, jako przypowieść staroświecka radzi, Śliwka na obiad, kostka na wety czeladzi. Tyś olszą obrał sobie; nie dziw, bo i cudna, I (jeśliś bywał w szkołach) po łacinie ludna; Wierz mi, nie lada tego dokaże niewiasta: Indziej jedno, tu dziesięć z korzenia wyrasta. Mój sąsiad niedaleki wziął sobie topolą; Czy go piersi, czy boki od urazy bolą? Obroń, Boże, takowej każdego napaści, Nie poturaj, ma rada, topolowej maści. Wszyscy chwalili, i jam nie ganił, kiedy się Sąsiad i nasz cnotliwy brat wieszał na cisie: Lepiej zawsze wścieklinie w czas zabiegać, a ty
, jako przypowieść staroświecka radzi, Śliwka na obiad, kostka na wety czeladzi. Tyś olszą obrał sobie; nie dziw, bo i cudna, I (jeśliś bywał w szkołach) po łacinie ludna; Wierz mi, nie leda tego dokaże niewiasta: Indziej jedno, tu dziesięć z korzenia wyrasta. Mój sąsiad niedaleki wziął sobie topolą; Czy go piersi, czy boki od urazy bolą? Obroń, Boże, takowej każdego napaści, Nie poturaj, ma rada, topolowej maści. Wszyscy chwalili, i jam nie ganił, kiedy się Sąsiad i nasz cnotliwy brat wieszał na cisie: Lepiej zawsze wścieklinie w czas zabiegać, a ty
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 198
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lat trzydziestu kilku nie znał białejgłowy. Więc chcąc oddać, czego się zadłużył Wenerze, Koniecznie się do stanu małżeńskiego bierze I tej pauzy wetując, żadną żywą miarą Nie pojmie żony, tylko żeby miała parą. Już lat mija czterdzieści; choć go sobie życzy Każda, ale cóż, jednę, żadna dwu nie liczy. Niedaleki mu sąsiad miał grzeczną dziewczynę. Ta zrozumiawszy jego bezżeństwa przyczynę,
Śle babę (bo gdzie, mówią, diabeł nie poradzi, I wjedzie, i nawróci, o słup nie zawadzi), Że umyślnie dla niego chodziła do Padwie, Że za sprawą doktorów owych rzeczy ma dwie; Na co gdy przez siwy włos i
lat trzydziestu kilku nie znał białejgłowy. Więc chcąc oddać, czego się zadłużył Wenerze, Koniecznie się do stanu małżeńskiego bierze I tej pauzy wetując, żadną żywą miarą Nie pojmie żony, tylko żeby miała parą. Już lat mija czterdzieści; choć go sobie życzy Każda, ale cóż, jednę, żadna dwu nie liczy. Niedaleki mu sąsiad miał grzeczną dziewczynę. Ta zrozumiawszy jego bezżeństwa przyczynę,
Śle babę (bo gdzie, mówią, diaboł nie poradzi, I wjedzie, i nawróci, o słup nie zawadzi), Że umyślnie dla niego chodziła do Padwie, Że za sprawą doktorów owych rzeczy ma dwie; Na co gdy przez siwy włos i
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 357
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej dokonał ozdoby i kwiatu. A tylko-co ku niebu złoty szlak podały, Tropy nieopłakane po nim tu zostały Miał być wielkim, znaki go wydawały one, Jako złoto w ostatniej ziemi utajone. Czemu gdy pole blisko i kres niedaleki, Zawadziła niewdzięczność i niegodne wieki. Już niech i ja próżnemi nie budzę cię rymy; To, co z serca ku tobie i chęci uprzejmej, Nagródż w niebie. Zmogąli w tem co karty moje, Nie wynijdzie z ust ludzkich wdzięczne imię twoje. POBUDKA CNOTY W JAŚNIE OŚWIECONYM KSIĄŻĘCIU JERZYM DYMITRZE, JAŚNIE
ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej dokonał ozdoby i kwiatu. A tylko-co ku niebu złoty szlak podały, Tropy nieopłakane po nim tu zostały Miał być wielkim, znaki go wydawały one, Jako złoto w ostatniej ziemi utajone. Czemu gdy pole blisko i kres niedaleki, Zawadziła niewdzięczność i niegodne wieki. Już niech i ja próżnemi nie budzę cię rymy; To, co z serca ku tobie i chęci uprzejmej, Nagródż w niebie. Zmogąli w tem co karty moje, Nie wynijdzie z ust ludzkich wdzięczne imie twoje. POBUDKA CNOTY W JAŚNIE OŚWIECONYM KSIĄŻĘCIU JERZYM DYMITRZE, JAŚNIE
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 48
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
twe cnoty podobawszy sobie; W takiem przy ozdobach wielu, Piękny Poznań przyjął cię weselu. Gdzie jakoś onę zwątloną stolicę, Za milą sobie wziął oblubienicę, Święty ten umysł był w tobie, Pierwszej wrócić szatę jej ozdobie.
