Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, który już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swój żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa
Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, ktory już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swoj żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Meridianum. Na Morza także Atlanckiego srzodku, taż acus swojej na żadnę stronę nie ma deklinacyj jako świadczą mądrzy morscy Peregrynanci, Pater Faillandier płynący do Indyj Orientalnej Roku 1711 i Milliet de Cbates w Księdze drugiej Nawigacyj. Na innych Oceana częściach acus Magnetica tę uniwersalną obserwuje regułę, że się obraca do Lądu, albo Ziemi najbliższej w owej sytuacyj, albo obszerniejszej osobliwie w tych krajach, gdzie żelazne lub Magnesowe znajdują się góry.
Zgoła jest to cudowny Kamień, jakby żyjąca i racionalis była Creatura, tak wielkiemi światu przysługuje się Cnotami: słusznie od Bodyna tak pochwalony: In tota rerum natura nibil est admirabilius Magnete, estq; usus eius plane Divinus
Meridianum. Na Morzá także Atlanckiego srzodku, taż acus swoiey na żadnę stronę nie ma deklinacyi iako swiadczą mądrzy morscy Peregrynanci, Pater Faillandier płynący do Indyi Oryentalney Roku 1711 y Milliet de Cbates w Księdze drugiey Nawigacyi. Na innych Oceana częściach acus Magnetica tę uniwersalną obserwuie regułę, że się obraca do Lądu, albo Ziemi naybliższey w owey sytuacyi, albo obszernieyszey osobliwie w tych kraiach, gdzie żelazne lub Magnesowe znayduią się gory.
Zgoła iest to cudowny Kamień, iakby żyiąca y racionalis była Creatura, tak wielkiemi swiatu przysługuie się Cnotami: słusznie od Bodina tak pochwalony: In tota rerum natura nibil est admirabilius Magnete, estq; usus eius plane Divinus
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 657
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
tylko materyj i instrumentów osobnym przyczynom do ich wyrobienia i wykształtowania. Przeto lepiejby go nazwać należało sługą, albo pomocnikiem a nie rządcą natury, tak jako Hipokrates nazwał lekarzów.
Cokolwiek bądź o słońcu, planety jednak i komety jako własnego światła, tak też ciepła nie mają. Promienie zaś słoneczne, które od księżyca, najbliższej ziemi planety, odbite, do ziemi przychodzą tak są słabe, iż przez zwierciadła palące w jeden pukt zebrane, żadnej rzeczy zapalić ani za grzać nie mogą, a cóż promienie rozsypane? cóż Planet i komet nierównie od ziemi odleglejszych? kometa Roku 1680. 2000 razy gorętsza od żelaza rozpalonego była: ale to ciepło do
tylko materiy y instrumentow osobnym przyczynom do ich wyrobienia y wykształtowania. Przeto lepieyby go nazwać należało sługą, albo pomocnikiem a nie rządcą natury, tak iako Hipokrates nazwał lekarzow.
