, jak w pługu, Wtem mi swego natura upomni się długu. Zbraniam się, i z racją, bo nie wedle czasu, Pole jako dym, blisko nigdzież nie masz lasu. Wszak się wleką kontrakty, rzekę, i po Pryszce, Lecz skoro się importun pocznie przykrzyć kiszce, Kazawszy, żeby jechał z myśliwcem pachołek, W upatrzony przez dzięki z konia zsiadam dołek. I skoro z pracą sznury dziesiąte roztroczę, W sypkim śniegu, niestotyż, stare gnaty moczę, Nabieram w poły z śniegiem w szarawary lodu; Aleć i ów diasek, nie mając rozwodu (Daremnie się zadnia twarz we trzy dzwona zżyma), Ani się
, jak w pługu, Wtem mi swego natura upomni się długu. Zbraniam się, i z racyją, bo nie wedle czasu, Pole jako dym, blisko nigdzież nie masz lasu. Wszak się wleką kontrakty, rzekę, i po Pryszce, Lecz skoro się importun pocznie przykrzyć kiszce, Kazawszy, żeby jechał z myśliwcem pachołek, W upatrzony przez dzięki z konia zsiadam dołek. I skoro z pracą sznury dziesiąte roztroczę, W sypkim śniegu, niestotyż, stare gnaty moczę, Nabieram w poły z śniegiem w szarawary lodu; Aleć i ów dyjasek, nie mając rozwodu (Daremnie się zadnia twarz we trzy dzwona zżyma), Ani się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 57
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
człowiek, gdybyś z tej Ijtości Nie zapłakał zacnego męża i rycerza, Który kufla nie chybił, tak straszny u zwierza. Człowiek to był zaprawdę tak zacnego rodu, Nie umiał nigdy służyć, tylko do wychodu. A na dworze królewskim jeszcze za Gwoździka, Tylko ze już nie stało temu pamiętnika. Ten go czasem myśliwcem miewał nad ptakami, Bo mu pewnie przystało i między wronami Straż trzymać, matematyk k temu, gwiazdy liczył, Niepospolicie wierę, lecz się potym zdziczył, Nie chciał z ludźmi już gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie
człowiek, gdybyś z tej Iitości Nie zapłakał zacnego męża i rycerza, Który kufla nie chybił, tak straszny u zwierza. Człowiek to był zaprawdę tak zacnego rodu, Nie umiał nigdy służyć, tylko do wychodu. A na dworze królewskim jescze za Gwoździka, Tylko ze juz nie stało temu pamiętnika. Ten go czasem myśliwcem miewał nad ptakami, Bo mu pewnie przystało i między wronami Straż trzymać, matematyk k temu, gwiazdy liczył, Niepospolicie wierę, lecz sie potym zdziczył, Nie chciał z ludźmi juz gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 11
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
po chwili, że szukając wszędy, Chociażby mógł, nie może znaleźć go nikędy. Ja też trudno mam tego koryta pozwolić, Na którym, jako widzę, wieprza będą solić. „Nie sąsiedzka — złość czynić w cudzym domu dla twej Gnuśności; szukaj znowu.” Póki kuropatwy Na rożnie, póty było mej z myśliwcem przecze. Psi się dawno najedli. Skoro się dopiecze, Tymczasem się dobrego napijamy wina, Przyjdzie ów i tak głosem: „Nie ze mnie przyczyna, Że charci i ogarzy, w tak dalekim chodzie, Wynużeni do psiarnie nie zajdą o głodzie.” „Tylko mi go wymyjcie, gdy tak nieporządny Ten pan”
