za śmiechem, Żal za żądzą grzechową kwapi się z pośpiechem: Nie masz miodu bez żądła, bez bólu rozkoszy. Szczęśliwy, kto się w dobre sumnienie panoszy: To pieszczotą rozkoszy, to słodyczą miody
Przenosi, dając wieczne bez deszcza pogody. Niech złym jasne piekielni słońce kryją smocy, To dobremu dzień wieczny, bez mroku, bez nocy. 242 (P). KTO NIE MA DZIECI, NIE MA FRASUNKU ŁZY
Które łzy osychają, zgadnicie, najprędzej? Te, co w cudzej przygodzie, w cudzej lejem nędzy. Komu śmierć w synu serce zakrwawi i w dziewce, Nie przebierze, jako ja, wody w tej nalewce. Cudzy
za śmiechem, Żal za żądzą grzechową kwapi się z pośpiechem: Nie masz miodu bez żądła, bez bólu rozkoszy. Szczęśliwy, kto się w dobre sumnienie panoszy: To pieszczotą rozkoszy, to słodyczą miody
Przenosi, dając wieczne bez deszcza pogody. Niech złym jasne piekielni słońce kryją smocy, To dobremu dzień wieczny, bez mroku, bez nocy. 242 (P). KTO NIE MA DZIECI, NIE MA FRASUNKU ŁZY
Które łzy osychają, zgadnicie, najprędzej? Te, co w cudzej przygodzie, w cudzej lejem nędzy. Komu śmierć w synu serce zakrwawi i w dziewce, Nie przebierze, jako ja, wody w tej nalewce. Cudzy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 109
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chcesz gwałtem być, macochą była?” „Wierę, nic tu twojego afektu nie szczerbi, Tobie oba synowie, mnie oba pasierbi, A ja tym barziej pragnę i muszę się trapić, Że mając w ręku, nie wiem, którego obłapić. Jeżeli macierzyńskiej miłości obroku Nie dasz, ręką mnie swą ślesz do wiecznego mroku, Swą mnie ręką zabijasz, swą mnie pchasz do grobu; Czy nie masz żony zabić inszego sposobu, Z najokrutniejszym, mężu, nie zrównany katem?” „Jeden jest twój — rzecze ten — drugi twego bratem; Mnie by też tak bolało, jako ciebie boli. Na twej, nie mieć żadnego pasierba z
chcesz gwałtem być, macochą była?” „Wierę, nic tu twojego afektu nie szczerbi, Tobie oba synowie, mnie oba pasierbi, A ja tym barziej pragnę i muszę się trapić, Że mając w ręku, nie wiem, którego obłapić. Jeżeli macierzyńskiej miłości obroku Nie dasz, ręką mnie swą ślesz do wiecznego mroku, Swą mnie ręką zabijasz, swą mnie pchasz do grobu; Czy nie masz żony zabić inszego sposobu, Z najokrutniejszym, mężu, nie zrównany katem?” „Jeden jest twój — rzecze ten — drugi twego bratem; Mnie by też tak bolało, jako ciebie boli. Na twej, nie mieć żadnego pasierba z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 175
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ale chociażby z strzelca wodka była złota, Nie pragnęłabym jego dla swego żywota. Gołąbkom.
Wczoram po świecie latał, dziś mię zaduszono Na wieczerzą; takci mi za to nagrodzono, Com oliwną gałązkę przyniósł był Noemu. Tak się zawsze złym dobre płaci cnotliwemu. Na słowika.
Od naj pierwszego mroku, od samego świta Nieukojone serce smutnego słowika Budzi do not żałosnych. I ja w sercu ranę Mając, witam z nim wespół promienie zarane. Wiewiorce.
Jamci to, com zabawą paniej swojej była, Com przy jej pięknym ciele zawsze się pieściła. Dziś tu za wroty leżę, kiedym na obroty
Ale chociażby z strzelca wodka była złota, Nie pragnęłabym jego dla swego żywota. Gołąbkom.
