nawiększe zostawił Błogosławieństwo niebieskie obfite, Cnotą przodków swych i swoją nabyte.
Przy swych też własnych błogosławił i tym, Którzy mieli być potomstwem nabytym. A gdy już termin przyszedł, gdy na zgonie Był już ostatnim, wtenczas o koronie, Do której bieżał, o drogim zakładzie Myśląc, na stronę ziemskie rzeczy kładzie A duch niebiosa przeniknąć ochoczy, Dźwiga ku gorze konające oczy, I coraz imię najświętsze mianuje, Jezus, którym swój żywot pieczętuje. Dopieroż wtenczas płacz i krzyk niewieści Już się i w gmachach domowych nie zmieści. Idzie w przestrzenią i same niebiosy Wskroś przenikają żałobliwe głosy. A tyś szlachetny duchu za swym panem Wzleciał wysoko
nawiększe zostawił Błogosławieństwo niebieskie obfite, Cnotą przodkow swych i swoją nabyte.
Przy swych też własnych błogosławił i tym, Ktorzy mieli być potomstwem nabytym. A gdy już termin przyszedł, gdy na zgonie Był już ostatnim, wtenczas o koronie, Do ktorej bieżał, o drogim zakładzie Myśląc, na stronę ziemskie rzeczy kładzie A duch niebiosa przeniknąć ochoczy, Dźwiga ku gorze konające oczy, I coraz imię najświętsze mianuje, Jezus, ktorym swoj żywot pieczętuje. Dopieroż wtenczas płacz i krzyk niewieści Już się i w gmachach domowych nie zmieści. Idzie w przestrzenią i same niebiosy Wskroś przenikają żałobliwe głosy. A tyś szlachetny duchu za swym panem Wzleciał wysoko
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 429
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. A tak zszećszy się/ wedle zwyczaju zaczęli nabożeństwo w kupie wszyscy Ojcowie odprawować; A w wielkiej Cerkwi tymże sposobem zapaliwszy świce pokadziwszy/ lubo sami święci którzy w niej odpoczywają/ lubo oni wirzchnich Pałaców Twórce asystentowie Anieli; swoje kontinuowali modły. Ci Naświętszej Pannie poczęli pieśni Anielskie/ owi tąż melodią wychwalną nad niebiosa i siebie wywyższają/ wynieśoną. Ci krzykną radośnie: Chwalcie Pana na Niebie: owi/ chwalcie Pana i na ziemi: ci pokłonem do ziemie Majestwat Boży adorują/ owi patrzać na istność jego trzeświętą nie mogąc; skrydłami oczom swoim zasłonę czynią; Święty/ S.S. ustawicznie powtarzając: O Święta emuoatio. O
. A ták zszećszy się/ wedle zwyczáiu záczęli nabożenstwo w kupie wszyscy Oycowie odpráwowáć; A w wielkiey Cerkwi tymże sposobem zápaliwszy swice pokádźiwszy/ lubo sámi święći ktorzy w niey odpoczywáią/ lubo oni wirzchnich Páłacow Tworce assistentowie Anyeli; swoie continuowáli modły. Ci Náświętszey Pánnie poczęli pieśni Anyelskie/ owi tąż melodią wychwalną nád niebiosá y śiebie wywyszszáią/ wynieśoną. Ci krzykną rádośnie: Chwalćie Páná ná Niebie: owi/ chwalcie Páná y ná źiemi: ći pokłonem do źiemie Máiestwat Boży ádoruią/ owi pátrzáć ná istność iego trzeświętą nie mogąc; skrydłámi oczom swoim zasłonę czynią; Swięty/ S.S. vstáwicznie powtarzáiąc: O Swięta aemuoatio. O
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 139.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tem mieście więcej nie mieszkało.
LXXXVII.
Nikt inszy być nie może, jeno czart złośliwy, Co miasto z gruntu niszczy i lud nieszczęśliwy. Patrzaj na gęste dymy z ogniów podnieconych I perzyny z kościołów i domów spalonych! Jeśli, cesarzu, słudze nie wierzysz twojemu, Uwierz ludu twojego płaczowi wielkiemu I narzekaniu, które niebiosa przechodzi, A jeden tego tylko wszytkiego dowodzi”.
LXXXVIII.
Jaki ten bywa, który pierwej pospolicie Usłyszy zgiełk i wielkich dzwonów gęste bicie, Niżli ogień obaczy, od wszytkich widziany, Okrom niego, co go ma nabliżej swej ściany: Taki beł właśnie cesarz, słysząc te nowiny I widząc gęste dymy i lekkie perzyny
tem mieście więcej nie mieszkało.
LXXXVII.
Nikt inszy być nie może, jeno czart złośliwy, Co miasto z gruntu niszczy i lud nieszczęśliwy. Patrzaj na gęste dymy z ogniów podnieconych I perzyny z kościołów i domów spalonych! Jeśli, cesarzu, słudze nie wierzysz twojemu, Uwierz ludu twojego płaczowi wielkiemu I narzekaniu, które niebiosa przechodzi, A jeden tego tylko wszytkiego dowodzi”.
