onych łask szacunek, ten w pieszczonych kandoru konchach utajony klejnot, grate accepta fateri, przy którym ćmią się zawstydzone jasnych Diamentów polory, a nale-
żytej sobie jako w przezroczystym obserwując Krzysztale, szczodre chęci walor pożądany, cieszą się satysfakcyj dochodem, Qui graté beneficium accipit, primam eius pensionem solvit: Odważyć nie potrafią Dobrodziejstw i nabogatsze Arabskich Miner Látomie, jeżeli wdzięczności nie koresponduje serce, mało natym wet za wet oddając, złote sypać piaski, jeżeli się wewnątrz albo żądła snują, albo prędko spłynna wszystko zanurzy niepamięć, cokolwiek z hojnego bogatym strumieniem wypłyneło żródła. Słowem zamknę, nie idą na wędę znikomego pozoru znaczne fawory, przyznania szczególnie należytego w
onych łásk szácunek, ten w pieszczonych kándoru konchach utáiony kleynot, grate accepta fateri, przy ktorym ćmią się záwstydzone iásnych Dyámentow polory, á nale-
żytey sobie iáko w przezroczystym obserwuiąc krysztale, szczodre chęci walor pożądány, cieszą się satisfakcyi dochodem, Qui graté beneficium accipit, primam eius pensionem solvit: Odważyć nie potrafią Dobrodzieystw y nabogátsze Arábskich Miner Látomie, iezeli wdzięczności nie korresponduie serce, máło nátym wet zá wet oddáiąc, złote sypáć piaski, ieżeli się wewnątrz álbo żądłá snuią, álbo prętko spłynna wszystko zánurzy niepámięć, cokolwiek z hoynego bogátym strumieniem wypłyneło żrodłá. Słowem zámknę, nie idą ná wędę znikomego pozoru znaczne fawory, przyznánia szczegulnie należytego w
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 31
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
, patrzając w cię ustawicznie.
Wszytko ni zac, ma kochanko, gdy nie masz ciebie; Mnie żaden kwiat nie powabi wonny do siebie. Cóż mi po tym, chociaż pojźrzę na konwalią, Chociaż uszczknę miłą różą abo lilią?
Przez twojej urody niczym są ogrody; Twe wargi szkarłatne i czoło udatne Wszytkie kwiecia nabogatsze czynią niepłatne.
Jeśliś przeto mię wezwała, żebym się bawił, A w tęsknicy frasowliwej tylko czas trawił, Jakoż ja mogę bez ciebie wytrwać na świecie? Fraszką u mnie wirydarze, fraszką są kwiecie. Głupi bym był, wierzę, kiedybym w tej mierze Więcej kochał w zielu niżli w przyjacielu
, patrzając w cię ustawicznie.
Wszytko ni zac, ma kochanko, gdy nie masz ciebie; Mnie żaden kwiat nie powabi wonny do siebie. Cóż mi po tym, chociaż pojźrzę na konwaliją, Chociaż uszczknę miłą różą abo liliją?
Przez twojej urody niczym są ogrody; Twe wargi szkarłatne i czoło udatne Wszytkie kwiecia nabogatsze czynią niepłatne.
Jeśliś przeto mię wezwała, żebym się bawił, A w tesknicy frasowliwej tylko czas trawił, Jakoż ja mogę bez ciebie wytrwać na świecie? Fraszką u mnie wirydarze, fraszką są kwiecie. Głupi bym był, wierzę, kiedybym w tej mierze Więcej kochał w zielu niżli w przyjacielu
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 83
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
żołdaki/ co ich jedno było na świecie. Bo na 160 ludzi wojennych przyszło 252000. funtów srebra/ i jeden milion 326 tysięcy szkutów we złocie. To miasto Cassamalca teraz jest nie wielkie/ ale powiat jego jest z lepszych w Peru. Miasta te trzy/ Plata/ Lima/ i Kuzco/ są nawiętsze i nabogatsze/ tak względem jurysdykciej/ jako też i w Intratę: a ty Hiszpani pobudowali w Peru: Potossi zaś acz nie jest miastem głównym/ nieda jednak w przód ani Limie z strony ludu i bogactw. Insze Coloniae są tak wielkie. Nie trzeba jednak opuszczać i drugich/ jako są Guamanga/ Guanucho/ Frontera/
żołdaki/ co ich iedno było ná świećie. Bo ná 160 ludźi woiennych przyszło 252000. funtow srebrá/ y ieden million 326 tyśięcy szkutow we złoćie. To miásto Cássámálcá teraz iest nie wielkie/ ále powiát iego iest z lepszych w Peru. Miástá te trzy/ Platá/ Limá/ y Kuzco/ są nawiętsze y nabogátsze/ ták względem iurisdictiey/ iáko też y w Intratę: á ty Hiszpani pobudowáli w Peru: Potossi záś ácz nie iest miástem głownym/ nieda iednák w przod áni Limie z strony ludu y bogactw. Insze Coloniae są ták wielkie. Nie trzebá iednák opusczáć y drugich/ iáko są Guámángá/ Guánucho/ Fronterá/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 312
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609