praetensi matrimonii, o co był nuncjaturski dekret, najechał na Rohotnę z wielką Wołoszy zaciągnionej i swojej asystencji gromadą, hostiliter, ale się mu nie powiodło, bo sparzył się na imprezie, wypędzony i ludzi natraciwszy nie mało, sam ledwie ujechał.
W dzień Trzech Królów Pańskich rewanżowałem, zebrawszy przy swojej asystencji dworskich ludzi nieco, ochoczych a łaskawych sąsiadów, na całą noc puściłem się pod Możejków, 16 Januarii stanąłem równo ze dniem w Możejkowie. Bóg sprawiedliwy vindex honoru mego dał mi go atakować, miał przy sobie ludzi dość i Wołoszę zaciągową, ale nie przyszli do sprawy. In fugam dediti, tandem persecuti aż do Zołudka.
praetensi matrimonii, o co był nuncyaturski dekret, najechał na Rohotnę z wielką Wołoszy zaciągnionéj i swojéj assystencyi gromadą, hostiliter, ale się mu nie powiodło, bo sparzył się na imprezie, wypędzony i ludzi natraciwszy nie mało, sam ledwie ujechał.
W dzień Trzech Królów Pańskich rewanżowałem, zebrawszy przy swojéj assystencyi dworskich ludzi nieco, ochoczych a łaskawych sąsiadów, na całą noc puściłem się pod Możejków, 16 Januarii stanąłem równo ze dniem w Możejkowie. Bóg sprawiedliwy vindex honoru mego dał mi go attakować, miał przy sobie ludzi dość i Wołoszę zaciągową, ale nie przyszli do sprawy. In fugam dediti, tandem persecuti aż do Zołudka.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 211
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
odpocznie, a moja Nie chce milszego nad twoje pokoja. Lecz serce z ciałem będzie duszy wściekle Zajrzeć, że ona w raju, a to w piekle. NA SEN
Jeszcze i w nocy, i przez sen znikomy Dręczysz mię jeszcze, strzelcze niewidomy! Ach, już to nazbyt! Dozwól, Kupidynku,
Poddanym swoim nieco odpoczynku! Wszak i kat, kiedy na mękach szpieguje Prawdy, raz ciągnie, drugi pofolguje. Trwalsze twe państwo byłoby i dzieła, Gdyby tyraństwo litość przegrodziła, Ale ty trapisz, lubo słońce zgaśnie, Lub wstaje, lub kto czuje, lubo zaśnie, Skąd choć powieki zamkną cienie, Mój robak nie śpi i
odpocznie, a moja Nie chce milszego nad twoje pokoja. Lecz serce z ciałem będzie duszy wściekle Zajrzeć, że ona w raju, a to w piekle. NA SEN
Jeszcze i w nocy, i przez sen znikomy Dręczysz mię jeszcze, strzelcze niewidomy! Ach, już to nazbyt! Dozwól, Kupidynku,
Poddanym swoim nieco odpoczynku! Wszak i kat, kiedy na mękach szpieguje Prawdy, raz ciągnie, drugi pofolguje. Trwalsze twe państwo byłoby i dzieła, Gdyby tyraństwo litość przegrodziła, Ale ty trapisz, lubo słońce zgaśnie, Lub wstaje, lub kto czuje, lubo zaśnie, Skąd choć powieki zamkną cienie, Mój robak nie śpi i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 240
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jest między najszkodliwszymi przygodami, które mogą trafić się każdemu partykularnemu do czego konkurentowi, gdyby był przymuszony za każdą razą płacić swoje sufragia.
Na śmieszną przeciw temu obiekcyją, że nie trzeba zamykać drogi grofitowania z elekcji uboższej szlachcie, że to jest ich żniwo, że wspomina lub to krytykuje
Amelot, iż w Rzepltej Weneckiej dysymulują nieco tę venalitatem, że bogatsi powinni udzielać uboższym i dobrze im czynić, że elekcyje jest to dobra dla mniej majętnych okazja, na tę, mówię, obiekcyją odpowiedają cnotliwi republikanci, że i za największymi zbrodniami, i za zbójectwem samym mogą się znaleźć w rozumie ludzkim broniące kryminalistów i zbójców racje, niecnota jednak, podłość,
jest między najszkodliwszymi przygodami, które mogą trafić się każdemu partykularnemu do czego konkurrentowi, gdyby był przymuszony za każdą razą płacić swoje suffragia.
