masz biecka Starościna.
Mors bona laboris corona, vitae ianua, felicitatis porta. XII
Nie zaćmiło się słońce jej w wschodzie urodzenia.
Nie zaćmiło się słońce jej w południu jasnej wstydliwości.
Nie zaćmiło się słońce jej w zachodzie śmiertelności.
A bsolonów grobowiec, egipskie kolosy, D ziwy świata pnące się pod same niebiosy – R uinę jedne wzięły, drugie otrzymują I wyniosłej się dumie często przypatrują A rchitektonów zmyślnych, pospołu gdy z nimi, N a obłokach się wsparszy, leżą zaś na ziemi; W jęc lepsza niską rzecz jest strukturę zakładać – I piorun jej nie skruszy, i nie może zwładać E urus porywczy, który trze
masz biecka Starościna.
Mors bona laboris corona, vitae ianua, felicitatis porta. XII
Nie zaćmiło się słońce jej w wschodzie urodzenia.
Nie zaćmiło się słońce jej w południu jasnej wstydliwości.
Nie zaćmiło się słońce jej w zachodzie śmiertelności.
A bsolonów grobowiec, egipskie kolosy, D ziwy świata pnące się pod same niebiosy – R uinę jedne wzięły, drugie otrzymują I wyniosłej się dumie często przypatrują A rchitektonów zmyślnych, pospołu gdy z nimi, N a obłokach się wsparszy, leżą zaś na ziemi; W ięc lepsza niską rzecz jest strukturę zakładać – I piorun jej nie skruszy, i nie może zwładać E urus porywczy, który trze
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 70
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
na górze Patrzę: tam, sam, jak po sznurze, Cele są dla zakonników, Z dawna Bożych służebników. Do kościoła mię wprowadził, Wielkość muzyków sprowadził. Trzy ganki , organy czwarte Osobno, pospołu zwarte; Poczną spoinie w trąby brzmiące, Z organami ganki, grzmiące
Instrumenta, wdzięczne głosy, Chwalą Boga pod niebiosy. Zdziwiłem się, na dół patrzę, A ołtarzom się przypatrzę: Widzę Marcina świętego Na koniu, skruchą zjętego, Który bronią sztukę płaszcza Urzyna, nagiemu zwłaszcza. Ten zrobiono wyśmienito, Pozłocisty znamienito. A w bok stoją formy buczno, Od złota, robotą sztuczną; Ambona, za nią ołtarze, A na
na górze Patrzę: tam, sam, jak po sznurze, Cele są dla zakonników, Z dawna Bożych służebników. Do kościoła mię wprowadził, Wielkość muzyków sprowadził. Trzy ganki , organy czwarte Osobno, pospołu zwarte; Poczną spoinie w trąby brzmiące, Z organami ganki, grzmiące
Instrumenta, wdzięczne głosy, Chwalą Boga pod niebiosy. Zdziwiłem się, na dół patrzę, A ołtarzom się przypatrzę: Widzę Marcina świętego Na koniu, skruchą zjętego, Który bronią sztukę płaszcza Urzyna, nagiemu zwłaszcza. Ten zrobiono wyśmienito, Pozłocisty znamienito. A w bok stoją formy buczno, Od złota, robotą sztuczną; Ambona, za nią ołtarze, A na
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 30
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
moje, Traktując jak niewolnika? alić widzę, że w też łyka Bierzesz młodość mego brata, nie dając mu zażyć świata. Krzywdę czynisz dość całemu przez to domu upadłemu. Śmierć mego brata, przez co familia upadła.
Już, obroty nieżyczliwe, przemieńcie się też w szczęśliwe! Niech fortunnie rzucę losy, sporządźcie same niebiosy! Następują już te lata, co w nich zażywają świata. Będąc w teraźniejszej dobie, toż ja obiecuję sobie. Panieński stan
Tu Fortuno, stań łaskawa! - A twojać to jest zabawa, Rozkwiliwszy, i utulić; choć ci muszę w tym przymówić: Nie pragnę jarzma miłości, bo jeszcze czas mej młodości Nie
moje, Traktując jak niewolnika? alić widzę, że w też łyka Bierzesz młodość mego brata, nie dając mu zażyć świata. Krzywdę czynisz dość całemu przez to domu upadłemu. Śmierć mego brata, przez co familija upadła.
Już, obroty nieżyczliwe, przemieńcie się też w szczęśliwe! Niech fortunnie rzucę losy, sporządźcie same niebiosy! Następują już te lata, co w nich zażywają świata. Będąc w teraźniejszej dobie, toż ja obiecuję sobie. Panieński stan
Tu Fortuno, stań łaskawa! - A twojać to jest zabawa, Rozkwiliwszy, i utulić; choć ci muszę w tym przymówić: Nie pragnę jarzma miłości, bo jeszcze czas mej młodości Nie
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 6
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
Czeka długo czeka mało/ Co się w polu będzie działo. Strach go zewsząd obejmuje: Bo śpiewanie z nieba czuje. Porwawszy się poszedł w pole/ Szukając tam w onym dole. Skąd się światło podawało/ Jakie przedtym nie bywało. A tak sobie przechadzając/ Z podziwieniem rozmyślając/ Pojrzy wzgórę aż Anieli/ Pod niebiosy są weseli. Pokoj w ziemi ogłaszają/ Chwałę Bogu powtarzają/ Ze Zbawienie oglądało Pożądane/ wszelkie ciało. Poszedł prędko z tej doliny/ I od bydła do drużyny. Chcąc oznajmić co się stało Po pułnocy/ nim świtało. Usłyszy ich z Aniołami/ Krzycząc w polu pod niebami/ Bieżał do nich już weselszy
Cżeka długo cżeka máło/ Co sie w polu będźie dźiáło. Strach go zewsząd obeymuie: Bo śpiewánie z nieba cżuie. Porwawszy sie poszedł w pole/ Szukáiąc tám w onym dole. Zkąd sie świátło podawáło/ Iákie przedtym nie bywáło. A ták sobie przechadzáiąc/ Z podźiwieniem rozmyśláiąc/ Poyrzy wzgorę áż Anyeli/ Pod niebiosy są weseli. Pokoy w źiemi ogłászáią/ Chwałę Bogu powtarzáią/ Ze Zbáwienie oglądáło Pożądáne/ wszelkie ćiáło. Poszedł prędko z tey doliny/ I od bydłá do drużyny. Chcąc oznáymić co sie stáło Po pułnocy/ nim świtáło. Vsłyszy ich z Anyołámi/ Krzycżąc w polu pod niebámi/ Bieżał do nich iuż weselszy
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: D4
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
przyrównany, grzesznik bydlęciem nazwany, Przeze mnie był zbawiony.
— Twoje państwo i poddaństwo jest świat cały, o Boże! Tyś polny kwiat, czemuż Cię świat przyjąć nie chce, choć może? — Bo świat doczesne wonności zwykł kochać, mnie zaś w swej złości Krzyżowe ściele łoże.
— Ranne głosy pod niebiosy wzbijają się Racheli, Gdy swe syny bez przyczyny w krwawej widzi kąpieli. — Większe mnie dla nich kąpanie czeka w krwawym oceanie, Skąd niebo będą mieli.
— Trzej królowie, monarchowie wschodni kraj opuszczają, Serc ofiary z trzema dary Tobie, Panu, oddają. — Darami się kontentuję, barziej serca ich szacuję,
przyrównany, grzesznik bydlęciem nazwany, Przeze mnie był zbawiony.
— Twoje państwo i poddaństwo jest świat cały, o Boże! Tyś polny kwiat, czemuż Cię świat przyjąć nie chce, choć może? — Bo świat doczesne wonności zwykł kochać, mnie zaś w swej złości Krzyżowe ściele łoże.
— Ranne głosy pod niebiosy wzbijają się Racheli, Gdy swe syny bez przyczyny w krwawej widzi kąpieli. — Większe mnie dla nich kąpanie czeka w krwawym oceanie, Skąd niebo będą mieli.
— Trzej królowie, monarchowie wschodni kraj opuszczają, Serc ofiary z trzema dary Tobie, Panu, oddają. — Darami się kontentuję, barziej serca ich szacuję,
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 671
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
: I jak śmierci godnego na gardło zdawamy. Niechaj go miedzy łotry na krzyżu rozbiją; A tytuł mu przystojny nad głową wyryją. A kto się przeciw temu by namniej ozowie: Ostry topór szyję mu ukroi przy głowie. Obwołano: za tym się wymagają głosy Niezliczone: stań się/ stań/ stań” aż pod niebiosy. Niestetyż ach niestetyż/ już to nie wątpliwa/ Umrze Pan. A słyszysz to matko na pół żywa. Już pono nie jeden miecz twe wnętrzności kraje: Już podobno nie długoż serce w smętek staje. Gdzież dzisia obietnica jest Gabrielowa? Zatrzymał ją Bóg na czas: aż Symeonowa Zostanie w skutku
: I iák śmierći godnego ná gárdło zdawamy. Niechay go miedzy łotry ná krzyżu rozbiią; A tytuł mu przystoyny nád głową wyryią. A kto się przećiw temu by namniey ozowie: Ostry topor szyię mu vkroi przy głowie. Obwołano: zá tym się wymagáią głosy Niezliczone: sstań się/ sstań/ sstań” áż pod niebiosy. Niestetyż ách niestetyż/ iuż to nie wątpliwa/ Vmrze Pan. A słyszysz to mátko ná poł żywa. Iuż pono nie ieden miecz twe wnętrznośći kráie: Iuż podobno nie długoż serce w smętek stáie. Gdźież dziśia obietnicá iest Gabryelowá? Zátrzymał ią Bog ná czás: áż Symeonowá Zostánie w skutku
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 61.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
. Wszakże komu Bóg naznaczył żyć więcej I między wałów nie zginie tysięcy, A przecie snadniej u brzegu jakiego Ratować możem zdrowia wątpliwego.” To skoro skończył, o! jakie łykania, Jaki wrzask powstał i z płaczem wzdychania! Jakie lamenty już zgubionych prawie Ludzi panują w opłakanej nawie! O Boskie ucho! przez smutne niebiosy Słysz nasze troski i płaczliwe głosy! Podaj swą rękę, a ratuj tonących! Ty umiesz cieszyć w Tobie ufających! Tak jedni mówim, a drudzy padają Z bojaźni na wznak, ledwie duszę mają W oziębłym ciele; drudzy się żegnamy Z sobą i piersi płaczem polewamy Często się z sobą mile obłapiając. A smutną radę
. Wszakże komu Bóg naznaczył żyć więcej I między wałów nie zginie tysięcy, A przecie snadniej u brzegu jakiego Ratować możem zdrowia wątpliwego.” To skoro skończył, o! jakie łykania, Jaki wrzask powstał i z płaczem wzdychania! Jakie lamenty już zgubionych prawie Ludzi panują w opłakanej nawie! O Boskie ucho! przez smutne niebiosy Słysz nasze troski i płaczliwe głosy! Podaj swą rękę, a ratuj tonących! Ty umiesz cieszyć w Tobie ufających! Tak jedni mówim, a drudzy padają Z bojaźni na wznak, ledwie duszę mają W oziębłym ciele; drudzy się żegnamy Z sobą i piersi płaczem polewamy Często się z sobą mile obłapiając. A smutną radę
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 67
