zdrowie wróci się statecznie To mając: vale; miej Rakowie wiecznie. Pieśń XV. Daremny zawód P. CENTUMAEVA UNMAŃSKIEGO Starego Zakonu Setnika.
JEszcze raz rzekę Darmo się wlekę/ Nieuidę sromoty Do pieknej Jagi Stare biesagi/ Prowadząc w zaloty. Jest chęć/ i serce Rydwan/ kobierce Poszosne/ Muzyka/ Dziadek pieniężny Wiek niedołężny Wzgardzą niewdzięcznika. Jej piekność czoła: Przeszła Anioła/ I Helenę w chwale Lice bieluskie Oko czerniuskie/ Wargi jak korale. Już nazbyt szczodry Szafuje dobry Wszytko dając Jagnie/ A ona duszka: Datku Staruszka Takiego niepragnie. Co jej po Wioskach? Gdy żywot wtroskach Ma wieść i wkłopocie/ Stary kochanku/
zdrowie wroći się státecznie To máiąc: vale; miey Rákowie wiecznie. PIESN XV. Dáremny zawod P. CENTVMAEVA VNMANSKIEGO Stárego Zakonu Setniká.
IEscze raz rzekę Dármo się wlekę/ Nieuidę sromoty Do piekney Iági Stáre biesági/ Prowádząc w zaloty. Iest chęć/ y serce Rydwąn/ kobierce Poszosne/ Muzyká/ Dźiádek pięniężny Wiek niedołężny Wzgárdzą niewdźięczniká. Iey piekność czołá: Przeszłá Aniołá/ Y Helenę w chwale Lice bieluskie Oko czerniuskie/ Wárgi iák korale. Iuż názbyt szczodry Száfuie dobry Wszytko daiąc Iágnie/ A oná duszká: Datku Stáruszká Tákiego nieprágnie. Co iey po Wioskách? Gdy zywot wtroskách Ma wieść y wkłopoćie/ Stáry kochánku/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 171
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
po upadku miał potrzebować. V. Stworzyłze Bóg muszki/ komory/ i tym podobne człowiekowi szkodzące Bestie? M. Stworzył. V. Na cóż? M. Na chwałę Majestatu swego/ muszki/ komory/ gadzinę/ na uniżenie pychy człowieczej: aby gdy od nich bywa urażony/ myślił czymby był/ jak niedołężny/ który robactwu odjąć się nie może; Faraona hardego nie Lwi okrutni/ ani drapeżni Niedźwiedzie/ ale komory/ i żaby dosyć utrapiły. Z drugich zaś jako pszczołek i mrówek/ aby wzór pracy sobie brał. Nakoniec nalizsza zdaniem naszym kreatura upatrującemu jest wielka uciecha/ gdy w jednych upatruje piękność/ jako w kwiateczkach
po vpadku miał potrzebowáć. V. Stworzyłze Bog muszki/ komory/ y tym podobne człowiekowi szkodzące Bestye? M. Stworzył. V. Ná coż? M. Ná chwałę Máiestatu swego/ muszki/ komory/ gádźinę/ ná vniżenie pychy człowieczey: áby gdy od nich bywa vráżony/ myślił czymby był/ iák niedołężny/ ktory robáctwu odiąć się nie może; Pháráoná hárdego nie Lwi okrutni/ áni drapeżni Niedźwiedźie/ ále komory/ y żáby dosyć vtrapiły. Z drugich záś iáko pszczołek y mrowek/ áby wzor pracy sobie brał. Nákoniec nalizsza zdániem nászym kreáturá vpátruiącemu iest wielka vciechá/ gdy w iednych vpátruie piękność/ iáko w kwiateczkách
Skrót tekstu: AnzObjWaś
Strona: 22
Tytuł:
Objaśnienie trudności teologicznych zebrane z doktorów św. od Anzelma świętego
Autor:
Wojciech Waśniowski
Drukarnia:
Łukasz Kupisz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
zeszcie chwalebne.
Tego roku Święta Elżbieta Córka Króla Węgierskiego Andrzeja do nieba się przeniosła/ oprócz dziewiąci set żebraków/ które codzień obecnie żywiła i inszych gdzie indziej po swym Państwie wspomożonych/ w szpitalu/ który na ułomne wybudowała/ tak o dwudziestu ośm ludzi mizernych postanowiła/ aby po śmierci którego z nich/ inszy niedołężny na jego miejsce był przyjęty. Z młodu gdy rowienniczki jej sobie Patrona trefunkiem z ołtarza brały/że jej się trafił Święty Jan Ewangelista/ wielce się z tego ucieszyła/ i każdy u niej uprosił/ o co jej w Imię tego Świętego prosił. Gdy dla ubogich w kraju szaty chleb niosła a mąż jej Lantsgraf Turyngii
zeszćie chwalebne.
