Stamtąd byłem u ip. Daniela Filipowicza, Solennissime przyjęty byłem: traktował mnie porządnie. Wróciłem się do Smiłowicz 19 Januarii. Anno 1697, 23 Januarii, pod Charewiczami obławą niedźwiedzia ubiliśmy: Item 24^go^ pod Dryczynem drugiego ubiliśmy: tamże dobry brytan moręgi, Tatar, przy nim poległ.
27^go^. Niedźwiedzica pod Hudowiczami uciekła, niedźwiedzięta pobraliśmy. Eadem die przyjechał do mnie z Mińska iks. Juriewicz kanonik wileński, z którym pohulaliśmy. Eadem die, porozsyłałem posłańców różnie po województwach i powiatach z konfederacją sejmikową.
1 Februarii na gromniczny sejmik do Mińska jechałem, który się spokojnie odprawił pod dyrekcją ip. podczaszego
Ztamtąd byłem u jp. Daniela Filipowicza, Solennissime przyjęty byłem: traktował mnie porządnie. Wróciłem się do Smiłowicz 19 Januarii. Anno 1697, 23 Januarii, pod Charewiczami obławą niedźwiedzia ubiliśmy: Item 24^go^ pod Dryczynem drugiego ubiliśmy: tamże dobry brytan moręgi, Tatar, przy nim poległ.
27^go^. Niedźwiedzica pod Hudowiczami uciekła, niedźwiedzięta pobraliśmy. Eadem die przyjechał do mnie z Mińska jks. Juriewicz kanonik wileński, z którym pohulaliśmy. Eadem die, porozsyłałem posłańców różnie po województwach i powiatach z konfederacyą sejmikową.
1 Februarii na gromniczny sejmik do Mińska jechałem, który się spokojnie odprawił pod dyrekcyą jp. podczaszego
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 49
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
któremu z synem złota powierzyła; I psi, którymi Cyrce Scyllę osadziła. Dlatego że Glaukowi nad nią milszą była; I Morzysarna z Wilczkiem, Jasnoząb z Szczekaczem, Cyprek, Porwisz i Kudła, Dawizwierz z Chwytaczem, Kruczek, Cygan i Wilczek, charci i ogary, Którzy własnego pana wprawili na mary; Albo ta niedźwiedzica, którą z mej Kalisty
Stworzyła za postępek zła Juno nieczysty; I Hipomenes chyży z Atalantą gładką, Którzy gdy popełniają grzech przed bogów matką Z poduszczenia Wenery, którą obrazili, Oboje się grzywami lwimi najeżyli.
Przy tej tedy obronie i przy takiej straży Nic się złego do grobu zbliżyć nie poważy; Ani Likaon, który
któremu z synem złota powierzyła; I psi, którymi Cyrce Scyllę osadziła. Dlatego że Glaukowi nad nię milszą była; I Morzysarna z Wilczkiem, Jasnoząb z Szczekaczem, Cyprek, Porwisz i Kudła, Dawizwierz z Chwytaczem, Kruczek, Cygan i Wilczek, charci i ogary, Którzy własnego pana wprawili na mary; Albo ta niedźwiedzica, którą z mej Kalisty
Stworzyła za postępek zła Juno nieczysty; I Hipomenes chyży z Atalantą gładką, Którzy gdy popełniają grzech przed bogów matką Z poduszczenia Wenery, którą obrazili, Oboje się grzywami lwimi najeżyli.