LXXXVIII.
Jaki ten bywa, który pierwej pospolicie Usłyszy zgiełk i wielkich dzwonów gęste bicie, Niżli ogień obaczy, od wszytkich widziany, Okrom niego, co go ma nabliżej swej ściany: Taki beł właśnie cesarz, słysząc te nowiny I widząc gęste dymy i lekkie perzyny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 379
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacji mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Krucyfiks kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt honoru i o mój kredyt. Wiedzieli, że mam przyjaciół, pokazałoby się było, żem nic nie wart. Jeszcze trzy godziny nabłąkałem się po błotach, pot się
na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacyi mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Crucifix kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt honoru i o mój kredyt. Wiedzieli, że mam przyjaciół, pokazałoby się było, żem nic nie wart. Jeszcze trzy godziny nabłąkałem się po błotach, pot się
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 151
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
może na świecie? któraż forma rządu prócz Boga rządzącego w niebie nie podpada defektom?... A my chcemy podobno,
aby już w takiej formie rządu, gdzie więcej decyduje w radach, żadnego mankamentu nie było? Mniej ich nieskończenie być musi i będzie niż teraz, ale przez to nie obróciemy się w niebiosa. Odsyłam to do trzeciej części.
Ja tu tylko to mówię i mówić mogę bezpiecznie, że to jest pewny, nieomylny, największy, najpożądańszy, najpotrzebniejszy, najzbawienniejszy ex pluralitate skutek a naturalnie i niezawodnie z niej wypływający skutek, że rady lepiej pójdą, że się sejmy rwać nieszczęśliwie nie będą, że z anarchii wyjdziemy
może na świecie? któraż forma rządu prócz Boga rządzącego w niebie nie podpada defektom?... A my chcemy podobno,
aby już w takiej formie rządu, gdzie więcej decyduje w radach, żadnego mankamentu nie było? Mniej ich nieskończenie być musi i będzie niż teraz, ale przez to nie obróciemy się w niebiosa. Odsyłam to do trzeciej części.
Ja tu tylko to mówię i mówić mogę bezpiecznie, że to jest pewny, nieomylny, największy, najpożądańszy, najpotrzebniejszy, najzbawienniejszy ex pluralitate skutek a naturalnie i niezawodnie z niej wypływający skutek, że rady lepiej pójdą, że się sejmy rwać nieszczęśliwie nie będą, że z anarchii wyjdziemy
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 242
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
grzech popełniony/ Jednak sam pzzecię z placy zszedł nieobiawiony. Broniłać się mu ona/ ile mocy miała/ Jak białagłowa. (E O byś to była widziała Saturnowno/ łaskawiejbyś się jej stawieła.) Ale kiedyż to kogo panna przewalczeła? Albo kto Jowiszowi zdołał kiedy męstwem? Odszedł na swe niebiosa Jupiter z zwycięstwem. Ona się gniewa na gaj/ świadka gwałtu swego: Z którego wracając się/ sajdaka pełnego I strzał/ i łuku/ który zawiesiła beła/ Na tamtymże go samym miejscu zabaczeła. Aż oto z swym zastępem/ przez Menal wędruje F Dykrynna/ i obłowem pyszna postępuje: Kędy ujźrzawszy owę/
grzech popełniony/ Iednák sam pzzećię z plácy zszedł nieobiáwiony. Broniłáć się mu oná/ ile mocy miáła/ Iak biáłagłowá. (E O byś to byłá widźiáłá Sáturnowno/ łáskáwieybyś się iey stáwieła.) Ale kiedyż to kogo pánná przewalczeła? Albo kto Iowiszowi zdołał kiedy męstwem? Odszedł ná swe niebiosa Iupiter z zwyćięstwem. Oná się gniewa ná gay/ świadká gwałtu swego: Z którego wracáiąc się/ sáydaka pełnego Y strzał/ y łuku/ ktory záwieśiłá bełá/ Ná támtymże go sámym mieyscu zabaczełá. Aż oto z swym zastępem/ przez Menal wędruie F Dykrynná/ y obłowem pyszna postępuie: Kędy vyźrzawszy owę/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 76
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie aftowane! O gmachy, czystym tylko duchom zgotowane! O aniołów skrzydlasta Rzeczypospolita! Lutnia moja kapeli górnej przyzwoita! Ach, gdziem teraz? Myśl sama zapomniała siebie, lecz się wraca, Kochanka nie znalazszy w niebie. Zatym żegnam was, gwiazdy, nieba, aniołowie! Cóż po was, gdy
gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie aftowane! O gmachy, czystym tylko duchom zgotowane! O aniołów skrzydlasta Rzeczypospolita! Lutnia moja kapeli górnej przyzwoita! Ach, gdziem teraz? Myśl sama zapomniała siebie, lecz się wraca, Kochanka nie znalazszy w niebie. Zatym żegnam was, gwiazdy, nieba, aniołowie! Cóż po was, gdy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 143
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
tłomok rusznicę Do pościeli, podsypał, schował prochownicę. Więc jakoś znieobaczka jedna wypuściła, A pierze na powietrze, jak śnieg, młątka była.
