą naszy żeglarze i w żagle ubraną I w wiosła, kiedy będzie potrzeba, zastaną.
LXXVI.
Za mną, w kupę ściśnieni wszyscy marynarze, Wszyscy rycerze, wszyscy kupcy i żeglarze, Którzyście się dziś w dom mój teraźniejszej chwili, Za co niechaj wam
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 132
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pierwej zabić, na zad się puściła, Gdzie się naleźć Rugiera swego spodziewała; Ale się jej fortuna zła w tem sprzeciwiała, Która ją wprowadziła na ścieżkę omylną, Nie tę, której szukała z chęcią tak usilną. Tak wjachała w ciemny las, gęsty i głęboki Właśnie w ten czas, gdy na świat padną ciemne mroki. PIEŚŃ XXIII.
VI.
A nie wiedząc, gdzie się tak późno podzieć miała, Na tem miejscu, gdzie ją noc nalazła, została Na trawie, gdzie beł gęstem liściem dąb nakryty, Częścią śpiąc i czekając na rumiane świty, Część na Marsa, Jowisza i na błędne bogi Insze patrząc, jako swe odprawują
pierwej zabić, na zad się puściła, Gdzie się naleźć Rugiera swego spodziewała; Ale się jej fortuna zła w tem sprzeciwiała, Która ją wprowadziła na ścieszkę omylną, Nie tę, której szukała z chęcią tak usilną. Tak wjachała w ciemny las, gęsty i głęboki Właśnie w ten czas, gdy na świat padną ciemne mroki. PIEŚŃ XXIII.
VI.
A nie wiedząc, gdzie się tak późno podzieć miała, Na tem miejscu, gdzie ją noc nalazła, została Na trawie, gdzie beł gęstem liściem dąb nakryty, Częścią śpiąc i czekając na rumiane świty, Część na Marsa, Jowisza i na błędne bogi Insze patrząc, jako swe odprawują
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 196
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jakąkolwiek duszy, Albo mu to niechętny jemu ktoś z zazdrości Wyrządził, aby umarł od wielkiej żałości; Dziwuje się, nieznośną w sercu cierpiąc mękę: Ktokolwiek beł, tak dobrze wyraził jej rękę.
CXV.
Mając tej kęs nadzieje i słabej otuchy, Zagrzewa w sobie trochę oziębione duchy I wsiada utrapiony na Bryliadora, Kiedy mroki spadały ciemnego wieczora. Jedzie dalej i ujźrzy z dachów dymy gęste, Kurzące się i słyszy psów szczekanie częste I ryk krów, co się z paszy do domu wracały, I jedzie do noclegu, smętny i zbolały.
CXVI.
Zsiadszy z Bryliadora, mówi parobkowi Onego domu, aby obrok dał koniowi; Ten mu zbroję
jakąkolwiek duszy, Albo mu to niechętny jemu ktoś z zazdrości Wyrządził, aby umarł od wielkiej żałości; Dziwuje się, nieznośną w sercu cierpiąc mękę: Ktokolwiek beł, tak dobrze wyraził jej rękę.
CXV.
Mając tej kęs nadzieje i słabej otuchy, Zagrzewa w sobie trochę oziębione duchy I wsiada utrapiony na Bryliadora, Kiedy mroki spadały ciemnego wieczora. Jedzie dalej i ujźrzy z dachów dymy gęste, Kurzące się i słyszy psów szczekanie częste I ryk krów, co się z paszy do domu wracały, I jedzie do noclegu, smętny i zbolały.
CXVI.
Zsiadszy z Bryliadora, mówi parobkowi Onego domu, aby obrok dał koniowi; Ten mu zbroję
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 224
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
słowa wynajdował, Że w niej żądzą i upor na śmierć uhamował, I przywiódł ją do tego, że mu ślubowała, Że przyszły wiek na służbie Bożej strawić miała.
LXXXIX.
Nie może jej jednak ześć z pamięci i z myśli Cny królewic, ciała tam zostawić nie myśli; I lubo słońce świeci lubo padną mroki, Chce mieć z sobą na każdy czas jego zewłoki. A wtem sobie ciężaru onego pomogli - Bo pustelnik był duży - i tak, jako mogli, Martwe ciało na konia smętnego włożyli I nie bawiąc się, w drogę dalszą się puścili. PIEŚŃ XXIV.
XC.
Nie chce dziewki tak gładkiej, tak młodej pobożny
słowa wynajdował, Że w niej żądzą i upor na śmierć uhamował, I przywiódł ją do tego, że mu ślubowała, Że przyszły wiek na służbie Bożej strawić miała.
LXXXIX.
Nie może jej jednak ześć z pamięci i z myśli Cny królewic, ciała tam zostawić nie myśli; I lubo słońce świeci lubo padną mroki, Chce mieć z sobą na każdy czas jego zewłoki. A wtem sobie ciężaru onego pomogli - Bo pustelnik był duży - i tak, jako mogli, Martwe ciało na konia smętnego włożyli I nie bawiąc się, w drogę dalszą się puścili. PIEŚŃ XXIV.
XC.
