Więc i to-ć doda niesmętnej zabawy, Żebyś niemieckie sznurowne postawy, Nasztychowane brody i powagę, Oczy na śrubach i słowa na wagę, Rady z zegarka i za kołowrotem Wbił sobie w pamięć i za swym powrotem Cudzoziemskimi ucieszył nas żarty I Pana, kiedy pokój więc zawarty. Powracaj jednak, niech nas czas niedługi Stawi obudwu do dworskiej posługi, Której ja, chociaż dwór kładę tak tanie, Nie zganię sobie ani tobie, Janie. DO STANISŁAWA MORSZTYNA, ROTMISTRZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Powiedz mi, bracie, boś ty zwiedział smaki Trunków i napój piłeś nie jednaki: Piłeś wraz ze mną te, co Francuz daje,
Więc i to-ć doda niesmętnej zabawy, Żebyś niemieckie sznurowne postawy, Nasztychowane brody i powagę, Oczy na śrubach i słowa na wagę, Rady z zegarka i za kołowrotem Wbił sobie w pamięć i za swym powrotem Cudzoziemskimi ucieszył nas żarty I Pana, kiedy pokój więc zawarty. Powracaj jednak, niech nas czas niedługi Stawi obudwu do dworskiej posługi, Której ja, chociaż dwór kładę tak tanie, Nie zganię sobie ani tobie, Janie. DO STANISŁAWA MORSZTYNA, ROTMISTRZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Powiedz mi, bracie, boś ty zwiedział smaki Trunków i napój piłeś nie jednaki: Piłeś wraz ze mną te, co Francuz daje,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 51
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
eś łaski, godzieneś nadgrody, Której zadatki bierz z mojej jagody.” Co rzekszy, do mnie skłoniła się twarzą, Z którą kiedy się usta moje parzą I do jej żywych rubinów przylgnęły, Wraz i sen, i te fawory zniknęły. Jakoż tu czekać, Kupido, wysługi, Gdy i fałszywy przysmak tak niedługi? Ty raczej, moja Jago, której służę, Ratuj, niż wiecznym snem oczy zamrużę; A jako-ć służę wiecznie, nie docześnie, Tak mi to nadgródź na jawi, nie we śnie. BIERZMOWANIE
Pałam, bo jakoż nie pałać, kiedy ty Wzniecasz w mym sercu coraz ogień skryty: Każdy postępek,
eś łaski, godzieneś nadgrody, Której zadatki bierz z mojej jagody.” Co rzekszy, do mnie skłoniła się twarzą, Z którą kiedy się usta moje parzą I do jej żywych rubinów przylgnęły, Wraz i sen, i te fawory zniknęły. Jakoż tu czekać, Kupido, wysługi, Gdy i fałszywy przysmak tak niedługi? Ty raczej, moja Jago, której służę, Ratuj, niż wiecznym snem oczy zamrużę; A jako-ć służę wiecznie, nie docześnie, Tak mi to nadgródź na jawi, nie we śnie. BIERZMOWANIE
Pałam, bo jakoż nie pałać, kiedy ty Wzniecasz w mym sercu coraz ogień skryty: Każdy postępek,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 240
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
murów skoczy, A część działa i duże bazyliszki toczy Po swoich bateriach, czekając gotowi Uderzyć z nich na salwę swemu Augustowi. Ale młódż się Febowa i wszyscy na chóry Rozsadzą się uczeni. O! jestli z nich który, Kto na godność i Muzy wzgardzone się skarży, Tu im pole, tu i czas niedługi to zdarzy, Że zakwitną Himetty, że wzbierze i ona Wdzięczna Tempe, za wodza tego i patrona. Konie. Aparat i applausus miejski. Studentskie gratulacje.
Którym czasem bogini, gdy się te ochoty Dzieją w mieście i monstry, stół sprowadza złoty, Obstawiwszy takiemiż w koło go krzesłami. A wprzód haftowanemi drogo
murów skoczy, A część działa i duże bazyliszki toczy Po swoich bateryach, czekając gotowi Uderzyć z nich na salwę swemu Augustowi. Ale młódż się Febowa i wszyscy na chóry Rozsadzą się uczeni. O! jestli z nich który, Kto na godność i Muzy wzgardzone się skarży, Tu im pole, tu i czas niedługi to zdarzy, Że zakwitną Himetty, że wzbierze i ona Wdzięczna Tempe, za wodza tego i patrona. Konie. Apparat i applausus miejski. Studentskie gratulacye.
Którym czasem bogini, gdy się te ochoty Dzieją w mieście i monstry, stół sprowadza zloty, Obstawiwszy takiemiż w koło go krzesłami. A wprzód haftowanemi drogo
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 125
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
egzekwie sprawiłem. Powróciwszy zatem do Bębnowa, ponieważ matka moja jeszcze nie wiedziała o śmierci ojca mego, tedy abym przyjazdem moim jej nie zalterował, wysłałem pierwej siostrę moją Ruszczycową do Goślic, aby powoli matce mojej o śmierci ojca mego powiedziała, która ostrożnie to uczyniła. Nastąpił zwyczajny płacz, ale przecież niedługi.
