Dudki są, bączek mające z kilką piszczeli, które multankami zową po Polsku, dla tego, że w Multańskiej ziemi nawięcej ich zażywają. L Stróż Janonin. Argus. M Syn Altasowej córki. Merkurius. N Pyta potym. Argus Merkuriusza. Przemian Owidyuszowych Argument Powieści Ośminastej.
GDy się Argus pytał, z czegoby multanki one były urobione? Merkurius powiedżyał, ze trzciny, w którą kiedyś Syrynks panna była przemieniona. Ta Syrynks była przedtym z liczby Najadek Bogiń rzecznych napiękniejszą urodą: dla czegoż Syn Demogorgonów Pan, leśny Bóg, w niej się zakochawszy, chciał ją porwać; ale ona umykała się uciekaniem: jednkak gdy onę gonieniem aże
Dudki są, bączek máiące z kilką piszczeli, ktore multánkámi zową po Polsku, dla tego, że w Multáńskiey źiemi nawięcey ich záżywáią. L Stroż Iánonin. Argus. M Syn Altásowey corki. Merkuryus. N Pytá potym. Argus Merkuryuszá. Przemian Owidyuszowych Argument Powieśći Ośminastey.
GDy się Argus pytał, z czegoby multánki one były vrobione? Merkuryus powiedżiał, ze trzćiny, w ktorą kiedyś Syrinx pánná byłá przemieniona. Tá Syrinx byłá przedtym z lidzby Naiádek Bogiń rzecznych napięknieyszą vrodą: dla czegoż Syn Demogorgonow Pan, leśny Bog, w niey się zákochawszy, chćiał ią porwać; ale oná vmykáłá się vćiekániem: iednkák gdy onę gonieniem áże
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 40
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ukwapiła. Ukwapiona rzecz nigdy z pożytkiem nie była. SIELANKA TRZECIA SILENUS
Przedsię wy, leśne Muzy, przedsię w pieśni swoje! Chromis, Mikon i Mnazyl, małych chłopiąt troje, Sylena w cichej jamie zdybali spiącego. Jeszcze był nie wyszumiał z wina wczorajszego. Jako zawsze wieńce mu z głowy pospadały, Dzban tylko i multanki przy stronie wisiały. Rzucą się nań i jegoż własnymi wieńcami Imą więzać, bo nie raz ich obietnicami Starzec wodził, a oni darmo się kłaniali, A nigdy nic od niego nie otrzymywali. Gdy się kręcą, wtym Egle do onej biesiady Przypadnie, Egle między wszystkimi najady Napiękniejsza, a gdy już patrzał,
ukwapiła. Ukwapiona rzecz nigdy z pożytkiem nie była. SIELANKA TRZECIA SILENUS
Przedsię wy, leśne Muzy, przedsię w pieśni swoje! Chromis, Mikon i Mnazyl, małych chłopiąt troje, Sylena w cichej jamie zdybali spiącego. Jeszcze był nie wyszumiał z wina wczorajszego. Jako zawsze wieńce mu z głowy pospadały, Dzban tylko i multanki przy stronie wisiały. Rzucą się nań i jegoż własnymi wieńcami Imą więzać, bo nie raz ich obietnicami Starzec wodził, a oni darmo się kłaniali, A nigdy nic od niego nie otrzymywali. Gdy się kręcą, wtym Egle do onej biesiady Przypadnie, Egle między wszystkimi najady Napiękniejsza, a gdy już patrzał,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 22
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Ogniem pierś, czego w starym doczytasz się druku, Przypalały w młodości dla ciągnienia łuku; U ciebie, że jednakie, jako widzę, obie: Podobno jeszcze, rzekę, nie przypiekła sobie. Znajdzie się, i niedługo tego trzeba czekać, Któryć je zechce szyną miłości przypiekać. Tamtym klęsły, tobie się odmą jak multanki, Że w której dzisia chodzisz, nie opniesz katanki. Nie trzeba nad to, któreć z czarnych oczu pryska, Paląc serca na wągiel, gorszego ogniska; Strasznaś, ale strach piękność na miłość frymarczy: Chocieś groźna toporem, ale wdzięczna z tarczy. Topór twemu przodkowi król dał, tarcz natura: Cóż,
Ogniem pierś, czego w starym doczytasz się druku, Przypalały w młodości dla ciągnienia łuku; U ciebie, że jednakie, jako widzę, obie: Podobno jeszcze, rzekę, nie przypiekła sobie. Znajdzie się, i niedługo tego trzeba czekać, Któryć je zechce szyną miłości przypiekać. Tamtym klęsły, tobie się odmą jak multanki, Że w której dzisia chodzisz, nie opniesz katanki. Nie trzeba nad to, któreć z czarnych oczu pryska, Paląc serca na wągiel, gorszego ogniska; Strasznaś, ale strach piękność na miłość frymarczy: Chocieś groźna toporem, ale wdzięczna z tarczy. Topór twemu przodkowi król dał, tarcz natura: Cóż,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 399
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niebie Jeszcze z wieków przejźrzał Ciebie?
Nie ta, która Go zrodziła, Ale miłość to sprawiła, Miłość narodu ludzkiego, Ta przyczyna węzłu tego.
A miluchne Dzieczko w żłobie Śpi smaczny sen o tej dobie; Smokce usta swej gębusie, Właśnie jakby ssał Matusię.
Pastuszkowie kołem stoją, Ci wrzaskliwe gajdki stroją, Są multanki, są piszczele, Są i prości skrzypiciele.
Różni różnie służą Bogu, Ten na głośnym trąbi rogu; Którzy kiedy tak śpiewali, Trzej Królowie przyjechali. TRZEJ KRÓLOWIE
Z kraju świata, ode Wschodu, Jadą Mędrcy do narodu Obcej strony, chcąc nowego Witać Króla żydowskiego.
Dniem i nocą pośpieszają, Miasta, zamki omijają
niebie Jeszcze z wiekow przejźrzał Ciebie?
Nie ta, która Go zrodziła, Ale miłość to sprawiła, Miłość narodu ludzkiego, Ta przyczyna węzłu tego.
A miluchne Dzieczko w żłobie Śpi smaczny sen o tej dobie; Smokce usta swej gębusie, Właśnie jakby ssał Matusię.
Pastuszkowie kołem stoją, Ci wrzaskliwe gajdki stroją, Są multanki, są piszczele, Są i prości skrzypiciele.
Różni różnie służą Bogu, Ten na głośnym trąbi rogu; Którzy kiedy tak śpiewali, Trzej Królowie przyjechali. TRZEJ KRÓLOWIE
Z kraju świata, ode Wschodu, Jadą Mędrcy do narodu Obcej strony, chcąc nowego Witać Krola żydowskiego.
Dniem i nocą pośpieszają, Miasta, zamki omijają
Skrót tekstu: TwarKKolOkoń
Strona: 328
Tytuł:
Kolebka Jezusowa. Pasterze. Trzej królowie
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1632 a 1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1635
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989