: on czwarte przykazanie lekce sobie ważąc/ upornie się jej przeciwiał/ i karać się jej zgoła dać nie chciał. Zaczym nie długo potym jednego dnia opiwszy się haniebnie wszedł do łożnice Matki swej/ a wziąwszy noż z sobą/ onę (Matkę swą) spiącą przebił/ i weśnie mizernie żywota pozbawił.
Cóż tego Niecnotę do tego przywiodło/ że taki straszny grzech przeciw czwartemu przykazaniu Bożemu popełnił/ jedno opilstwo? V.
Opilcy piąte przykazanie Boże przestępują. Bo gdzież bywają większe poswarki/ bitwy/ zabijania/ mordowania/ jako przy pijatyce? Komu biada? Komu niestety? Komu zwada? Komu krzyk? Komu rany daremne? Komu zapalenie
: on czwarte przykazánie lekce sobie ważąc/ upornie śię jey przećiwiał/ y karáć śię jey zgołá dáć nie chćiał. Záczym nie długo potym jednego dniá opiwszy śię hániebnie wszedł do łożnice Mátki swey/ á wźiąwszy noż z sobą/ onę (Mátkę swą) spiącą przebił/ y weśnie mizernie żywotá pozbáwił.
Coż tego Niecnotę do tego przywiodło/ że táki strászny grzech przećiw czwartemu przykazániu Bożemu popełnił/ jedno opilstwo? V.
Opilcy piąte przykazánie Boże przestępują. Bo gdźież bywáją większe poswarki/ bitwy/ zábijánia/ mordowánia/ jáko przy pijátyce? Komu biádá? Komu niestety? Komu zwádá? Komu krzyk? Komu rány dáremne? Komu zápalenie
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 18.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Helem, o wzięciu ludzi na nim będących i armaty, która się niewątpliwie ratuje, z listu Pana Lanckorońskiego, do mnie pisanego, Wasza Królewska Mość, Pan mój miłościwy, zrozumieć będziesz raczył. Ale tę pocieszną nowinę prędko Pan Bóg w niesmaczną obrócił za wzięciem od nieprzyjaciela dzisiejszej nocy Nowego, przez zdradę niektórych mieszczan a niecnotę piechoty Pilchowskiego, którzy usłyszawszy o nieprzyjacielu, z miasta pouciekali i rotmistrza odbieżeli swego. Jawna była i oczywista ta impreza nieprzyjacielska, która, prędziejbym się był śmierci swojej spodziewał, niżeli żeby była efekt swój wziąć miała. Na płytach, które ode dwóch niedziel budował nieprzyjaciel na Ossie, wczora z wieczora piechotę swą spuścił,
Helem, o wzięciu ludzi na nim będących i armaty, która się niewątpliwie ratuje, z listu Pana Lanckorońskiego, do mnie pisanego, Wasza Królewska Mość, Pan mój miłościwy, zrozumieć będziesz raczył. Ale tę pocieszną nowinę prętko Pan Bóg w niesmaczną obrócił za wzięciem od nieprzyjaciela dzisiejszéj nocy Nowego, przez zdradę niektórych mieszczan a niecnotę piechoty Pilchowskiego, którzy usłyszawszy o nieprzyjacielu, z miasta pouciekali i rotmistrza odbieżeli swego. Jawna była i oczywista ta impreza nieprzyjacielska, która, prędziejbym się był śmierci swojéj spodziewał, niżeli żeby była effekt swój wziąść miała. Na płytach, które ode dwuch niedziel budował nieprzyjaciel na Ossie, wczora z wieczora piechotę swą spuścił,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 125
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
śrebrny i będąc już w grobie Wiatrokołysnym, tak go od szubienic sobie Kat uprosił, na on czas godzien daru tego, Godny w pańskich pokojach ministrostwa swego. Ten to Pawła świętego eksplikował słowa, Sam na sobie próbując, jako głosi mowa: Dlatego jest ministrem, iże z mieczem chodzi, Który złym złość, nieprawym niecnotę nagrodzi. I jak on inszych karał z rozmaitych zbrodni, Sam takiego jest godzien i wszyscy są godni. O, niebaczni zborowi! I złą wiarę macie, A niecnotliwe sobie ministry chowacie. Pendent oddał i jądra onemu łotrowi, Nabrzydliwszemu w świecie w on czas Tandemowi. Był to doktor przeważny, że za ludzi onych
