srogie. Jakbyś niewiedział/ kto się z wodą braci/ Rzadko nie straci. Księgi Trzecie.
Ciasna po ziemi/ droga ludzkiej chuci/ Wnet się na wodę/ z swym wymysłem rzuci. Tylko od śmierci na trzy palce bywa/ Kto włodzi pływa.
Lada przeciwny wiatr ci serce bodzie/ Ześ niebezpiecznej Zdrowia wierzył wodzie. Kotew nie strzyma: bo haniebne wały Liny porwały.
Wołasz/ Szterniku: Zawijaj do brzegu/ Niechcemli na dnie mieć wszyscy noclegu. Styr upuszczony/ Maszt się złąmał/ Żagle Porwał wiatr nagle.
Rata dla Boga w kim z Flisów ochota/ Srebrne zawieszę w Częstochowej Wota. Oddawszy śluby/ miejscu
srogie. Iákbyś niewiedźiał/ kto się z wodą bráći/ Rzadko nie straći. Kśięgi Trzećie.
Ciásna po źiemi/ drogá ludzkiey chući/ Wnet się ná wodę/ z swym wymysłem rzući. Tylko od śmierći ná trzy pálce bywa/ Kto włodźi pływa.
Ládá przećiwny wiátr ći serce bodźie/ Ześ niebeśpieczney Zdrowiá wierzył wodźie. Kotew nie ztrzyma: bo hániebne wáły Liny porwáły.
Wołasz/ Szterniku: Záwiiay do brzegu/ Niechcemli ná dnie mieć wszyscy noclegu. Styr vpuszczony/ Mászt się złąmał/ Zagle Porwał wiátr nagle.
Rátá dla Bogá w kim z Flisow ochotá/ Srebrne záwieszę w Częstochowey Wotá. Oddawszy śluby/ mieyscu
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 177
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
że rano mąż ode mnie wstaje. DO WŁADYSŁAWA SZMELINGA
Szydzisz z mych wierszów, grzeczny Władysławie, A raczej z tego, że łańcuchem krętem Piszę związany i miłości pętem I w Kupidowym tracę wolność prawie;
Tak więc gdy huczne miecą niełaskawic Wały wydanym na morze okrętem, Śmieje się oracz i w pokoju świętem Złorzeczy z brzegu niebezpiecznej sprawie.
Poczekaj mało, wnet i ty w te wniki Wpadszy, w niewoli będziesz u podwiki I w równej ze mną spłoniesz kanikule.
Jakoż, jeśli mię wieszczba nie omyli, Zda mi się, włoży-ć na kark w małej chwili Smaczne okowy twarz twojej Kordule. CUDA MIŁOŚCI
Przebóg! Jak żyję, serca
że rano mąż ode mnie wstaje. DO WŁADYSŁAWA SZMELINGA
Szydzisz z mych wierszów, grzeczny Władysławie, A raczej z tego, że łańcuchem krętem Piszę związany i miłości pętem I w Kupidowym tracę wolność prawie;
Tak więc gdy huczne miecą niełaskawic Wały wydanym na morze okrętem, Śmieje się oracz i w pokoju świętem Złorzeczy z brzegu niebezpiecznej sprawie.
Poczekaj mało, wnet i ty w te wniki Wpadszy, w niewoli będziesz u podwiki I w równej ze mną spłoniesz kanikule.
Jakoż, jeśli mię wieszczba nie omyli, Zda mi się, włoży-ć na kark w małej chwili Smaczne okowy twarz twojej Kordule. CUDA MIŁOŚCI
Przebóg! Jak żyję, serca
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 109
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
beł Orland umoczony I krwią plugawej orki wszytek oszpecony, Która na jego szacie na on czas została, Kiedy go w sobie orka po niewolej miała, Poznał go, a tem więcej, że to dobrze wiedział, Kiedy mu jeden o tej potrzebie powiedział, Że krom Orlanda inszy nie mógł tam być, coby Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby.
LXII.
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał
beł Orland umoczony I krwią plugawej orki wszytek oszpecony, Która na jego szacie na on czas została, Kiedy go w sobie orka po niewolej miała, Poznał go, a tem więcej, że to dobrze wiedział, Kiedy mu jeden o tej potrzebie powiedział, Że krom Orlanda inszy nie mógł tam być, coby Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby.
