Linea Bavarica; drudzy Palatini, i zowią się Linea Palatina. Ta Linia idzie od Ruperta Cesarza Annô Domini 1410 zmarłego. Tamta od Ludwika Cesarza nazwiskiem BAWARCZYK Annô Domini 1347 zeszłego.
MARCHIONES, po Polsku Margrabiowie; po Niemiecku Margrafowie, są to Granic Państwa Rzymskiego Strażnicy, za czasów Henryka Aucupis, to jest Łowczym albo Myśliwym zwanego, Roku 920 postanowieni; lub jeszcze od Karola Wielkiego, ochraniając granic Imperyj od Morawczyków, Sarmatów, Węgrów, Polaków, Czechów, Wenedów, Obotrytów: Tych MARCHIONES albo Margrafów, proprè, Państwa Rzymskiego jest czterech, 1. Brandenburski, 2. Misneński, 3. Badeński, 4. Morawski. MARCHIO zowie
Linea Bavarica; drudzy Palatini, y zowią się Linea Palatina. Ta Linia idzie od Rupertá Cesarza Annô Domini 1410 zmarłego. Tamta od Ludwika Cesarza nazwiskiem BAWARCZYK Annô Domini 1347 zeszłego.
MARCHIONES, po Polsku Margrabiowie; po Niemiecku Margraffowie, są to Granic Państwa Rzymskiego Strażnicy, za czasow Henryka Aucupis, to iest Łowczym albo Myśliwym zwanego, Roku 920 postanowieni; lub ieszcze od Karola Wielkiego, ochraniaiąc granic Imperii od Morawcżykow, Sarmatow, Węgrow, Polakow, Czechow, Wenedow, Obotrytow: Tych MARCHIONES albo Margraffow, proprè, Państwa Rzymskiego iest czterech, 1. Brandeburski, 2. Misneński, 3. Badeński, 4. Morawski. MARCHIO zowie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 505
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
gdy radził Czas do spania/ tamże ją/ gdzie rzekł/ zaprowadził Do Diany Pokoju/ dobrą noc jej dawszy Pomyślną i szczęśliwą. Potym rano wstawszy/ Na czaści Paskwalino w drogę swoję (rzecze) Niż słońce się podniesie/ i ciężej przypiecze/ Bo i mnie się pospieszyć przydzie tam samemu/ Gdziem wczora był myśliwym/ żebym lwu owemu Głowę uciął/ i między powiesił ją drugie/ Na fortunę/ i twojej wspominania długie Tu bytności. Pójdzieszże nad tym to potokiem Jednym wszytko/ aż póki samym tuszę mrokiem Nie dojdziesz jej mieszkania. A podź sobie śmiele/ Boć już nie tak w tej stronie przechodzi się wiele Zwierząt
gdy rádził Czás do spánia/ támże ią/ gdzie rzekł/ záprowádził Do Dyány Pokoiu/ dobrą noc iey dáwszy Pomyślną y szczęśliwą. Potym ráno wstáwszy/ Na czásci Pasqualino w drogę swoię (rzecze) Niż słońce się podniesie/ y ciężey przypiecze/ Bo y mnie się pospieszyć przydzie tám sámemu/ Gdziem wczorá był myśliwym/ żebym lwu owemu Głowę vciął/ y między powiesił ią drugie/ Ná fortunę/ y twoiey wspominánia długie Tu bytności. Poydzieszże nád tym to potokiem Iednym wszytko/ áż poki sámym tuszę mrokiem Nie doydziesz iey mieszkánia. A podź sobie śmiele/ Boć iuż nie ták w tey stronie przechodzi się wiele Zwierząt
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 72
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
i pod lewej nogi Lopatką go utopi. Skąd trzykroć szkaradnie Rzuciwszy się o ziemię/ na koniec upadnie. Ona na tym dość mając/ że go położyła/ Nad drżącym się tułowiem dalej niestrożyła; Prócz głowę mu odetnie/ którą między drugie Słońce się naprzykrzyło/ i żołądkom chciwym Smak się ostrzył; co często trafia się myśliwym/ Ze przymrą w tej ochocie/ i nie swego czasu/ Omyleni zasłoną/ do dom powracają/ Nawet młodych małżonek gdzieś zapominają/ Dysząc sami pod niebem. Poszły nazad sobie Niezmiernie ucieszone z tej przechadzki obie. Gdzie stolik zastawiony pastami słodkimi Pięknie kryty zastaną/ i zaraz za nimi Dane ciepło potrawy/ wszytkie od dzisiejszej
y pod lewey nogi Lopátką go vtopi. Zkąd trzykroć szkárádnie Rzuciwszy się o ziemię/ ná koniec vpádnie. Oná ná tym dość máiąc/ że go położyłá/ Nád drżącym się tułowiem dáley niestrożyłá; Procz głowę mu odetnie/ ktorą między drugie Słonce się náprzykrzyło/ y żołądkom chciwym Smák się ostrzył; co często tráfia się myśliwym/ Ze przymrą w tey ochocie/ y nie swego czásu/ Omyleni zasłoną/ do dom powrácáią/ Náwet młodych małżonek gdzieś zápomináią/ Dysząc sámi pod niebem. Poszły názad sobie Niezmiernie vcieszone z tey przechadzki obie. Gdzie stolik zástáwiony pástámi słodkimi Pięknie kryty zastáną/ y zaraz zá nimi Dáne ciepło potráwy/ wszytkie od dzisieyszey
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 84
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
wiesz. Co Mirrę napierwej potkało Matkę jego/ że co się z Ojca zawiązało/ Dla tego obrócona w drzewo jest Mirrowe/ Jednak kiedy pod skorą niewinniątko zdrowe/ Drgało jeszcze/ Nimfy je wyprowszy nożami/ Świat mu dały oglądać; skąd między lasami/ Młodzieńcem się wychował dziwnie urodziwym/ Nadewszytko z natury srodze był myśliwym. Także Wenus/ kiedy tu tędy przejeżdżała/ Zajzrzawszy go/ chaniebnie w nim się zakochała. Aż i wóz porzuciła/ i gdzieś tam w porębie/ Swoje z niego wyprzągszy złocone gołębie/ I płaszcz długi/ i włosy maczane oliwą Dawszy wiatrom/ kwoli mu stała się myśliwą/ Nie razem ją i sama widywała z
wiesz. Co Mirrhę napierwey potkáło Mátkę iego/ że co się z Oycá záwiązáło/ Dla tego obrocona w drzewo iest Mirrhowe/ Iednak kiedy pod skorą niewinniątko zdrowe/ Drgáło ieszcze/ Nimfy ie wyprowszy nożámi/ Swiát mu dáły oglądáć; zkąd między lásámi/ Młodzieńcem sie wychował dziwnie vrodziwym/ Nadewszytko z nátury srodze był myśliwym. Także Wenus/ kiedy tu tędy przeieżdżáłá/ Záyzrzawszy go/ chániebnie w nim się zákocháłá. Aż y woz porzuciłá/ y gdzieś tám w porębie/ Swoie z niego wyprzągszy złocone gołębie/ Y płaszcz długi/ y włosy maczáne oliwą Dawszy wiátrom/ kwoli mu stáłá się myśliwą/ Nie razem ią y sámá widywáłá z
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 85
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
gdy go codzień włodarz z batogiem na zaciąg bez najmniejszego odpoczynku wypędza. I sami się Ichmość po sobie niemiarkują, ze gdy ich raz przez życie, przez inkursyą nieprzyjaciela calamitas dotknie, zaraz ręce sami opuszczają, własne porzucając dobra, alegując do justyfikacyj procederu swego, a któż może tam wytrwać? drugi Pan będąc myśliwym, wyjedzie na łowy ze psy, i gdy widzi, że mu dziś dobrze goniły, nazajutrz im odpoczywa, z racyj, że mu się psy zwlekły, a takiej kompasyj nad bliźnim Katolikiem niezażywa, jaką sfatygowanej bestii świadczy. Pozywają się dziedzice o Poddanego zbiegłego wielkim sumptem, bo czasem sprawa w Trybunale kilka tysięcy
gdy go codzień włodarz z batogiem na zaciąg bez naymnieyszego odpoczynku wypędza. Y sami sie Jchmość po sobie niemiarkuią, ze gdy ich raz przez życie, przez inkursyą nieprzyiaciela calamitas dotknie, zaraz ręce sami opuszczaią, własne porzucaiąc dobra, alleguiąc do justyfikacyi procederu swego, á ktoż może tam wytrwać? drugi Pan będąc myśliwym, wyiedzie na łowy ze psy, y gdy widzi, że mu dziś dobrze goniły, nazaiutrz im odpoczywa, z racyi, że mu śię psy zwlekły, á takiey kompasyi nad bliźnim Katolikiem niezażywa, iaką sfatygowaney bestyi świadczy. Pozywaią się dziedzice o Poddanego zbiegłego wielkim sumptem, bo czasem spráwa w Trybunale kilka tysięcy