Na śmieszną przeciw temu obiekcyją, że nie trzeba zamykać drogi grofitowania z elekcyi uboższej szlachcie, że to jest ich żniwo, że wspomina lub to krytykuje
Amelot, iż w Rzepltej Weneckiej dyssymulują nieco tę venalitatem, że bogatsi powinni udzielać uboższym i dobrze im czynić, że elekcyje jest to dobra dla mniej majętnych okkazyja, na tę, mówię, obiekcyją odpowiedają cnotliwi republikanci, że i za największymi zbrodniami, i za zbójectwem samym mogą się znaleźć w rozumie ludzkim broniące kryminalistów i zbójców racyje, niecnota jednak, podłość,
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 278
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Giustiniani, Barberini, Farnesji 60vqui dux Parmensis est, magni ducis Florentie 2 palatia, principis Pamphilii 3 palatia, Alterianum, regine Svetie, Savelli seu Montalto, ut vulgo vocatur. Te są jakoby przedniejsze miedzy inszemi (lubo w czym brakować, niewiele by znalazł), które w mieście inter muros continentur.
Namienię nieco i tych pałaców, które są przy ogrodach, oraz zaś i tych samych wspanialszych i przestronniejszych, obfitszych jako w różne statui, aquarum lusus i frukta różne memorare zechcę.
Ogrody Belvedere Watykańskie - res digna miratu, a mianowicie z fontannn, Pałac i Ogród za miastem Borghese Willa vulgo vocatur, także Willa Pamphilii,
Giustiniani, Barberini, Farnesii 60vqui dux Parmensis est, magni ducis Florentiae 2 palatia, principis Pamphilii 3 palatia, Alterianum, reginae Svetiae, Savelli seu Montalto, ut vulgo vocatur. Te są jakoby przedniejsze miedzy inszemi (lubo w czym brakować, niewiele by znalazł), które w mieście inter muros continentur.
Namienię nieco i tych pałaców, które są przy ogrodach, oraz zaś i tych samych wspanialszych i przestronniejszych, obfitszych jako w różne statui, aquarum lusus i frukta różne memorare zechcę.
Ogrody Belvedere Watykańskie - res digna miratu, a mianowicie z fontann, Pałac i Ogród za miastem Borghese Villa vulgo vocatur, także Villa Pamphilii,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 228
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, mil angielskich 18. Tu się wszytko miedzy domami i wsiami jedzie.
Dnia 7 Septembris. Na pokarm do wsi Colchester, mil angielskich 12. Stamtąd na nocleg do Harwicha, mil 14, miasta barzo obronnego i wielce in situatione loci pięknego nad morzem; granica angielskiego państwa się kończy.
W tej drodze mielichmy nieco turbacjej z chłopy angielskiemi, ponieważ pospólstwo nie znajduje się zuchwalsze na świecie nad angielskie.
Tegoż jednak wieczora wsiedlichmy na okręt o godzinie dziewiątej, morzem się przebierając do Holandii. Kędy na morzu przeciwnym barzo wiatrem agitati przez cztery dni i nocy, tak iż in summo vitae periculo będąc, w kotwicach spem salutis szukali
, mil angielskich 18. Tu się wszytko miedzy domami i wsiami jedzie.
Dnia 7 Septembris. Na pokarm do wsi Colchester, mil angielskich 12. Stamtąd na nocleg do Harwicha, mil 14, miasta barzo obronnego i wielce in situatione loci pięknego nad morzem; granica angielskiego państwa się kończy.
W tej drodze mielichmy nieco turbacjej z chłopy angielskiemi, ponieważ pospólstwo nie znajduje się zuchwalsze na świecie nad angielskie.
Tegoż jednak wieczora wsiedlichmy na okręt o godzinie dziewiątej, morzem się przebierając do Holandiej. Kędy na morzu przeciwnym barzo wiatrem agitati przez cztery dni i nocy, tak iż in summo vitae periculo będąc, w kotwicach spem salutis szukali
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 307
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Męki piekielne otoczyły mię zewsząd, uprzedziły mię sidła śmierci. W Psalmie 17
I tak się znowu stawam Akteonem nowem, który był nieszczęśliwym psów swoich obłowem. Oto mię chętka ciągnie do łowów i prawie myśl moję cale wnurzam w myśliwej zabawie. Mniemałam, że mym troskom (nie w tym jednak lesie, Dianno) nieco folgi przejażdżka przyniesie; aleć zjadli brytani nie nadszczekiwali i ogarzy niechętni w kniejach nie szperali; ani wierzchom tagiejskim postrach trąba dała, ani lanca zjadłego dzika ponękała. Sieci-m też na partańskich lasach nie stawiła, na zwierz także o wnikach cale-m nie myśliła. Sidła, łuki, oszczepy i Dianny strzały w ręku
Męki piekielne otoczyły mię zewsząd, uprzedziły mię sidła śmierci. W Psalmie 17
I tak się znowu stawam Akteonem nowem, który był nieszczęśliwym psów swoich obłowem. Oto mię chętka ciągnie do łowów i prawie myśl moję cale wnurzam w myśliwej zabawie. Mniemałam, że mym troskom (nie w tym jednak lesie, Dyjanno) nieco folgi przejażdżka przyniesie; aleć zjadli brytani nie nadszczekiwali i ogarzy niechętni w kniejach nie szperali; ani wierzchom tagiejskim postrach trąba dała, ani lanca zjadłego dzika ponękała. Sieci-m też na partańskich lasach nie stawiła, na zwierz także o wnikach cale-m nie myśliła. Sidła, łuki, oszczepy i Dyjanny strzały w ręku
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 51
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
dziatek był pokarm ojcu obżartemu – tak i czas, pożerając roki i miesiące, biegu swego odmienia początki i końce. Dni – godzina, miesiące – zbiegły dzień pożera, we dwanaście stary rok miesięcy umiera; ten się kończy – miesiące godzinami giną i znowu nowym biegiem śliskie czasy płyną. Przeto proszę, mym troskom użycz nieco zwłoki, że się z czasem uskarżę na górne wyroki. Nie proszę czasu na to, bym się weseliła, bo i miejsce, i sprawa śmiechów zabroniła. Ja tylko żądam czasu na łez wylewanie, i w nich abym tonęła – wszytko me staranie. Płyńcież, źrzódła łez gorzkich, przez źrzeniczną skałę
dziatek był pokarm ojcu obżartemu – tak i czas, pożerając roki i miesiące, biegu swego odmienia początki i końce. Dni – godzina, miesiące – zbiegły dzień pożera, we dwanaście stary rok miesięcy umiera; ten się kończy – miesiące godzinami giną i znowu nowym biegiem śliskie czasy płyną. Przeto proszę, mym troskom użycz nieco zwłoki, że się z czasem uskarżę na górne wyroki. Nie proszę czasu na to, bym się weseliła, bo i miejsce, i sprawa śmiechów zabroniła. Ja tylko żądam czasu na łez wylewanie, i w nich abym tonęła – wszytko me staranie. Płyńcież, źrzódła łez gorzkich, przez źrzeniczną skałę
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 65
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
przymuszacie, bracia, bym śpiewała, rada bym też palcami i usty gadała. Wesoły tylko umysł głosu słuchać woli, smutnego zaś i palce, i gęba wraz boli. Na cóż tedy, gdym smętna, śpiewać mi każecie i że mię uweselą strony, rozumiecie? Ni bym stąd w mych frasunkach nieco folgi miała albo myśl zanurzoną w troskach przerywała. Cóż mi tedy pomogą pilne wasze rady? Nie uleczą smutnego serca i przykłady. Powiadacie, że żeglarz śpiewa zmordowany, gdy na morzu rozpędza wiosłem ciche piany; i pasterze, gdy trzody po łąkach zganiają, samym tylko śpiewaniem długi czas skracają. Błędy, niewczas swym głosem