Przy tej tedy obronie i przy takiej straży Nic się złego do grobu zbliżyć nie poważy; Ani Likaon, który
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 138
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pyskiem.” 213 (D). RÓŻNOŚĆ LUDZKIEJ OD ZWIERZĘCEJ NATURY
Podobne sobie dzieci: bydło, ptacy, zwierze Rodzą; człeku natura ubliży w tej mierze, Chociaż rozumem wszytkie wspomnione przechodzi, Bo sobie podobnego człowieka nie rodzi. Będzieć podobny ojcu ciałem z przyrodzenia, Ale mu do rozumu potrzeba ćwiczenia. Weźnie go niedźwiedzica, co się stało w Grodnie, W niedźwiedzia się z człowieka przetworzy dowodnie: Nie tylko rozum stracił, dany od natury, Ale mu kudły, zęby, zrosły i pazury. Tańcują też po dudkach, to prawda, niedźwiedzie, Kiedy im w nos żelazne wędzidło zawiedzie; Tańcują, lecz pod kijem po staremu mruczą
pyskiem.” 213 (D). RÓŻNOŚĆ LUDZKIEJ OD ZWIERZĘCEJ NATURY
Podobne sobie dzieci: bydło, ptacy, zwierze Rodzą; człeku natura ubliży w tej mierze, Chociaż rozumem wszytkie wspomnione przechodzi, Bo sobie podobnego człowieka nie rodzi. Będzieć podobny ojcu ciałem z przyrodzenia, Ale mu do rozumu potrzeba ćwiczenia. Weźnie go niedźwiedzica, co się stało w Grodnie, W niedźwiedzia się z człowieka przetworzy dowodnie: Nie tylko rozum stracił, dany od natury, Ale mu kudły, zęby, zrosły i pazury. Tańcują też po dudkach, to prawda, niedźwiedzie, Kiedy im w nos żelazne wędzidło zawiedzie; Tańcują, lecz pod kijem po staremu mruczą
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 640
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Babo, któraś niegodna, że cię ziemia nosi, Kiedy cię z kwaśną twarzą sam diabeł roznosi, Babo, któraś się nigdy grzechów nie kajała Ani tym suczym okiem na nie nie płakała, Babo, która gdy puścisz wiatr z zadu sprosnego, Pukasz, właśnie jak z działa gnojem nabitego, Babo wdzięczna jak tygrys abo niedźwiedzica, Babo takiego jako Tyzyphone lica, Lubo Megera, lubo której życzy sobie Szatan, aby się w piekle mógł ogrzać przy tobie, Wiedmo i sykofanto z swymi pacierzami, Które jako kot morski markotasz zębami, Babo, która to czynisz, że nad przyrodzony Bieg swój strumień potężny bywa w zad wrócony, Babo, która
Babo, ktoraś niegodna, że cię ziemia nosi, Kiedy cię z kwaśną twarzą sam djabeł roznosi, Babo, ktoraś się nigdy grzechow nie kajała Ani tym suczym okiem na nie nie płakała, Babo, ktora gdy puścisz wiatr z zadu sprosnego, Pukasz, właśnie jak z działa gnojem nabitego, Babo wdzięczna jak tygrys abo niedźwiedzica, Babo takiego jako Tyzyphone lica, Lubo Megera, lubo ktorej życzy sobie Szatan, aby się w piekle mogł ogrzać przy tobie, Wiedmo i sykofanto z swymi pacierzami, Ktore jako kot morski markotasz zębami, Babo, ktora to czynisz, że nad przyrodzony Bieg swoj strumień potężny bywa w zad wrocony, Babo, ktora
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 327
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
kręci, jak cyga, nakoło po lesie, A miły ciężar przecię na ramionach niesie. Przy dębie i przy buku, co nań biją z koni, Jako najlepiej może, nieszczęsny się broni; Nakoniec, spracowany, swoje miłe brzemię, Snując się koło niego, upuszcza na ziemię,
VII.
Jako więc niedźwiedzica, kiedy łowiec śmiały Na jej jamę napadnie, w końcu ostrej skały Na wysokiem Krępaku stoi w wątpliwości I mruczy to z wściekłego gniewu, to z litości; Gniew jej i okrucieństwo radzi przyrodzone Gębę, paznokcie, zęby skrwawić wyostrzone, Miłość ją z drugiej strony miękczy i hamuje, Że w pół gniewu wściekłego dzieci swych
kręci, jak cyga, nakoło po lesie, A miły ciężar przecię na ramionach niesie. Przy dębie i przy buku, co nań biją z koni, Jako najlepiej może, nieszczęsny się broni; Nakoniec, spracowany, swoje miłe brzemię, Snując się koło niego, upuszcza na ziemię,
VII.
