Obacz, obacz, okrutna panno, Sługę u srogich nóg swoich, Który krzyczy: W ręku twoich Zdrowie me, śliczna Anno! Nie odmawiajże mi swego ratunku, Inaczej umrzeć muszę z frasunku.
Kiedy zechcesz, będę szczęśliwy I na tobie to należy; Łacno się temu zabieży,
Żebym nie był troskliwy: Mrugnienie jedno, jedno dobre słowo Wnet mię uleczy i stawi zdrowo.
Przemówże to słowo tak znaczne, O które cię miłość prosi, A im go prędzej odnosi, Tym będzie bardziej smaczne. Powiedz go głosem, powiedz go tajemnie, Masz sekretarza pewnego ze mnie. DO OCZU SWOICH
Oczy me, w czymżem was
Obacz, obacz, okrutna panno, Sługę u srogich nóg swoich, Który krzyczy: W ręku twoich Zdrowie me, śliczna Anno! Nie odmawiajże mi swego ratunku, Inaczej umrzeć muszę z frasunku.
Kiedy zechcesz, będę szczęśliwy I na tobie to należy; Łacno się temu zabieży,
Żebym nie był troskliwy: Mrugnienie jedno, jedno dobre słowo Wnet mię uleczy i stawi zdrowo.
Przemówże to słowo tak znaczne, O które cię miłość prosi, A im go prędzej odnosi, Tym będzie bardziej smaczne. Powiedz go głosem, powiedz go tajemnie, Masz sekretarza pewnego ze mnie. DO OCZU SWOICH
Oczy me, w czymżem was
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 286
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
miłość/ to pewnie za cię szedłszy; zawsze będzie ponura kwaśna a z kozłem na czole. Jeśli nikt onej się polecał jedno ty sam/ a była przeciw tobie nie ludzka/ to z nią żyjąc takaż będzie aż do samej śmierci/ jako krzywe drewno. Wzrok, skok, takt w Pannie, i oka mrugnienie. W człowieczym sercu sprawuje pragnienie. Jak kiedy lecie w dni gorące bywa, Człowiek choć głodny, to pragnienie miewa. I już na ten czas jakby otrzeźwieje, Toż się w miłości z zapalonym dzieje. Głodny więc pragnie, by się mógł ochłodzić, Abo się napić, abo w wodzie brodzić, Nic mu nie
miłość/ to pewnie zá ćię szedszy; záwsze będźie ponura kwáśna á z kozłem ná czole. Ieśli nikt oney się polecał iedno ty sam/ á byłá przećiw tobie nie ludzka/ to z nią żyiąc tákasz będźie áż do sámey śmierći/ iáko krzywe drewno. Wzrok, skok, tákt w Pánnie, y oká mrugnienie. W człowieczym sercu sprawuie pragnienie. Iák kiedy lećie w dni gorące bywa, Człowiek choć głodny, to prágnienie miewa. Y iuż ná ten czás iakby otrzeźwieie, Toż się w miłośći z zápalonym dźieie. Głodny więc prágnie, by się mogł ochłodźić, Abo się nápić, ábo w wodźie brodźić, Nic mu nie
Skrót tekstu: ZłoteJarzmo
Strona: 19
Tytuł:
Złote jarzmo małżeńskie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650