Polsku/ są składem/ i skarbnicą wszytkich i uciesznych powieści/ którymi Greccy/ i Łacińscy Poetowie pisma swoje podsycać zwykli; i nimi/ jako kosztownym złotem/ drogimi i świetnymi kamieńmi/ i perlami/ roboty swe haftują/ i natykają. Te mówię powieści/ duszą są/ tchnieniem i zdrowiem/ strojem i ozdobą wszystkich nacelniejszych Poetyckich kunsztów. Podźmy do Greków/ Homera/ Hesioda/ Pindara/ Eurypidesa/ Sofoklesa; nie masz tej karty/ owszem ledwie jest który periód/ któryby w jakiej nie ukrywał się powieści. Nuż Łacińscy/ Virgilius, Horatius, Lucretius, Lucanus, Seneka, i wiele inszych/ jak często Wiersze swoje tymi kwiatkami
Polsku/ są skłádem/ y skárbnicą wszytkich y vćiesznych powieśći/ ktorymi Greccy/ y Láćińscy Poetowie pismá swoie podsycáć zwykli; y nimi/ iáko kosztownym złotem/ drogimi y świetnymi kámieńmi/ y perlámi/ roboty swe háftuią/ y nátykáią. Te mowię powieśći/ duszą są/ tchnieniem y zdrowiem/ stroiem y ozdobą wszystkich nacelnieyszych Poetyckich kunsztow. Podźmy do Grekow/ Homerá/ Hesiodá/ Pindárá/ Eurypidesá/ Sophoklesá; nie mász tey kárty/ owszem ledwie iest ktory peryod/ ktoryby w iákiey nie vkrywał się powieśći. Nuż Láćińscy/ Virgilius, Horatius, Lucretius, Lucanus, Seneca, y wiele inszych/ iák często Wiersze swoie tymi kwiatkámi
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 6
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Świętej DRÓDZE Przewodnika najdę. Widzimy dobrze, jako w niej (Viá lacteam niebieską Drogę, mlekiem znaczoną z Astrologami nazwać mogę) velut inter ignes LVNA minores, Jasny Księżycu, miedzy drobniejszemi Plejadami, nad inne chwalebnie pędzisz, gdy Twymi nietknionymi postępkami, światłe i słodkie, na tym na którym cię prześwietną, Krwią i nacelniejszych w Wielkim Księstwie Litewskim Godności ozdobą Bóg postanowił stopniu świecąc, poważnie i świątobliwie Twe IMIĘ niesiesz. Na oko dzisiejszemu pokazując Światu iż i wysoka powaga, z miluchną ku najniższym skłonnością; i świecka grzeczność, z szczyrą Pobożnością i wesołe Pańskie zabawy, z świętymi o zbawieniu myślami piękniesię pomieścić mogą. Skąd i lękliwa Płeć,
Swiętey DRODZE Przewodnika naydę. Widźimy dobrze, iáko w niey (Viá lacteam niebieską Drogę, mlekiem znáczoną z Astrologámi názwać mogę) velut inter ignes LVNA minores, Iásny Kśiężycu, miedzy drobnieyszemi Plejádámi, nád inne chwalebnie pędźisz, gdy Twymi nietknionymi postępkami, świátłe y słodkie, ná tym ná ktorym ćię prześwietną, Krwią y nácelnieyszych w Wielkim Xięstwie Litewskim Godnośći ozdobą Bog postanowił stopniu świecąc, poważnie y świątobliwie Twe IMIĘ nieśiesz. Ná oko dźiśieyszemu pokazuiąc Swiátu iż y wysoká powagá, z miluchną ku nayniszszym skłonnośćią; y świecká grzeczność, z szczyrą Pobożnośćią y wesołe Páńskie zábawy, z świętymi o zbawieniu myślámi piękniesię pomieśćić mogą. Zkąd y lękliwa Płeć,
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 8
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Co się i mnie samemu niedawno trafiło, A żem do was nie pisał, to przeszkodą było. Co, jako się tam działo, posłuchajcie pilnie, I każcie to przeczytać wszytkim sasom w Wilnie. Lucyper sprawił bankiet dla gościa nowego, Mikołaja Burcharda, ministra waszego. Nas też tam co przedniejszych wezwał łapiduszów,
Nacelniejszych kościoła swego wytrykusów: Filipa Melantona i Roterodama, Była też tam i moja Katryneczka sama, Przyszedł Kalwin (i) z Bezą, ów dumna poczwara, Niepospolitych łgarzów na tym świecie para. Była i inszych mózgów różnych tam drużyna, Która mnie naśladuje, abo też Kalwina. Wtem pod pijany wieczór, jakoś strony
Co się i mnie samemu niedawno trafiło, A żem do was nie pisał, to przeszkodą było. Co, jako się tam działo, posłuchajcie pilnie, I każcie to przeczytać wszytkim sasom w Wilnie. Lucyper sprawił bankiet dla gościa nowego, Mikołaja Burcharda, ministra waszego. Nas też tam co przedniejszych wezwał łapiduszów,
Nacelniejszych kościoła swego wytrykusów: Filipa Melantona i Roterodama, Była też tam i moja Katryneczka sama, Przyszedł Kalwin (i) z Bezą, ów dumna poczwara, Niepospolitych łgarzów na tym świecie para. Była i inszych mózgów różnych tam drużyna, Która mnie naśladuje, abo też Kalwina. Wtem pod pijany wieczór, jakoś strony
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 298
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
swych oczu Wenus pożyczyła, Abo swe Herminija pieszczoty spuściła, Przecię żadna w namniejszej, wierzę, odrobinie Przyjemnością nie zrówna mej wdzięcznej dziecinie.
Szczęśliwe oko, które w tak śliczne stworzenie Patrzy, może nie zajrzeć chwalebnej Helenie, Może nie obiecować łakomemu oku W tysiąc lat smaczniejszego pokazać obroku.
Chociażby przeszłe lata złożyły do kupy Nacelniejszych białychgłów urodziwe łupy, Choćby się co dzień ikrząc silił świat czworaki, Nie miał przedtem i potem nie będzie miał taki.
Znać, że bożków pogańskich nie było na świecie, Bowiem kiedyby byli, jak Homerus plecie, Wierzę, że by w młodziuchnych nimfach nie kochali, Aleby na tę lubą dziecinę czekali.
swych oczu Wenus pożyczyła, Abo swe Herminija pieszczoty spuściła, Przecię żadna w namniejszej, wierzę, odrobinie Przyjemnością nie zrówna mej wdzięcznej dziecinie.
Szczęśliwe oko, które w tak śliczne stworzenie Patrzy, może nie zajrzeć chwalebnej Helenie, Może nie obiecować łakomemu oku W tysiąc lat smaczniejszego pokazać obroku.
Chociażby przeszłe lata złożyły do kupy Nacelniejszych białychgłów urodziwe łupy, Choćby się co dzień ikrząc silił świat czworaki, Nie miał przedtem i potem nie będzie miał taki.
Znać, że bożków pogańskich nie było na świecie, Bowiem kiedyby byli, jak Homerus plecie, Wierzę, że by w młodziuchnych nimfach nie kochali, Aleby na tę lubą dziecinę czekali.
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 88
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983