wewnętrznej swobody.
Niechaj w cię zefiry wdzięczne Swych tchów nawieją, a w brzęczne Strony twe zadzwonią, a ja Na zielonym mchu się złożę miłowonnego maja.
Ach! Mnie wpośród tych zamysłów Rozkosz ginie od mych zmysłów. Co za wicher nagle wstaje? Czarne chmury się gromadzą, a grzmotem niebo łaje!
Wstańmy! O nasze nietrwałe Uciechy, rozkoszy małe Jeszcze mówim, a tej chwili Radość ginie, ginie i to, co jest w sercu najmilej. AD EQUITES POLONOS
Nec Lechus neque Lechicis... (Lib. IV, 16)
Polak to ma po naturze, Bić się polem, a nie w murze.
Nie w murzech dużymi
wewnętrznej swobody.
Niechaj w cię zefiry wdzięczne Swych tchów nawieją, a w brzęczne Strony twe zadzwonią, a ja Na zielonym mchu się złożę miłowonnego maja.
Ach! Mnie wpośród tych zamysłów Rozkosz ginie od mych zmysłów. Co za wicher nagle wstaje? Czarne chmury się gromadzą, a grzmotem niebo łaje!
Wstańmy! O nasze nietrwałe Uciechy, rozkoszy małe Jeszcze mówim, a tej chwili Radość ginie, ginie i to, co jest w sercu najmiléj. AD EQUITES POLONOS
Nec Lechus neque Lechicis... (Lib. IV, 16)
Polak to ma po naturze, Bić się polem, a nie w murze.
Nie w murzech dużymi
Skrót tekstu: SarbGawWierBar_I
Strona: 461
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Tłumacz:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
czytelniku miły, Żebyś sprawy zrozumiał, jakowe tam były.
Pierwsza pani rzecz prawi. Gdyżeśmy się tu zeszły, miele panie kmoszki, Szlachcianki, miejskie panie i wy proste wioski, Trzeba nam o tym radzić i mocno traktować, Jakoby wiek prowadzić, a zdrowie zachować. O nas to wszytkich idzie i o nasze dziatki, Widzicie, jakie ciężkie cierpiemy przypadki. Wiedząc to, ze z nas żadna z orężem nie chodzi, Lada kto, kiedy (ze)chce, na nas naprzewodzi. Nie myśląc o kłopocie, zwady się przestrzegać, Nawet i własnym mężom musiemy podlegać. Mnie się (to) nie podoba, ile z
czytelniku miły, Żebyś sprawy zrozumiał, jakowe tam były.
Pierwsza pani rzecz prawi. Gdyżeśmy się tu zeszły, miele panie kmoszki, Szlachcianki, miejskie panie i wy proste wioski, Trzeba nam o tym radzić i mocno traktować, Jakoby wiek prowadzić, a zdrowie zachować. O nas to wszytkich idzie i o nasze dziatki, Widzicie, jakie ciężkie cierpiemy przypadki. Wiedząc to, ze z nas żadna z orężem nie chodzi, Leda kto, kiedy (ze)chce, na nas naprzewodzi. Nie myśląc o kłopocie, zwady się przestrzegać, Nawet i własnym mężom musiemy podlegać. Mnie się (to) nie podoba, ile z
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 64
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950