śrebrny i będąc już w grobie Wiatrokołysnym, tak go od szubienic sobie Kat uprosił, na on czas godzien daru tego, Godny w pańskich pokojach ministrostwa swego. Ten to Pawła świętego eksplikował słowa, Sam na sobie próbując, jako głosi mowa: Dlatego jest ministrem, iże z mieczem chodzi, Który złym złość, nieprawym niecnotę nagrodzi. I jak on inszych karał z rozmaitych zbrodni, Sam takiego jest godzien i wszyscy są godni. O, niebaczni zborowi! I złą wiarę macie, A niecnotliwe sobie ministry chowacie. Pendent oddał i jądra onemu łotrowi, Nabrzydliwszemu w świecie w on czas Tandemowi. Był to doktor przeważny, że za ludzi onych
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 365
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
krew i zdrowie Panów swoich, co się potym postrzec niemiało Wojsko, kiedy nowych na starych, kiedy nakoniec Tatarów zaciągano, i aż pod Zbaraż sprowadzono. Punkt Manifestu przez dwie lecie Pan Marszałek ucierpiał, niech Polska, niech samo Wojsko świadczy. Czemuż Wojsko obróciło afekt do niego, bo jego cnotę, a niecnotę Dworu uznało. Potym czemu Intractabilis exercitus, bo na Elekcją choć oni[...] traktowano, niepozwolił. Bo Pana Marszałka z łaski i Buławy nie zrzucił, a na jego miejsce Pana Sobieskiego niż wsadził, oco z Wojskiem traktowano, i jako po decrecie P. Marszałkowi wydarto, a Sobieskiemu dano. Bo czeladź na wyzabijanie
krew y zdrowie Pánow swoich, co się potym postrzedz niemiáło Woysko, kiedy nowych ná stárych, kiedy nákoniec Tátárow záćiągano, y áż pod Zbáráż sprowádzono. Punct Mánifestu przez dwie lećie Pan Márszałek vćierpiał, niech Polská, niech sámo Woysko świádczy. Czemuż Woysko obroćiło áffekt do niego, bo iego cnotę, á niecnotę Dworu vznáło. Potym czemu Intractabilis exercitus, bo ná Elekcyą choć oni[...] tráctowano, niepozwolił. Bo Páná Márszałká z łáski y Bułáwy nie zrzućił, á ná iego mieysce Páná Sobieskiego niż wsádźił, oco z Woyskiem tráctowano, y iáko po decrećie P. Márszałkowi wydárto, á Sobieskiemu dano. Bo czeladź ná wyzábijánie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 63
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
publice ta rzecz była, jeżeli na bankiecie, przypomni sobie, gdzieś widział Związkowych na bankietach chyba Posłów na Sejmie, Komisarzów na Komisiej, Deputatów raz prosiłem wszystkich, i to z Panem Substitutem, abo Praesidentem. Proszę mianuj tego Korolestwo rozdawcę, bobym go i teraz w głowę pocałował, żeby przez niecnotę, przez wywrócenie wolności i sprawiedliwości, przez obalenie Stanu, przez sromotę publiczną, nikomu niedopuścił wstępować na ten Majestat, do którego jedyne stopnie powinny być, pobożność i sprawiedliwość. Tom nie wszytkich, niewielu w głowę całował, a za tym mały ambitus, bo jeżeli jednego, ślepy pewnie być musiał że nie
publicè tá rzecz byłá, ieżeli ná bánkiećie, przypomni sobie, gdźieś widźiał Zwiąskowych ná bánkietách chybá Posłow ná Seymie, Commissarzow ná Commissiey, Deputatow raz prośiłem wszystkich, y to z Pánem Substitutem, ábo Praesidentem. Proszę miánuy tego Korolestwo rozdawcę, bobym go y teraz w głowę pocáłował, żeby przez niecnotę, przez wywrocenie wolnośći y spráwiedliwośći, przez obálenie Stanu, przez sromotę publiczną, nikomu niedopuścił wstępowáć ná ten Májestat, do ktorego iedyne stopnie powinny bydź, pobożność y spráwiedliwość. Tom nie wszytkich, niewielu w głowę całował, á zá tym máły ambitus, bo ieżeli iednego, ślepy pewnie bydź muśiał że nie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 130
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
a nie inaczej, stąd poszło, takem oppressus, tak i żal uskarżyć się choć modestè przymusił. Nie bez tego, że też złośliwość będzie chciała, i ten mój znowu zbijać pismem jakim Manifest, boć to zabawy jej, ustawicznie pisać Pasquile, i niemi lżyć poczciwych, będzie chciała pozorem Majestatu z fałszowaną niecnotę swoję, i niesprawiedliwość, pokryć i zatłumić niewinności sukienką, ale to kolory wszystko, i w słowach pięknie, w samej rzeczy późno będzie. Piętnasty.
