ślicznej, której to każdy przyzna zgoła, Że tylko byś samego nie przeszła anioła. W której przy pożegnaniu wzrok mój topiąc chciwy, Nie wiem, jeślim był martwy, nie wiem, jeśli żywy. Ach srogie nieba, na was kładę skargi smętne, Żeście mi, bez mej winy, tak nader niechętne, Sprawiwszy we mnie zewsząd myśl tak rozerwaną. Bo lubom rad bez chyby, żeście mi kochaną Dały siostrę, lecz pewnie lepiej byście były, Nie dawszy jej za siostrę, w rumel potrafiły. Ach! jakoż mię niszczycie smutkiem nieskończonym, Ocerklowawszy wolność prawem niewzruszonym. Wolno pomyślić; cóż stąd? gdy
ślicznej, ktorej to każdy przyzna zgoła, Że tylko byś samego nie przeszła anioła. W ktorej przy pożegnaniu wzrok moj topiąc chciwy, Nie wiem, jeślim był martwy, nie wiem, jeśli żywy. Ach srogie nieba, na was kładę skargi smętne, Żeście mi, bez mej winy, tak nader niechętne, Sprawiwszy we mnie zewsząd myśl tak rozerwaną. Bo lubom rad bez chyby, żeście mi kochaną Dały siostrę, lecz pewnie lepiej byście były, Nie dawszy jej za siostrę, w rumel potrafiły. Ach! jakoż mię niszczycie smutkiem nieskończonym, Ocerklowawszy wolność prawem niewzruszonym. Wolno pomyślić; coż ztąd? gdy
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 265
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
; miedzy przyjacioły Zmyślonymi, nic względu na Szlacheckie dwory; Wszystko padało na łup dzikości bez sfory. Czyś przyjaciel, czyli nie, czyś neutralista Wyprzątnionoć szkatułę i gumno do czysta. A gdy szatuł, szpichlerzów, stad, obor niestało, Umykać gospodatstwo ze zdrowiem musiało, Więc jako nieposłuszne, i niechętne srogą Miasteczek, wsi dziedzicznych, ich karzą pożogą. A co nainieznosniejsza! tasz syny koronne W zajem na się zawziętość, która i postronne Zarzyła; rozdwojone wpartye powiaty, Województw, i Prowincyj spisane rozbraty, Łupią, palą, nie widząc, że w takiej perzynie, Nic Moskwie, nic Szwedowi, wszystko Polsce ginie
; miedzy przyiácioły Zmyslonymi, nic względu ná Szlácheckie dwory; Wszystko padało ná łup dzikości bez sfory. Czyś przyiaciel, czyli nie, czyś neutrálista Wyprzątnionoć szkátułę y gumno do czysta. A gdy szátuł, szpichlerzow, stad, obor niestáło, Umykáć gospodátstwo ze zdrowiem musiáło, Więc iáko nieposłuszne, y niechętne srogą Miásteczek, wśi dziedźicznych, ich karzą pożogą. A co nainieznosnieysza! tasz syny koronne W zaiem ná się záwziętość, ktorá y postronne Zarzyłá; rozdwoione wpartye powiáty, Woiewodztw, y Prowincyi spisane rozbráty, Łupią, palą, nie widząc, że w takiey perzynie, Nic Moskwie, nic Szwedowi, wszystko Polszcze ginie
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 3
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
z których wielu przyszlich rzeczy rozumienie pochodzi bieglejszy są niż ludzie/ przeto z nich wiele przypadków o opowiedzieć mogą. Zaczym dziwować się nie potrzeba/ jeśli kres wieku ludzkiego przyrodzony upatrują. Przypadkowy wszakże wiedzieć nie jest w ich mocy/ jako bywa przez spalenie/ o które się szatan koniecznie stara/ gdy jako się powiedziało niechętne służebnice swoje widzi/ obawiąjąc się ich nawrócenia. Te jednak które widzi do posług swoich ochotne/ aż do przyrodzonej śmierci/ ma w swojej obronie. Przywiedźmy na obie stronie przykłady od nas znalezione. W Biskupstwie abowiem Bazylijskim/ we wsi nad Renem leżący na imię Oberweiler/ był pleban człowiek uczony/ tego wszakże rozumienia/
z ktorych wielu przyszlych rzeczy rozumienie pochodźi biegleyszy są niż ludźie/ przeto z nich wiele przypadkow o opowiedźieć mogą. Záczym dźiwowáć się nie potrzebá/ iesli kres wieku ludzkiego przyrodzony vpátruią. Przypadkowy wszákże wiedźiec nie iest w ich mocy/ iáko bywa przez spalenie/ o ktore sie szátan koniecznie stára/ gdy iáko sie powiedźiáło niechętne służebnice swoie widźi/ obawiąiąc sie ich náwrocenia. Te iednák ktore widźi do posług swoich ochotne/ áż do przyrodzoney śmierći/ ma w swoiey obronie. Przywiedźmy ná obie stronie przykłády od nas ználezione. W Biskupstwie ábowiem Bázyliyskim/ we wśi nád Rhenem leżący ná imię Oberweiler/ był pleban człowiek vczony/ tego wszákże rozumienia/
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 50.
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614