Tego roku Swięta Elżbietá Corká Krolá Węgierskiego Andrzeiá do niebá się przeniosłá/ oprocz dźiewiąći set żebrakow/ ktore codźień obecnie żywiłá i inszych gdźie indźiey po swym Państwie wspomożonych/ w szpitalu/ ktory ná ułomne wybudowáłá/ ták o dwudźiestu ośm ludźi mizernych postánowiłá/ áby po śmierći ktorego z nich/ inszy niedołężny ná iego mieysce był przyięty. Z młodu gdy rowienniczki iey sobie Pátroná trefunkiem z ołtarza bráły/że iey się trafił Swięty Ian Ewángelistá/ wielce się z tego ućieszyłá/ i káżdy u niey uprośił/ o co iey w Imię tego Swiętego prośił. Gdy dla ubogich w kráiu száty chleb niosłá á mąż iey Lántsgráf Turyngii
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 71
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
mieszkania. Odpowiedzą mi że ta klątew sama Do tego tylko szatana należy, Który zwiódł w Raju Ewę i Adama Co ich z niewinnej obłupił odzieży, Tego to przy chrzcie wypędzają łotra Przez odpowiedzi i kumy i kmotra. Ja zaś tak mówię że ten był potężny: Który świat cały pierworódnym grzechem
Zaraził, przecię tak jest niedołężny Wyrzucon przez chrzest, z lamentem nie śmiechem, Ustąpić musiał swego przedsięwzięcia Prawo utraca już do niemowlęcia. Przez cóż ten szatan ma być większej siły Co go w dziecinę wsadza czarownica? Czemu go z drugim wraz nie wygoniły Chrztu słowa, niewiem co zatajemnica? Chyba, że baba z natury uparta, Ma mocniejszego nad
mieszkania. Odpowiedzą mi że ta klątew sama Do tego tylko szátana náleży, Ktory zwiodł w Raju Ewę y Adama Co ich z niewinney obłupił odzieży, Tego to przy chrzćie wypędzaią łotra Przez odpowiedzi y kumy y kmotra. Ja zaś ták mowię że ten był potężny: Ktory świat cáły pierworodnym grzechem
Záraził, przecię ták iest niedołężny Wyrzucon przez chrzest, z lamentem nie śmiechem, Ustąpić musiał swego przedsięwzięcia Práwo utráca już do niemowlęcia. Przez coż ten szatan ma bydź większey siły Co go w dziecinę wsadza czárownica? Czemu go z drugim wraz nie wygoniły Chrztu słowa, niewiem co zataiemnica? Chyba, że bába z nátury upárta, Ma mocnieyszego nád
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 303
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
drogi, Krzyczy: „Poddaj się, radzę, a ja obiecuję, Iż cię, serdeczny mężu, żywotem daruję”. Lecz ten, widząc szeroką raną bok otwarty, Woli umrzeć, niżeli żyć: tak jest uparty; Miece się gwałtem barziej, niż przedtem, potężny, Lub mu na siłach zeszło lub jest niedołężny.
CXXXI.
Tak więc, kiedy pod sobą brytan kundla tłoczy, Świecą mu się czerwone wściekłem jadem oczy, A kły w niem utopiwszy, krew z garła wylewa; Ten ledwie skrzeczy i tchnie, w pół martwy omdlewa, Już o swem zwątpił zdrowiu, dziwnie spracowany, Krwią ściekły pysk zbroczyły brzydkie w koło piany
drogi, Krzyczy: „Poddaj się, radzę, a ja obiecuję, Iż cię, serdeczny mężu, żywotem daruję”. Lecz ten, widząc szeroką raną bok otwarty, Woli umrzeć, niżeli żyć: tak jest uparty; Miece się gwałtem barziej, niż przedtem, potężny, Lub mu na siłach zeszło lub jest niedołężny.
CXXXI.