Jest tak a nieinaczy jako się podaje, i Światu opowiada, Bóg świadek, że wszystko animo integro, ect. bonâ fide podaję. Ztym się Bogu
á nie ináczey, ztąd poszło, tákem oppressus, ták y żal vskárżyć się choć modestè przymuśił. Nie bez tego, że też złośliwość będźie chćiáłá, y ten moy znowu zbijáć pismem iákiem Mánifest, boć to zabáwy iey, vstáwicznie pisáć Pásquile, y niemi lżyć poczćiwych, będźie chćiáłá pozorem Májestatu z fałszowáną niecnotę swoię, y niespráwiedliwość, pokryć y zátłumić niewinnośći sukienką, ále to kolory wszystko, y w słowách pięknie, w sámey rzeczy pozno będźie. Piętnasty.
Iest ták á nieináczy iáko się podáie, y Swiátu opowiáda, Bog świádek, że wszystko animo integro, ect. bonâ fide podáię. Ztym się Bogu
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 157
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
OPisuje Poeta Niktymenę, Króla Nikteusa z Lezbu wyspy córkę: która niegodna miłością ojca swego własnego uwiedziona, potajemnie z nim się zachodziła. Zaczym od Bogów w Sowę nocnego ptaka obrócona, obliczności drugich ptaków, którzy na nią zawsze ważą, chroni się. Powieść Trzynasta.
CÓż stąd jednak za korzyść? gdyż przez brzydką swoję Niecnotę/ na uczciwość nastąpiła moję A Niktymene. i ptakiem/ jak i ja/ się stała/ Czy ta wieść uszu jeszcze twych nie doleciała? Która B po wszytkim Lezbie dobrze sławna beła/ Ze Niktymene łoże ojcowskie zelżeła. Ptakiem się wprawdzie stała: lecz mając na oku Grzech swój/ światla się chroni/ i ludzkiego
OPisuie Poetá Niktymenę, Krolá Nikteusá z Lezbu wyspy corkę: ktora niegodna miłośćią oycá swego własnego vwiedzioná, potáiemnie z nim się záchodziłá. Zaczym od Bogow w Sowę nocnego ptaká obroconá, oblicznośći drugich ptakow, ktorzy ná nię záwsze ważą, chroni się. Powieść Trzynasta.
COż ztąd iednák zá korzyść? gdyż przez brzytką swoię Niecnotę/ ná vczćiwość nastąpiłá moię A Niktymene. y ptakiem/ iák y ia/ się sstáłá/ Czy tá wieść vszu ieszcze twych nie dolećiáłá? Ktora B po wszytkim Lezbie dobrze sławna bełá/ Ze Niktymene łoże oycowskie zelżełá. Ptakiem się wprawdźie sstałá: lecz máiąc ná oku Grzech swoy/ świátlá się chroni/ y ludzkiego
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 85
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
prożbami memi, postaremu ustawać nie myślącemi zażył świadectwa.
Wszakże i tu protestuję się przed Wm. M. M. Pany, Niebem i całym Światem, że tymże, którym zawsze szczerym pragnąłem, pragnę afektem łaski I. K. Mości. Pragnę publicznego Pokoju. Który wzruszać, nie tylko mam za niecnotę nad Niecnotami, ale na koniec niewinni będąc, jeśli to będzie dla Ojczyzny szczęśliwości potrzebna, gotowem cierpieć za winnych. do swego Konfidenta.
Jakoż Wojsko widząc jawną Niewinność moję, za powodem sumnienia swego, pzyjęło mię do siebie, i złączonemi ze mną do Wm. M. M. Panów prożbami czyni recurs
prożbámi memi, postáremu vstawáć nie myślącemi záżył świádectwá.
Wszákże y tu protestuię się przed Wm. M. M. Pány, Niebem y cáłym Swiátem, że tymże, ktorym záwsze szczerym prágnąłem, prágnę áffektem łáski I. K. Mośći. Prágnę publicznego Pokoiu. Ktory wzruszáć, nie tylko mam zá niecnotę nád Niecnotámi, ále ná koniec niewinni będąc, ieśli to będźie dla Oyczyzny szczęśliwośći potrzebna, gotowem ćierpieć zá winnych. do swego Confidentâ.
Iákoż Woysko widząc iáwną Niewinność moię, zá powodem sumnienia swego, pzyięło mię do śiebie, y złączonemi ze mną do Wm. M. M. Pánow prożbámi czyni recurs
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 41
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
. Pójdą/ pójdą z dymem budowne miasta/ nie dobyte zamki/ wytworne pałace/ z tymi wszytkimi ludźmi/ którzy się kolwiek na ten czas najdą/ pójdą zbiory/ pójdą Bogactwa/ które tak sobie ważymy/ w nikczemną perzynę/ i popiół pójdą. Jako więc zacny cnotę i wiarę kochający Małżonek/ zszedszy w domu niecnotę/ słuszny swój gniew/ nie tylko na nie/ ale też na jej perły/ szaty/ stroje/ które były jej nierządów przynętą wylewa/ rwie/ szarpie i pali: tak słusznie zagniewany Bóg nie tylko samego złośliwego istcę/ ale wszytko cokolwiek do zbrodni mu służyło skruszy/ zetrze/ i wniwecz obróci. 4.
. Poydą/ poydą z dymem budowne miástá/ nie dobyte zamki/ wytworne pałace/ z tymi wszytkimi ludźmi/ ktorzy się kolwiek ná ten czas naydą/ poydą zbiory/ poydą Bogactwa/ ktore ták sobie ważymy/ w nikczemną perzynę/ y popioł poydą. Iáko więc zácny cnotę y wiárę kochaiący Małzonek/ zszedszy w domu niecnotę/ słuszny swoy gniew/ nie tylko ná nie/ ále też ná iey perły/ szaty/ stroie/ ktore były iey nierządow przynętą wylewa/ rwie/ szarpie y pali: tak słusznie zágniewany Bog nie tylko samego złośliwego istcę/ ále wszytko cokolwiek do zbrodni mu służyło skruszy/ zetrze/ y wniwecz obroći. 4.
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 138
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
może skoczyć. Świata jeden nie zwojuje/ Diabła ni Ciała/ Skoda drażnić/ więtszaby się nam szkoda stała. Gdyby się świat na cię zwaśnił wszyscyć łajali/ Rzekłbyś/ diabłażem im winien poszedłbyś dalej. Drugi nieprzyjaciel Czart. Sowirzałowe.
NUż diabła jakbyś rozdrażnił nie radzęć na to Prędkoćby znaczną niecnotę wyrządził za to. Trzeci nieprzyjaciel Ciało.
NUż gdyćby się ukazało gdzie białe ciało/ Rzekłbyś zaraz ach niestetyż coś mi się stało: A gorsze to niżli zły duch gdyć w oczu stanie/ Choćbyś siedział i w łańcuchu rzucisz się na nie. Owa lepiej nie pomyslać zaczynać wojny/ Świata zażywać
może skoczyć. Swiátá ieden nie zwoiuie/ Dyabłá ni Ciáłá/ Skodá draźnić/ więtszaby się nam szkodá stáłá. Gdyby się świát ná ćię zwaśnił wszyscyć łáiáli/ Rzekłbyś/ dyabłażem im winien poszedłbyś dáley. Drugi nieprzyiaćiel Czárt. Sowirzałowe.
NVż dyabłá iákbyś rozdrażnił nie rádzęć ná to Prędkoćby znáczną niecnotę wyrządźił zá to. Trzeći nieprzyiaćiel Ciáło.
NVż gdyćby się vkazáło gdźie białe ćiáło/ Rzekłbyś záraz ách niestetysz coś mi się stało: A gorsze to niżli zły duch gdyć w oczu stánie/ Choćbyś śiedźiał y w łáńcuchu rzućisz się ná nie. Owá lepiey nie pomysláć záczynáć woyny/ Swiátá záżywáć
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: A3
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614