Aleć gdzie indziej drogę fata słały, I nad ów wyższy stopień rumowały, Skąd już Olimp niedaleki, Gdzie Laura czeka cię na wieki. Wiele ich dumą i herby pysznemi, Wiele fakcją i duchy różnemi Do tego Korynta chciało, Tobie samą cnotą się dostało: Acz i w Łubieńskim domu zacnym twoim Siła ich było, co w dziele obojem, I piórem mogli, i razem Zbroję nosić, i władać żelazem.
twe cnoty podobawszy sobie; W takiem przy ozdobach wielu, Piękny Poznań przyjął cię weselu. Gdzie jakoś onę zwątloną stolicę, Za milą sobie wziął oblubienicę, Swięty ten umysł był w tobie, Pierwszej wrócić szatę jej ozdobie.
Aleć gdzie indziej drogę fata słały, I nad ów wyższy stopień rumowały, Zkąd już Olimp niedaleki, Gdzie Laura czeka cię na wieki. Wiele ich dumą i herby pysznemi, Wiele fakcyą i duchy różnemi Do tego Korynta chciało, Tobie samą cnotą się dostało: Acz i w Łubieńskim domu zacnym twoim Siła ich było, co w dziele obojem, I piórem mogli, i razem Zbroję nosić, i władać żelazem.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 65
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
pojęcia, ze nie poznaje, iż dla śmiesznej bojaźni imaginowanej szkody robocie w wysokim piecu istotną i znaczną przyczyni szkodę. Kto ma najmniejszą choć wiadomość o topieniu w wysokim piecu wie dobrze, jak wielce wilgoć szkodzi tej robocie. Wilgotności w wysokim piecu główną są przyczyną, że topione żelazo zaczyna się warzyć; gdzie już pospolicie niedaleki topienia koniec. Pożytek największy przy robocie w wysokim piecu jest, a żeby go byle możności w jednostajnym utrzymać biegu.
Dwaj Węglarze rozkopują ziemię będącą w koło pieca, a jeden z nich bierze tę ziemię na łopatę, i kładzie ją (Fig. 3) na całej powierzchowności pieca uformowanego z drew ułożonych takim, jakim
poięcia, ze nie poznaie, iż dla smieszney boiazni imaginowaney szkody robocie w wysokim piecu istotną y znaczną przyczyni szkodę. Kto ma naymnieyszą choc wiadomość o topieniu w wysokim piecu wie dobrze, iak wielce wilgoć szkodzi tey robocie. Wilgotnosci w wysokim piecu głowną są przyczyną, że topione żelazo zaczyna się warzyć; gdzie iuż pospolicie niedaleki topienia koniec. Pożytek naywiększy przy robocie w wysokim piecu iest, á żeby go byle moznosci w iednostaynym utrzymać biegu.
