z tej przyczyny poszło, że się nie poznali, Póki w onem pałacu pospołu mieszkali.
XXXII.
Bo tak beł od Atlanta pałac uczonego Sczarowany, że jeden nie mógł znać drugiego. We dnie i w nocy mieczów nie odpasowali, Zawżdy zbroje na sobie i tarcze miewali. Ich konie także beły zawżdy posiodłane, Z munsztukami na łękach; które zgotowane Jadły w stajniej przy wróciech i owsy i siana, Czekając pogotowiu każdy swego pana.
XXXIII.
Nie może ich utrzymać Atlant, aby w siodła Nagle nie mieli wsiadać: tak je miłość bodła, Że się zaraz za twarzą gładką i złotemi Włosami i oczami udali czarnemi Panny, co uciekając klaczę
z tej przyczyny poszło, że się nie poznali, Póki w onem pałacu pospołu mieszkali.
XXXII.
Bo tak beł od Atlanta pałac uczonego Sczarowany, że jeden nie mógł znać drugiego. We dnie i w nocy mieczów nie odpasowali, Zawżdy zbroje na sobie i tarcze miewali. Ich konie także beły zawżdy posiodłane, Z munsztukami na łękach; które zgotowane Jadły w stajniej przy wrociech i owsy i siana, Czekając pogotowiu każdy swego pana.
XXXIII.
Nie może ich utrzymać Atlant, aby w siodła Nagle nie mieli wsiadać: tak je miłość bodła, Że się zaraz za twarzą gładką i złotemi Włosami i oczami udali czarnemi Panny, co uciekając klaczę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 256
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pięść hamulec przybiera) aby którym z nich zahamowana być nie miała. Zeznawamci żeć niezliczona liczba znajduje się Munsztuków dziwnych i wymyślnych/ ale raczej oprócz tych takowa/ z których każdy w malowaniu na karcie więtszą poda oczom uciechę/ a niż w rzeczy samej dogodzenie potrzebne przyniesie. Niech się tedy skryją owi Kawalkatorowie z swojemi Munsztukami/ co je Teifelbis, to jest Czartowskie Wędzidła nazywają/ gęby szkapom rozpierające/ bo tacy jako w literach malowanych/ tak się też i w Munsztukach barziej robotą ozdobnych/ i wykrętnych a niżli pożytecznych kochać umieją. Ty łaskawy Czytelniku na tych zemną przestawaj/ a maszli tyle dowcipu/ i z tych wiele inszych/
pięść hámulec przybiera) áby ktorym z nich záhámowána być nie miáłá. Zeznawamći żeć niezliczona liczbá znáyduie się Munsztukow dźiwnych y wymyślnych/ ále ráczey oprocz tych tákowa/ z ktorych káżdy w málowániu ná kárćie więtszą poda oczom vćiechę/ á niż w rzeczy sámey dogodzenie potrzebne przynieśie. Niech się tedy skryią owi Káwálkatorowie z swoiemi Munsztukámi/ co ie Teifelbis, to iest Czártowskie Wędźidłá názywáią/ gęby szkápom rospieráiące/ bo tácy iáko w literách málowánych/ ták się też y w Munsztukách bárźiey robotą ozdobnych/ y wykrętnych á niżli pożytecznych kocháć vmieią. Ty łáskáwy Czytelniku ná tych zemną przestaway/ á maszli tyle dowćipu/ y z tych wiele inszych/
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Liijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Prowincji się bogatej udaje, Afrykańskie za morzem precz opuszcza kraje. Tam, dawną rajskich dziwów pamięcią ujęty, To czyni z hipogryfem, co Jan kazał święty.
XXI
Kazał ewangelista, Jan błogosławiony, Aby skoro przyjedzie w te zamorskie strony, Siodła nań więcej nie kładł, nie bódł ostrogami, Nie krępował dzikiego pysku munsztukami, Lecz mu raczej wolność dał; bo też i róg jego Już beł w pierwszem niebie dźwięk stracił głosu swego I nie jeno ochrypiał, ale - jakie dziwy! - Zgubił cale w królestwie luny grzmot straszłiwy.
XX
Do Marsyliej Astolf gdy przybył szczęśliwy, Wita Orlanda, z którem Oliwier szedziwy I pan z Montalby siedział
Prowincyej się bogatej udaje, Afrykańskie za morzem precz opuszcza kraje. Tam, dawną rajskich dziwów pamięcią ujęty, To czyni z hipogryfem, co Jan kazał święty.
XXI
Kazał ewangielista, Jan błogosławiony, Aby skoro przyjedzie w te zamorskie strony, Siodła nań więcej nie kładł, nie bódł ostrogami, Nie krępował dzikiego pysku munsztukami, Lecz mu raczej wolność dał; bo też i róg jego Już beł w pierwszem niebie dźwięk stracił głosu swego I nie jeno ochrypiał, ale - jakie dziwy! - Zgubił cale w królestwie luny grzmot straszłiwy.
XX
Do Marsyliej Astolf gdy przybył szczęśliwy, Wita Orlanda, z którem Oliwier szedziwy I pan z Montalby siedział
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 315
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ tak długo w zdłuż popuścić/ aż mu się nadprzykrzy prawie znacznie: a choćby już i sam stanąć chciał/ przymuszać go do biegu/ od czego i same przez się niektóre konie poprzestawają tej wady/ zwłaszcza które są dowcipniejsze. Lecz iż to zrzadka pomaga/ niewiedząc gdzie i kiedy to przypada/ przeto munsztukami na takową wadę niżej naznaczonemi odejmować musisz. Jeśli też językiem zarzuciwszy nad kieł wędzidło/ a rozdziewiwszy wargę i gębę przekrzywiwszy na kształt nożyc/ opiera językiem tak dużo o kieł/ że ledwieby i ręką człowiek odjąć mógł/ a pędzi unosząc/ takiemu ani wodzą popuszczanie/ ani potrząsywanie/ ani uprzykrzona praca nic zgoła nie
/ ták długo w zdłuż popuśćić/ áż mu się nádprzykrzy práwie znácznie: á choćby iuż y sam stánąć chćiał/ przymuszáć go do biegu/ od czego y sáme przez się niektore konie poprzestawáią tey wády/ zwłaszczá ktore są dowćipnieysze. Lecz iż to zrzadká pomaga/ niewiedząc gdzie y kiedy to przypada/ przeto munsztukámi ná tákową wádę niżey náznáczonemi odeymowáć muśisz. Iesli też ięzykiem zárzućiwszy nád kieł wędźidło/ á rozdźiewiwszy wárgę y gębę przekrzywiwszy ná kształt nożyc/ opiera ięzykiem ták dużo o kieł/ że ledwieby y ręką człowiek odiąć mogł/ á pędźi vnosząc/ tákiemu áni wodzą popuszczánie/ áni potrząsywánie/ áni vprzykrzona praca nic zgołá nie
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Iij
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603