po chwili, że szukając wszędy, Chociażby mógł, nie może znaleźć go nikędy. Ja też trudno mam tego koryta pozwolić, Na którym, jako widzę, wieprza będą solić. „Nie sąsiedzka — złość czynić w cudzym domu dla twej Gnuśności; szukaj znowu.” Póki kuropatwy Na rożnie, póty było mej z myśliwcem przecze. Psi się dawno najedli. Skoro się dopiecze, Tymczasem się dobrego napijamy wina, Przyjdzie ów i tak głosem: „Nie ze mnie przyczyna, Że charci i ogarzy, w tak dalekim chodzie, Wynużeni do psiarnie nie zajdą o głodzie.” „Tylko mi go wymyjcie, gdy tak nieporządny Ten pan”
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 275
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z tym pokojem proszą! Wygnawszy precz oraczów żałosnym rozbojem, Okrzciliście, i słusznie, pustynią pokojem. 314. DO PANA ŁOWCZEGO Z KOŁTUNEM
Zgadza się w tobie z naturą fortuna, Gdyś został łowczym, bo z twego kołtuna Właśnie jak z Puszcze Niepołomskiej zwierza Rozmaitego dość koło kołnierza. Wierę, nie wadzi takim być myśliwcem: Co siągnie, zawsze wiedzie kota żywcem. 315. MIECZNIK ŁYSY
Prosił na miecznikostwo króla o podpisy, Nie będę go mianował, szlachcic jeden łysy; A król: „Że miecz zwyczajnie potrzebuje osły, Stanie mu — rzecze — za brus łeb ten nie porosły.” 316. SENATOR ŁYSY
Jeden senator łysy w
z tym pokojem proszą! Wygnawszy precz oraczów żałosnym rozbojem, Okrzciliście, i słusznie, pustynią pokojem. 314. DO PANA ŁOWCZEGO Z KOŁTUNEM
Zgadza się w tobie z naturą fortuna, Gdyś został łowczym, bo z twego kołtuna Właśnie jak z Puszcze Niepołomskiej zwierza Rozmaitego dość koło kołnierza. Wierę, nie wadzi takim być myśliwcem: Co siągnie, zawsze wiedzie kota żywcem. 315. MIECZNIK ŁYSY
Prosił na miecznikostwo króla o podpisy, Nie będę go mianował, szlachcic jeden łysy; A król: „Że miecz zwyczajnie potrzebuje osły, Stanie mu — rzecze — za brus łeb ten nie porosły.” 316. SENATOR ŁYSY
Jeden senator łysy w
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 324
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
6.
A Synowie Chamowi Chus i Misraim/ i Put/ i Chanaan: 7. Synowie zaś Chusowi Seba/ i Hewila/ i Sabtah/ i Regma/ i Sabtacha. A synowie Regmy Seba i Dedan. 8. A Chus spłodził Nemroda/ który począł być możnym na ziemi. 9. Ten był możnym myśliwcem przed obliczem Pańskiem/ przetoż się mówi/ jako Nemród możny myśliwiec przed Panem. 10. A początek Królestwa jego był Babel/ i Erech i Achad i Chalne wziemi Senaar. 11. Stej ziemie wyszedł Asur/ i zbudował Niniwem/ i Rehobot miasto/ i Chale. 12. Także Resen/
6.
A Synowie Chámowi Chus y Misráim/ y Put/ y Chánáán: 7. Synowie záś Chusowi Sebá/ y Hewilá/ y Sábtáh/ y Regmá/ y Sábtáchá. A synowie Regmy Sebá y Dedán. 8. A Chus zpłodźił Nemrodá/ ktory począł być możnym ná źiemi. 9. Ten był możnym myśliwcem przed obliczem Páńskiem/ przetoż śię mowi/ jáko Nemrod możny myśliwiec przed Pánem. 10. A początek Krolestwá jego był Babel/ y Erech y Achád y Chálne wźiemi Senáár. 11. Ztey źiemie wyszedł Assur/ y zbudował Niniwem/ y Rehobot miásto/ y Chále. 12. Tákże Resen/
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 9
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
jak wiele przemówił pacierzy. Nie spuszczę oka z lądu, patrząc w obie stronie, W którą by się pobierać, skoro prom utonie. Nie masz i podobieństwa, gdzie by się ułapić; Pewnikiem się z Jonaszem przyjdzie wody napić: Tego zjadszy wieloryb zaś wyrzygnął żywcem; Leciałbym, jako z tajnie ptaszek przed myśliwcem, Kiedyby piór łabędzich, w tak żałosną trwogę, Żebym przynajmniej pływał, gdy latać nie mogę. Tak daleko nas zniesła, że z onego prądu Wieczorem ledwieśmy się dochrapali lądu. Jakbym się znowu rodził, i chociem omoczył Nogi do kolan, z łodzim na piasek wyskoczył. Rozchodzi się od serca
jak wiele przemówił pacierzy. Nie spuszczę oka z lądu, patrząc w obie stronie, W którą by się pobierać, skoro prom utonie. Nie masz i podobieństwa, gdzie by się ułapić; Pewnikiem się z Jonaszem przyjdzie wody napić: Tego zjadszy wieloryb zaś wyrzygnął żywcem; Leciałbym, jako z tajnie ptaszek przed myśliwcem, Kiedyby piór łabędzich, w tak żałosną trwogę, Żebym przynajmniej pływał, gdy latać nie mogę. Tak daleko nas zniesła, że z onego prądu Wieczorem ledwieśmy się dochrapali lądu. Jakbym się znowu rodził, i chociem omoczył Nogi do kolan, z łodzim na piasek wyskoczył. Rozchodzi się od serca
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 594
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rżniętych, złocistych Obrazy miejscowe w Marywill.
304. Obraz, na którym Holendrzy pijani, w ramach rżniętych, złocistych 305. Obrazów para, na jednym dziewka kozę doi, na drugim pies na barana naszczekiwa, przytynl Niemczyk i dziewka, w ramach rżniętych, złocistych. 306. Obrazów para, na jednym myślistwo z myśliwcem, na drugim dziewka w polu śpi, a chłop się jej sprzeciwia, pies mleko łepie, w ramach złocistych, rżniętych, na wierzchu ram osóbki Obrazy z Pałacu Kazimirzowskiego.
307. Obrazów różnych z tegoż pałacu wielkich sztuk czternaście nr. 14, w którym spodem ramy proste. Wszystkich taksa Obrazy, które się
rżniętych, złocistych Obrazy mieyscowe w Marywill.
304. Obraz, na którym Holendrzy pijani, w ramach rżniętych, złocistych 305. Obrazów para, na jednym dziewka kozę doi, na drugim pies na barana naszczekiwa, przytynl Niemczyk y dziewka, w ramach rżniętych, złocistych. 306. Obrazów para, na jednym myślistwo z myśliwcem, na drugim dziewka w polu śpi, a chłop się jej sprzeciwia, pies mleko łepie, w ramach złocistych, rżniętych, na wierzchu ram osóbki Obrazy z Pałacu Kazimirzowskiego.
307. Obrazów różnych z tegosz pałacu wielkich sztuk czternaście nr. 14, w którym spodem ramy proste. Wszystkich taxa Obrazy, które się
Skrót tekstu: InwWilan
Strona: 81
Tytuł:
Inwentarz generalny klejnotów, sreber, galanterii i ruchomości różnych tudzież obrazów, które się tak w Pałacu Wilanowskim jako też w Skarbcach Warszawskich J.K.Mci znajdowały [...]
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Urządzenie pałacu wilanowskiego za Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Czołowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1937
iż krwawy dla miecza ostrego Bój miał i gwałtem go wziął od grabie mężnego, Który szaleństwo zmyślał w rozmaitem sposobie, Tusząc, iż tak pokrywszy strach, uczciwiej sobie Może radzić, strach, co go w ten czas trapił srodze, Kiedy mu Duryndanę musiał dać na drodze.
LVII.
Tak o zdrowie bóbr z chciwem myśliwcem targuje, Na ostatek własnem je strojem okupuje. „Wymyślaj ty przyczyny, jakie możesz, sobie - Gradas rzecze - ja pewnie miecza nie dam tobie. Słów próżnych słuchać nie chcę, znam twoje wykręty I rad ujźrzę, jeśli mi z ręku będzie wzięty. Tak wielem na to ważył ludzi, srebra, złota
iż krwawy dla miecza ostrego Bój miał i gwałtem go wziął od grabie mężnego, Który szaleństwo zmyślał w rozmajtem sposobie, Tusząc, iż tak pokrywszy strach, uczciwiej sobie Może radzić, strach, co go w ten czas trapił srodze, Kiedy mu Duryndanę musiał dać na drodze.
LVII.
Tak o zdrowie bóbr z chciwem myśliwcem targuje, Na ostatek własnem je strojem okupuje. „Wymyślaj ty przyczyny, jakie możesz, sobie - Gradas rzecze - ja pewnie miecza nie dam tobie. Słów próżnych słuchać nie chcę, znam twoje wykręty I rad ujźrzę, jeśli mi z ręku będzie wzięty. Tak wielem na to ważył ludzi, srebra, złota
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 334
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
) Także kiedy przydzie do odprawy/ przywitać go czym smacznym/ pogłaskać/ upieścić. W sworach jednak kiedy psi idą/ nie trzeba im nic ciskać/ bo się usiepają/ powiklą/ i cisnąć się/ pod konia często wpadną/ i zdepce je: a też oni ex disciplina w ten czas iść powinni za myśliwcem/ i którzy niechcą/ chlustem ich poganiać ma ten co za nimi jedzie/ nie chlebem wabić ten co przed nimi. Kredyt zasie u psów tym sobie ma zjednać Myśliwiec żeby to wiedzieli/ że snadniej za jego przywiedzeniem/ każda ich robota i misterstwo przydzie/ niż bez niego. Co aby było/ powinien to
) Tákże kiedy przydźie do odpráwy/ przywitáć go cżym smácżnym/ pogłaskáć/ vpieśćić. W sworách iednák kiedy pśi idą/ nie trzebá im nic ćiskáć/ bo sie vśiepáią/ powiklą/ y ćisnąć sie/ pod konia cżęsto wpádną/ y zdepce ie: á też oni ex disciplina w ten cżás iśdź powinni zá myśliwcem/ y ktorzy niechcą/ chlustem ich pogániáć ma ten co zá nimi iedźie/ nie chlebem wabić ten co przed nimi. Kredyt záśie v psow tym sobie ma ziednáć Myśliwiec żeby to wiedźieli/ że snádniey za iego przywiedźieniem/ káżda ich robotá y misterstwo przydźie/ niż bez niego. Co áby było/ powinien to
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 46
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
myśliwca w słomianym ubierze po almodzku, miał przy sobie dwóch psów i dwie rusznice, w jednej kończyte kule, co leciały na wylot; a drugie, co tylko w serce uderzywszy zostawały w brzuchu, bo ich zaś dobywał. Oni psi byli tak wyćwiczeni, że jeden za niedźwiedziem wlazł aż na sosnę; drugi za myśliwcem konia prowadził, a rozumiał wszytkie jego rozkazania nawet i skinienie, i które zwierzę kazał mu śledzić, to tylko najdował, inne porzuciwszy.
(12) Powiada historia polska o jednym szlachcicu, ze był no takiej mocy, iż dzwon, który ważył 18 cętnar, na sobie zaniósł aż na Panny Mariej wieżę, który
myśliwca w słomianym ubierze po almodzku, miał przy sobie dwuch psów i dwie rusznice, w jednej kończyte kule, co leciały na wylot; a drugie, co tylko w serce uderzywszy zostawały w brzuchu, bo ich zaś dobywał. Oni psi byli tak wyćwiczeni, że jeden za niedźwiedziem wlazł aż na sosnę; drugi za myśliwcem konia prowadził, a rozumiał wszytkie jego rozkazania nawet i skinienie, i które zwierzę kazał mu śledzić, to tylko najdował, inne porzuciwszy.
(12) Powiada historya polska o jednym szlachcicu, ze był no takiej mocy, iż dzwon, który ważył 18 cętnar, na sobie zaniósł aż na Panny Maryej wieżę, który
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 285
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950