z wielkiej chmury pogoda.
Z wielką skromnością Czechy wprost (jak się rzekło) od Pragi ku wielkiemu Glogowu przeszedłszy, skoro przyszli do gór śląskich panowie chłopislausowie pod Habelswerdem (jak się w 24 i i5 rozdz. pokazało) od Elearów rozgromieni, rozumiejąc (według pospolitych między rebelizantami nowinek) że się ich ledwie co wracało niedobitków, chcieli się pomścić Habelswerdskiego, zaczem tak bardzo około Fridlandlu, Fridbergu i t. d. wojsko drażnili, iż nie tylko po górach i ciasnych drogach, gdzie kogo zajrzeli najmniej oddalonego, ale nawet na stanowiskach kilku śpiących nożami pokłóli. Zaczem wojsko rozdrażnione stanąwszy w Smitbergu, kilka dni tak on motłoch karali
z wielkiej chmury pogoda.
Z wielką skromnością Czechy wprost (jak się rzekło) od Pragi ku wielkiemu Glogowu przeszedłszy, skoro przyszli do gór szląskich panowie chłopislausowie pod Habelswerdem (jak się w 24 i i5 rozdz. pokazało) od Elearów rozgromieni, rozumiejąc (według pospolitych między rebelizantami nowinek) że się ich ledwie co wracało niedobitków, chcieli się pomścić Habelswerdskiego, zaczem tak bardzo około Fridlandlu, Fridbergu i t. d. wojsko drażnili, iż nie tylko po górach i ciasnych drogach, gdzie kogo zajrzeli najmniej oddalonego, ale nawet na stanowiskach kilku śpiących nożami pokłóli. Zaczem wojsko rozdrażnione stanąwszy w Smitbergu, kilka dni tak on motłoch karali
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 119
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
naszego placu, Oddaliwszy się, czym nas Nieba trwożą w samym Niby to szczęściu, wszak wiesz (co jest w oczach świata,) Jaka w Filistyńczykach, nieprzyjaciół strata W wojsku? Dzielnością Syna mojego Jonaty I orężem Rycerskim niezliczone szyki Nieprzyjaciół, Miasto Gabańskie oblegli, Częścią dziś rozproszone, częścią trupem legli Na placu; niedobitków zaś reszta wrosypkę Pójść musiała. Na ten czas nasi z serca trwogę Zrzuciwszy: których lochy ukryte chowały I pieczary głębokie, złączą się z żołnierzem W broń i siłę mocniejszym, z odważnym orężem W padną z nagła na wojska przeciwne, i całe Krwią zbitych nieprzyjaciół zafarbują pola, Co się ciągną od Machmy aż do Ajalonu
nászego plácu, Oddaliwszy się, czym nas Niebá trwożą w sámym Niby to szczęściu, wszák wiesz (co iest w oczách świátá,) Jáka w Filistyńczykách, nieprzyiációł strátá W woysku? Dzielnością Syná moiégo Jonáty I orężem Rycerskim niezliczone szyki Nieprzyiacioł, Miásto Gábánskie oblegli, Częścią dziś rozproszone, częścią trupem legli Ná plácu; niedobitków záś resztá wrosypkę Póyść musiáła. Ná ten czás nasi z sercá trwogę Zrzuciwszy: których lochy ukryte chowáły I pieczáry głębokié, złączą sie z żołnierzem W broń i siłę mocnieyszym, z odważnym orężem W pádną z nagłá ná woyská przeciwne, i cáłe Krwią zbitych nieprzyiacioł záfárbuią polá, Co się ciągną od Máchmy aż do Aiálonu
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 3
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
rąk, Bradamanto, robota straszliwa, Której szczerzeć pomogła Marfiza gniewliwa.
LXXIII.
Król zaś uciekszy w miasto, okręty gotuje I na morze głębokie z portu wyprawuje; Zostawił jednak nieco tem, co po zad byli, Lżejszych, aby swe zdrowie prędzej unosili. Sam dwa dni zmieszkać myśli, ażby się zebrały Ostatki niedobitków biednych, co zostały. Trzeciego wnet rozpuścił żagle i do swego Nakierował bez zwłoki państwa afryckiego.