Cokolwiek bądź o słońcu, planety iednak y komety iako własnego światła, tak też ciepła nie maią. Promienie zaś słoneczne, ktore od księżyca, naybliższey ziemi planety, odbite, do ziemi przychodzą tak są słabe, iż przez zwierciadła palące w ieden pukt zebrane, żadney rzeczy zapalić ani za grzać nie mogą, a coż promienie rozsypane? coż Planet y komet nierownie od ziemi odlegleyszych? kometa Roku 1680. 2000 razy gorętsza od żelaza rozpalonego była: ale to ciepło do
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 260
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
baczyła. Z jej stroju pomiarkować mogłam, że ni barzo przedniego, ni zbyt lichego stanu była, młodość jej, i dość dobra uroda, niejaką nam część jej nieszczęścia wyjawiały, ona bowiem sama tylko kilka nierzetelnych słów wymówić mogła. Pan R-- z niektórymi babami powrócił, rozkazawszy tę nieznajomą nędznicę w naszym powozie do najbliższej wsi odwieść, a sami pieszo wróciliśmy się do Miasta. Za prawdę powiedział Hrabia, powracając, ta przechadzka za wiele stanie. Jakoż mile w tych zaśniemy myślach, żeśmy razem dwie osoby przy życiu utrzymali! Zapewne ta nędzna dzieweczka obawiajać się hańby z domu Ojcowskiego uszła, kto wie jako oszust obietnicą małżeństwa ją
baczyła. Z iey stroiu pomiarkować mogłam, że ni barzo przedniego, ni zbyt lichego stanu była, młodość iey, i dość dobra uroda, nieiaką nam część iey nieszczęścia wyiawiały, ona bowiem sama tylko kilka nierzetelnych słow wymowić mogła. Pan R-- z niektorymi babami powroćił, rozkazawszy tę nieznaiomą nędznicę w naszym powozie do naybliższey wsi odwieść, a sami pieszo wrociliśmy śię do Miasta. Za prawdę powiedział Hrabia, powracaiąc, ta przechadzka za wiele stanie. Jakoż mile w tych zaśniemy myślach, żeśmy razem dwie osoby przy żyćiu utrzymali! Zapewne ta nędzna dzieweczka obawiaiać śię hańby z domu Oycowskiego uszła, kto wie iako oszust obietnicą małżeństwa ią
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 135
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, aleć prywatne daleko jeszcze więcej czasu zabrały. A najbardziej dyfidencyje i emulacyje między książęciem Wiśniowieckim hetmanem, natenczas wojewodą krakowskim, a Lubomirskim, kawalerem chorążym koronnym, dawno zaczęte szerzyły się względem ordynacji ostrogskiej. Ten sobie vigore ordynacji jako kawaler dobra ordynackie pretendował, ów imieniem żony swej, jako po bracie sukcesorki tych dóbr najbliższej upominał się i owszem wszystkie dobra w posesji swej potężnej trzymał. Niedziel 10 niemal ta materia trudził, tak, że się posłowie stronom faworyzujący przy obecności królewskiej w senacie do siebie porywali się, i szabel dobywszy jeden drugiego ranił był aż ledwie umitygował król sam i z królową i z matką księżnej Wiśniowieckiej, a z
, aleć prywatne daleko jescze więcej czasu zabrały. A najbardziej dyfidencyje i emulacyje między książęciem Wiśniowieckim hetmanem, natenczas wojewodą krakowskim, a Lubomirskim, kawalerem chorążym koronnym, dawno zaczęte szerzyły się względem ordynacyi ostrogskiej. Ten sobie vigore ordynacyi jako kawaler dobra ordynackie pretendował, ów imieniem żony swej, jako po bracie sukcesorki tych dóbr najbliższej upominał się i owszem wszystkie dobra w posesyi swej potężnej trzymał. Niedziel 10 niemal ta materyja trudził, tak, że się posłowie stronom faworyzujący przy obecności królewskiej w senacie do siebie porywali się, i szabel dobywszy jeden drugiego ranił był aż ledwie umitygował król sam i z królową i z matką księżnej Wiśniowieckiej, a z
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 498
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
W prawą stronę wojsko swe Sieniawski zachyli, Porozsadzawszy szpiegi tu i ówdzie, wszędy Na wszelkie okazje pilne mając względy; Nie wie, co Osman robi, czego się tu tłucze I na co po Zadniestrzu składa one klucze. Bo ten, jako się rzekło, już pełen nadzieje Na podolskie powiaty pisze przywileje; Już z najbliższej Kamieniec obaczywszy góry, Ledwie lotem do niego nie wyskoczy z skóry: W szczerej równi, bez murów i bez wałów, nagi. Toż do swego wiernego rzecze janczaragi: „Ten-li to jest Kamieniec, na który tak hardzie Każe giaur? więc mu go, ku hańbie i wzgardzie, Opasawszy łańcuchem, krom
W prawą stronę wojsko swe Sieniawski zachyli, Porozsadzawszy szpiegi tu i ówdzie, wszędy Na wszelkie okazyje pilne mając względy; Nie wie, co Osman robi, czego się tu tłucze I na co po Zadniestrzu składa one klucze. Bo ten, jako się rzekło, już pełen nadzieje Na podolskie powiaty pisze przywileje; Już z najbliższej Kamieniec obaczywszy góry, Ledwie lotem do niego nie wyskoczy z skóry: W szczerej równi, bez murów i bez wałów, nagi. Toż do swego wiernego rzecze janczaragi: „Ten-li to jest Kamieniec, na który tak hardzie Każe giaur? więc mu go, ku hańbie i wzgardzie, Opasawszy łańcuchem, krom
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 300
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, doświadczonego; Nasuwień miał szarłatny, wkoło haftowany, A zasiadacz okrywał nogi, złotem tkany. Konstantynów siostrzeniec beł to ulubiony; Tego naprzód uderzył drzewem, rozpędzony: Puścił przedni i zadni blach, tarcz się rozpadła, Kopia na piądź tyłem przez piersi wypadła.