Tak więc, kiedy pod sobą brytan kundla tłoczy, Świecą mu się czerwone wściekłem jadem oczy, A kły w niem utopiwszy, krew z garła wylewa; Ten ledwie skrzeczy i tchnie, w pół martwy omdlewa, Już o swem zwątpił zdrowiu, dziwnie spracowany, Krwią ściekły pysk zbroczyły brzydkie w koło piany
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 397
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mej miłości, która bez twej woli, Wyniść duszy z poddaństwa twego nie pozwoli. KsYMENA Idziesz na śmierć? RODERYK ba bieżę, skończysz ze mną sprawę Pomsty, tejże godziny jak mi dasz odprawę. KsYMENA Idziesz na śmierć? toć Sancty tak straszny i mężny? Zeć strach w serce i w oczy wpuścił niedołężny? Skąd on tak straszny? skąd ty mienisz obyczaje? Rodryk jeszcze się nie bił, a już się poddaje Ojca się mego nie bał? krew Maurów roztacza; A teraz wcześnie gdy się z Sanctym bić rozpacza, Skąd się narażasz w takiej sprawie na ohydę? RODERYK Ja nie na pojedynek, ale pod miecz idę
mey miłości, ktora bez twey woli, Wyniść duszy z poddaństwa twego nie pozwoli. XYMENA Idziesz na smierć? RODERIK bá bieżę, skończysz ze mną spráwę Pomsty, teyże godziny iák mi dasz odpráwę. XYMENA Idźiesz ná smierć? toć Sáncty ták strászny y mężny? Zeć strách w serce y w oczy wpuścił niedołężny? Zkąd on ták strászny? zkąd ty mienisz obyczaie? Rodryk ieszcze się nie bił, a iuż się poddaie Oycá się mego nie bał? krew Máurow roztácza; A teraz wcześnie gdy się z Sanctym bić rozpacza, Zkąd się náráżasz w tákiey spráwie ná ochydę? RODERIK Ia nie ná poiedynek, ále pod miecz idę
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 179
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Tak sława ich z pamięci ludzkiej wywietrzała. Lecz Nusirewanowe imię nie zginęło, Chociaż już zejściu jego tysiąc lat minęło. Żyj tedy i ty dobrze, chcesz-li, by-ć prawdziwie Świat mógł rzec: „Umarł ciałem, ale sławą żywie.” POWIEŚĆ III.
Słyszałem, że jeden syn cesarski był niedołężny, nieurodziwy, garbaty i szpetny, a drudzy bracia jego nadobni i pięknej urody byli. Cesarz, jakoby nim pogardzając, kilkakroć go fukał. Dziecię rozumnie znosząc, rzekło: „Ojcze mój! małego wzrostu syn mądry lepszy-ć jest, niż wielkiego głupi. Izali to wszytko dobre bywa co wielkie? Jako owca
Tak sława ich z pamięci ludzkiéj wywietrzała. Lecz Nusirewanowe imię nie zginęło, Chociaż już zejściu jego tysiąc lat minęło. Żyj tedy i ty dobrze, chcesz-li, by-ć prawdziwie Świat mógł rzec: „Umarł ciałem, ale sławą żywie.” POWIEŚĆ III.
Słyszałem, że jeden syn cesarski był niedołężny, nieurodziwy, garbaty i szpetny, a drudzy bracia jego nadobni i pięknéj urody byli. Cesarz, jakoby nim pogardzając, kilkakroć go fukał. Dziecię rozumnie znosząc, rzekło: „Ojcze mój! małego wzrostu syn mądry lepszy-ć jest, niż wielkiego głupi. Izali to wszytko dobre bywa co wielkie? Jako owca
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 17
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
w cnotach i czystości dusze i ciała innym Pannom/ które Oblubienicowi czynią doskonałą oblubienicę. Potym iż Zakonną pokorę/ posłuszeństwo/ czułość/ umartwienie przyjęła. Nakoniec/ iż ją Bóg wysoką łaski swej ś. dobroczynnością/ a zatym cudownemi sprawami/ które nie człowieka/ ale świętego objaśniają/ wysławić raczył. Jam wprawdzie niedołężny pisarz: ale gdy mi kto Pannę Zakonną sławi/ a osobliwie z cudownych spraw i świątobliwości przezacnej/ nic innego nie mogę myślić/ tylko że Bóg był znią/ a ona z Bogiem. A że ta nasza doskonałość/ abychmy wiecznie chwalili Boga/ który nas na wyobrażenie swoje stworzył/ żebychmy z nim
w cnotách y czystośći dusze y ćiáłá innym Pánnom/ ktore Oblubienicowi czynią doskonáłą oblubienicę. Potym iż Zakonną pokorę/ posłuszeństwo/ czułość/ vmartwienie przyięłá. Nákoniec/ iż ią Bog wysoką łáski swey ś. dobroczynnośćią/ á zátym cudownemi spráwámi/ ktore nie człowieká/ ále świętego obiáśniaią/ wysławić raczył. Iam wprawdźie niedołężny pisarz: ále gdy mi kto Pánnę Zakonną sławi/ á osobliwie z cudownych spraw y świątobliwośći przezacney/ nic innego nie mogę myślić/ tylko że Bog był znią/ á oná z Bogiem. A że tá nászá doskonáłość/ ábychmy wiecznie chwalili Bogá/ ktory nas ná wyobráżenie swoie stworzył/ żebychmy z nim
Skrót tekstu: OkolNiebo
Strona: 15
Tytuł:
Niebo ziemskie aniołów w ciele
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Okolski
Drukarnia:
Drukarnia Jezuitów
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644