LXXI
Niemniejszy Marsylego strach gryzie, przejmuje: Tuszy, iż Hiszpanią, Karzeł wnet starguje, A on sam płacić będzie musiał cło swojego Uporu, gdy zgasła moc króla afryckiego. Do Walencjej tedy bieży, jak szalony,
rąk, Bradamanto, robota straszliwa, Której szczerzeć pomogła Marfiza gniewliwa.
LXXIII.
Król zaś uciekszy w miasto, okręty gotuje I na morze głębokie z portu wyprawuje; Zostawił jednak nieco tem, co po zad byli, Lżejszych, aby swe zdrowie prędzej unosili. Sam dwa dni zmieszkać myśli, ażby się zebrały Ostatki niedobitków biednych, co zostały. Trzeciego wnet rozpuścił żagle i do swego Nakierował bez zwłoki państwa afryckiego.
LXXI
Niemniejszy Marsylego strach gryzie, przejmuje: Tuszy, iż Hiszpanią, Karzeł wnet starguje, A on sam płacić będzie musiał cło swojego Uporu, gdy zgasła moc króla afryckiego. Do Walencyej tedy bieży, jak szalony,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 201
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Pyta u wszystkich, gdzie jest, gdzie się skrył, gdzie swoje Lub namioty wojenne lubo ma pokoje.
XCI.
Ten zaś, aby lud jego w szcząt nie beł zrażony, Na odwrót trąbić każe, strachem nakarmiony, I do cesarza posłów prędko wyprawuje, Przez których o most wolny prosi i wskazuje Dla prędszej niedobitków strwożonych przeprawy, Którem Mars żywot jeszcze zostawił łaskawy. Sam uchodzi ku rzece głębokiej przez pole, A konia w oba boki ostrogami kole.
XCII.
Siła ich pojmano u mostu samego, Siła ich powpadało do wiru wściekłego; Topią się niebożęta na wielkiej głębinie, Z tysiąca ledwie jeden do brzegu wypłynie. Idą na dno
. Pyta u wszystkich, gdzie jest, gdzie się skrył, gdzie swoje Lub namioty wojenne lubo ma pokoje.
XCI.
Ten zaś, aby lud jego w szcząt nie beł zrażony, Na odwrót trąbić każe, strachem nakarmiony, I do cesarza posłów prędko wyprawuje, Przez których o most wolny prosi i wskazuje Dla prędszej niedobitków strwożonych przeprawy, Którem Mars żywot jeszcze zostawił łaskawy. Sam uchodzi ku rzece głębokiej przez pole, A konia w oba boki ostrogami kole.
XCII.
Siła ich poimano u mostu samego, Siła ich powpadało do wiru wściekłego; Topią się niebożęta na wielkiej głębinie, Z tysiąca ledwie jeden do brzegu wypłynie. Idą na dno
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 332
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mógł utrzymać equestrem ordinem, a bojąc się żeby o detronizacji nie pomyśleli, dał gołe membrany Flemingowi do uczynienia pokoju z rzeczpospolitą, salva suae majestatis omni ante omnia securitate. ROK 1716.
§. 14. Po wyjściu Gniazdowskiego z Częstochowy w poniedziarek zapustny, przyszedł w wstępny piątek Lubomirski starosta bogusławski do częstochowy, mając prawdziwych niedobitków Sasów po trosze i Tatarów z 80 koni. Szedł on w pogoń za Gniazdowskim, aleby mu był nic nie uczynił, bo lichych i znużonych ludzi miał. Dla bantów królewskich (którzy to całe wojsko saskie powinni byli celować), było 300 bardzo mizernych i zrujnowa nych; co przedtem za knechtów u drabantów służyli
mógł utrzymać equestrem ordinem, a bojąc się żeby o detronizacyi nie pomyśleli, dał gołe membrany Flemingowi do uczynienia pokoju z rzeczpospolitą, salva suae majestatis omni ante omnia securitate. ROK 1716.
