, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skróchmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I coś już kładła książkę, dalej jeszcze Czytać ją będziesz, od deski ku desce, I choćbyś równa
, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skrochmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I coś już kładła książkę, dalej jeszcze Czytać ją będziesz, od deski ku desce, I choćbyś równa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 309
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sektę przymuszają. Przetoż odważywszy sobie/ wdał się w niebezpieczeństwo/ i potajemnie do bożnice abo do mieczytu ich wszedł. Tam będąc czas niejaki we śrzodku/ miedzy wielkością ludzi/ a niemogąc w ciżbie wyniść z bożnice/ a na ten czas przypadła mu potrzeba przyrodzona brzuch wypróżnić: a nie mogąc zatrzymać/ w nadragi po nogach napuścił. A gdy Turcy smród nieznośny poczuli w onej bożnicy/ patrzali po sobie ktoby był przyczyną onego smrodu/ w tym po iskrach/ abo po zapachu doszli onego Włocha: którego wyprowadziwszy z bożnice/ a widząc go być Chrześcijanina/ chcieli go według zakonu swego zabić/ rozumiejąć/ iż to na wzgardę
sektę przymuszáią. Przetoż odważywszy sobie/ wdał się w niebespiecżeństwo/ y potáiemnie do bożnice ábo do miecżytu ich wszedł. Tám będąc cżás nieiáki we śrzodku/ miedzy wielkośćią ludźi/ á niemogąc w ćiżbie wyniść z bożnice/ á ná ten cżás przypádłá mu potrzebá przyrodzona brzuch wyprożnić: á nie mogąc zátrzymáć/ w nádrági po nogách nápuśćił. A gdy Turcy smrod nieznośny pocżuli w oney bożnicy/ pátrzáli po sobie ktoby był przycżyną onego smrodu/ w tym po iskrách/ ábo po zápáchu doszli onego Włochá: ktorego wyprowádźiwszy z bożnice/ á widząc go być Chrześćiániná/ chćieli go według zakonu swego zábić/ rozumieiąć/ iż to ná wzgárdę
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 79
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
wszedłem do waszej bożnice/ abym się Mahometowi poleciwszy/ o odmiękczenie zatwardziałego żołądka mego prosił. Aliści tylkom wszedł do mieczytu/ a Mahometowi się pokłonił/ i sam niewiem jako mi się lekuchno po nogach konstypacja przerwała. Co usłyszawszy oni nikczemni ludzie/ a tej wymowce jego uwierzywszy: kazali mu zdjąć one nadragi splugawione/ i zawiesiwszy ich w swojej bożnicy/ wołali z weselem: Cud/ cud wielki nasz Mahomet prorok prawdziwy uczynił. Poty Bern. á Bust. Godny żaprawdę cud takiego proroka na potwierdzenie swojej sekty: mogliby go sobie Tatarowie na misę nakłaść i Mahometa swego nim czestować. Już też kończąc/ Scythae á veritate
wszedłem do wászey bożnice/ ábym się Máchometowi polećiwszy/ o odmiękcżenie zátwárdźiáłego żołądká mego prośił. Aliśći tylkom wszedł do miecżytu/ á Máchometowi się pokłonił/ y sam niewiem iáko mi się lekuchno po nogách constypácya przerwáłá. Co vsłyszawszy oni nikcżemni ludźie/ á tey wymowce iego vwierzywszy: kázáli mu zdiąć one nádrági splugáwione/ y záwieśiwszy ich w swoiey bożnicy/ wołáli z weselem: Cud/ cud wielki nász Máchomet prorok prawdźiwy vcżynił. Poty Bern. á Bust. Godny żáprawdę cud tákiego proroká ná potwierdzenie swoiey sekty: mogliby go sobie Tátárowie ná misę nákłáść y Máchometá swego nim cżestować. Iuż też końcżąc/ Scythae á veritate
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 79
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
rządu/ Miasto bez praw/ a prawo bez skutku/ i Sądu. Panna bez wstydu/ żywot bezeczci/ i zgody/ Przydąm jednę; i to błąd/ gdy bez wina Gody. Fraszek Komuś Boże daj zdrowie.