przymuszacie, bracia, bym śpiewała, rada bym też palcami i usty gadała. Wesoły tylko umysł głosu słuchać woli, smutnego zaś i palce, i gęba wraz boli. Na cóż tedy, gdym smętna, śpiewać mi każecie i że mię uweselą strony, rozumiecie? Ni bym stąd w mych frasunkach nieco folgi miała albo myśl zanurzoną w troskach przerywała. Cóż mi tedy pomogą pilne wasze rady? Nie uleczą smutnego serca i przykłady. Powiadacie, że żeglarz śpiewa zmordowany, gdy na morzu rozpędza wiosłem ciche piany; i pasterze, gdy trzody po łąkach zganiają, samym tylko śpiewaniem długi czas skracają. Błędy, niewczas swym głosem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 122
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
pasji wypuścisz autora. Skonfrontowawszy bowiem z moralnym portretem, albo raczej opisaniem człowieka, przyznać raczysz, że my, ludzie wieku teraźniejszego, wyszedłszy i wyrodziwszy się niejako z doskonałości dawnych ludzi i przodków naszych, figurę tylko człowieka nosiemy, a w obyczajach postępujemy z małpą, które zwierzątko ma wprawdzie skład i kształt twarzy naszej i nieco ludzkiej naśladuje akcji, ale że niedoskonale, respechtem wewnętrznej dyspozycji i duszy człowiekiem mianować się nie może. Nie rozumiem zaś, aby to pisanie na jaką w czymkolwiek urazę narazić ci się miało, bo w niej Augustynowej, przyznam się, zażyłem spowiedzi i tę z własnej niedoskonałości i obyczajów wyrobiłem posturkę, w której
pasyi wypuścisz autora. Skonfrontowawszy bowiem z moralnym portretem, albo raczej opisaniem człowieka, przyznać raczysz, że my, ludzie wieku teraźniejszego, wyszedłszy i wyrodziwszy się niejako z doskonałości dawnych ludzi i przodków naszych, figurę tylko człowieka nosiemy, a w obyczajach postępujemy z małpą, które zwierzątko ma wprawdzie skład i kształt twarzy naszej i nieco ludzkiej naśladuje akcyi, ale że niedoskonale, respechtem wewnętrznej dyspozycyi i duszy człowiekiem mianować się nie może. Nie rozumiem zaś, aby to pisanie na jaką w czymkolwiek urazę narazić ci się miało, bo w niej Augustynowej, przyznam się, zażyłem spowiedzi i tę z własnej niedoskonałości i obyczajów wyrobiłem posturkę, w której
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 163
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wybrać się musicie, nieutulenie opłakiwać tych, którzy się w tęż drogę przed wami wybrali.
„Et vos” etc., etc., jestże też taki zwyczaj kędy smucić się kochającemu z tego, iż ukochany jego albo z więzienia, albo z wygnania uwolniony do ojczyzny poszedł? Wierzcie mi, że kto pozwoliwszy nieco naturze, wiary potem nie słucha i z śmierci się chrześcijańskiej umarłych w Panu nie cieszy, albo im życzy, żeby tu dłużej nieszczęśliwymi byli, albo zazdrości, że są wiecznie szczęśliwymi, albo nie wierzy, że się z nimi, w ciele zmartwychwstawszy, obaczy.
Uważcie, mówi św. Augustyn, że apostoł śmierć
wybrać się musicie, nieutulenie opłakiwać tych, którzy się w tęż drogę przed wami wybrali.
„Et vos” etc., etc., jestże też taki zwyczaj kędy smucić się kochającemu z tego, iż ukochany jego albo z więzienia, albo z wygnania uwolniony do ojczyzny poszedł? Wierzcie mi, że kto pozwoliwszy nieco naturze, wiary potem nie słucha i z śmierci się chrześcijańskiej umarłych w Panu nie cieszy, albo im życzy, żeby tu dłużej nieszczęśliwymi byli, albo zazdrości, że są wiecznie szczęśliwymi, albo nie wierzy, że się z nimi, w ciele zmartwychwstawszy, obaczy.
Uważcie, mówi św. Augustyn, że apostoł śmierć
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 478
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986