LXXXI
To sprawiwszy, szable swej straszliwej dobywa I w co najbliższej kupie Greków się okrywa. Lecą jedna po drugiej głowy, z karków zdjęte, Ręce, nogi w krwi własnej topią się odcięte; Temu czoło rozczepił, a ten w pół przebity, Ślizkiemi świeci brzydko przez ranę jelity. Krew po piaskach pełnemi ciecze strumieniami, Pola się okrywają szerokie trupami.
LXXX
Nigdyście tak szkaradnych
, doświadczonego; Nasuwień miał szarłatny, wkoło haftowany, A zasiadacz okrywał nogi, złotem tkany. Konstantynów siestrzeniec beł to ulubiony; Tego naprzód uderzył drzewem, rozpędzony: Puścił przedni i zadni blach, tarcz się rozpadła, Kopia na piądź tyłem przez piersi wypadła.
LXXXI
To sprawiwszy, szable swej straszliwej dobywa I w co najbliższej kupie Greków się okrywa. Lecą jedna po drugiej głowy, z karków zdjęte, Ręce, nogi w krwi własnej topią się odcięte; Temu czoło rozczepił, a ten w pół przebity, Ślizkiemi świeci brzydko przez ranę jelity. Krew po piaskach pełnemi ciecze strumieniami, Pola się okrywają szerokie trupami.
LXXX
Nigdyście tak szkaradnych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 330
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przyszło. Ja z Klaryną i Kalauzem naszym wjedną stronę końmismy skierowali, Arymant w inną z wiernym swoim sługą. I tak Arymant szczęśliwie nocną przykryty ciemnością w przyległe lasy wpadłszy, snadnie rąk Kapitańskich uszedł, lubo go blisko tygodnia po onych gęstwinach szukać kazał. Trzeciego dnia w Wiennie stanął Arymant, i do umówionej gospody najbliższej mostu wjechał. Rożgościwszy się, pyta Gospodarza, jeśli się już Król Gondebal z Wojno powrócił? rzecze Gospodarz: że szczęśliwie i z wielkim zwycięstwem, ale zbyt niepocieszne nowiny na powrocie swoim w Domu zastał; a to względem jednej Niewolnicy Włoszki, w której niewypowiedzianie się był zakochał, a ona, niewiedząc za czyją
przyszło. Iá z Klaryną y Kalauzem naszym wiednę stronę końmismy skierowali, Arymánt w inną z wiernym swoim sługą. Y ták Arymant szczęśliwie nocną przykryty ćiemnośćią w przyległe lasy wpadłszy, snadnie rąk Kapitáńskich uszedł, lubo go blisko tygodnia po onych gęstwinach szukać kazał. Trzeciego dnia w Wiennie stanął Arymant, y do umowioney gospody nayblizszey mostu wiachał. Rożgośćiwszy się, pyta Gospodarza, ieżli się iuż Krol Gondebal z Woyno powrocił? rzecze Gospodarz: że szczęsliwie y z wielkim zwyćięstwem, ále zbyt niepoćieszne nowiny na powrocie swoim w Domu zastał; á to względem iedney Niewolnicy Włoszki, w ktorey niewypowiedźianie się był zakochał, á ona, niewiedząc za czyią
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 189
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741