dokumenta: srebrne kufle grube palcami ściskając i t. d.
1 Augusti na Łobzów wprowadziliśmy króla imci, gdzie ustawiczna jego była zabawa ze strzelbą i z łukiem: ucinał z pistoletu nitki przewieszone, kule w kulę pędził z prawej i z lewej ręki strzelając, i na wspak pistolety obracając w cel uderzał; z muszkietu od gęby bez przykładu, ubijał na tysiąc kroków i t. d. Traktował często. Tandemprzeniósł się do Krakowa 6 Augusti, dokąd dobrze napiwszy się wjeżdżał; z dział hucznie strzelano pod bramami i na zamku; wjeżdżając do miasta perukę zrzucił, mówiąc: niech jako polak i król polski wjeżdżam ad Metropolim, nie
dokumenta: srebrne kufle grube palcami ściskając i t. d.
1 Augusti na Łobzów wprowadziliśmy króla imci, gdzie ustawiczna jego była zabawa ze strzelbą i z łukiem: ucinał z pistoletu nitki przewieszone, kule w kulę pędził z prawéj i z lewéj ręki strzelając, i na wspak pistolety obracając w cel uderzał; z muszkietu od gęby bez przykładu, ubijał na tysiąc kroków i t. d. Traktował często. Tandemprzeniósł się do Krakowa 6 Augusti, dokąd dobrze napiwszy się wjeżdżał; z dział hucznie strzelano pod bramami i na zamku; wjeżdżając do miasta perukę zrzucił, mówiąc: niech jako polak i król polski wjeżdżam ad Metropolim, nie
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 52
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
żywcem mi kilku przyprowadził.
We wsi, gdzie rybacy onikszczańscy mieszkają, dla zabawienia się i połowu kilka dni byłem i kilka nocy nocowałem: połów nie bardzo wielki miałem. Bywali u mnie z Onikszt szwedzi na jeziorze. Jednego dnia na kępie jeziora, blisko bardzo toni, upatrzyłem zająca i onego z muszkietu ubiłem. Z Onikszt do Tylży, do żony, wyjechałem die 3 Martii, z eskortem dwóchset kawalerii szwedzkiej; stanąłem 7^go^ ejusdem. Z Tylży wyjechałem na kwatery, które miałem w Worniach z generałem Sztackelbergiem, die 16 Martii; stanąłem 18^go^ ejusdem. Do Rosien dla rozporządzenia wojska jeździłem
żywcem mi kilku przyprowadził.
We wsi, gdzie rybacy onikszczańscy mieszkają, dla zabawienia się i połowu kilka dni byłem i kilka nocy nocowałem: połów nie bardzo wielki miałem. Bywali u mnie z Onikszt szwedzi na jeziorze. Jednego dnia na kępie jeziora, blisko bardzo toni, upatrzyłem zająca i onego z muszkietu ubiłem. Z Onikszt do Tylży, do żony, wyjechałem die 3 Martii, z eskortem dwóchset kawaleryi szwedzkiéj; stanąłem 7^go^ ejusdem. Z Tylży wyjechałem na kwatery, które miałem w Worniach z generałem Sztackelbergiem, die 16 Martii; stanąłem 18^go^ ejusdem. Do Rosien dla rozporządzenia wojska jeździłem
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 130
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
takowych kontentach. Przezdziecki, kasztelan inflancki, sławny wieku swego jowialista, przy tym człowiek bogaty, ale też o chciwość notowany, miał synów trzech. Dwa starsi siły i serca wielkiego, ale też napaśnicy, marnie też poginęli. Jednego Późniak w powiecie oszmiańskim, broniąc się od najeżdżającego na dom swój, zabił z muszkietu. Drugi, który Wolańskiego we Lwowie zabił, tamże od brata rodzonego zabitego Wolańskiego złapany i tamże egzekwowany. Trzeci, ten referendarz, z którego edukacji nikt się lepszego nie spodziewał sukcesu, gdyż jak sam o sobie powieda, na wszystkie swywole był rozpuszczony. Potem po śmierci ojcowskiej, objąwszy znaczną substancją, zamiast większej rozpusty