§. 14. Po wyjściu Gniazdowskiego z Częstochowy w poniedziarek zapustny, przyszedł w wstępny piątek Lubomirski starosta bogusławski do częstochowy, mając prawdziwych niedobitków Sasów po trosze i Tatarów z 80 koni. Szedł on w pogoń za Gniazdowskim, aleby mu był nic nie uczynił, bo lichych i znużonych ludzi miał. Dla bantów królewskich (którzy to całe wojsko saskie powinni byli celować), było 300 bardzo mizernych i zrujnowa nych; co przedtém za knechtów u drabantów służyli
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 268
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
Cesarza wzywał; który był w obrocie Od Pompejego; i pewnie nie z tchorzem, O Sycylią ubijał się morzem. XXX. Ten będąc Ojca wielkiego potomkiem, Od Juliusza wzgardzon wprzód w Hiszpani, Jako upadły scałym swoim domkiem, I w rzeczach młody, i w intracie tani; Po Oceanie wahał się z ułomkiem Swych Niedobitków; i którego ani Pompejuszem w tamtych krajach znano, Ani się czego przezen spodziewano. XXXI. Lecz kiedy więcej łotrostwa przybierze, Które ze wszech stron do niego się zgarnie, Pompejuszem ozwie się w tej mierze, I swej młodości nie trawiący marnie, Wszytkich tych ludzi pod swe znaki zbierze, Co ich wprzód Ociec
Cesarza wzywał; ktory był w obroćie Od Pompeiego; y pewnie nie z tchorzem, O Sycylią ubiiał się morzem. XXX. Ten będąc Oyca wielkiego potomkiem, Od Iuliusza wzgardzon wprzod w Hiszpani, Iako upadły zcałym swoim domkiem, I w rzeczach młody, y w intracie tani; Po Oceanie wahał się z ułomkiem Swych Niedobitkow; y ktorego ani Pompeiuszem w tamtych kraiach znano, Ani się czego przezen spodziewano. XXXI. Lecz kiedy więcey łotrostwa przybierze, Ktore ze wszech stron do niego się zgarnie, Pompeiuszem ozwie się w tey mierze, I swey młodosci nie trawiący marnie, Wszytkich tych ludzi pod swe znaki zbierze, Co ich wprzod Ociec
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 211
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
za futerażami i furami, których do kilkudziesiąt tysięcy spędziwszy aż z Sieradzkiego i Rawskiego, weszli z nimi do Śląska i w Pomeranią; tam rozmaite potyczki zwodząc z Prusakami, pod Kiestrynem na głowę zostali porażeni, straciwszy (jak rachowano) do 40 tysięcy w zabitych, ranionych i w niewolę zabranych. Lecz złączywszy się reszta niedobitków moskiewskich z Austriakami pod sławnym Laudonem, generałem cesarskim — pod Frankfurtem zbili na potęgę Prusaków.
Rabowali Moskale, osobliwie Kozacy, biednych Szlęzaków, prowadząc wszystkę zdobycz do Polski, do której często się z Śląska wracali, a z Polski do swego kraju co kosztowniejsze zdobyczy wysyłając, podlejsze psując lub za co za to zbywając;
za futerażami i furami, których do kilkudziesiąt tysięcy spędziwszy aż z Sieradzkiego i Rawskiego, weszli z nimi do Szląska i w Pomeranią; tam rozmaite potyczki zwodząc z Prusakami, pod Kiestrynem na głowę zostali porażeni, straciwszy (jak rachowano) do 40 tysięcy w zabitych, ranionych i w niewolę zabranych. Lecz złączywszy się reszta niedobitków moskiewskich z Austriakami pod sławnym Laudonem, generałem cesarskim — pod Frankfortem zbili na potęgę Prusaków.
Rabowali Moskale, osobliwie Kozacy, biednych Szlęzaków, prowadząc wszystkę zdobycz do Polski, do której często się z Szląska wracali, a z Polski do swego kraju co kosztowniejsze zdobyczy wysyłając, podlejsze psując lub za co za to zbywając;
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 80
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak