Bo jak się zbytnią twą chciwością urwę, Poślę po gładszą a po tańszą kurwę. O ZOŚCE
Gdy weźmie w rękę kusia nasza Zosia, snadnie I jako go szacować, i co waży, zgadnie, Bo kiedy więc posłuszny wstaje do posługi, Wie, wiele funtów waży, wiele ćwierci długi, A gdy się, niebożątko, po pracy schyliło, Powie, wiele mu gwichtów i miary ubyło. To-ć tedy za rozmiarem takim i uwagą Ta ręka nie jest ręką, ale łokciem z wagą. ŚWIERZBIĄCEJ
Wierę-ś zbyteczna, już czynię, co mogę, I rozumiałem, że-ć osadnię nogę,
A ty chcesz coraz
Bo jak się zbytnią twą chciwością urwę, Poślę po gładszą a po tańszą kurwę. O ZOŚCE
Gdy weźmie w rękę kusia nasza Zosia, snadnie I jako go szacować, i co waży, zgadnie, Bo kiedy więc posłuszny wstaje do posługi, Wie, wiele funtów waży, wiele ćwierci długi, A gdy się, niebożątko, po pracy schyliło, Powie, wiele mu gwichtów i miary ubyło. To-ć tedy za rozmiarem takim i uwagą Ta ręka nie jest ręką, ale łokciem z wagą. ŚWIERZBIĄCEJ
Wierę-ś zbyteczna, już czynię, co mogę, I rozumiałem, że-ć osadnię nogę,
A ty chcesz coraz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 320
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
on zacznie o małym Kupidzie, Także o matce jego, nadobnej Cyprydzie. Toż wtóry, toż i trzeci, toż i czwarty za nim, Aż się wszyscy obeszli jednakim śpiewanim. Pierwszy Cnej Wenery dziecinę, gdy miód z dzieni kradła, Pczółka nielitościwa w paluszek ujadła, Aż mu rączka opuchła. Od bólu krzyczało Niebożątko i z płaczem do matki bieżało. A depcąc nóżką w ziemię: „Moja matko droga! Od jakiego robaczka, jaka rana sroga!” A Wenus rośmiawszy się: „Mój synu kochany! I tyś maluchny, ale czynisz wielkie rany”. Wtóry Kiedym spał, piękna Wenus widzieć mi się dała,
on zacznie o małym Kupidzie, Także o matce jego, nadobnej Cyprydzie. Toż wtóry, toż i trzeci, toż i czwarty za nim, Aż się wszyscy obeszli jednakim śpiewanim. Pierwszy Cnej Wenery dziecinę, gdy miód z dzieni kradła, Pczółka nielutościwa w paluszek ujadła, Aż mu rączka opuchła. Od bólu krzyczało Niebożątko i z płaczem do matki bieżało. A depcąc nóżką w ziemię: „Moja matko droga! Od jakiego robaczka, jaka rana sroga!” A Wenus rośmiawszy się: „Mój synu kochany! I tyś maluchny, ale czynisz wielkie rany”. Wtóry Kiedym spał, piękna Wenus widzieć mi się dała,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 16
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
dziecięcia złego nie uwodzi!" Znowu syn rzecze: "Ojcze, takie jest me zdanie, Wsiądźmy oba, wżdyć ludzki język żwać przestanie!" Dał się ojciec namówić. Osieł obu niesie. Zaczym gromada ludzi natrafi ich w lesie, Która żałując osła, mówi: "To zwierzątko Dźwiga ciężar dwojaki, samo niebożątko! A jużci się powali, widzę, że szwankuje. A doszłoby, ledwieć co i tchu w sobie czuje!" Dziwują się syn z ojcem, skąd się to wżdy znaczy, Że z spraw ich szydząc, każdy sądzi je inaczej? Źle na osła dziecięciu, źle nań wsiąść staremu,
dziecięcia złego nie uwodzi!" Znowu syn rzecze: "Ojcze, takie jest me zdanie, Wsiądźmy oba, wżdyć ludzki język żwać przestanie!" Dał się ojciec namówić. Osieł obu niesie. Zaczym gromada ludzi natrafi ich w lesie, Która żałując osła, mówi: "To źwierzątko Dźwiga ciężar dwojaki, samo niebożątko! A jużci się powali, widzę, że szwankuje. A doszłoby, ledwieć co i tchu w sobie czuje!" Dziwują się syn z ojcem, skąd się to wżdy znaczy, Że z spraw ich szydząc, każdy sądzi je inaczej? Źle na osła dziecięciu, źle nań wsieść staremu,
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 4
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
tłomoka zaszytych: jakom przy jachał/ takem ich niechał. P. Spatrzę w kieszeni: M. Podźże do sieni. Obaczysz że tłomok leży/ zaszyty mocą/ przybyłem nocą. P. Cóż tam w nim macie: M. Wszak oglądacie. Przywiozłem wam po Kolędzie małe dzieciątko. P. oj niebożątko. P. Jakoż mu będzie. M. Jako w Kolędzie. JEzusa Panna powiła/ Bożego Syna/ wdzięczna nowina. P. Rada mu będę: M. Przyjm za Kolędę. Przyjadą i Trzej Królowie/ przywiożą złoto. P. Mało dbam oto. M. A o Kadzidło/ P. Wolę ja