Dway Węglarze rozkopuią ziemię będącą w koło pieca, á ieden z nich bierze tę ziemię na łopatę, i kładzie ią (Fig. 3) na całey powierzchownosci pieca uformowanego z drew ułożonych takim, iakim
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 22
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
do wieczora. Co się kolwiek nawinie, wszytko w ziemię garnie, Nie ma czasu respektu, nie ma braku w ziarnie, Lecz kędykolwiek ostrym toporem zasięże, Równo stary dąb z młodą latoroślą lęże: Wszędy odmianie, wszędy śmierci dała władzą, O cokolwiek słoneczne promienie zawadzą. We mnie, jeślić przykładu trzeba, niedaleki: Jeszcze mokre z rzewnych łez nie oschną powieki, Którymi z serca troskę straconego syna Spłukuję — aż mnie insza dochodzi nowina, Że ona córka, która wszytkie moje żale Śmierzyła, leży w srogiej maligny opale. Acz doktor dobrze tuszy, lecz matka nieboga Ni skąd zgoła pomocy nie widzi prócz Boga. Powiedz, kochana
do wieczora. Co się kolwiek nawinie, wszytko w ziemię garnie, Nie ma czasu respektu, nie ma braku w ziarnie, Lecz kędykolwiek ostrym toporem zasięże, Równo stary dąb z młodą latoroślą lęże: Wszędy odmianie, wszędy śmierci dała władzą, O cokolwiek słoneczne promienie zawadzą. We mnie, jeślić przykładu trzeba, niedaleki: Jeszcze mokre z rzewnych łez nie oschną powieki, Którymi z serca troskę straconego syna Spłukuję — aż mnie insza dochodzi nowina, Że ona córka, która wszytkie moje żale Śmierzyła, leży w srogiej maligny opale. Acz doktor dobrze tuszy, lecz matka nieboga Ni skąd zgoła pomocy nie widzi prócz Boga. Powiedz, kochana
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 531
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
braterskie wmciów: dajcie nam wżdy wm. w spokojnej ojczyźnie żyć, a za takową powolnością J. K. M., z nami spólnie dostojeństwa J. K. M. przykładem przodków swych ochraniać kontumacji też rokoszowej, niedawne niebezpieczeństwa ojczyzny sobie przypomniawszy, zaniechać, a sejmu już złożonego (gdyż już czas niedaleki) oczekiwać, nie trudniąc na ten czas, ani przeszkadzając sądom, ani sprawiedliwości wszelakiej, a osobliwie trybunalskiego, żołnierza rozpuściwszy, do domów swych wrócić się raczeli, majętności naszych przechodzeniem swym nie pustosząc, obiecując to sobie wm. po nas, że na przyszłym, da Pan Bóg, sejmie wiernie i braterskie wmciom tego
braterskie wmciów: dajcie nam wżdy wm. w spokojnej ojczyźnie żyć, a za takową powolnością J. K. M., z nami spólnie dostojeństwa J. K. M. przykładem przodków swych ochraniać kontumacyi też rokoszowej, niedawne niebezpieczeństwa ojczyznej sobie przypomniawszy, zaniechać, a sejmu już złożonego (gdyż już czas niedaleki) oczekiwać, nie trudniąc na ten czas, ani przeszkadzając sądom, ani sprawiedliwości wszelakiej, a osobliwie trybunalskiego, żołnierza rozpuściwszy, do domów swych wrócić się raczeli, majętności naszych przechodzeniem swym nie pustosząc, obiecując to sobie wm. po nas, że na przyszłym, da Pan Bóg, sejmie wiernie i braterskie wmciom tego
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 363
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
, zaś przy lewem żona Boku męża ostatni jest raz usadzona. Iskry z stalowych podków bystre pomorczyki Sypią z odgłosem w mury alternatą ryki I kwiki przesyłając, a fryzy dyszlowe Pryskają nagle własne grzmoty piorunowe. Miasto — na to patrzając — rozmaicie wroży: Czyli rajca ow komuś dalekiej podroży Z małżonką swą pomaga, niedaleki czyli Na spacjer odjeżdża przy wesołej chwili Za miasto, gdzie pieszczone dziardyny i sady — Tam zażyć chcąc deboszu i miłej biesiady, Gdzie smakowite frukty, sadzone kwatery Z bukspanu, z bluszczu — człeku dodawają cery. Jakoby go przymuszać zda się do ochoty Kolor kwiecia barwisty, to srebrny, to złoty, Którym