LXII.
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 241
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Królestw pragną, zwykli z wielkim uszczerbkiem Pactorum conuentorum, któremi samemi poprawują się nam defekta, których zażywota panujących, tykać się niegodzi.
Z tąd jawnie widzieć, co o Elekcji z początku, co za czasem przed Sejmikami, co na Sejmikach rozumiałem, i jeżeli na Sejmie moja nie kontradykcja: ale nagłości niebezpiecznej wstrzymywanie, i do dalszej uwagi całej Rzeczyposp: do przyszłego Sejmu proszona odemnie dylacja, była wykroczona, i takiej nie łaski i zemsty godna. Jako na tym Sejmie de nono cudowne attes.
To zaś co na Sejmie czyniono 1661. Jako Teatrum rad publicznych, w jeden kupujących i przedających kram obrócone, jako wiara
Krolestw prágną, zwykli z wielkim vszczerbkiem Pactorum conuentorum, ktoremi sámemi popráwuią się nam defektá, ktorych záżywotá pánuiących, tykáć się niegodźi.
Z tąd iáwnie widźieć, co o Elekcyey z początku, co zá czásem przed Seymikámi, co ná Seymikách rozumiałem, y ieżeli ná Seymie moiá nie contrádikcya: ále nagłośći niebespieczney wstrzymywánie, y do dálszey vwagi cáłey Rzeczyposp: do przyszłego Seymu proszona odemnie dilácya, byłá wykroczona, y tákiey nie łáski y zemsty godna. Iáko ná tym Seymie de nono cudowne attes.
To záś co ná Seymie czyniono 1661. Iáko Theatrum rad publicznych, w ieden kupuiących y przedáiących kram obrocone, iáko wiárá
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 31
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Porucznika Kwiatem pierwszej młodości zakwitającego Zbył Kurosza, o! Wiele dokazującego. Z-kąd, tym mając do gniewu żarliwszą przyczyne, Kiedy ich tnie na pował, aż wiąże Starszyne Czerń strwożona, i tylkoż reku mu nie dawa. Noc także, o niebaczna nie w swój czas powstawa, I zasłoni Hultajów. Czym dla niebezpiecznej W-swych omyłki, nie przyszło i tu do statecznej Z-nimi tedy rozprawy, jednak wpułurwany l Tabor i Armata: i spół pojmany. I Wodzów przednich Połujan, i nad wszytkie wieści Różne o tym trzesione, Chorągwi czterdzieści: Miedzy będąc którymi Podkursuńkie nasze, Dowód znaczny czyniły, żeś o mężny Lasze Dobrze już był napoczął
Porucznika Kwiátem pierwszey młodośći zakwitaiącego Zbył Kurosza, o! Wiele dokazuiącego. Z-kąd, tym maiąc do gniewu żarliwszą przyczyne, Kiedy ich tnie ná pował, áż wiąże Stárszyne Czerń strwożona, i tylkoż reku mu nie dawa. Noc także, o niebáczna nie w swoy czás powstawa, I zasłoni Hultáiow. Czym dla niebezpieczney W-swych omyłki, nie przyszło i tu do stateczney Z-nimi tedy rozpráwy, iednák wpułurwány l Tabor i Armatá: i społ poimány. I Wodzow przednich Połuian, i nád wszytkie wieśći Rożne o tym trzesione, Chorągwi czterdźieśći: Miedzy bedąc ktorymi Podkursuńkie násze, Dowod znáczny czyniły, żeś o meżny Lasze Dobrze iuż był nápoczął
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 22
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
dowiewają chłody O bok mu Przyjemskiego: i wszytka ta ściana Z samych WieIgopolanów rogata Hetmana Ma Reduta: gdzie Czoło i Armata była, Niż się nowu pod Zamek trzeci raz ruszyła. Lackoroński pilnuje Belluardu swego, Podczasy Tetragonu, i południowego Chorąży Rawelinu; pobocznej Kortyny Sieniawski z-Sobieskimi, a wszytkiej doliny Wiśniowieccy Książeta strzegą, niebezpiecznej Od skradania, i zwady z-Tatarami wiecznej. Miasta bronią Lawnicy z-Mieszczany pospołu: A Przygrodku, i nisko szkodliwego dołu Z- Bobrownickim Oboźny. Wiec dla tej ciasności I przebranej tak prędko Wojskowej żywności, Konie w-pole wypedzą, a Wałów się sami Wszytkiej zdrowia nadzieje ujmą, z-muszkietami Gotowymi czekając