Wczoram po świecie latał, dziś mię zaduszono Na wieczerzą; takci mi za to nagrodzono, Com oliwną gałązkę przyniosł był Noemu. Tak się zawsze złym dobre płaci cnotliwemu. Na słowika.
Od naj pierwszego mroku, od samego świta Nieukojone serce smutnego słowika Budzi do not żałosnych. I ja w sercu ranę Mając, witam z nim wespoł promienie zarane. Wiewiorce.
Jamci to, com zabawą paniej swojej była, Com przy jej pięknym ciele zawsze się pieściła. Dziś tu za wroty leżę, kiedym na obroty
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 481
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Kasiu, gdy cię z sobą biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. BOMBYKs
Patrz, Kasiu, jak to, gdy ciepła panują, Jedwabną przędzę robaczkowie snują, Jak żyją liściem, jak gęste osnowy Puszczając, domek gotują grobowy. To ja tak właśnie robię bez przestania I kręcę głową do mroku z zarania: Liściem się karmię niepewnej nadzieje, Które twej wietrzyk niełaski rozwieje; Z myśli i z żądze nawinąwszy przędzę, Różne z niej nici dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu tak się bardzo topię, Że trunnę sobie klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże
, Kasiu, gdy cię z sobą biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. BOMBYX
Patrz, Kasiu, jak to, gdy ciepła panują, Jedwabną przędzę robaczkowie snują, Jak żyją liściem, jak gęste osnowy Puszczając, domek gotują grobowy. To ja tak właśnie robię bez przestania I kręcę głową do mroku z zarania: Liściem się karmię niepewnej nadzieje, Które twej wietrzyk niełaski rozwieje; Z myśli i z żądze nawinąwszy przędzę, Różne z niej nici dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu tak się bardzo topię, Że trunnę sobie klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. W POZNANIU Roku 1643, 6 lipca.
Śpiewam senat i wielkie w Polsce jenerały, A nie nowe domowi Leszczyńskiemu chwały, Ku jednego ozdobom dzisiaj Bogusława Poruszone z pod ziemie. Godnali zabawa Będzie to pióra mego? Muzo, ty osądzisz, Która tyle wdzięczności z duchami zrządzisz W piersiach moich, że one wyważywszy z mroku, Na tym, który buduje, pokaże widoku. Miasto jest w Wielkopolsce ku słońca zachodu. A tamtego stolica i głowa narodu, Starożytne i piękne, od nieznanych owych Jeszcze śnać założone potomków Lechowych. Stądże, lubo z początków małych rość poczęło, W tę, którą dziś widzimy, możność się zawzięło. Leży
. W POZNANIU Roku 1643, 6 lipca.
Śpiewam senat i wielkie w Polsce jenerały, A nie nowe domowi Leszczyńskiemu chwały, Ku jednego ozdobom dzisiaj Bogusława Poruszone z pod ziemie. Godnali zabawa Będzie to pióra mego? Muzo, ty osądzisz, Która tyle wdzięczności z duchami zrządzisz W piersiach moich, że one wyważywszy z mroku, Na tym, który buduje, pokaże widoku. Miasto jest w Wielkopolsce ku słońca zachodu. A tamtego stolica i głowa narodu, Starożytne i piękne, od nieznanych owych Jeszcze śnać założone potomków Lechowych. Ztądże, lubo z początków małych rość poczęło, W tę, którą dziś widzimy, możność się zawzięło. Leży
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 100
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wiadomości politycznych, jako od stołów pańskich, nabywać mogli. A cóż powiedzieć się może o anielskiej fraucymerów ozdobie, w których para ócz pani i przełożonej, jako obadwa luminarze, przez dozór i pozór przykładu ustawicznie czuwały i świciły, tak dalece, że kąt nie miał cienia, ustronie po ciemku, ogród faworu, noc mroku i niebezpiecznej na uczciwe komety, którą plagą nazywają zwyczajnie. Zawsze cnota i czynienie oku, oko temu obojgu przytomne bywały.