Pojrzą wszyscy, a wiatrzy mech ku górze noszą, Pytają, co to? Ktoś rzekł: Anieli się pierzą Albo puszkarz piernatem nabił jedno działo. I tak się pod niebiosa pierze rozleciało. 27. Do Jarosza.
Pytasz żony, Jaroszu, o cóż mi wżdy łajesz? - O to iże jej mięsa w groch nie wiele dajesz. Za nie baczysz, jak na cię woła wielkim głosem: Zwiodłeś mię, zły człowiecze, tym ogromnym nosem, Oczy pasę tym nosem, a przecię
tłomok rusznicę Do pościeli, podsypał, schował prochownicę. Więc jakoś znieobaczka jedna wypuściła, A pierze na powietrze, jak śnieg, młątka była.
Pojrzą wszyscy, a wiatrzy mech ku górze noszą, Pytają, co to? Ktoś rzekł: Anieli się pierzą Albo puszkarz piernatem nabił jedno działo. I tak się pod niebiosa pierze rozleciało. 27. Do Jarosza.
Pytasz żony, Jaroszu, o cóż mi wżdy łajesz? - O to iże jej mięsa w groch nie wiele dajesz. Za nie baczysz, jak na cię woła wielkim głosem: Zwiodłeś mię, zły człowiecze, tym ogromnym nosem, Oczy pasę tym nosem, a przecię
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 24
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
/ Zapomniawszy domowych wczasów/ snać i rodu.
Nieprzyjaciół Moskiewskich zdrajców swoich/ mężnie Gromiąc/ bijąc/ i znosząc przeważnie/ potężnie
Przez wszystko oblężenie/ i przez wszytkie czasy Szturmowania i walki/ i dziwne niewczasy.
Przeszłych niewspominając dzielności i sprawy: Kto wysłowi/ opisze/ krwią nabyte sławy?
Świat widzi/ i niebiosa wysokie zeznają: A te moje Kameny niech winy nie mają.
O przesławni Rycerze nie mojej to siły Pisać/ jakie tam męstwo i potyczki były.
I samby tu Homerus niesprostał/ co Troje Walki przeważne pisał : ażby Muzy moje
Twardą skałę przebiły/ tożby pokazały Rachunek ludży zacnych mnie do rąk podały.
/ Zápomniawszy domowych wczásow/ snać y rodu.
Nieprzyiaćioł Moskiewskich zdráycow swoich/ mężnie Gromiąc/ biiąc/ y znosząc przeważnie/ potężnie
Przez wszystko oblężenie/ y przez wszytkie czásy Szturmowánia y walki/ y dźiwne niewczásy.
Przeszłych niewspomináiąc dźielnośći y spráwy: Kto wysłowi/ opisze/ krwią nábyte sławy?
Swiát widźi/ y niebiosá wysokie zeznáią: A te moie Kámeny niech winy nie máią.
O przesławni Rycerze nie moiey to śiły Pisáć/ iákie tám męstwo y potyczki były.
Y samby tu Homerus niesprostał/ co Troie Walki przeważne pisał : áżby Muzy moie
Twárdą skáłę przebiły/ tożby pokazáły Ráchunek ludżi zacnych mnie do rąk podáły.
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Aij
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
słusznie na ten czas ono Prorockie słowo o mnie się rzec może. Głos w Ramie słyszan jest/ płacz i krzyk bardzo wielki/ Rachele płaczącej synów swoich a niechciała się dać utulić/ że ich niemasz. Niechże cię ruszy Synowski przeciw Matce twojej afekt/ niech przerazi serce twoje ten tak gorzki i same niebiosa przenikający płacz/ wzdychanie i wołanie moje/ pociesz mię prze Bóg/ proszę Synu pociesz w tym utrapieniu moim/ gdyżem ja ciebie z młodości twojej cieszyć nie przestawała/ Otrzy łzy od oczu moich upamiętaniem i nawróceniem twoim/ Bom ja tobie w leciech dzieciństwa twego płakać niedopuszczała. Zastawiaj się Synu przy Matce
słusznie ná ten cżás ono Prorockie słowo o mnie się rzec może. Głos w Rámie słyszan iest/ płácż y krzyk bardzo wielki/ Ráchele płácżącey synow swoich á niechćiáłá się dáć vtulić/ że ich niemász. Niechże ćię ruszy Synowski przećiw Mátce twoiey áffekt/ niech przeráźi serce twoie ten ták gorzki y sáme niebiosá przenikáiący płácż/ wzdychánie y wołánie moie/ poćiesz mię prze Bog/ proszę Synu poćiesz w tym vtrapieniu moim/ gdyżem ia ćiebie z młodośći twoiey ćieszyć nie przestawáłá/ Otrzy łzy od ocżu moich vpámiętániem y náwroceniem twoim/ Bom ia tobie w lećiech dźiećiństwá twego płákáć niedopuszcżáłá. Zástáwiay się Synu przy Mátce
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 22v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610