Nie chce dziewki tak gładkiej, tak młodej pobożny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 252
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Uczyni. Aldygierej barzo go szanuje I więcej go poważa i ma w uczciwości Z jego męstwa i z jego tak wielkiej dzielności.
LXXX.
U stołu, u którego wylewał dostatek Pełnem rogiem obfitość, czci go na ostatek. Wszyscy się namyślili onych dwu rodzonych Ratować, na niezbożne targi prowadzonych; A wtem też nastąpiły mroki ciemnej nocy. I słudzy i panowie zawierali oczy Wszyscy okrom Rugiera, którego troskliwa Myśl frasuje i sen mu pożądny rozrywa.
LXXXI.
Obleżenie obozu, o którem go doszła Onegoż dnia od króla Agramanta posła Nowina, tkwi mu w głowie i widzi, że snadnie, Gdzie go wczas nie ratuje, nowem złem podpadnie
, Uczyni. Aldygierej barzo go szanuje I więcej go poważa i ma w uczciwości Z jego męstwa i z jego tak wielkiej dzielności.
LXXX.
U stołu, u którego wylewał dostatek Pełnem rogiem obfitość, czci go na ostatek. Wszyscy się namyślili onych dwu rodzonych Ratować, na niezbożne targi prowadzonych; A wtem też nastąpiły mroki ciemnej nocy. I słudzy i panowie zawierali oczy Wszyscy okrom Rugiera, którego troskliwa Myśl frasuje i sen mu pożądny rozrywa.
LXXXI.
Obleżenie obozu, o którem go doszła Onegoż dnia od króla Agramanta posła Nowina, tkwi mu w głowie i widzi, że snadnie, Gdzie go wczas nie ratuje, nowem złem podpadnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 280
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miasta wróciwszy i domu, Sprawować się wyroku niebieskiego komu. Wolał być Koniecpolski żywcem raczej wzięty I który czas pobrząkać dla Ojczyzny pęty, Łacniej z turmy, niż z trumny powrócić się do niej, A kto dziś pęto kładzie, pętem mu oddzwoni; Przeto skoro dał spore szabli swej obroki, Ciemne oczom pogańskim zakryły go mroki. Toż całą noc błądziwszy prawie kiedy świta, Skinderbaszy Wołosza da, skoro go schwyta. Tak Warro, pomienionej bitwy hetman drugi, Choć swoją porywczością Rzym wdał w ciasne fugi, Że nie zaraz rozpaczał, nie zaraz się trwożył, Ale zdrowie ojczyzny z swym zdrowiem położył, Chociaż wojsko straciwszy, uciekł po przegranej
miasta wróciwszy i domu, Sprawować się wyroku niebieskiego komu. Wolał być Koniecpolski żywcem raczej wzięty I który czas pobrząkać dla Ojczyzny pęty, Łacniej z turmy, niż z trumny powrócić się do niej, A kto dziś pęto kładzie, pętem mu oddzwoni; Przeto skoro dał spore szabli swej obroki, Ciemne oczom pogańskim zakryły go mroki. Toż całą noc błądziwszy prawie kiedy świta, Skinderbaszy Wołosza da, skoro go schwyta. Tak Warro, pomienionej bitwy hetman drugi, Choć swoją porywczością Rzym wdał w ciasne fugi, Że nie zaraz rozpaczał, nie zaraz się trwożył, Ale zdrowie ojczyzny z swym zdrowiem położył, Chociaż wojsko straciwszy, uciekł po przegranéj
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 34
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
przecz zostawujesz zaczęte roboty? Ale już dekret przyszedł wiecznego wyroku, Od którego nie wolno apelować kroku. Więc na niską lektykę z pościelą włożony, Gdy żałosnej pożegnać już nie może żony, Wieść się każe na zamek, gdzie i wcześniej może Dom rozrządzić, i na tak dalekie podróże, Wprzód niźli mu wiecznymi zmysły zajdą mroki, Świętą duszę trwałymi opatrzyć obroki; Żegna świat i ojczyznę, i króla, i ciebie, Kochany Władysławie! Niech i po pogrzebie W twojej zostawa łasce; i was, zacne grono Rady swojej wojennej, których mu przydano Za towarzysze prace; ale przed inszemi Ciebie, cny Lubomirski! Możesz już swojemi Latać pióry w
przecz zostawujesz zaczęte roboty? Ale już dekret przyszedł wiecznego wyroku, Od którego nie wolno apelować kroku. Więc na niską lektykę z pościelą włożony, Gdy żałosnej pożegnać już nie może żony, Wieść się każe na zamek, gdzie i wcześniej może Dom rozrządzić, i na tak dalekie podróże, Wprzód niźli mu wiecznymi zmysły zajdą mroki, Świętą duszę trwałymi opatrzyć obroki; Żegna świat i ojczyznę, i króla, i ciebie, Kochany Władysławie! Niech i po pogrzebie W twojej zostawa łasce; i was, zacne grono Rady swojej wojennej, których mu przydano Za towarzysze prace; ale przed inszemi Ciebie, cny Lubomirski! Możesz już swojemi Latać pióry w
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 252
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924