tłomoká zászytych: iákom przy iáchał/ tákem ich niechał. P. Spátrzę w kieszeni: M. Podźże do śieni. Obaczysz że tłomok leży/ zászyty mocą/ przybyłem nocą. P. Coż tám w nim maćie: M. Wszák oglądaćie. Przywiozłem wam po Kolędźie máłe dźiećiątko. P. oy niebożątko. P. Iákoż mu będźie. M. Iáko w Kolędźie. IEzusá Pánná powiłá/ Bożego Syná/ wdźięcżna nowiná. P. Rádá mu będę: M. Prziym zá Kolędę. Przyiádą y Trzey Krolowie/ przywiożą złoto. P. Máło dbam oto. M. A o Kádźidło/ P. Wolę ia
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: D
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad powrócić. Widzę kwater rozmaitych Dostatkiem, a wyśmienitych. Tam są kwiatki
Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad powrócić. Widzę kwater rozmaitych Dostatkiem, a wyśmienitych. Tam są kwiatki
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 71
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
przyjaciół Bożych osobliwych. Zaczym świątobliwie ci Zakonnicy czynią/ którzy wolą ubogą Zakonną i klasztorną być ci porcja; a niż na takie jadki wychodzić. Zaprawdę trzebaby nam czytać tej mierze Z. Bazylego który dobrze myje takich/ którzy jedna ręką czestują/ a drugą zabijają: i toż to rozum nasz/ że się drugi niebożątko/ albo że ma wątrobę żapaloną/ albo że post uprżedził/ alboli też ze takich lownie często zaziwał/ zaczerwienieje się: co my widząc zaraz z pająkiem śpiewamy/ Salua res est erubuit. zbladł jak cegła Toruńska. Adam: Terazem poznał/ że coś dobrego jesteś/ zaczynam chcesz być Zakonnikiem. JAN
przyiáćioł Bożych osobliwych. Zaczym świątobliwie ći Zakonnicy czynią/ ktorzy wolą vbogą Zakonną y klasztorną być ći porcya; a niż ná tákie iádki wychodźić. Zaprawdę trzebaby nam czytáć tey mierze S. Bázylego ktory dobrze myie takich/ ktorzy iedna ręką czestuią/ á drugą zabiiaią: y toż to rozum nász/ że się drugi niebożątko/ albo że má wątrobę żapaloną/ álbo że post vprżedził/ álboli też ze tákich lownie często záźywał/ záczerwienieie się: co my widząc zaraz z páiąkiem spiewámy/ Salua res est erubuit. zbládł iak cegła Torunska. Adam: Terazem poznał/ że coś dobrego iesteś/ zaczynam chcesz być Zakonnikiem. IAN
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 55
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
słonina, po dropiu wędzonka, Z zielonej trawy siano, z pomarańcze płonka. Kto sam sobie podoba, sam się sobie uda, Choć będzie muza jego jako szczepa chuda, Sam się sobie dziwuje, sam wieniec laurowy Jakby z ręku Minerwy na wierzch kładzie głowy, Choć gwałtem przymuszona na papier się z pióra Opiera, niebożątko, Jowiszowa córa. Rzadkoż ta co dobrego, choć z ochotą, czyni, Po niewoli nigdy nic wielebna bogini; Jako i te wewnętrzne dawne rzymskie bitwy Ni nacz nie zejdą, tylko na sekretne brzytwy. 364. NA TOŻ TRZECI RAZ
Historyje łacińskie, komu się to nada, Niechaj wierszem, ojczystym językiem
słonina, po dropiu wędzonka, Z zielonej trawy siano, z pomarańcze płonka. Kto sam sobie podoba, sam się sobie uda, Choć będzie muza jego jako szczepa chuda, Sam się sobie dziwuje, sam wieniec laurowy Jakby z ręku Minerwy na wierzch kładzie głowy, Choć gwałtem przymuszona na papier się z pióra Opiera, niebożątko, Jowiszowa córa. Rzadkoż ta co dobrego, choć z ochotą, czyni, Po niewoli nigdy nic wielebna bogini; Jako i te wewnętrzne dawne rzymskie bitwy Ni nacz nie zejdą, tylko na sekretne brzytwy. 364. NA TOŻ TRZECI RAZ
Historyje łacińskie, komu się to nada, Niechaj wierszem, ojczystym językiem
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 217