Jako więc niedźwiedzica, kiedy łowiec śmiały Na jej jamę napadnie, w końcu ostrej skały Na wysokiem Krępaku stoi w wątpliwości I mruczy to z wściekłego gniewu, to z litości; Gniew jej i okrucieństwo radzi przyrodzone Gębę, paznokcie, zęby skrwawić wyostrzone, Miłość ją z drugiej strony miękczy i hamuje, Że w pół gniewu wściekłego dzieci swych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 87
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i ex re ipsa patuit, gdy go mój huzar Szymański gracko z nóg zwalił. Po której obławie ruszyłem się z Urzecza do Iwania na noc, gdziem stanął o 9. wieczór. 17. Ruszyłem się do Wyżny dóbr moich, dotąd w zastawie u ichmościów Ottenhauzów będących, pod któremi osoczona niedźwiedzica z małymi rzecz niesłychaną dała nam doświadczyć, gdy od dwojgu strzelania nad sobą i huku nie ruszając się, od szturchnięcia drągiem dopiro wstała. Z którego ruszywszy się łohwa, chłopa napadszy, nad nim gdy spędzała cholerę, śmiertelny raz zadał pan Morachowski pisarz mój pokojowy. Po której zabrana dziatwa non deiener w złości w kroku
i ex re ipsa patuit, gdy go mój huzar Szymański gracko z nóg zwalił. Po której obławie ruszyłem się z Urzecza do Iwania na noc, gdziem stanął o 9. wieczór. 17. Ruszyłem się do Wyżny dóbr moich, dotąd w zastawie u ichmościów Ottenhauzów będących, pod któremi osoczona niedźwiedzica z małymi rzecz niesłychaną dała nam doświadczyć, gdy od dwojgu strzelania nad sobą i huku nie ruszając się, od szturchnięcia drągiem dopiro wstała. Z którego ruszywszy się łohwa, chłopa napadszy, nad nim gdy spędzała cholerę, śmiertelny raz zadał pan Morachowski pisarz mój pokojowy. Po której zabrana dziatwa non deiener w złości w kroku
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 32
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
obrzuciwszy, w której dwa okna być powinni, jedne na mróz, drugie na odwilż, by według pory jedno z nich mogło być otwarte, miarkując, by wiatr w nie bił, nie od okna na zwirza, rzecz trochy wprawdzie niewygodna dla czekającego strzelca, lecz srodze pożyteczna.
Drugi sposób wiedzieć, gdzie leży zimą niedźwiedzica z dziećmi, jest ten. Przy wschodzie i zachodzie słońca zwykła się ta bestia gęsto obracać na łogowisku, które jest okazją do oziębienia młodych, przez co głosy małe wydając, dąją się dość otwarcie słyszyć na pół stai. Trzeci bowiem sposób, lubo ode mnie nie doznany, jednak od starszych to mając myśliwych, wyrażę
obrzuciwszy, w której dwa okna być powinni, jedne na mróz, drugie na odwilż, by według pory jedno ź nich mogło być otwarte, miarkując, by wiatr w nie bił, nie od okna na zwirza, rzecz trochy wprawdzie niewygodna dla czekającego strzelca, lecz srodze pożyteczna.
Drugi sposób wiedzieć, gdzie leży zimą niedźwiedzica z dziećmi, jest ten. Przy wschodzie i zachodzie słońca zwykła się ta bestia gęsto obracać na łogowisku, które jest okazją do oziębienia młodych, przez co głosy małe wydając, dąją się dość otwarcie słyszyć na pół stai. Trzeci bowiem sposób, lubo ode mnie nie doznany, jednak od starszych to mając myśliwych, wyrażę
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 206
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak