/ Które przed jej miałyby okiem być ukryte/ Zaczym wszytko widziała sama niewidziana. Czasu tedy jednego/ gdy Jutrzenka rana Z rąbku purpurowego zorze rozwijała/ Ona także wstawając/ ze snu przecierała Ciężkie oczy/ potymże w krzesełku usiadła I do ubierania się/ zwyczajnie zwierciadła/ I muszczki/ i Kamfory/ i pachniące mydła/ I które dziś z Sabei wożą rumienidła/ Rozkazała gotować. A wnet białegłowy Stół tuwalnią okryją. Sama w teletowy Szubce lekkiej po izbie pochadzała sobie/ W swojej tej zaniedbanej szerząc się ozdobie/ I wdziękach przyrodzonych. Jakoż i tak była Podobansza daleko/ niżby ustroiła W Sydońskie się purpury. Toż że srebrnej
/ Ktore przed iey miáłyby okiem bydź vkryte/ Záczym wszytko widziáłá sámá niewidziána. Czásu tedy iednego/ gdy Iutrzenka rána Z rąbku purpurowego zorze rozwiiáłá/ Ona tákże wstáwáiąc/ ze snu przecieráłá Ciężkie oczy/ potymże w krzesełku vsiádłá Y do vbieránia się/ zwyczáynie zwierciádłá/ Y muszczki/ y Kámfory/ y pachniące mydłá/ Y ktore dzis z Sabei wożą rumienidłá/ Roskazáłá gotowáć. A wnet białegłowy Stoł tuwálnią okryią. Sámá w teletowy Szubce lekkiey po izbie pochadzáłá sobie/ W swoiey tey zániedbáney szerząc się ozdobie/ Y wdziękách przyrodzonych. Iákoż y ták byłá Podobánsza dáleko/ niżby vstroiłá W Sydonskie się purpury. Toż że srebrney
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 10
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
zrujnowała/ światem tak wichrzyła/ I z was ludzi igraszkę sobie tę stroiła.
Więc że dzień się pochylił i słońce zelżyło Z ognia swego/ jeślibyć i to lubo było Po dzisiejszej fatydze stąpać się w tej strudze Zemną spół kryształowej. Na żadneyć usłudze Tu nie zejdzie. A wnetże wielkie dwie miednice/ I mydła/ i tuwalne niosą służebnice Z prześcieradły w onnemi. Gdzie się rozebrawszy Do nagości niewinnej/ i obwarowawszy Strażą brzegi/ żeby ich ludzkie dosiądź oko Tam nie mogło/ po łona wstydliwe głęboko W wodzie onej usiądą/ szarować się dając Piaskowi jej złotemu/ i poigrywając Mile sobie/ lubo im srebrne do rąk Mrzany Lub pstrągi
zruinowáłá/ światem ták wichrzyłá/ Y z was ludźi igraszkę sobie tę stroiła.
Więc że dzien się pochylił y słonce zelżyło Z ogniá swego/ ieslibyć y to lubo było Po dzisieyszey fátydze stąpáć się w tey strudze Zemną społ krzyształowey. Na żadneyć vsłudze Tu nie zeydzie. A wnetże wielkie dwie miednice/ Y mydłá/ y tuwálne niosą służebnice Z przescierádły w onnemi. Gdzie się rozebráwszy Do nágości niewinney/ y obwarowawszy Strażą brzegi/ żeby ich ludzkie dosiądz oko Tám nie mogło/ po łoná wstydliwe głęboko W wodzie oney vsiędą/ szarować się dáiąc Piaskowi iey złotemu/ y poigrywáiąc Mile sobie/ lubo im srebrne do rąk Mrzány Lub pstrągi
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 87
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
, im pilniej w nią patrzysz, zastrzyknie. Któż widział przy tak wdzięcznym i wspaniałym ciele Glancowniejsze od słońca przymioty aniele? Nie masz farby na ziemi, nie masz ręki, co by Boskiej roboty miała wyrażać ozdoby. Śmiałażeś się, okrutna śmierci, na nią rzucić, Śmiałaś żalem rodziców serdecznym zasmucić. Jadowitszą nad mydła, cebule, gorczyce Trucizną ich nieszczęsne natarszy źrenice. Więc, moja wdzięczna dziewko, mój aniołku drogi, Gdy cię już za grobowe śmierć zepchnęła progi, Wytłaczając rzewnych łez na każdy dzień prasę, W obrazie twym smutny wzrok, smutną duszę pasę. 16. ZEGAREK
Posłałeś mi zegarek, mój starosto drogi. Bóg
, im pilniej w nię patrzysz, zastrzyknie. Któż widział przy tak wdzięcznym i wspaniałym ciele Glancowniejsze od słońca przymioty aniele? Nie masz farby na ziemi, nie masz ręki, co by Boskiej roboty miała wyrażać ozdoby. Śmiałażeś się, okrutna śmierci, na nię rzucić, Śmiałaś żalem rodziców serdecznym zasmucić. Jadowitszą nad mydła, cebule, gorczyce Trucizną ich nieszczęsne natarszy źrenice. Więc, moja wdzięczna dziewko, mój aniołku drogi, Gdy cię już za grobowe śmierć zepchnęła progi, Wytłaczając rzewnych łez na każdy dzień prasę, W obrazie twym smutny wzrok, smutną duszę pasę. 16. ZEGAREK
Posłałeś mi zegarek, mój starosto drogi. Bóg
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 549
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
piękności, Nawet im i lat zajźrzą, i skąpej młodości. I podczas taką znajdzie, co już zębów nie ma, A przecię onę szczekę zmartwiałą odyma. Choć już będzie lat namniej z osiemdziesiąt miała I choć jej chuda starość ciało poorała, A przecię wódki białe, olejki, rumidła, Spikonardy, perfumy i weneckie mydła Najdziesz u niej niemało, którymi się myje, Zmarsczki z czoła rozmyka, a wineczko pije. Polewkę z niego czyni, kruszy w nią chleb biały, Boby zgoła twardszemu zęby nie zdołały; Gdyż podczas srebrne w drocie za własne stawiają, A tak młodość za starość psia sztuką zmyślają. A choć im starość nie
piękności, Nawet im i lat zajźrzą, i skąpej młodości. I podczas taką znajdzie, co już zębów nie ma, A przecię onę szczekę zmartwiałą odyma. Choć już będzie lat namniej z osiemdziesiąt miała I choć jej chuda starość ciało poorała, A przecię wódki białe, olejki, rumidła, Spikonardy, perfumy i weneckie mydła Najdziesz u niej niemało, którymi się myje, Zmarsczki z czoła rozmyka, a wineczko pije. Polewkę z niego czyni, kruszy w nię chleb biały, Boby zgoła twardszemu zęby nie zdołały; Gdyż podczas srebrne w drocie za własne stawiają, A tak młodość za starość psia sztuką zmyślają. A choć im starość nie
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 169
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950