dowiewáią chłody O bok mu Przyiemskiego: i wszytka ta śćiana Z samych WieIgopolanow rogata Hetmana Ma Reduta: gdźie Czoło i Armatá byłá, Niż sie nowu pod Zamek trzeći raz ruszyła. Lackoroński pilnuie Belluardu swego, Podczásy Tetragonu, i południowego Chorąży Rawelinu; poboczney Kortyny Sieniáwski z-Sobieskimi, á wszytkiey doliny Wiśniowieccy Xiążeta strzegą, niebezpieczney Od skradánia, i zwády z-Tátárámi wieczney. Miasta bronią Láwnicy z-Mieszczany pospołu: A Przygrodku, i nisko szkodliwego dołu Z- Bobrownickim Oboźny. Wiec dla tey ćiásnośći I przebráney tak pretko Woyskowey żywnośći, Konie w-pole wypedzą, á Wałow sie sami Wszytkiey zdrowia nadźieie uymą, z-muszkietami Gotowymi czekaiąc
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 62
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
był niewolnikiem.
Bać się nas dopieroź nie mają czego, doznawszy jak płonne nasże pogroźki; jako bardziej sobie samym szkodziemy, causando jaką, rewolucją która nas dzieli i słabi, i tak zwyczajnie ani sił nie mając żeby się stać strasznemi; ani dosyć persewerańcyj, żeby utrzymać skutecznie co zacźniemy; ani jedności żeby ujść niebezpiecznej scysyj; królowie nasi doznają, że się nie mają czego obawiać.
To malum będzie incurabile, póki przez dobrzy porządek, nie pokombinujemy interesów królewskich z interesami Rzeczypospolitej, a raczej póki interesa Rzeczypospolitej nie staną się prawdziwym i szczególnym interesem nad nami panujących; Na ten czas wątpić nie trzeba, że takie postanowienia szczerze utrzymywać będą
był niewolnikiem.
Bać się nas dopieroź nie maią czego, doznawszy iak płonne nasźe pogroźki; iako bardźiey sobie samym szkodźiemy, causando iaką, rewolucyą ktora nas dźieli y słabi, y tak zwyczayńie ańi sił nie maiąc źeby się stać strasznemi; ani dosyć persewerańcyi, źeby utrzymać skutecznie co zacźniemy; ani iednośći źeby uyść niebespieczney scyssyi; krolowie naśi doznaią, źe się nie maią czego obawiać.
To malum będźie incurabile, poki przez dobrzy porządek, nie pokombinuiemy interessow krolewskich z interessami Rzeczypospolitey, a raczey poki interessa Rzeczypospolitey nie staną śię prawdziwym y szczegulnym interessem nad nami panuiących; Na ten czas wątpić nie trzeba, źe takie postanowienia szczerze utrzymywać będą
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 28
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, jako od stołów pańskich, nabywać mogli. A cóż powiedzieć się może o anielskiej fraucymerów ozdobie, w których para ócz pani i przełożonej, jako obadwa luminarze, przez dozór i pozór przykładu ustawicznie czuwały i świciły, tak dalece, że kąt nie miał cienia, ustronie po ciemku, ogród faworu, noc mroku i niebezpiecznej na uczciwe komety, którą plagą nazywają zwyczajnie. Zawsze cnota i czynienie oku, oko temu obojgu przytomne bywały.
Jacek: O szczęśliwości czasów! Czemużeś dzieciom naszym ustąpiła? Z których tylko póty pociechy kawałek mamy, póki aplikacji nie mają.