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ A dla Wilka/ od trzody nie biegajcie wszystki. I ty wstań/ jedz z drugiemi srokata owieczko/ Oto przyszło od ciebie ssać twe jagniąteczko. Daj mu mleczka twojci to baraś/ twoje dziecię/ Wstańże owieczko/ oto przyległaś to kwiecie. SAT. Smaczny snadź korzoneczek za świeża porwała/ Być tylko niebożątko nie zachorowała. FAV. Nie nowinać podjadszy ukłaść się owieczce/ Ale patrzcie/ coś leży podle niej w brodeczce. Młode jagnie Marsja owcać urodziła/ Bodaj tu na każdy dzień w taką paś chodziła. MAR. Toć już pójdę do domu/ podzcie do dom krowy/ Już obiad Nisa dla nas sprawiła gotowy:
/ A dla Wilká/ od trzody nie biegayćie wszystki. Y ty wstań/ iedz z drugiemi srokáta owieczko/ Oto przyszło od ćiebie ssáć twe iágniąteczko. Day mu mlecżká twoyći to báráś/ twoie dziećię/ Wstańże owieczko/ oto przyległáś to kwiećie. SAT. Smáczny snádz korzoneczek zá świeżá porwáłá/ Być tylko niebożątko nie záchorowáłá. FAV. Nie nowináć podiadszy ukłáść sie owiecżce/ Ale pátrzćie/ coś leży podle niey w brodecżce. Młode iágnie Marsya owcáć urodziłá/ Boday tu ná każdy dzień w táką paś chodziłá. MAR. Toć iuz poydę do domu/ podzćie do dom krowy/ Iuż obiad Nisá dla nas spráwiłá gotowy:
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: B3
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
szmata, czekając w żałości Swej przyszłej, pożądanej, uprzejmej mności. To się boi, jakoby łani nie głaskana, Abo młoda źrebica, jeszcze nie tykana; A przecię ją żal piecze, wspomniawszy na ono, Że jej pierwej, jak jakiej Helenie, służono. „Pierwej ich było wiele, teraz u jednego, Niebożątko, muszę być w niewolej u niego. Pierwejem się, niestetyż, z drugich naśmiewała, Pierwejem jeszcze nimi sobie brakowała. A teraz już, nieboga, Jednego mieć muszę, Ciężkiż to ciężar będzie na mą grzeszną duszę. Ale, by on kata chciał, bym ja po niewoli Miała chodzić
szmata, czekając w żałości Swej przyszłej, pożądanej, uprzejmej mności. To się boi, jakoby łani nie głaskana, Abo młoda źrebica, jeszcze nie tykana; A przecię ją żal piecze, wspomniawszy na ono, Że jej pierwej, jak jakiej Helenie, służono. „Pierwej ich było wiele, teraz u jednego, Niebożątko, muszę być w niewolej u niego. Pierwejem się, niestetyż, z drugich naśmiewała, Pierwejem jeszcze nimi sobie brakowała. A teraz juz, nieboga, Jednego mieć muszę, Ciężkiż to ciężar będzie na mą grzeszną duszę. Ale, by on kata chciał, bym ja po niewoli Miała chodzić
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 159
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Twe jakby stroi Bache. w ten kształt zagoniona/ Na ciemne stajnie z wyciem srogim następuje: Woła/ krzyczy/ Ohojże. bramy wyłamuje/ Gwałtemrodzoną bierze; też krojem Bachowym Przybiera/ lie liście mzatyka bluszczowym/ I ciągnąc/ wiedzie k zamku/ ledwie żywą z strachu. Filomela widząc się w niecnotliwym gmachu/ Zdrętwiała niebożątko: blednąc obumiera. Proge doostawszy miejca/ strój odświetny zbiera: Lice siostry nieszczesnej/ wstydliwe odtyka: Obłapić chce; ta oczu na stronę umyka; Mając sięza zdrajczyną siostry bolejącej. A wnurzywszy w ziemię twarz/ na Bóg żywy chcącej Przysiąc się/ że jej sroga siła wyrządziła Tę niepoczciwość/ ręka miasto głosu była.
Twe iákby stroi Bache. w ten kształt zágoniona/ Ná ćiemne stáynie z wyćiem srogim nástępuie: Wołá/ krzyczy/ Ohoyże. bramy wyłámuie/ Gwałtemrodzoną bierze; też kroiem Bachowym Przybiera/ lie liśćie mzátyka bluszczowym/ Y ćiągnąc/ wiedźie k zamku/ ledwie żywą z stráchu. Philomelá widząc się w niecnotliwym gmáchu/ Zdrętwiáłá niebożątko: blednąc obumiera. Proge doostawszy mieycá/ stroy odświetny zbiera: Lice śiostry nieszczesney/ wstydliwe odtyka: Obłápić chce; ta oczu na stronę vmyka; Máiąc sięzá zdrayczyną śiostry boleiącey. A wnurzywszy w źiemię twarz/ ná Bog żywy chcącey Przyśiądz się/ że iey sroga śiłá wyrządźiłá Tę niepoczćiwość/ ręká miásto głosu byłá.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 156
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636