KRawiec Szlachcićem został: cóż tu zatym idzie/ To/ ze nam samym sobie/ Nadragi szyć przydzie. Bodaj nie taK.
BAnkret/ a Bankiet/ mało różne słowo/ A wszakze z tego/ pochodzi też owo. Date et dabitur vobis.
V Prawa nie kto mówi gładko/ leć kto dawa/ Prendzy szkutem/ niżeli statutem wygrawa. O rzadkim dzisiaj nierzec/ przysłowia urzędzie/ Daj bendzieć dąno
rządu/ Miásto bez praw/ á práwo bez skutku/ y Sądu. Pánná bez wstydu/ żywot bezeczći/ y zgody/ Przydąm iednę; y to błąd/ gdy bez winá Gody. Frászek Komuś Boże day zdrowie.
KRáwiec Szláchćićem został: cosz tu zátym idźie/ To/ ze nąm sámym sobie/ Nádrági szyć przydźie. Boday nie táK.
BAnkret/ á Bánkiet/ máło rożne słowo/ A wszákze z tego/ pochodźi tesz owo. Date et dabitur vobis.
V Práwá nie kto mowi głádko/ leć kto dawa/ Prendzy szkutęm/ niżeli státutem wygrawa. O rzadkim dźiśiay nierzec/ przysłowia vrzędźie/ Day bęndźieć dąno
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 56
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
pole z korzeniem byczym za gromadą? Przejechałem Francuzy, Niemce, Angle, Włochy: Botów nikt; wszyscy noszą trzewiki, pończochy. Czemuż Polacy, od nich wróciwszy z nauki, Odęte na czupryny wdziewają peruki? Dość by przez rok prezenty, że przyjechał z Pragi; Dalej, zruciwszy pludry, wdziać stare nadragi: Bo tak drugi ojcowską szkatułkę wyzobie, Że cale nie ma za co nowych kupić sobie. Przybyłoż mu rozumu w głowie? Nic. O to mniej: Dość gadać po niemiecku, póki nie zapomni. 60. DZIECIĘ A PIJANY NAJPRĘDZEJ PRAWDĘ POWIE DO TEGOŻ DRUGI RAZ
Co ma za wagę, złota ogniem i
pole z korzeniem byczym za gromadą? Przejechałem Francuzy, Niemce, Angle, Włochy: Botów nikt; wszyscy noszą trzewiki, pończochy. Czemuż Polacy, od nich wróciwszy z nauki, Odęte na czupryny wdziewają peruki? Dość by przez rok prezenty, że przyjechał z Pragi; Dalej, zruciwszy pludry, wdziać stare nadragi: Bo tak drugi ojcowską szkatułkę wyzobie, Że cale nie ma za co nowych kupić sobie. Przybyłoż mu rozumu w głowie? Nic. O to mniej: Dość gadać po niemiecku, póki nie zapomni. 60. DZIECIĘ A PIJANY NAJPRĘDZEJ PRAWDĘ POWIE DO TEGOŻ DRUGI RAZ
Co ma za wagę, złota ogniem i
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 40
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ścienie to lema: Przypomni, dawny domie, stare sobie wieki; Jakoż ci od dziada dziś panuje daleki! 489. NIE CZEKA MUS NA OKAZJĄ
Nie czeka okazji konieczna potrzeba, Nie czeka głodny mięsa, dorwawszy się chleba; Nie czeka modnej suknie człek na mrozie nagi, Wdzieje wszywa siermięgę, dziurawe nadragi; A kogo już w chorobie śmierć za gardło chwyta, Każdy dobry, o lepszym lekarzu nie pyta. Nie ma wojna wymówki, lecz kto kogo zdole, Czy to z przodu, czy z tyłu, czy rąbie, czy kole. Nie czeka łodzi, kto już gębą sięga wody, Lada deski i zgniłej
ścienie to lemma: Przypomni, dawny domie, stare sobie wieki; Jakoż ci od dziada dziś panuje daleki! 489. NIE CZEKA MUS NA OKAZJĄ