takowych kontentach. Przezdziecki, kasztelan inflantski, sławny wieku swego jowialista, przy tym człowiek bogaty, ale też o chciwość notowany, miał synów trzech. Dwa starsi siły i serca wielkiego, ale też napaśnicy, marnie też poginęli. Jednego Poźniak w powiecie oszmiańskim, broniąc się od najeżdżającego na dom swój, zabił z muszkietu. Drugi, który Wolańskiego we Lwowie zabił, tamże od brata rodzonego zabitego Wolańskiego złapany i tamże egzekwowany. Trzeci, ten referendarz, z którego edukacji nikt się lepszego nie spodziewał sukcesu, gdyż jak sam o sobie powieda, na wszystkie swywole był rozpuszczony. Potem po śmierci ojcowskiej, objąwszy znaczną substancją, zamiast większej rozpusty
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 162
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Z koni". Tak ci, jak z koni zsiedli, tak Turcy na nich wsiedli i jak owce szablami wyrżnęli tak, że żadnemu nie tylko wystrzelić, ale zapalić lonta i zafasować nie przyszło. A potym z impetem jak na całe wojsko nasze skoczyli, tak nasi wszyscy w rozsypkę, bo żaden nie miał nabitego muszkietu. Wtenczas tedy był dał Król ordynans wojewodzie pomorskiemu Denhofowi, aby się był z swoją chorągwią piękną, okrytą i moderowną potykał, którą jak muchi złamali Turcy. Bo żaden z kompaniji albo pachołków pistolety i karabina nie miał nabitego; pod samym wojewodą zabito konia, drugiego nie mógł go do-
słęść, bo był człowiek corpulentus
Z koni". Tak ci, jak z koni zsiedli, tak Turcy na nich wsiedli i jak owce szablami wyrżnęli tak, że żadnemu nie tylko wystrzelić, ale zapalić lonta i zafasować nie przyszło. A potym z impetem jak na całe wojsko nasze skoczyli, tak nasi wszyscy w rozsypkę, bo żaden nie miał nabitego muszkietu. Wtenczas tedy był dał Król ordynans wojewodzie pomorskiemu Denhoffowi, aby się był z swoją chorągwią piękną, okrytą i moderowną potykał, którą jak muchi złamali Turcy. Bo żaden z kompaniji albo pachołków pistolety i karabina nie miał nabitego; pod samym wojewodą zabito konia, drugiego nie mógł go do-
słęść, bo był człowiek corpulentus
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 76
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
, ledwie szyk zobaczy Już się Imć reytyrować raczy; Bo tak ucieczkę teraz nazywają I ten jej tytuł pospolicie dają. Takowe tedy cnych Junaków męstwo W rzeczy samej jest pośmiech i błazeństwo. Drudzy (to trefna) się poubierali W pludry, a na to żeby zaciągali Knastów, albo tych którzy drą a gonią, Oprócz muszkietu żadną inszą bronią Nie opatrzeni, dosyć na tym byle Z kobietą siedział razem na kobyle, Łby ogolone już mają kosmate Jako u Szyców tak kołtonowate: Kan er deutsch spytasz: Ja pono odpowie Lecz nadto już się słówkiem nie odzowie, Więc Pan Oberszter Leytnant Rotmaystr stroyny Chronią się wszyscy niewymownie wojny, Wolą się pytać o
, ledwie szyk zobaczy Już się Jmć reytyrować raczy; Bo tak ucieczkę teraz nazywaią Y ten iey tytuł pospolicie daią. Takowe tedy cnych Junakow męstwo W rzeczy samey iest pośmiech y błazeństwo. Drudzy (to trefna) się poubierali W pludry, á na to żeby zaciągali Knastow, albo tych ktorzy drą á gonią, Oprocz muszkietu żadną inszą bronią Nie opatrzeni, dosyć na tym byle Z kobietą siedział razem na kobyle, Łby ogolone iuż maią kosmate Jako u Szycow tak kołtonowate: Kan er deutsch spytasz: Ja pono odpowie Lecz nadto iuż się słowkiem nie odzowie, Więc Pan Oberszter Leytnant Rotmaystr stroyny Chronią się wszyscy niewymownie woyny, Wolą się pytać o
Skrót tekstu: OpalŁPoeta
Strona: A8
Tytuł:
Poeta
Autor:
Łukasz Opaliński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1661 a 1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
pod Zabłudowem I ja widział oczyma własnymi, to powiem. Żeby się książę z dzikim ucieszył niedźwiedziem, Kazał nam wszytkim w stronę, którzy za nim jedziem; Sam się tam z poufałym zasadził hajdukiem, Gdzie miał bestyja z boru wypadać przed hukiem, I grozi, że do tego, co mu spłoszy zwierza, Z muszkietu, który trzymał, jak do żubra zmierza. Więc gdy z miejsca niedźwiedzia ćwiczeni w tym ludzie Ruszą, uda się prosto ku książęcej budzie. Pokwapi ten i nim się przybliży, nie czeka (Strach czy chęć winna?), strzelił do niego z daleka. Chybił, ale bestyja impetem szkaradym, Jakby mu oczy
pod Zabłudowem I ja widział oczyma własnymi, to powiem. Żeby się książę z dzikim ucieszył niedźwiedziem, Kazał nam wszytkim w stronę, którzy za nim jedziem; Sam się tam z poufałym zasadził hajdukiem, Gdzie miał bestyja z boru wypadać przed hukiem, I grozi, że do tego, co mu spłoszy zwierza, Z muszkietu, który trzymał, jak do żubra zmierza. Więc gdy z miejsca niedźwiedzia ćwiczeni w tym ludzie Ruszą, uda się prosto ku książęcej budzie. Pokwapi ten i nim się przybliży, nie czeka (Strach czy chęć winna?), strzelił do niego z daleka. Chybił, ale bestyja impetem szkaradym, Jakby mu oczy
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 413
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
który tych lat przeszłych zabity był około Baje wszystkich świętych. Barzo wysoki był/ i pojźrzenie mial srogie: twarz miał jak u małpy/ nogi jako u lwa/ a ostatek jak u człowieka: skora jego była żółtawa/ a oczy iskry wypuszczające: był nakoniec tak straszliwy/ iż żołdak on który go zabił z muszkietu/ i sam też zaraz padszy umarł. Brasil. Szóste księgi. Pierwszej części, Nowy świat. Brasil. Szóste księgi. Pierwszej części, Nowy świat. RZEKA SREBRNA.
OD Caput Patos aż do rzeki srebnej/ nie znajduje się dla ostrości kraju i powietrza/ nic/ coby mogło przywabić albo zatrzymać Portugalczyki i
ktory tych lat przeszłych zábity był około Báie wszystkich świętych. Bárzo wysoki był/ y poyźrzenie mial srogie: twarz miał iák v małpy/ nogi iáko v lwá/ á ostátek iák v człowieká: skorá iego byłá żołtáwá/ á oczy iskry wypusczáiące: był nákoniec ták strászliwy/ iż żołdak on ktory go zábił z muszkietu/ y sam też záraz padszy vmárł. Brásil. Szoste kśięgi. Pierwszey częśći, Nowy świát. Brásil. Szoste kśięgi. Pierwszey częśći, Nowy świát. RZEKA SREBRNA.
OD Caput Patos áż do rzeki srebney/ nie znáyduie się dla ostrośći kráiu y powietrza/ nic/ coby mogło przywábić álbo zátrzymáć Portogálczjki y
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 302
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
za jego dopuszczeniem od Narodu Szwedzkiego w Ojczyźnie naszej ponieśli. Od tego tedy czasu kazał ich Wojewoda niewczasować podpadając strzelając wywabiając ich od wałów i byli zrazu tak głupi że się dali łowić ale potym zaniechali siedząc w Fortecy dopieroż w ten czas pod szańcowali się nasi i szańczyki w nocy wysypali tak blisko że i z muszkietu nie tylo zdział donosiło ale że niedoskonała była fortyfikacja owych szańców stało Wojsko do koła cały dzień że by wycieczki na owe szańce nie uczynili a nie wyparli naszych jak noc przysła dopiero lepiej opatrzono koszów nasprowadzano ponasypowano, Armatę sprowadzono a wszystko ciechusienko. Bo wdzień trudno tego było robić gdyż razono bardzo od Szwedów jak tedy w
za iego dopuszczeniem od Narodu Szwedzkiego w Oyczyznie naszey poniesli. Od tego tedy czasu kazał ich Woiewoda niewczasować podpadaiąc strzelaiąc wywabiaiąc ich od wałow y byli zrazu tak głupi że się dali łowić ale potym zaniechali siedząc w Fortecy dopieroz w ten czas pod szancowali się nasi y szanczyki w nocy wysypali tak blisko że y z muszkietu nie tylo zdział donosiło ale że niedoskonała była fortyfikacyia owych szancow stało Woysko do koła cały dzięń że by wycieczki na owe szance nie uczynili a nie wyparli naszych iak noc przysła dopiero lepiey opatrzono koszow nasprowadzano ponasypowano, Armatę sprowadzono a wszystko ciechusięnko. Bo wdzięn trudno tego było robic gdyz razono bardzo od Szwedow iak tedy w
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 71v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
co byli i co są, Twierdzą, niechaj rogate sylogizmy zniosą; Krótkim ich słówkiem baba ze szpitalu zetnie, Rzekszy: Nie masz. Przegrali filozofi szpetnie. Twardą jest kulą: Trzeba. Dwie tylko sylaby; Ale twardsza tarcz: Nie masz. Bo jako się sztaby Kula, groch ściany imię, choćby i z muszkietu, Tak wiele ma Potrzeba na Nie masz impetu. 147. PATRZYĆ Z BRZEGU NA ROZBICIE CZYJE
Patrząc z lądu na morze fortuny obłudnej, Okręty, galeony widziałem i sudny, Tysiącem form zrobione; zgoła mówiąc krótce, Każdy człek szczęścia szukał na inakszej łódce. Ci się boją od brzegu; ci na bystre fale
co byli i co są, Twierdzą, niechaj rogate sylogizmy zniosą; Krótkim ich słówkiem baba ze szpitalu zetnie, Rzekszy: Nie masz. Przegrali filozofi szpetnie. Twardą jest kulą: Trzeba. Dwie tylko sylaby; Ale twardsza tarcz: Nie masz. Bo jako się sztaby Kula, groch ściany imie, choćby i z muszkietu, Tak wiele ma Potrzeba na Nie masz impetu. 147. PATRZYĆ Z BRZEGU NA ROZBICIE CZYJE
Patrząc z lądu na morze fortuny obłudnej, Okręty, galeony widziałem i sudny, Tysiącem form zrobione; zgoła mówiąc krótce, Każdy człek szczęścia szukał na inakszej łódce. Ci się boją od brzegu; ci na bystre fale
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 84
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ż knapi z berdyszami, co dragońską modą Przed jego, podniósszy je, stawali gospodą? Czyli od gnojowego nakładacze wozu? Podobniej mu ich było wysłać do obozu Na wojnę niż na radę. Ale po cóż, pytam; Tak im drwa w Opatowie rąbać, jako i tam. Nie umie nabić żaden i z muszkietu strzelić, Chyba że gadać przy nich łacniej się ośmielić; Aleć pomogą biedę z berdyszami knapi, Jeśli kto pana za łeb w kościele ułapi. Niech i Szwajcarów chowa; będzieli sam knapem, Nie ustraszy nikogo furyją i sapem. 412. PÓŹNA PRZY OŁTARZU ZMOWA NA TOZ DRUGI RAZ
Nie do upodobania małżeństwa dziś między
ż knapi z berdyszami, co dragońską modą Przed jego, podniósszy je, stawali gospodą? Czyli od gnojowego nakładacze wozu? Podobniej mu ich było wysłać do obozu Na wojnę niż na radę. Ale po cóż, pytam; Tak im drwa w Opatowie rąbać, jako i tam. Nie umie nabić żaden i z muszkietu strzelić, Chyba że gadać przy nich łacniej się ośmielić; Aleć pomogą biedę z berdyszami knapi, Jeśli kto pana za łeb w kościele ułapi. Niech i Szwajcarów chowa; będzieli sam knapem, Nie ustraszy nikogo furyją i sapem. 412. PÓŹNA PRZY OŁTARZU ZMOWA NA TOZ DRUGI RAZ
Nie do upodobania małżeństwa dziś między
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 247
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987