Nazajutrz ja przyjechałem do Goślic i już matkę moją uspokojoną w żalu zastałem. Matka moja przyjęła mnie dość łaskawie i sama się oświadczyła, że mi chce cesją starostwa stokliskiego uczynić, a tylko sobie wymówiła, abym corocznie matce mojej dawał 100 czerw, zł, korzenie i wino, ze Gdańska jaki da
egzekwie sprawiłem. Powróciwszy zatem do Bębnowa, ponieważ matka moja jeszcze nie wiedziała o śmierci ojca mego, tedy abym przyjazdem moim jej nie zalterował, wysłałem pierwej siostrę moją Ruszczycową do Goślic, aby powoli matce mojej o śmierci ojca mego powiedziała, która ostrożnie to uczyniła. Nastąpił zwyczajny płacz, ale przecież niedługi.
Nazajutrz ja przyjechałem do Goślic i już matkę moją uspokojoną w żalu zastałem. Matka moja przyjęła mnie dość łaskawie i sama się oświadczyła, że mi chce cesją starostwa stokliskiego uczynić, a tylko sobie wymówiła, abym corocznie matce mojej dawał 100 czerw, zł, korzenie i wino, ze Gdańska jaki da
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 409
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
fiołek/ piwonij/ żadnemu ćwiczeniu/ Ale oprócz samemu w innych przyrodzeniu/ Widzieć po swych gałęziach jabłka wisząc śliczne/ Pomarancze/ Cytryny/ i inne roźliczne Frukty nam tu nieznane. Pachniące Oliwy Cedry/ Bobki. A po nich niesłychane dziwy/ Zielone się wieszając soje/ i papugi/ Coś wieszczego świegocą. Jako czas niedługi Przydzie/ przydzie. Kiedy wschód wszytek się zapali Jednostajnym pożarem. O rzecz podobnali Będzie tego na on czas spodziewać się komu Przez ultaja jednego/ z lada gdzieś tam domu/ I wzgardzonej satyny: Skąd po wojnach długich/ Surowych i okrutnych/ jako niegdy drugich Trzech Punickich/ w ostatnim niemal już już zgonie Dziedzictwa Lechowego
fiołek/ piwoniy/ żadnemu ćwiczeniu/ Ale oprocz sámemu w innych przyrodzeniu/ Widzieć po swych gáłęziách iábłká wisząc śliczne/ Pomáráncze/ Cytryny/ y inne roźliczne Frukty nam tu nieznáne. Pachniące Oliwy Cedry/ Bobki. A po nich niesłycháne dziwy/ Zielone się wieszáiąc soie/ y pápugi/ Coś wieszczego świegocą. Iáko czás niedługi Przydzie/ przydzie. Kiedy wschod wszytek się zápali Iednostáynym pożárem. O rzecz podobnali Będzie tego ná on czás spodziewać się komu Przez vltaiá iednego/ z ladá gdzieś tám domu/ Y wzgárdzoney sátyny: Zkąd po woynach długich/ Surowych y okrutnych/ iáko niegdy drugich Trzech Punickich/ w ostátnim niemal iuż iuż zgonie Dziedzictwá Lechowego
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 118
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
wydaje”.
LXVII.
Gwidon, który gdzie indziej byłby beł wesoły, Nalazszy tam tak bliskie swoje przyjacioły, Z smętną twarzą Astolfa w tem miejscu przyjmował I że się tam z niem trapił, niezmiernie żałował. Jeśli sam żyw zostanie, więźniem będzie drugi, Do czego już kres, tylko przez noc, tak niedługi; Jeśli też Astolf zginie, zabiją samego: Tak dobre tego jest złe wyraźne drugiego.
LXVIII.
Żal mu k temu, że inszy rycerze koniecznie, Jeśli wygra, więźniami zostać muszą wiecznie; Ale jeśli też w onem pojedynku zginie, Po staremu nieszczęsnych niewola nie minie. Bo jeśli je z jednego błota wyjmie snadnie
wydaje”.
LXVII.
Gwidon, który gdzie indziej byłby beł wesoły, Nalazszy tam tak blizkie swoje przyjacioły, Z smętną twarzą Astolfa w tem miejscu przyjmował I że się tam z niem trapił, niezmiernie żałował. Jeśli sam żyw zostanie, więźniem będzie drugi, Do czego już kres, tylko przez noc, tak niedługi; Jeśli też Astolf zginie, zabiją samego: Tak dobre tego jest złe wyraźne drugiego.
LXVIII.
Żal mu k temu, że inszy rycerze koniecznie, Jeśli wygra, więźniami zostać muszą wiecznie; Ale jeśli też w onem pojedynku zginie, Po staremu nieszczęsnych niewola nie minie. Bo jeśli je z jednego błota wyjmie snadnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 130
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
też/ że są sposobniejszy być posłanemi do Krajów obcych/ niżeli Turcy Urodzeni/ dla rozmaitości języków które umieją. Wyprawują czasem pomienionych Ciauszów za Posłów do postronnych Panów/ jakośmy niedawno jednego widzieli we Francjej/ w Anglii/ i w Holandii. Broń ich zwyczajna jest/ Szabla/ łuk z Strzałami/ i kij krępy niedługi/ z wielką gałką na końcu/ który się po Turecku zowie Topus (rozumiem że to jest wekiera po naszemu.) Ci co są na posługach Wezyra wielkiego i Beglerbejów, oprawują ten kij w Serbro/ i zowią go na ten czas Szugian, którzy zaś nie noszą u prostych Baszów tylko drewniany. Księga Trzecia,
też/ że są sposobnieyszi bydź posłánemi do Kráiow obcych/ niżeli Turcy Vrodzeni/ dla rozmáitośći ięzykow ktore vmieią. Wypráwuią czásem pomienionych Ciauszow zá Posłow do postronnych Pánow/ iákosmy niedawno iedneg^o^ widźieli we Fráncyey/ w Angliey/ y w Hollándiey. Broń ich zwyczayna iest/ Száblá/ łuk z Strzałámi/ y kiy krępy niedługi/ z wielką gałką ná końcu/ ktory się po Turecku zowie Topus (rozumiem że to iest wekiera po nászemu.) Ci co są ná posługách Wezyra wielkiego y Beglerbeiow, opráwuią ten kiy w Serbro/ y zowią go ná ten czas Szugian, ktorzy záś nie noszą v prostych Bászow tylko drewniány. Xięga Trzećia,
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 234
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
na weselu młodą Pasztet nową sklepiony postawiono modą. Wierzch złocisty, w koronie z rozmarynu forga; A że już język dosyć miał noszenia czworga, Żeby się tegoż zmysłom mogło dostać inem, Pasę oczy figlami, a nos rozmarynem, Raz na pannę, na pasztet poglądając drugi. Wielki obu apetyt, myślę, smak niedługi: Panna nie tego między zębami języka, Takiego chce do ula, jaki żołna wtyka; Ten ptak, pczoły wyjmując, gospodarza zdradza, A ów zaś język pannom w ulach je osadza. Dotykanie w pasztecie nic nie ma i uszy, Lecz w pannie pierwsze miejsce tamto ma po duszy; Cóż, gdyby się bez
na weselu młodą Pasztet nową sklepiony postawiono modą. Wierzch złocisty, w koronie z rozmarynu forga; A że już język dosyć miał noszenia czworga, Żeby się tegoż zmysłom mogło dostać inem, Pasę oczy figlami, a nos rozmarynem, Raz na pannę, na pasztet poglądając drugi. Wielki obu apetyt, myślę, smak niedługi: Panna nie tego między zębami języka, Takiego chce do ula, jaki żołna wtyka; Ten ptak, pczoły wyjmując, gospodarza zdradza, A ów zaś język pannom w ulach je osadza. Dotykanie w pasztecie nic nie ma i uszy, Lecz w pannie pierwsze miejsce tamto ma po duszy; Cóż, gdyby się bez
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 434
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, gdy mi słońce ostatni raz zajdzie, Od zamku niechaj będzie u waszego stryja, Żeby, prócz waszych, ręka nie tknęła się czyja, A już i konie przedam, woźnicę odprawię, Chłopca tylko małego przy sobie zostawię. Jedna mię swym powozem niech odsyła drugiej; Wszak też, jako widzicie, wiek mój już niedługi. Nie dbam o specjały i trunki przewoźne, Byłem wody napijał, a miał w czasy mroźne Izbę i suknią ciepłą, ażeby żywego Robacy mnie nie zjedli, dość po śmierci tego; Zrzędę, kaszel i insze starości przydatki
Wybaczcie; wszytkom ja to od was, miłe dziatki, Cierpiał, co dzisia od swych
, gdy mi słońce ostatni raz zajdzie, Od zamku niechaj będzie u waszego stryja, Żeby, prócz waszych, ręka nie tknęła się czyja, A już i konie przedam, woźnicę odprawię, Chłopca tylko małego przy sobie zostawię. Jedna mię swym powozem niech odsyła drugiej; Wszak też, jako widzicie, wiek mój już niedługi. Nie dbam o specyjały i trunki przewoźne, Byłem wody napijał, a miał w czasy mroźne Izbę i suknią ciepłą, ażeby żywego Robacy mnie nie zjedli, dość po śmierci tego; Zrzędę, kaszel i insze starości przydatki
Wybaczcie; wszytkom ja to od was, miłe dziatki, Cierpiał, co dzisia od swych
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 494
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987