Wincenty: Tak jest, a nie inaczej. Dać syna albo córkę tymi
, jako od stołów pańskich, nabywać mogli. A cóż powiedzieć się może o anielskiej fraucymerów ozdobie, w których para ócz pani i przełożonej, jako obadwa luminarze, przez dozór i pozór przykładu ustawicznie czuwały i świciły, tak dalece, że kąt nie miał cienia, ustronie po ciemku, ogród faworu, noc mroku i niebezpiecznej na uczciwe komety, którą plagą nazywają zwyczajnie. Zawsze cnota i czynienie oku, oko temu obojgu przytomne bywały.
Jacek: O szczęśliwości czasów! Czemużeś dzieciom naszym ustąpiła? Z których tylko póty pociechy kawałek mamy, póki aplikacyi nie mają.
Wincenty: Tak jest, a nie inaczej. Dać syna albo córkę tymi
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 277
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
dziedzińców: aby w wielu miejscach w klasztorze były introitus, i wschody żadnej Zakonni- o ARCHITEKTURZE
kom nie dając okazji dla retardacyj, na zadzwonienie albo zawołanie, alias inne mają być do Kościoła, inne do Chóru, inne do Refektarza, do Komune, inne do Forty weścia, która jedna być powinna dla zabronienia z Światem niebezpiecznej komunikacyj.
KONTYGNACYJ albo Piątr Klasztor jeśli mieć może trzy, jest quid Convenientissimum. Dolne Piątro niech ma Refektarz, Infirmarie, Oratoria, Auditoria. Na drugim Piętrze mają być Celle, dwoma stronami koło Korytarza lokowane, albo też jedną stroną, a tak widniejszy i zdrowszy będzie korytarz dla przechodzącej świeżej Eryj. Korytarz nie ma
dziedzińcow: aby w wielu mieyscach w klasztorze były introitus, y wschody żadney Zakonni- o ARCHITEKTURZE
kom nie daiąc okazyi dla retardacyi, na zadzwonienie albo zawołanie, alias inne maią bydź do Kościoła, inne do Choru, inne do Refektarza, do Kommune, inne do Forty weścia, ktora iedna bydź powinna dla zabronieniá z Swiatem niebespieczney kommunikacyi.
KONTYGNACYI albo Piątr Klasztor iezli mieć może trzy, iest quid Convenientissimum. Dolne Piątro niech ma Refektarz, Infirmarye, Oratoria, Auditoria. Na drugim Piętrze maią bydź Celle, dwoma stronami koło Korytarza lokowane, albo też iedną stroną, a tak widnieyszy y zdrowszy będzie korytarz dla przechodzącey swieżey Aeryi. Korytarz nie ma
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 233
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
/ ale trzy są naznaczniejsze. Pierwszą pospolitą (bo też jest łacniejsza) tę kładą/ jakby to pochodziło z Hiszpanów/ iż wiele wygubili tych ludzi/ i wojnami/ i trapiąc ich też i łowieniem pereł/ i dostawaniem kruszców/ i służbą wojenną/ jednych tym/ drugich owym. Co wszystko tak dla wielkiej i niebezpiecznej pracy/ jako też i dla odmiany powietrza/ psuje i niszczy jawnie tamte ludzie: a choćby nic inszego nie było/ samaż wojna/ pustosząc kraje/ gubi też obywatele/ jako baczym że się przydało Senie i Seneńczykom za czasów inszych. Pod wojną/ którą podniósł Columbus ludziom rebelizującym na wyspie Hiszpanioli/ poginęło ich
/ ále trzy są naznácznieysze. Pierwszą pospolitą (bo też iest łácnieysza) tę kłádą/ iákby to pochodźiło z Hiszpanow/ iż wiele wygubili tych ludźi/ y woynámi/ y trapiąc ich też y łowieniem pereł/ y dostawániem kruszcow/ y służbą woienną/ iednych tym/ drugich owym. Co wszystko ták dla wielkiey y niebespieczney pracy/ iáko też y dla odmiány powietrza/ psuie y nisczy iáwnie támte ludźie: á choćby nic inszego nie było/ sámáż woyná/ pustosząc kráie/ gubi też obywátele/ iáko baczym że się przydáło Senie y Seneńczykom zá czásow inszych. Pod woyną/ ktorą podniosł Columbus ludźiom rebellizuiącym ná wyspie Hiszpánioli/ poginęło ich
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 81
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609