, zaś przy lewem żona Boku męża ostatni jest raz usadzona. Iskry z stalowych podkow bystre pomorczyki Sypią z odgłosem w mury alternatą ryki I kwiki przesyłając, a fryzy dyszlowe Pryskają nagle własne grzmoty piorunowe. Miasto — na to patrzając — rozmaicie wroży: Czyli rajca ow komuś dalekiej podroży Z małżonką swą pomaga, niedaleki czyli Na spacyer odjeżdża przy wesołej chwili Za miasto, gdzie pieszczone dziardyny i sady — Tam zażyć chcąc deboszu i miłej biesiady, Gdzie smakowite frukty, sadzone kwatery Z bukspanu, z bluszczu — człeku dodawają cery. Jakoby go przymuszać zda się do ochoty Kolor kwiecia barwisty, to srebrny, to złoty, Ktorym
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 100
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
nimi; ile Baczyć mogę, więcej tu w rozumie, niż w sile CZĘŚĆ SIÓDMA
Należy, rychlej głową, niż ręką ich może Pokonać; czasu się żal strawionego Boże!” To wszytko kiedy dziadek zgrzybiały po kęsie Rozbiera (wojować źle, gdy się głowa trzęsie, Bo mu nie Mars, lecz marzec z oczu niedaleki Przez brwi i zawiesiste wygląda powieki), „Czas-by — rzecze — podobno, długoletny starcze, Z głowy wojnę, z ręku łuk wypuścić i tarczę; Czas-by szeptać pacierze, kiedy kaszel dusi, W piersiach skrzypi; darmo cię, darmo sława kusi! Włosy już oszedziałe i przegniłe dziąsła, Z których ci późna starość
nimi; ile Baczyć mogę, więcej tu w rozumie, niż w sile CZĘŚĆ SIÓDMA
Należy, rychlej głową, niż ręką ich może Pokonać; czasu się żal strawionego Boże!” To wszytko kiedy dziadek zgrzybiały po kęsie Rozbiera (wojować źle, gdy się głowa trzęsie, Bo mu nie Mars, lecz marzec z oczu niedaleki Przez brwi i zawiesiste wygląda powieki), „Czas-by — rzecze — podobno, długoletny starcze, Z głowy wojnę, z ręku łuk wypuścić i tarczę; Czas-by szeptać pacierze, kiedy kaszel dusi, W piersiach skrzypi; darmo cię, darmo sława kusi! Włosy już oszedziałe i przegniłe dziąsła, Z których ci późna starość
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 245
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
i dorodnych koni, Na jakowych Neptuna wpośród morskich toni Malują, jakowe miał Achilles i śmiały Króciciel wschodu słońca, dzielne Bucefały. Stał meczet jedwabnymi kobiercy obity, Kędy sto lamp wisiało z blachy srebrolitej, Gdzie się wniść okrom cara żadną miarą żywą Nikomu nie godziło, pałało oliwą. Na stronie kortygarda; za nią niedaleki Arsenał; dalej stały kuchnie i apteki. Wszędy się jedwab świecił, wszędy szklniło złoto; Ani się Osmanowi dziwować, że o to Gniewał się niesłychanie, kiedy takie spezy Łożywszy, jako żaba z wiersze, spadł z imprezy. Przeszło tysiąc namiotów i szop na kształt dworów W onym stało ambicie, rozlicznych kolorów; Rzekł
i dorodnych koni, Na jakowych Neptuna wpośród morskich toni Malują, jakowe miał Achilles i śmiały Króciciel wschodu słońca, dzielne Bucefały. Stał meczet jedwabnymi kobiercy obity, Kędy sto lamp wisiało z blachy srebrolitej, Gdzie się wniść okrom cara żadną miarą żywą Nikomu nie godziło, pałało oliwą. Na stronie kortygarda; za nią niedaleki Arsenał; dalej stały kuchnie i apteki. Wszędy się jedwab świecił, wszędy śklniło złoto; Ani się Osmanowi dziwować, że o to Gniewał się niesłychanie, kiedy takie spezy Łożywszy, jako żaba z wiersze, spadł z imprezy. Przeszło tysiąc namiotów i szop na kształt dworów W onym stało ambicie, rozlicznych kolorów; Rzekł
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 322
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924