wszytko opuszcza/ A coś umrzeć skrytego koniecznie poduszcza/ Czego kto się odważy/ nie snadnie dokazać/ Boć to w sercu nie jako więźniowi rozkazać/ I nikt Stelo tak wiernie moja nie miłował/ Kto się razem na wiele śmierci nie gotował. Pójdę jednak gdzie każesz/ choćby przez Scytyiskie Grube śniegi/ i błota niedoszłe Laryiskie/ Krzemienistą Itakę/ Tajelowe głogi/ Lassy i niezmierzone Hercyńskie Otnogi/ I ognie/ i żelaza/ i najostrzsze noże/ I co być trudniejszego do przebycia może/ Bylem tylko czego mię Matki tej złej Synek (Ach) nabawił/ miała swój kiedy odpoczynek. Punkt I.
Dziecino nadewszytkie okrutniejsza Pardy/ Nie
wszytko opuszcza/ A cos vmrzeć skrytego koniecznie poduszcza/ Czego kto się odważy/ nie snádnie dokazáć/ Boc to w sercu nie iáko więźniowi roskazáć/ Y nikt Stello ták wiernie moiá nie miłował/ Kto się rázem ná wiele śmierci nie gotował. Poydę iednák gdzie każesz/ chocby przez Scythyiskie Grube śniegi/ y błotá niedoszłe Laryiskie/ Krzemienistą Ithákę/ Tháyelowe głogi/ Lassy y niezmierzone Hercynskie Othnogi/ Y ognie/ y żelázá/ y nayostrzsze noże/ Y co bydź trudnieyszego do przebycia może/ Bylem tylko czego mię Mátki tey złey Synek (Ach) nábáwił/ miáłá swoy kiedy odpoczynek. Punkt I.
Dźiecino nádewszytkie okrutnieysza Párdy/ Nie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 35
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
o dzikich damach słysząc, że się Tam lęgą, tam chowają, nie w zwyczajnym lesie (Niech kto inszy jelenie i żubry po boru Ściga, większego rzecz jest trudniejsza humoru); Gdzie kiedy zapomniawszy z wielkiej chuci, że po Śliskich onych urwiskach konia puści ślepo, Chcąc przebiec dwie przesmykiem niewiadomym kozy,
Wpadł na niedoszłe okiem skarpy i wąwozy, Skąd by ledwo kawałki jego wyniósł w worze. Już koń, karki strąciwszy, brzuch kiszkom rozporze, Już i sam nad przepaścią, gdzie się w drobne kąski Roztrząść miał, wisi z cienkiej, niepewnej gałązki, Kiedy go jeden z dworzan, na swą zgubę oczy Zamrużywszy, uchwyci i śmierci
o dzikich damach słysząc, że się Tam lęgą, tam chowają, nie w zwyczajnym lesie (Niech kto inszy jelenie i żubry po boru Ściga, większego rzecz jest trudniejsza humoru); Gdzie kiedy zapomniawszy z wielkiej chuci, że po Śliskich onych urwiskach konia puści ślepo, Chcąc przebiec dwie przesmykiem niewiadomym kozy,
Wpadł na niedoszłe okiem skarpy i wąwozy, Skąd by ledwo kawałki jego wyniósł w worze. Już koń, karki strąciwszy, brzuch kiszkom rozporze, Już i sam nad przepaścią, gdzie się w drobne kąski Roztrząść miał, wisi z cienkiej, niepewnej gałązki, Kiedy go jeden z dworzan, na swą zgubę oczy Zamrużywszy, uchwyci i śmierci
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 468
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
masz grzechu zgoła W nowym zakonie sługom bożego kościoła. Zdarzyłby to Bóg, żeby tyle do nich w niebie Widziano, ile oni tu widzą do siebie. Lecz bielsza, w której chodzą, szata, niźli śniegi, Jeśli ludzkim najmniejsze oczom wyda piegi, Dopieroż boskim, który jeszcze w myśli samej Widzieć może niedoszłe człeczym zmysłem plamy. Odrzekłby się szafunku, gdyby można jako, Bo każdą źle wydaną rzecz płacić czworako Każą; jeśli nie ma czym, stanie bowiem nagi, Pójdzie do onej turmy na wieczyste plagi, Kędy ze zgrzytem zębów piekło złego parza, We wrzącej ogniem siarce na wieki, szafarza. 376. NA DZIEDZICA
masz grzechu zgoła W nowym zakonie sługom bożego kościoła. Zdarzyłby to Bóg, żeby tyle do nich w niebie Widziano, ile oni tu widzą do siebie. Lecz bielsza, w której chodzą, szata, niźli śniegi, Jeśli ludzkim najmniejsze oczom wyda piegi, Dopieroż boskim, który jeszcze w myśli samej Widzieć może niedoszłe człeczym zmysłem plamy. Odrzekłby się szafunku, gdyby można jako, Bo każdą źle wydaną rzecz płacić czworako Każą; jeśli nie ma czym, stanie bowiem nagi, Pójdzie do onej turmy na wieczyste plagi, Kędy ze zgrzytem zębów piekło złego parza, We wrzącej ogniem siarce na wieki, szafarza. 376. NA DZIEDZICA
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 409
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987