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 129
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
wielkiego/ do których nie wolno wjeżdżać: ale też ze psy i ptaki małoby się tam ucieszył. Dzieje się za tą myślistwa wolnością/ że barzo siła myśliwych ludzi jest/ stanu szlacheckiego. Wtym tak wolnym a myśliwym narodzie/ urodziwsy się Wasza Kro: M. Królewskim Synem urodziłeś się zaraz/ i tak myśliwym/ że ledwie kto jest ktoby się w tej zabawie barziej nad Waszę Kro: M. kochać mógł. A nie trzeba tego mieć za lada co: zawzdy ta uczciwa zabawka miedzy Rycerskie zabawki/ zawżdy za jakieś wyobrażenie wojny/ poczytana była. Siła wielkich Monarchów myśliwych było: i teraz niewiem po wszytkim świecie
wielkiego/ do ktorych nie wolno wieżdżáć: ále też ze psy y ptaki máłoby sie tam vćieszył. Dźieie sie zá tą myślistwá wolnośćią/ że bárzo śiłá myśliwych ludźi iest/ stanu szlácheckiego. Wtym ták wolnym á myśliwym narodźie/ vrodźiwsy sie Wászá Kro: M. Krolewskim Synem vrodźiłeś sie záraz/ y tak mysliwym/ że ledwie kto iest ktoby sie w tey zabáwie bárźiey nád Wászę Kro: M. kochać mogł. A nie trzebá tego mieć zá ládá co: zawzdy tá vcżćiwa zabáwka miedzy Rycerskie zabáwki/ záwżdy zá iákieś wyobrażenie woyny/ pocżytána byłá. Siłá wielkich Monárchow myśliwych było: y teraz niewiem po wszytkim świećie
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 4
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
to z musu. i ciało wprawdzie pracuje/ ale umysł żadnej pociechy nie ma: i kto nie musi takiej prace podejmować/ a nie jest myśliwy/ woli biesiadować/ kosterować/ abo się jaką siedzianą zabawką/ a często nie dobrą bawić/ a po prostemu legartować: i tak o ciężeje zgnuśnieje. Ja będąc zawsze myśliwym zmłodu z starszemi myśliwcami przebywając/ com od nich słyszał/ i com za doświadczeniem obaczył/ tom sobie spisował. Potym za żądaniem dobrego towarzystwa/ przed lat dwudziestą kilkiem spisałem był tego niemało: a osobliwie to/ co się to teraz wydały Kięgi pierwsze i wtóre o ogarach/ (gdyż to jest ze
to z musu. y ćiáło wprawdźie pracuie/ ále vmysł żadney poćiechy nie ma: y kto nie muśi tákiey prace podeymowáć/ á nie iest myśliwy/ woli bieśiádowáć/ kosterowáć/ ábo sie iáką śiedźiáną zabáwką/ á cżęsto nie dobrą báwić/ á po prostemu legártowáć: y ták o ćiężeie zgnuśnieie. Ia będąc záwsze myśliwym zmłodu z stárszemi myśliwcámi przebywáiąc/ com od nich słyszał/ y com zá doswiádcżeniem obacżył/ tom sobie spisował. Potym zá żądániem dobrego towárzystwá/ przed lat dwudźiestą kilkiem spisałem był tego niemáło: á osobliwie to/ co sie to teraz wydáły Kięgi pierwsze y wtore o ogárách/ (gdyż to iest ze
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 5
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
myśliwy stary sługa. Proszę racz przyjąć z miłościwą łaską w którą nanissze służby me zalecam. Dan z Komarna 6. Februaryj 1618. W. K. M. Pana mego M. nanisszy sługa. Jan Ostroróg Wojewoda Poznański. Przemowa Przedmowa Przemowa O OGARACH, A naprzód o ich chowaniu/ KSIĘGI PIERWSZE.
