li, najgłupsza dziewka, będę się kochała W tem, co mu moja nigdy chęć nie smakowała! Długoż szaloną będę, pozwalając tego, Aby ten, co mną gardzi, beł pan serca mego, Ten, co tak o przymiotach swoich hardzie tuszy, Iż go chyba boginiej z nieba gładkość ruszy!
XIX.
Najokrutniejszy młodzian! wie on, iż dla niego Schnę, omdlewam, boleję, siła cierpię złego; Cóż za dziw, że wyniosły, twardy, pyszny, srogi I za podłą mię sługę wzbrania wziąć niebogi! Co cięższa, aby mych łez, wzdychania, trosk, męki Nie wiedział, jak najdalej ucieka przez dzięki;
li, najgłupsza dziewka, będę się kochała W tem, co mu moja nigdy chęć nie smakowała! Długoż szaloną będę, pozwalając tego, Aby ten, co mną gardzi, beł pan serca mego, Ten, co tak o przymiotach swoich hardzie tuszy, Iż go chyba boginiej z nieba gładkość ruszy!
XIX.
Najokrutniejszy młodzian! wie on, iż dla niego Schnę, omdlewam, boleję, siła cierpię złego; Cóż za dziw, że wyniosły, twardy, pyszny, srogi I za podłą mię sługę wzbrania wziąć niebogi! Co cięższa, aby mych łez, wzdychania, trosk, męki Nie wiedział, jak najdalej ucieka przez dzięki;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 6
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, usta do miękkiego Posłania jak najbarziej przyciska, więc w głowie Powieść Gaszkończykowę powtarza po słowie; A nie mogąc dłużej znieść, aby nie gadała, Nieszczęsna znowu w ten kształt skargi zaczynała:
XXX
„Komuż, o niefortunna dziewka, wierzyć będę, Gdzież na szczerość drugi raz inszą się zdobędę, Kiedyś, najokrutniejszy, zdradził mię, Rugierze, Kiedy krzywoprzysięstwo twe żywot mi bierze! Słyszał kto: niechaj powie, niech powie, dla Boga, Aby szczerości w przyszły czas była przestroga, Jeśli kiedy zdradziectwo równe temu było, Choć go serce niewinne wziąć nie zasłużyło!
XXXVII.
Czemuż, niestetyż, czemu, Rugierze kochany
, usta do miękkiego Posłania jak najbarziej przyciska, więc w głowie Powieść Gaszkończykowę powtarza po słowie; A nie mogąc dłużej znieść, aby nie gadała, Nieszczęsna znowu w ten kształt skargi zaczynała:
XXX
„Komuż, o niefortunna dziewka, wierzyć będę, Gdzież na szczerość drugi raz inszą się zdobędę, Kiedyś, najokrutniejszy, zdradził mię, Rugierze, Kiedy krzywoprzysięstwo twe żywot mi bierze! Słyszał kto: niechaj powie, niech powie, dla Boga, Aby szczerości w przyszły czas była przestroga, Jeśli kiedy zdradziectwo równe temu było, Choć go serce niewinne wziąć nie zasłużyło!
XXXVII.
Czemuż, niestetyż, czemu, Rugierze kochany
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 10
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
same jaszczurki
Morzą matkę, rodząc się, toć też jedno liczą Ludzie zyskiem, że dzieci chowają, że ćwiczą, Widząc w bojaźni bożej żyjące i w zgodzie. Lepiejć je z egipskimi Żydy topić w wodzie, Niż przed czasem umierać dla nich, chyba że się Do nas dawnych Indian obyczaj przeniesie, Którzy, najokrutniejszy czego dzisia zbójca Nie czyni, w siedmdziesiąt lat zabijali ojca Albo psom na pożarcie dawali z przemoru, Albo wilkom, związawszy, zawieźli do boru. Znajdziesz i u nas, którzy, żeby je wziąć prędzej, Po zbójecku rodziców pieką dla pieniędzy. Ciebie, nie wiem, chocieś im wszytko wydał z ręki,
same jaszczurki
Morzą matkę, rodząc się, toć też jedno liczą Ludzie zyskiem, że dzieci chowają, że ćwiczą, Widząc w bojaźni bożej żyjące i w zgodzie. Lepiejć je z egipskimi Żydy topić w wodzie, Niż przed czasem umierać dla nich, chyba że się Do nas dawnych Indyjan obyczaj przeniesie, Którzy, najokrutniejszy czego dzisia zbójca Nie czyni, w siedmdziesiąt lat zabijali ojca Albo psom na pożarcie dawali z przemoru, Albo wilkom, związawszy, zawieźli do boru. Znajdziesz i u nas, którzy, żeby je wziąć prędzej, Po zbójecku rodziców pieką dla pieniędzy. Ciebie, nie wiem, chocieś im wszytko wydał z ręki,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 490
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, tym barziej gorliwość się moja zapala przeciwko niecnotom, którzy chcieli przywieść nas na hak tak straszliwy. Przeciwko Katylinie.
I cóż proszę gdyby niewolnik dom spalił, zamordował żonę i dzieci swego Pana, czy mówionoby o jego Panu na ten czas kiedy go karze z największą surowością, że to jest człowiek w całym świecie najokrutniejszy, albo że to jest serce żałosne i pełne litości? Ile do mnie poczytałbym go za kamiennego, gdyby się nie starał żalu swego zanurzyć we krwi swego niewolnika.
Względem tedy niezbożników, którzy nas chcieli wygładzic, kótrzy chcieli wytracić żony i dzieci nasze, ogniem zniszczyć wszystkie nasze domy, z gruntu Rzym wywrócić
, tym barziey gorliwość się moia zapala przeciwko niecnotom, którzy chcieli przywieść nas na hak tak straszliwy. Przeciwko Katylinie.
I coż proszę gdyby niewolnik dom spalił, zamordował żonę i dzieci swego Pana, czy mowionoby o iego Panu na ten czas kiedy go karze z naywiększą surowością, że to iest człowiek w całym świecie nayokrutnieyszy, albo że to iest serce żałosne i pełne litości? Ile do mnie poczytałbym go za kamiennego, gdyby sie nie starał żalu swego zanurzyć we krwi swego niewolnika.
Względem tedy niezbożnikow, którzy nas chcieli wygładzic, kótrzy chcieli wytracić żony i dzieci nasze, ogniem zniszczyć wszystkie nasze domy, z gruntu Rzym wywrócić
Skrót tekstu: CycNagMowy
Strona: 93
Tytuł:
Mowy Cycerona przeciwko Katylinie
Autor:
Marek Tulliusz Cyceron
Tłumacz:
Ignacy Nagurczewski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy polityczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763