Nie czeka okazyjej konieczna potrzeba, Nie czeka głodny mięsa, dorwawszy się chleba; Nie czeka modnej suknie człek na mrozie nagi, Wdzieje wszywa siermięgę, dziurawe nadragi; A kogo już w chorobie śmierć za gardło chwyta, Każdy dobry, o lepszym lekarzu nie pyta. Nie ma wojna wymówki, lecz kto kogo zdole, Czy to z przodu, czy z tyłu, czy rąbie, czy kole. Nie czeka łodzi, kto już gębą sięga wody, Leda deski i zgniłej
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 296
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bądź, kiedy cię potężny obskoczy, Jeżeli hardo poczniesz, goleniec wytłoczy. Qwartą gęby nie mierzaj, przeklęta ślepucha, Wypiwszy jej oktawę, zaśniesz jako mucha. Rozmowy z panią nie strój, ani żartów w nocy, Skoro się pan dowie, nie ujdziesz ziej niemocy. Szaty miej jako teraz, kurcie łokcia dosyć, Nadragi falendyszu ze trzech łokci nosić. Towarzystwa nie wołaj, gdy krzesisz po bruku, Żebyć kamieniem nie dal kto w głowę i w ruku. Umykaj gęby, kiedy z szabel skry padają, Bądź wodzem, gdy za tobą drudzy uciekają. Wiernym bądź szynkarzowi, by-ć drugi raz wierzył, Nie wadź się,
bądź, kiedy cię potężny obskoczy, Jeżeli hardo poczniesz, goleniec wytłoczy. Qwartą gęby nie mierzaj, przeklęta ślepucha, Wypiwszy jej oktawę, zaśniesz jako mucha. Rozmowy z panią nie strój, ani żartów w nocy, Skoro się pan dowie, nie ujdziesz ziej niemocy. Szaty miej jako teraz, kurcie łokcia dosyć, Nadragi falendyszu ze trzech łokci nosić. Towarzystwa nie wołaj, gdy krzesisz po bruku, Żebyć kamieniem nie dal kto w głowę i w ruku. Umykaj gęby, kiedy z szabel skry padają, Bądź wodzem, gdy za tobą drudzy uciekają. Wiernym bądź szynkarzowi, by-ć drugi raz wierzył, Nie wadź się,
Skrót tekstu: ObDworBad
Strona: 220
Tytuł:
Obiecadło dworskie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
czyni dla kogoś młodszego. 212. Do Anny. J. G.
Anno, dałaś mi ust swych, ba i śmiele Rękę założyć na swym ślicznym ciele. Dałaś i słowo; dalej o co stoję, Acz nie wymówię, zrozumiesz myśl moję. 213. Na posagi.
Jak stępowane sukno bywa na nadragi Tak zrazu huczą, potym kurczą się posagi. 214. Przyjaciel jednany.
Choćby najlepiej sprawa była pojednana, Łatana po staremu już bywa nazwana. 215. Na Wenerę.
Nierada Wenus nikogo bogaci; Ma syna golca; rada, kto jej płaci. 216. Lekarstwo na robaki.
Kto chce wygubić robaki swe z brzucha
czyni dla kogoś młodszego. 212. Do Anny. J. G.
Anno, dałaś mi ust swych, ba i śmiele Rękę założyć na swym ślicznym ciele. Dałaś i słowo; dalej o co stoję, Acz nie wymowię, zrozumiesz myśl moję. 213. Na posagi.
Jak stępowane sukno bywa na nadragi Tak zrazu huczą, potym kurczą się posagi. 214. Przyjaciel jednany.
Choćby najlepiej sprawa była pojednana, Łatana po staremu już bywa nazwana. 215. Na Wenerę.
Nierada Wenus nikogo bogaci; Ma syna golca; rada, kto jej płaci. 216. Lekarstwo na robaki.
Kto chce wygubić robaki swe z brzucha
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 70
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910