KTo chce myśliwym być ze psy/ naprzód trzeba mieć psy dobre/ do czego dwojako przychodzim/ chowając szczenięta/ abo dostawając psów dobrych u ludzi. O dostawaniu nie pisząc/ bo w tym reguły niemasz: o chowaniu szczeniąt dwie rzeczy notować. Naprzód po jakich psiech szczenięta chować. Potym jako je chować i wprawić. Po jakich
myśliwy stary sługá. Proszę rácz przyiąć z miłośćiwą łáską w ktorą nanissze służby me zálecam. Dan z Komárná 6. Februárij 1618. W. K. M. Páná mego M. nanisszy sługá. Ian Ostrorog Woiewodá Poznánski. Przemowá Przedmowá Przemowá O OGARACH, A naprzod o ich chowániu/ KSIĘGI PIERWSZE.
KTo chce myśliwym bydź ze psy/ naprzod trzebá mieć psy dobre/ do cżego dwoiáko przychodźim/ chowáiąc scżeniętá/ ábo dostawáiąc psow dobrych v ludźi. O dostawániu nie pisząc/ bo w tym reguły niemasz: o chowániu scżęniąt dwie rzecży notowáć. Naprzod po iákich pśiech scżęniętá chowác. Potym iáko ie chowáć y wprawić. Po iákich
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 7
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
obyczaj i pełen niedyskrecyj w Polsce po cudzych ile Dziedzicznych polować polach, zwłaszcza w Granicach tego, który sam myśliwy.
I To się nazwać grzecznością nie może, Kogo myśliwskie prowadzą podroże Na cudze pola, w bor, knieje, przesmyki, Manowcem jeźdząc, ziechał z polityki. Pan włości swoich skosztem chowa złaje, Będąc myśliwym, i prosi i łaje, Żeby przynajmniej nie pod jego nosem, Psa goniącego zwierza słyszał głosem. Zważ samę słuszność miły Akteonie, Jakbyś go przyjął, ktoby w twojej stronie Plondrował lasy, trąbił blisko uszu, Podniosłbyś rogów wpysznym geniuszu. Tak Dziedzicowi serce się rozpuka, Kiedy przychodzień w gruntach jego szuka,
obyczay y pełen niedyskrecyi w Polszcze po cudzych ile Dziedzicznych polować polach, zwłaszcza w Granicach tego, ktory sam myśliwy.
Y To się názwać grzecznością nie może, Kogo myśliwskie prowádzą podroże Ná cudze pola, w bor, knieie, przesmyki, Manowcem iezdząc, ziechał z polityki. Pan włości swoich zkosztem chowa złaie, Będąc myśliwym, y prosi y łaie, Zeby przynáymniey nie pod iego nosem, Psa goniącego zwierza słyszał głosem. Zważ samę słuszność miły Akteonie, Jákbyś go przyiął, ktoby w twoiey stronie Plondrował lásy, trąbił blisko uszu, Podniosłbyś rogow wpysznym geniuszu. Ták Dziedzicowi serce się rospuka, Kiedy przychodzień w gruntach iego szuka,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 285
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
. Zważ samę słuszność miły Akteonie, Jakbyś go przyjął, ktoby w twojej stronie Plondrował lasy, trąbił blisko uszu, Podniosłbyś rogów wpysznym geniuszu. Tak Dziedzicowi serce się rozpuka, Kiedy przychodzień w gruntach jego szuka, Jakby co zgubił posponując Panem, Tłucze zwierzynę objętą parkanem. Jabym radziła, kogo chęć gorąca, Myśliwym czyni szczwać sarnę, zająca, Na swych zagonach niech się każdy cieszy, Swoją własnością, a tak nikt nie zgrzeszy. Zły obyczaj w Polsce, kiedy najzacniejsza Dama przeląkszy się czego, szpetne ma przysłowie, które jej stan, modestyą, i manierę szpeci.
JUż od lat wielu moda do nas wpadła, Ze Damy
. Zważ samę słuszność miły Akteonie, Jákbyś go przyiął, ktoby w twoiey stronie Plondrował lásy, trąbił blisko uszu, Podniosłbyś rogow wpysznym geniuszu. Ták Dziedzicowi serce się rospuka, Kiedy przychodzień w gruntach iego szuka, Jákby co zgubił posponuiąc Pánem, Tłucze zwierzynę obiętą párkanem. Jábym rádziła, kogo chęć gorąca, Myśliwym czyni szczwać sarnę, zaiąca, Ná swych zágonach niech się każdy cieszy, Swoią własnością, á ták nikt nie zgrzeszy. Zły obyczay w Polszcze, kiedy nayzacnieysza Dama przeląkszy się czego, szpetne ma przysłowie, ktore iey stan, modestyą, y manierę szpeci.
JUż od lát wielu moda do nas wpádła, Ze Dámy
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 285
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752