w purpurę świetną obleczony, Jako tego, który już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swój żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa żona, Wzdychając: o gdybyż mój boju niewiadomy Mąż nie napadł na tego, co to zajuszony I niepohamowany jako lew srożeje A nieuchronną ręką krwie potoki leje. Pięknać
w purpurę świetną obleczony, Jako tego, ktory już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swoj żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa żona, Wzdychając: o gdybyż moj boju niewiadomy Mąż nie napadł na tego, co to zajuszony I niepohamowany jako lew srożeje A nieuchronną ręką krwie potoki leje. Pięknać
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ten chleb żołnierski nadaje? Ale co cię przyniosło w te tu nasze kraje? Dawny mój dobry druhu, myć zawsze i w boju Krew podle siebie lali i zasię w pokoju
Niejeden dzień i z nocą złączony przepili, A zato że nas trwi czas, my go trawili. Mianowicie czy pomnisz, gdy ono w namiecie Ostatnią wytrząsł, potym dano nam po grzbiecie. My szczęśliwi chocieśmy stracili, że sami Uszliśmy i nie padli z drugimi trupami. Ty nie wiem jakoś uszedł, ale mnie się zdało, Że jakoby mię stamtąd coś za łeb wyrwało. Dziękujmyż tedy Bogu, że te obie głowie Jeszcze żywe zostały, a
ten chleb żołnierski nadaje? Ale co cię przyniosło w te tu nasze kraje? Dawny moj dobry druhu, myć zawsze i w boju Krew podle siebie lali i zasię w pokoju
Niejeden dzień i z nocą złączony przepili, A zato że nas trwi czas, my go trawili. Mianowicie czy pomnisz, gdy ono w namiecie Ostatnią wytrząsł, potym dano nam po grzbiecie. My szczęśliwi chocieśmy stracili, że sami Uszliśmy i nie padli z drugimi trupami. Ty nie wiem jakoś uszedł, ale mnie się zdało, Że jakoby mię ztamtąd coś za łeb wyrwało. Dziękujmyż tedy Bogu, że te obie głowie Jeszcze żywe zostały, a
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 440
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
który na popisie Siedział na mule w zupełnym kirysie. Temuć najlepiej, zna się z Tatarami, Zjadł pół kobyły pod Gołogorami. Co mi też świeżo przywieziono z Rygi, Pstrągi, łososie, minogi, ostrygi: Z ubogiej, ale uprzejmej ochoty Posyłam lubej braciej na suchoty. 708. Kostyrowie wojskowi.
Usiadszy raz w namiecie na hetmańskiej warcie Trzej towarzystwa, chcieli szukać szczęścia w karcie. Tak przestawszy już gęby moczyć w wielkiej czarze, Zacięli się polskiego pasza po talarze. Zaraz jeden: Dawajcie; wino się święciło, Wszak wiecie, że mi zawsze przyjacielem było. Aż drugi z dzwonki na stół: Bronię tej, zawoła; Duże,
ktory na popisie Siedział na mule w zupełnym kirysie. Temuć najlepiej, zna się z Tatarami, Zjadł poł kobyły pod Gołogorami. Co mi też świeżo przywieziono z Rygi, Pstrągi, łososie, minogi, ostrygi: Z ubogiej, ale uprzejmej ochoty Posyłam lubej braciej na suchoty. 708. Kostyrowie wojskowi.
Usiadszy raz w namiecie na hetmańskiej warcie Trzej towarzystwa, chcieli szukać szczęścia w karcie. Tak przestawszy już gęby moczyć w wielkiej czarze, Zacięli się polskiego pasza po talarze. Zaraz jeden: Dawajcie; wino się święciło, Wszak wiecie, że mi zawsze przyjacielem było. Aż drugi z dzwonki na stoł: Bronię tej, zawoła; Duże,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
motłochem — tak piszą — że było i więcej, Nie dał walnej potrzeby, bronił się ochotnie, Na piczowaniu naszych zarywał pokątnie. Wtenczas grom do dwunastu koni u namiotu Zabił męża i zjawił nam wiele kłopotu. Koń też biały, królewski będąc na podwodzie, W kałużecce utonął i w niewielkiej wodzie. Kapłan mając w namiecie mszą natenczas świętą Sakramenta upuścił, aż go z ziemi zdzięto.
Przeląkszy się Jan Olbrycht stanowił przymierze I gdy nazad prowadzi swoje cne rycerze, Na Bukowinie naszym przeszkadza Wołosza, A Mazurów nabarziej do pięciset spłoszą. Tamże naszych niemało w boju poginęło, Niektórych aż do Ordy pogaństwo zawzięło. Z długimi cni Polacy włosami chodzili I
motłochem — tak piszą — że było i więcej, Nie dał walnej potrzeby, bronił się ochotnie, Na piczowaniu naszych zarywał pokątnie. Wtenczas grom do dwunastu koni u namiotu Zabił męża i zjawił nam wiele kłopotu. Koń też biały, królewski będąc na podwodzie, W kałużecce utonął i w niewielkiej wodzie. Kapłan mając w namiecie mszą natenczas świętą Sakramenta upuścił, aż go z ziemi zdzięto.
Przeląkszy się Jan Olbrycht stanowił przymierze I gdy nazad prowadzi swoje cne rycerze, Na Bukowinie naszym przeszkadza Wołosza, A Mazurów nabarziej do pięciset spłoszą. Tamże naszych niemało w boju poginęło, Niektórych aż do Ordy pogaństwo zawzięło. Z długimi cni Polacy włosami chodzili I
Skrót tekstu: ObodzPanBar_I
Strona: 324
Tytuł:
Pandora starożytna monarchów polskich
Autor:
Aleksander Obodziński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
tabernas Regumq turres. t. i. Zarówno prawie śmierć w pałac bogaty Nogą swą trąca/ jak w ubogie chaty. Księgi Wtóre.
Jednego czasu zimie rozkazał obóz przenieść na takie miejsce gdzie było trudno o potrzeby. Co iż nie k myśli było żołnierzom/ jęli nań mruczeć/ niewiedząc aby tu był w namiecie. On to usłyszawszy/ podniósł skrzydła namiotu/ i rzekł do nich: Płakać wam przyjdzie/ jeśli nie odejdziecie dajej mówić źle o mnie.
Arystodemowi/ który był synem jednego kucharza/ a potym za szczęściem przyszedł do takiej godności/ że też w poczet przyjaciół Królewskich był policzony: gdy go wiódł do tego/ aby
tabernas Regumq turres. t. i. Zárowno práwie śmierć w páłac bogáty Nogą swą trąca/ iák w vbogie cháty. Kśięgi Wtore.
Iednego cżásu źimie roskazał oboz przenieść ná tákie mieysce gdźie było trudno o potrzeby. Co iż nie k myśli było żołnierzom/ ięli nań mrucżeć/ niewiedząc áby tu był w namiećie. On to vsłyszawszy/ podniosł skrzydłá namiotu/ y rzekł do nich: Płákáć wam przyidźie/ ieśli nie odeydźiećie dáiey mowić źle o mnie.
Aristodemowi/ ktory był synem iednego kuchárzá/ á potym zá szcżęśćiem przyszedł do tákiey godnośći/ że też w pocżet przyiaćioł Krolewskich był policżony: gdy go wiodł do tego/ áby
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 103
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
którzy wyszli z Korabia Sem/ i Cham/ i Jafet: a Cham jest Ojcem Chanaan. 19. Ci trzej są synowie Noego/ przez które się napełniła ludem wszystka ziemia. 20.
TEdy Noe począł uprawiać ziemię/ i nasadził winnicę. 21. Potem pił wino: a upiwszy się/ odkrył się/ w namiecie swoim. 22. A ujrzawszy Cham swego/ oznajmił to dwiema braci swej na dworze. 23. Tedy wziąwszy Sem i Jafet szatę/ a włożywszy ją oba na ramiona swe/ szli wspak/ i zakryli nagość Ojca swego: a oblicza ich odwrócone były, że nagości Ojca swego niewidzieli. 24. A ocuciwszy
ktorzy wyszli z Korabiá Sem/ y Chám/ y Iáfet: á Chám jest Ojcem Chánáán. 19. Ci trzej są synowie Noego/ przez ktore śię nápełniłá ludem wszystká źiemiá. 20.
TEdy Noe począł upráwiáć źiemię/ y násádźił winnicę. 21. Potem pił wino: á upiwszy śię/ odkrył śię/ w námiećie swojm. 22. A ujrzawszy Chám swego/ oznájmił to dwiemá bráći swey ná dworze. 23. Tedy wźiąwszy Sem y Iáfet szátę/ á włożywszy ją obá ná rámioná swe/ szli wspák/ y zákryli nágość Ojcá swego: á oblicza ich odwrocone były, że nágośći Ojcá swego niewidźieli. 24. A ocućiwszy
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 9
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
. Wziął/ też masła i mleka/ i cielę które był nagotował/ i postawił przed nie/ a sam stał przy nich pod drzewem/ i jedli. Rozd. XVIII. GENESIS. Rozd. XVIII. 9.
I rzekł do niego: Gdzie jest Sara żona twoja? a on odpowiedział: oto jest w namiecie: 10. Tedy rzekł Pan, wrócę się pewnie do ciebie otymże czasie wrok, a oto będzie miała syna Sara żona twoja: a Sara słuchała u drzwi namiotu/ które były za nim: 11. A Abraham i Sara byli starzy/ i zeszli wleciech: i przestało było bywać Sarze według zwyczaju niewiast
. Wźiął/ też másłá y mleká/ y ćielę ktore był nágotował/ y postáwił przed nie/ á sam stał przy nich pod drzewem/ y jedli. Rozd. XVIII. GENESIS. Rozd. XVIII. 9.
Y rzekł do niego: Gdźie jest Sará żoná twojá? á on odpowiedźiał: oto jest w namiećie: 10. Tedy rzekł Pan, wrocę śię pewnie do ćiebie otymże czáśie wrok, á oto będźie miáła syná Sará żoná twojá: á Sará słucháłá u drzwi namiotu/ ktore były zá nim: 11. A Abráhám y Sará byli stárzy/ y zeszli wlećiech: y przestáło było bywáć Sarze według zwyczáju niewiast
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 16.
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
»Powiedzianoć, ale zataili co ważniejszej wiadomości«. Potrzeba zgoła, żeby się to publice powiedziało i wszytkim odkryło, czym się wszyscy trwożą. Jeśli co jest, czemu wszytkim nie ma być wiadomo? Jeśli kto winien, czemu nie ma cierpieć i zasługom swoim odnosić godne zapłaty?« Rozeszli się zatym; ci w namiecie zostali, owi do KiMci poszli. Nazajutrz posłali IM. pp. senatorowie do IMR wojewody krakowskiego, wzywając go do rady; i tak rano zeszli się do senatu. Zasiadszy w senacie, uczynił mowę IMKs. kanclerz, biskup przemyski: »W jaką się trudność zaprowadziła Rzplta wiadomością tą praktyk, którąś WM.
»Powiedzianoć, ale zataili co ważniejszej wiadomości«. Potrzeba zgoła, żeby się to publice powiedziało i wszytkim odkryło, czym się wszyscy trwożą. Jeśli co jest, czemu wszytkim nie ma być wiadomo? Jeśli kto winien, czemu nie ma cierpieć i zasługom swoim odnosić godne zapłaty?« Rozeszli się zatym; ci w namiecie zostali, owi do KJMci poszli. Nazajutrz posłali JM. pp. senatorowie do JMR wojewody krakowskiego, wzywając go do rady; i tak rano zeszli się do senatu. Zasiadszy w senacie, uczynił mowę JMX. kanclerz, biskup przemyski: »W jaką się trudność zaprowadziła Rzplta wiadomością tą praktyk, którąś WM.
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 169
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
mu to odniósł, tedy za rzeczy zmyślone przezeń to mieć będę i gotowem z nim o to dziś umrzeć«.
Na co IMP. Wojewoda rzekł: »Nie trzeba tak barzo zaklinać; słyszał od niego na Tarnowie p. Stefan Kazimirski, a w Krakowie p. Stanisław Chełmski, ci mi powiadali i w namiecie przedemną niedawno powtarzali przy asystencjej ludzi znacznych«. Co kiedy odniesiono IM. p. marszałkowi, używszy IM. trockiego i podlaskiego wojewód, taki dał przez IM. respons: »Jeśli z tej wiadomości ten rokosz urósł, którą się, widzę, zasłania wojewoda krakowski et per indirectum obala na mię, tedy mię
mu to odniósł, tedy za rzeczy zmyślone przezeń to mieć będę i gotowem z nim o to dziś umrzeć«.
Na co JMP. Wojewoda rzekł: »Nie trzeba tak barzo zaklinać; słyszał od niego na Tarnowie p. Stefan Kazimirski, a w Krakowie p. Stanisław Chełmski, ci mi powiadali i w namiecie przedemną niedawno powtarzali przy asystencyej ludzi znacznych«. Co kiedy odniesiono JM. p. marszałkowi, używszy JM. trockiego i podlaskiego wojewód, taki dał przez JM. respons: »Jeśli z tej wiadomości ten rokosz urósł, którą się, widzę, zasłania wojewoda krakowski et per indirectum obala na mię, tedy mię
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 176
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
intencje, kupić się poczęli, koła czynić, obsyłać, aż od IMci p. starosty kamienieckiego, który piechotę miał poruczoną, napomnienie się stało za zgodą więtszej gromady, otrąbiono po obozie artykuł przeciw buntownikom. Co jednak KiM. obaczywszy, aby i te opinie groźne z ludzkich wyjął animuszów, pozwoliwszy IMciom privatas audientias w namiecie swym, każdemu z osobna spokojnie do domów IMci odjechać pozwolić raczył, ojcowskie upomniawszy, aby do pierwszych zwyczajów przodków swych a powinności z wiary swej, panu poprzysiężonej, i sami się powrócili i drugim wrócić się radzili.
Te ci były straszne Rzpltej chmury, które nam, zmieszane z piorunami, grad obiecowały skutek. Ale
intencye, kupić się poczęli, koła czynić, obsyłać, aż od JMci p. starosty kamienieckiego, który piechotę miał poruczoną, napomnienie się stało za zgodą więtszej gromady, otrąbiono po obozie artykuł przeciw buntownikom. Co jednak KJM. obaczywszy, aby i te opinie groźne z ludzkich wyjął animuszów, pozwoliwszy JMciom privatas audientias w namiecie swym, każdemu z osobna spokojnie do domów JMci odjechać pozwolić raczył, ojcowskie upomniawszy, aby do pierwszych zwyczajów przodków swych a powinności z wiary swej, panu poprzysiężonej, i sami się powrócili i drugim wrócić się radzili.
Te ci były straszne Rzpltej chmury, które nam, zmieszane z piorunami, grad obiecowały skutek. Ale
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 180
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918