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Zwiądł i laurus, a głowę schyliło Trophaeum na dół i wieniec spuściło, Gdzie Febus polski na swej lutni grawał, Skąd Sarmacyją inszym krajom wsławiał. Zarazem umilkł z brzmiącemi stronami, Że je przestrzygła Klato nożycami. Ledwo co w deski palcem zakołatał, A jasność skrywszy rzewliwie zapłakał Tak, iż płacz jego poszedszy w niebiosy Z wierzchu łzom polskiem większej sporzył rosy. Wszędzie się nocne rozchodzieły chmary, Kiedy już króla złożono na mary. Czuje Ojczyzna, jak żałosne było To interregnum i co uczyniło, Bo skoro tylko doszedł kresu swego Władysław — słońce kraju sarmackiego, Zaraz w ten tydzień przysięgę złamali, Którą Ojczyźnie zawsze ślubowali Nasi Kozacy, że
. Zwiądł i laurus, a głowę schyliło Trophaeum na doł i wieniec spuściło, Gdzie Febus polski na swej lutni grawał, Skąd Sarmacyją inszym krajom wsławiał. Zarazem umilkł z brzmiącemi stronami, Że je przestrzygła Klato nożycami. Ledwo co w deski palcem zakołatał, A jasność skrywszy rzewliwie zapłakał Tak, iż płacz jego poszedszy w niebiosy Z wierzchu łzom polskiem większej sporzył rosy. Wszędzie się nocne rozchodzieły chmary, Kiedy już króla złożono na mary. Czuje Ojczyzna, jak żałosne było To interregnum i co uczyniło, Bo skoro tylko doszedł kresu swego Władysław — słońce kraju sarmackiego, Zaraz w ten tydzień przysięgę złamali, Którą Ojczyźnie zawsze ślubowali Nasi Kozacy, że
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 79
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wy, nielube — jeźli co umiecie, Terazże, co chcąc z nami, wiatry, czyńcie! Niech już nie cierpiem furyj ustawicznych, Wichrów, bałwanów i wód okolicznych! Stłuczcie już okręt, z każdej strony bijcie, A ciał się naszych —gdy chcecie — nazrzyjcie! Albo Ty otwórz po wtóre niebiosy, Ogromco straszny, i puść swoje głosy Wziąwszy z nas duszę do siebie na wieki, Ciśnij na okręt piorun z świętej ręki!” Tak płacząc poszedł znowu do okrętu Tocząc się kołem i nie mając szczętu Sił i nadzieje o swym zdrowiu, ale Już na śmierć wszytek gotował się cale. Usłyszał ten głos i
wy, nielube — jeźli co umiecie, Terazże, co chcąc z nami, wiatry, czyńcie! Niech już nie cierpiem furyj ustawicznych, Wichrów, bałwanów i wód okolicznych! Stłuczcie już okręt, z każdej strony bijcie, A ciał się naszych —gdy chcecie — nazrzyjcie! Albo Ty otwórz po wtóre niebiosy, Ogromco straszny, i puść swoje głosy Wziąwszy z nas duszę do siebie na wieki, Ciśnij na okręt piorun z świętej ręki!” Tak płacząc poszedł znowu do okrętu Tocząc się kołem i nie mając szczętu Sił i nadzieje o swym zdrowiu, ale Już na śmierć wszytek gotował się cale. Usłyszał ten głos i
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 142
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu z góry w oczymgnieniu spadnie, Że samego dna ledwo nie dopadnie. Właśnie więc dzieci, kiedy w pole jakie W gronie wynidą, zwykli czynić takie Igrzyska z sobą, gdy im się zda czasem, A ciężkim piłę uderzą galasem; Ona pod niebo, aż jej dojrzeć oczy Nie mogą, jako uderzona
Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu z góry w oczymgnieniu spadnie, Że samego dna ledwo nie dopadnie. Właśnie więc dzieci, kiedy w pole jakie W gronie wynidą, zwykli czynić takie Igrzyska z sobą, gdy im się zda czasem, A ciężkim piłę uderzą galasem; Ona pod niebo, aż jej dojrzeć oczy Nie mogą, jako uderzona
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 194
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971