Jacek: O szczęśliwości czasów! Czemużeś dzieciom naszym ustąpiła? Z których tylko póty pociechy kawałek mamy, póki aplikacji nie mają.
Wincenty: Tak jest, a nie inaczej. Dać syna albo
wiadomości politycznych, jako od stołów pańskich, nabywać mogli. A cóż powiedzieć się może o anielskiej fraucymerów ozdobie, w których para ócz pani i przełożonej, jako obadwa luminarze, przez dozór i pozór przykładu ustawicznie czuwały i świciły, tak dalece, że kąt nie miał cienia, ustronie po ciemku, ogród faworu, noc mroku i niebezpiecznej na uczciwe komety, którą plagą nazywają zwyczajnie. Zawsze cnota i czynienie oku, oko temu obojgu przytomne bywały.
Jacek: O szczęśliwości czasów! Czemużeś dzieciom naszym ustąpiła? Z których tylko póty pociechy kawałek mamy, póki aplikacyi nie mają.
Wincenty: Tak jest, a nie inaczej. Dać syna albo
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 277
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
były/ i w zgardzone/ Tą miłosią odemnie kreatury czczone? Kto gardzi Bogiem pogardy godzien.
Więc gdy myślą rozważam/ wielce się dziwuję/ A Boskiej cierpliwości wielkiej przypisuję; Ze mię na ten czas/ gdym się występkami parał Różnemi: sprawiedliwym swym sądem nieskarał/ Ze nie dopuścił na mię nagłej śmierci mroku/ Albo swych nie wypuścił piorunów z obłoku/ Lecz swe sądy zawiesił/ i pomstę zatrzymał; Właśnie jakby na moje występki się zdrzymał. Więc nie dość będzie/ choćby na mię wszytkie wstydy Gromadą biły za me zbrodnie/ i niewstydy/ Lekkie poszanowanie/ pogarda/ i hańba/ Pośmiewisko/ i kontempt/ łajanie/
były/ y w zgardzone/ Tą miłośią odemnie kreátury cżcżone? Kto gárdźi Bogiem pogardy godźien.
Więc gdy myślą rozważam/ wielce się dźiwuię/ A Boskiey ćierpliwośći wielkiey przypisuię; Ze mię ná ten cżás/ gdym się wystęṕkami parał Rożnemi: spráwiedliwym swym sądem nieskarał/ Ze nie dopuśćił ná mię nágłey śmierći mroku/ Albo swych nie wypuśćił piorunow z obłoku/ Lecż swe sądy zawieśił/ y pomstę zatrzymał; Włáśnie iakby ná moie występky się zdrzymał. Więc nie dość będźie/ choćby ná mię wszytkie wstydy Gromadą biły za me zbrodnie/ y niewstydy/ Lekkie poszanowanie/ pogarda/ y háńbá/ Pośmiewisko/ y kontemṕt/ łáianie/
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 19
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
drugiej, wziąwszy w gębę z jednej strony; Dosyć na was kij nosić na psy dla obrony. O duchownym tu mieczu Chrystus Pan, nie o tem Mówi, co go rzemieślnik w hamrach kuje młotem; Który w uściech, nie w pochwach; w sercu, nie u boku, Od świtu chrześcijanin nosić ma do mroku. Bo za każdym cnotliwym chodzi anioł boży, Co go od napastnika niewidomie złoży; W ostatku sam się krzywdy i naszych pogębków Pomści, oddawszy wszytkim wedle ich postępków. Niechaj się każdy z sobą porachuje szczerze, Wielokroć dekret śmierci, choć nie na papierze, Swojej widział przed sobą: tonąc, do ołowu
drugiej, wziąwszy w gębę z jednej strony; Dosyć na was kij nosić na psy dla obrony. O duchownym tu mieczu Chrystus Pan, nie o tem Mówi, co go rzemieślnik w hamrach kuje młotem; Który w uściech, nie w pochwach; w sercu, nie u boku, Od świtu chrześcijanin nosić ma do mroku. Bo za każdym cnotliwym chodzi anioł boży, Co go od napastnika niewidomie złoży; W ostatku sam się krzywdy i naszych pogębków Pomści, oddawszy wszytkim wedle ich postępków. Niechaj się każdy z sobą porachuje szczerze, Wielokroć dekret śmierci, choć nie na papierze, Swojej widział przed sobą: tonąc, do ołowu
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 544
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a nawet i wmieście przywiezdzie naszym bo do miasta tez Same któreśmy pomijaly wracaly się i tam Szykowały chorągwie, kareta Carska o Ćwierc mile przed miastem z kilką poważnych i znacznych osób. Także z Okolniczym Myszeckim który nam zaprzystawa prędany potkała nas i tak przytej Ich aparenciej do Poselskiego który nociter wymurowany już na Ciemnym z mroku zaprowadzono nas dworu ale tak powoli i z tak częstem ducebamur przetrzymaniem ze jedna powoli mila więcej 10 godzin wziela nam czasu. Audiencją az 4 dnia to jest 20 Maj dano nam na którą dość decenter prowadzono nas po Audianty przyniesiono Carski od Ryb, jako w Piątek obiad z którym Urasów najwyższy Carski przyjechał i traktował
a nawet y wmieście przywiezdzie naszym bo do miasta tez Same ktoresmy pomijaly wracaly się y tam Szykowały chorągwie, kareta Carska o Czwierc mile przed miastem z kilką powaznych y znacznych osob. Takze z Okolniczym Myszeckim ktory nam zaprzystawa prędany potkała nas y tak przytey Jch apparenciey do Poselskiego ktory nociter wymurowany iuz na Ciemnym z mroku zaprowadzono nas dworu ale tak powoli y z tak częstem ducebamur przetrzymaniem ze iedna powoli mila więcey 10 godzin wziela nam czasu. Audientią az 4 dnia to iest 20 Maj dano nam na ktorą dośc decenter prowadzono nas po Audianty przyniesiono Carski od Ryb, iako w Piątek obiad z ktorym Urasow naywyzszy Carski przyiechał y traktował
Skrót tekstu: CzartListy
Strona: 150v
Tytuł:
Kopie listów do [...] Krzysztofa Paca
Autor:
Michał Czartoryski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
rynków, przez które prowadzić nas miano, gęstym Szykowali się i zeręgiem, tak żeśmy te jedną ich dwa razy wiedzieć mogli aparencją Dla czego tez Samego, tak leniwo, i stak częstym coraz prowadzono nas zatrzymaniem, ze jedna mila więcej co godzin wzieła nam czasu, i az na Samym wedworze Poselskim Stanelismy z mroku, kareta Carska o ćwierć mile, jakoby od Miasta podkała nas przed którą Karete kilka poważnych osób cum non exiguo dworzan, i Carskich paniąt numero jadąc gdy się do nas zblizyli, zsiadszy skoni i magestatem wkmę Imieniem Cara Imię w naszych venerati osobach, Do Carskiej zatym pozwyczajnych ab utrinque Ceremoniach prosili nas karety, przed którą
rynkow, przez ktore prowadzic nas miano, gęstym Szykowali się y zeręgiem, tak zesmy te iedną ich dwa razy wiedziec mogli apparencyą Dla czego tez Samego, tak leniwo, y ztak częstym coraz prowadzono nas zatrzymaniem, ze iedna mila więcey co godzin wzieła nam czasu, y az na Samym wedworze Poselskim Stanelismy z mroku, kareta Carska o cwierc mile, iakoby od Miasta podkała nas przed ktorą Karete kilka powaznych osob cum non exiguo dworzan, y Carskich paniąt numero iadąc gdy się do nas zblizyli, zsiadszy zkoni y magestatem wkmę Jmieniem Cara Jmę w naszych venerati osobach, Do Carskiey zatym pozwyczaynych ab utrinque Ceremoniach prosili nas karety, przed ktorą
Skrót tekstu: CzartListy
Strona: 157v
Tytuł:
Kopie listów do [...] Krzysztofa Paca
Autor:
Michał Czartoryski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678